niedziela, 1 stycznia 2012

[ XXVI ]



Wszyscy stali jak zamurowani. Tylko Kubiak nie traktował tego jako nowości. Reszta nie wiedziała kompletnie, że takie coś miało miejsce.
- Ale jak to? Kiedy zachorował? – dopytywał się Damian.
- Od dawna. W bardzo wczesnej młodości odparł atak choroby i wygrał. Jednak teraz to wróciło. Dlatego nie ma Patryka. Leży podłączony do różnych maszyn. Przeżył operację, która uratowała mu życie i niecierpliwie czekał na powrót do siatki. Jak mogliście się przekonać, wrócił. Jednak teraz historia zatoczyła okrąg… - mężczyzna mówił jednym ciągiem, powstrzymując emocje.
- Trenerze – Zbyszek podszedł i przytulił Radka, klepiąc go po plecach. – Jesteśmy z tobą. Żałujemy, że nie podzieliłeś się tą wiedzą z nami wcześniej, ale cóż…
- Dzięki chłopaki – wykrztusił wzruszony Panas.
- Możemy odwiedzić Patryka? – spytali.
- Na pewno nie wszyscy na raz, ale proszę bardzo, zapraszam. Myślę, ze jemu teraz potrzeba waszego towarzystwa.
- Pewnie, że tak. Skoro pomagamy innym chorym dzieciom, to czemu nie koledze z boiska? – stwierdził Marcin.
- Przepraszam, że nie byliśmy z wami do końca szczerzy, ale on chciał być normalnie traktowany, jak wszyscy…
- Lepiej późno niż wcale. Teraz będziemy grać dla niego – chłopcy pokiwali głowami w poparciu słów kapitana.
- A ja z wami.


[ Szukanie sylwestrowej miejscówki oraz kreacji ]

                Skoro święta za nami, to znak, że niebawem Sylwester. Wszystkie kreacje były zapewne już wykupione, bo kto może szukać sukni 2 dni przed? Ano my, genialne siostry. To wszystko dlatego, że więcej czasu pochłonęło szukanie miejsca do imprezy. Zdałyśmy się w końcu na znajomości Zbyszka.
- Jeny, jak zwykle wszystko wykupione – denerwowała się Jusia.
- Spokojnie. Przecież to będzie domówka, więc zbytnia elegancja odpada.
- Oczywiście, że nie pójdę w sukni balowej, ale przyda się coś ładnego, prawda? – spojrzała na mnie.
- Bez problemu coś znajdziemy. Dużo osób szuka w ostatni dzień, bo są największe przeceny – odkryłam zadowolona z siebie.
- Dobrze, moja znawczyni. Czas coś przymierzyć – weszłyśmy do kolejnego sklepu.
                O ile do przymierzalni weszłyśmy z kilkoma wieszakami, o tyle wyszłyśmy bez żadnego. Teraz i ja poczułam lekki strach. Jednak, to nie ostatni sklep w okolicy. Jeszcze mnóstwo przed nami. I kto by pomyślał, że to Justyna okaże się bardziej zdecydowana niż ja? Po kolejnych 20 minutach dzierżyła dumnie w dłoni reklamówkę ze swoją śliczną sukienką. Ognista czerwień świetnie pasowała do jej ciemnych oczu. Ja z kolei zwątpiłam w pomyślność tej wyprawy dla siebie. Nie moja wian, że nic mi się nie podobało, a ja szukałam czegoś oryginalnego.
- Martuś, nie chcę cię dołować, ale zostały nam już tylko 3 sklepy – zasugerowała moja siostra.
- Jak nie, to trudno – wzruszyłam ramionami zrezygnowana.
                Na szczęście wybawienie przyszło w przedostatnim sklepie. Bardzo miła pani ekspedientka okazała się również bardzo uczynna. Wcale nie musiałam wychodzić z przymierzalni a ona znosiła mi sukienki, które jej zdaniem by mi pasowały. Choć połowy wcale nie przymierzyłam, to jednak jej się opłacił, bo wizyta została zwieńczona przy kasie, a w torbie z logo sklepu spoczywała moja turkusowa kreacja. Delikatnie marszczenia na ramionach i wokół dekoltu oraz falbanki u dołu, kończące się w okolicy kolan sprawiły, że znalazłam materialne odzwierciedlenie moich oczekiwań. Dotychczas myślałam, że to, co zrodzi się w mojej głowie to jakiś wymysł, ale teraz wiedziałam, że ktoś ma podobne upodobania co ja i są one realne. Nie tak źle z twoim gustem, Martuś!
- Nie będziemy zbyt eleganckie? – spytała Jusia.
- Co ty. Założę się, że inne dziewczyny też takie będą. Z racji, iż pojawią się przystojni faceci, musimy się prezentować.
- Od kiedy ty tak myślisz o facetach? – zdumiała się brunetka.
- To tylko dlatego, żeby wprawić inne w zazdrość choć troszkę. Nie możemy być najbrzydsze na imprezie – tłumaczyłam.
- No skąd. Trzeba siatkarzy obtańcować.
- Jeśli tak, to będzie mój pierwszy udany Sylwester – oznajmiłam pełna nadziei.
- Nasz wspólny, Martuś.


[ Panowie też się stroją ]

- Zbyszek? – rozległo się wołanie w salonie.
- Tak, misiaczku? – odparł rozbawiony brunet.
- Ogarnij się. Mam pytanie. Pozapraszałeś wszystkich na imprezę, a gdzie chcesz ją urządzić? No chyba nie tutaj – Kubiak potoczył ręką po ich wspólnym mieszkaniu, niezbyt ogromnym.
- A widzisz. Wbrew twoim osądom, pomyślałem o tym wcześniej. Dzięki  tym oto biletom, miejscówkę mam z głowy – pomachał kumplowi przed oczyma czterema papierkami.
- Co to jest?
- Zaraz się, kochanie, przekonasz.
Zbyszek wyciągnął telefon i wykonał połączenie.
- Cześć mamo! – rozpoczął.
- Witaj synku. Co się stało, że dzwonisz?
- A tak sobie. Chciałem zapytać, co robicie w Sylwestra?
- Nic specjalnego. Zostaniemy z tatą w domu i pooglądamy telewizję. Czemu pytasz? – dociekała pani Jola.
- A może byście gdzieś wyskoczyli? Mam dwa bilety na bal w tej Sali niedaleko was, hmm?
- Och Zbysiu, jak ty o nas myślisz – wzruszyła się kobieta. – Tylko jak do tego namówię Leona?
- Powiedz mu, że Kubiakowie też idą. Na pewno się ucieszy z towarzystwa pana Jarka – chłopak był przygotowany na wszystko.
Michał przesłał mu zdumione spojrzenie na wzmiankę o swoich rodzicach. Nie wiedział, co ten Zibi knuje.
- To cudownie! Kochany z ciebie syn.
- Dzięki mamo, miło to usłyszeć. To ja wpadnę do was przed. Zaprosiłem paru kumpli, możemy wam pilnować domu – zaśmiał się.
- Spoko, możecie zaszaleć. Dom jednorodzinny lepszy na imprezę niż blok. Tylko z dala od pamiątek rodzinnych!
- Nad wszystkim będę miał kontrolę. Bez obaw. To do zobaczenia!
Z uśmiechem pełnym satysfakcji i triumfu spojrzał na przyjaciela.
- I co? Można? Można.
- No nie no, szacuj. Widzę, że sobie ładnie wymyśliłeś – pochwalił go Kubiak.
- pewnie. Teraz twoja kolej – wręczył szatynowi dwa bilety. – Dwóch domów nie potrzebujemy, ale niech się nasi staruszkowie zabawią, a co.
- Zbyszek, Zbyszek. Zapobiegliwy to ty jesteś.
- W końcu wszyscy mamy się dobrze bawić – uśmiechnął się.
- Chyba nie musimy się wbijać w garniaki, co? – zapytał z nadzieją Michał.
- Misiek, wystarczą dżinsy i koszula. W tym też wyglądamy atrakcyjnie – zapewnił go przyjaciel.
- Uff… To coś wybiorę. Mam nadzieję, że mnie nie będziesz targał po sklepach.
- No właśnie stwierdzam, że na taką okazję możemy coś sobie fundnąć.
- Zibi, proszę cię…
- Spokojnie. Sklepów dla nas jest mnie niż babskich, więc odwiedzimy góra 5 i do domu – próbował przekonać Kubiego na wyjście.
                W rezultacie dwójka siatkarzy maszerowała przez centrum handlowe. Rozglądali się po wystawach w poszukiwaniu sklepu dla mężczyzn. Niebawem zajmowały się nimi dwie miłe ekspedientki. Chyba rozpoznały w nich sławnych sportowców, bo szeptały coś między sobą i bez problemu zwracała się do nich per „panie Zbyszku” i „panie Michale”. Oczywiście prawie w każdej koszuli wg tych pań było im dobrze. Jednak zaufali swoim wzajemnym gustom i wybrali po jednej, tak samo było z jeansami.
- Kubi, będzie z ciebie prawdziwy facet w czerni – zaśmiał się Bartman.
- A co. Zaszaleć trzeba. Będzie ciemno, to się wtopię w tło. Za to ty będziesz pasiasty. Pszczółka Zibi.
- Ej! Tam nie ma żółtego, tylko jest bordowy. Wystarczy, że Wodecki był Zbigniew.
- A w kadrze Bąku – dokończył Michał.


[ Zespołowe odwiedziny ]

                Brunet leżał spokojnie w swojej Sali. Rzadko pozwalano mu na jakieś przechadzki. Miał odpoczywać i się nie przemęczać. Dobrze, że mógł chociaż korzystać z laptopa, którego przywiózł mu ojciec. W końcu miał kontakt ze światem. Z nudów zaczął grać w grę poleconą przez Martę. Dziewczyna chętnie pisała do niego maile i rozmawiała na gadu-gadu. Cieszył się, że udaje jej się traktować go normalnie. W końcu zawsze mu o to chodziło. Spojrzał na zegarek. Jego drużyna zaczynała właśnie trening. Tęskno mu było do siatkówki i chyba lepiej, że nie przynieśli mu piłki, bo by zwariował. Gdy usłyszał, że ktoś wchodzi do pokoju, był przekonany, że usłyszy zaraz lekarskie „dzień dobry”. Jednak cisza trwała zbyt długo i zaciekawiony podniósł wzrok.
- Niespodzianka! – wykrzyknął chór męskich głosów.
- Co wy tu robicie? – odparł zaskoczony na widok kompletnej Politechniki Warszawskiej.
- Przyszliśmy w odwiedziny.
- Ojciec was zabije za taki numer. Przecież właśnie trwa trening.
- Cóż, Patryczku, mogłem powiedzieć? Przywitali mnie przed drzwiami hali i zarządzili, że idziemy do ciebie. Byłem tak zaskoczony, a oni uznali milczenie za zgodę – spośród zgromadzonych wyłonił się Radosław.
- Chyba wszyscy nie usiądziecie, ale zabierzcie sobie krzesła z poczekalni – zaproponował chłopak.
- Chyba nas nie wyrzucą – mruknął Wierzbowski.
- Aha, czyli nikt nie wiem o waszym szturmie?
- No Panas, czy my kiedyś coś za zgodą zrobiliśmy? – zaśmiał się Mateusz.
- Myślę, że jak powiesz za dużo, to za zgodą będziecie jeszcze dzisiaj biegać karne okrążenia – siatkarz spojrzał znacząco w kierunku swojego taty, a reszta się zaśmiała.
- Ja może was zostawię samych – Radosław opuścił towarzystwo.
- No i od razu luźniej – odetchnął Damian, wzbudzając rozbawienie.
- Jak się czujesz stary? Jesteś prawie jak robot, tyle kabli do ciebie podłączyli – pytali zawodnicy.
- Dzięki, dobrze. Spoko, jestem jeszcze człowiekiem, nic mi nie wszczepili.
- Na pewno ok.? Bo wiesz… My wiemy, czemu tu jesteś… - tłumaczył Marcin Nowak.
- Aaa… Czyli ojciec wam powiedział? No ładnie, nic nie wiedziałem. Także… Skoro wiecie… To całkiem znośnie, jak na to moje choróbsko. Sami widzicie, że tak źle nie wyglądam – uśmiechnęłam się pod nosem.
- Całkiem żywo się prezentujesz – ktoś zażartował.
                Michał patrzył na chorego i nie wiedział, co myśleć. Przecież to był chłopak Marty, a on zaczynał coś czuć do blondynki. Jednak nie mógł w takiej sytuacji bawić się w odbijanego. To nieludzkie. Patryk potrzebował wsparcia zwłaszcza teraz. Mimo tych wszystkich okoliczności, Michał nie życzył mu śmierci. Jeśli chciał być z Martą, to nie takim kosztem.
- Zaprosiłbym cię na imprezę sylwestrową u mnie, ale chyba cię stąd nie wypuszczą – oznajmił Zbyszek.
- Dziękuję, ale masz rację. Za to życzę wam miłej zabawy. Kolejnej już nie opuszczę. Kubiak, dobrze się czujesz? – zwrócił się do kolegi brunet.
Siatkarz dopiero w tym momencie wyrwał się z zamyślenia. Speszył się na myśl, że Patryk mógł go przyłapać na tej obserwacji. Lubił go, ale gdy młody Panas miał przy sobie Nowaczykównę, czuł dziwną złość. Ktoś powiedziałby, że to zazdrość.
- Tak, tak. Wybacz, zamyśliłem się.
- Może reflektujecie ciastka? Mam tu jakieś w szufladzie. Któraś ciotka była tak nierozważna, żeby mi je przynieść.
I po chwili słychać było zbiorowe chrupanie.


__________________________________________

Serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia od was :*
Jesteście cudowne :)
No i kolejne podziękowania za parę dedykowanych mi notek :*
Dziewczynki, były genialne ;p

Niebawem rok na tym blogu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz