wtorek, 20 września 2011

[ XX ]



[ Wielkie szykowanie. Klubowa Wigilia ]

                Dogadałam się z partnerkami chłopaków i tak oto stałam nad piekarnikiem i pilnowałam piekących się ryb. Już się przyzwyczaiłam, że w tym domu ja gotuję bardziej skomplikowane rzeczy. Na dodatek Zbyszek tak się przymilił mojej siostrze, a ona mi, że zgodziłam się zrobić jakieś danie za romance. A co tam, dobry uczynek zrobię. Śledzie w śmietanie już się chłodziły w lodówce.
- Jesteś prawdziwą czarodziejką zapachów – brunetka stanęła w kuchni i pociągnęła nosem.
- To tylko przyprawy, żadnej magii.
- Już nie umniejszaj swoich zdolności.
- Coś jeszcze mam ugotować, że jesteś taka miła? – spytałam podejrzliwie.
- O ty! Ja zawsze jestem dla ciebie miła – oburzyła się.
- No już dobrze, tylko żartowałam – uspokoiłam ją.
- Aaa… Mogę cię o coś spytać? – spoważniała.
Jak zwykle w najodpowiedniejszym momencie ktoś się do nas przywlekł.
- Pójdę otworzyć – chciałam wyjść, ale chwyciła mnie za rękę.
- Poczekaj, odpowiedz. Łączy cię coś ze Zbyszkiem? – wypaliła a mnie zamurowało.
- Nie masz gorączki? Skąd ten pomysł? Oczywiście, że nie.
Śmiać mi się chciało, gdy za drzwiami zobaczyłam właśnie wspomnianego bruneta.
- Chodź Zibi, wyjaśnij swojej kobiecie, że mnie z tobą nic nie łączy – wciągnęłam go do mieszkania.
- Ale o co chodzi? Przyjechałem po śledzie.
- No oskarżono nas o romans – odparłam rozbawiona.
- Aaa, no tak, przecież to trwa już 5 lat – zawtórował mi.
- Przestańcie. Chciałam się tylko dowiedzieć – wzruszyła ramionami.
- Kochanie, nie po to o ciebie zabiegałem – cmoknął ją w czoło. – Sama na to wpadłaś?
- Dowiedziałam się, że się spotykacie no i wiesz…
- Chyba już wiem, o co chodzi. Zamówiłem na wasz adres prezent dla Michała za Marty zgodą – wyjaśnił.
- I stąd te spotkania?
- Tak. Czysto gwiazdkowe – uśmiechnęliśmy się.
- Chcesz kwit od przesyłki? – zaproponowałam.
- Daj spokój, wierzę wam.


[ Miodowa. Męskie przygotowania. ]

                Zespół najpierw miał poranny trening, a dopiero popołudniu miała się odbyć wieczerza. Obżarstwo zaczynał się więc dzień wcześniej. Siatkarze nie mogli się doczekać. Łasuchy były z nich ogromne.
- Zbyszek, a co my przyniesiemy? – skapnął się Kubiak.
- Spokojnie, wykazałem się sprytem i moim wdziękiem. Marta coś dla nas przygotowała. Stoi w lodówce, nawet nie zaglądałem – brunet otrzepywał swój garnitur.
                Michałowi na dźwięk imienia blondynki w mig uleciał cały humor. Po tej wypowiedzi przyjaciela stwierdził, że coś jest na rzeczy. Spojrzał na wisiorek spoczywający w pudełku. Tak się starał, tak się cieszył… Ale zaraz. Powinno mu przeszkadzać tylko to, że Zibi oszukuje Justynę, a nie to, że jest z Martą. Młodsza siostra Nowaczyk często gościła w jego myślach. Miał ją tylko przeprosić, a chyba wiązał z tym jakieś głębsze nadzieje.
- Co się tak zamyśliłeś? – zajrzał do niego Bartman.
-Powiedz mi coś, ale szczerze – zaczął niepewnie Michał.
- To dla Marty? Fiu, fiu, ale się szarpnąłeś stary – poklepał kumpla po ramieniu i zagwizdał na widok błyskotki.
- Łączy cię coś więcej z Martą?
- Eee… Że co?? – brunet wybałuszył oczy.
- Pytam się tylko. Odpowiedz.
- No wiesz… Jest siostrą mojej dziewczyny… Jakieś koleżeńskie stosunki mamy- odparł ostrożnie.
- A spotykacie się?
- Jak jestem u Justyny to chyba naturalne.
Czyżby chodziło mu o to, co brunetce? Skąd u nich identyczne podejrzenia… Nie mógł mu teraz tego wyjaśnić. Przecież popsuł by niespodziankę.
- Nie o to mi chodzi. Wiem, że tu była pod moją nieobecność – szatyn postawił wszystko na jedną kartę.
- Masz rację, ale musisz poczekać na wyjaśnienia. To tylko tak dziwnie wygląda. Jestem fair wobex Jusi. A ty co? Zazdrosny o jej siostrę jesteś? – obrócił kota ogonem.
- Czysto przyjacielsko pytałem – mruknął Michał.


[ Babskie szykowanie. Brunetka i Blondynka ]

- Jusia! Wiesz, że nie lubię sukienek – protestowała.
- Wiem, ale ten jeden raz zrób wyjątek. To jest Wigilia! Ja też idę w sukience – wskazała na swoją kreację.
- Ale twoja jest dłuższa i w stonowanym kolorze – mruknęłam.
Spojrzałam na jej: beżową, z falbankami, za kolana i na moją: morelową, z koronką na plecach i ciut przed kolana. Jedyne co miała fajne to lekkie pufki na ramionach.
- Nie marudź. To boski ciuch, markowy i z wybiegu. Kumpela mi opyliła za grosze, bo ponoć projektantowi się nie spodobała po uszyciu. Na ciebie pasuje akurat, więc nie wiem w czym problem – spojrzała na mnie.
- Nie lubię się stroić…
- Czasem trzeba. Siadaj, zrobię ci loki i makijaż – poklepała krzesło.
- Tylko żebym nie wyglądała sztucznie!
- Będziesz tap madl natural – zaśmiała się.
                Potem ja, wedle życzenia, wyprostowałam jej włosy. Malować musiała się sama, bo ja w tym wprawy nie mam. Jusia, jak to Jusia, w każdym wydaniu wyglądała oszałamiająco. Prezentowała się przede mną i czekała na opinię.
- Przecież wiesz, że wspaniale – uśmiechnęłam się.
- Ale ty zawsze szczera jesteś. Dobra, chodź, pomogę ci wskoczyć w twoje cudo.
- Aż tak nieporadna nie jestem – mruknęłam.
Zsunęłam materiał i próbowałam go naciągnąć w dół.
- Ej! Bo podrzesz ją. Tak ma być, nic dłuższa – brunetka trzepnęła mnie po łapach.
- No dobra – jęknęłam.
- Przecież wyglądasz pięknie – odwróciła mnie do lustra. – Dobrze ci w tym kolorze. No to niejednego dzisiaj uwiedziesz.
- Przestań. Nie mam takiego zamiaru – przyglądałam się swojemu odbiciu.
- Oj mój loczku – uścisnęłyśmy się.
- Marta… Czyli ty nic ze Zbyszkiem nie tego – zagadnęła mnie niepewnie.
- Przecież Zbyszek ci już powiedział. Co się tak uparłaś? Dobrze wiesz, że bym ci tego nie zrobiła.
- No przepraszam… Tak jakoś, wybacz.
- Zresztą, bruneci nie są w moim typie – oznajmiłam.
- A szatyni tak? – dogryzła mi.
- A idź ty! – tupnęłam.
- Jesteś słodka, gdy się złościsz – wytargała mnie za policzki.
                Dotarłyśmy punktualnie i od razu szukałyśmy prowizorycznej kuchni. Trafiłyśmy bezbłędnie po damskich rozmowach.
- Cześć – przywitałam się.
- Eee… Marta? – spytała zdziwiona dziewczyna Krzyśka.
- Tak, to ja. Nie wiem skąd ta wątpliwość. Przywiozłam danie główne, pieczonego karpia.
Postawiłam naczynie żaroodporne na stole.
- Wyglądasz fantastycznie – zaczęły mnie okręcać wokoło.
- To nie widziałyście jeszcze mojej siostry – wyciągnęłam Justynę na środek i teraz się nią zajęły.
- Uff – odetchnęłam.
- My się chyba nie znamy – zaczepiła mnie jakaś szatynka.
- Chyba tak, nie kojarzę cię. Z którym siatkarzem przyszłaś?
- Z Michałem. Jestem Klaudia – wyciągnęła dłoń w moją stronę.
- Z Kubiakiem?! – byłam w szoku.
- No tak. To coś dziwnego? – przyjrzała mi się.
- Nie, nie. Skąd. Och, wybacz. Marta, odbywam tu staż – przedstawiłam się.
- M jak Marta – wyszeptała z szelmowskim uśmiechem.
- Słucham?
- Nic, nic. To z którym siatkarzem dogadujesz się najlepiej? – zagadnęła.
- Aaa… Z Patrykiem Panasem. Można chyba powiedzieć, że jesteśmy parą. Aczkolwiek  to bardzo luźny związek – uśmiechnęłam się.
- Rozumiem. Ciężko się z nimi pracuje?
- Wiesz, tylu chłopa i ja z moją siostrą to dość osobliwa sytuacja. Testosteron wisi w powietrzu, ale jak widać żyjemy.
- No faktycznie. Chodź, spytamy się, co możemy zrobić – ruszyła w środek babińca.
- Oj dziewczynki, jesteście kochane – przyjęła naszą propozycję pani Panas.
- Czekamy na polecenia.
- Klaudia, ty mi pomożesz tu wykładać wszystko na talerze, a Martusia niech pozbiera zamówienia na kawę i herbatę. Panowie już pewnie siedzą za stołem w sali naprzeciwko.
No i cóż mogłam zrobić? Musiałam do nich iść. Jusia posłała mi pokrzepiający uśmiech.
- To będzie wielkie wejście – szepnęła mi do ucha.
- Oj cicho.
- Założę się, że nie jeden będzie cię rozbierał wzrokiem.
- Justyno!
- Idź już, bo nam poschną z pragnienia.
                Ostrożnie uchyliłam drzwi. Od razu doleciał do mnie gwar męskich rozmów. Weszłam do środka i rozejrzałam się po Sali. Chłopcy stali lub siedzieli i w grupkach raczyli się opowieściami. Jak przystało na kulturalną dziewczynę, podeszłam najpierw do trenera.
- Dzień dobry ponownie Radosławie. Kawka czy herbatka? – spytałam z uśmiechem.
- Matko, Marta, ledwo cię poznałem. Parę godzin temu wyglądałaś całkiem inaczej. Kawa jak najbardziej.
- Dobrze. Muszę zebrać resztę zamówień.
- Idź, idź. Kompletnie rozum dla ciebie stracą – zaśmiał się mężczyzna.
- Martuś – rzucił się na mnie Patryk. – Jak ślicznie wyglądasz.
- Oj normalnie. Też się cieszę, że cię widzę – poklepałam go po ramienia i cmoknęłam w policzek.
Chyba ta reakcja bruneta zwróciła uwagę pozostałych, bo w pomieszczeniu zapanowała chwilowa cisza. Wszyscy patrzyli się na mnie, a ja czułam, że się rumienię.
- Witaj piękna szwagierko – Zbyszek wybawił mnie z tej niezręcznej sytuacji.
- Proszę cię, oszczędź mi – mruknęłam.
- Taka prawda. Chłopcy, chcecie, żeby Marta przychodziła tak na treningi? – spytał ogółu.
- Pewnie! – rozległy się gwizdy i wesołe okrzyki.
- Zapomnijcie. Zrobiłam wyjątek tylko na dzisiaj. A teraz panowie, proszę współpracować. Kto chce kawę? – policzyłam podniesione ręce. – A kto herbatę?
Wszystko sobie zsumowałam. Już miałam pędzić do kuchni, ale mnie zatrzymali.
- No przywitaj się z nami.
I tak musiałam każdego z osobna uścisnąć tudzież cmoknąć w policzek. Szczerzyli się przy tym niemiłosiernie. Tylko patafianowaty szatyn siedział zamyślony.
- Cześć – rzuciłam do niego i poszłam.
Niech se nie myśli. I tak byłam dla niego nad wyraz miła. Mam wielkie serce i odpuszczę na czas Wigilii.


[ Czas właściwy. Godzina 0. Opłatek ]

                Tak, opłatka nam nie oszczędzili. Totalne zamieszanie powstało podczas życzeń każdy z każdym. Mimo wszystko szczęka bolała mnie od uśmiechu. Oni byli tacy rozbrajający. Tylu oryginalnych życzeń w życiu nie słyszałam. Koledzy Patryka z drużyny oczywiście sypali aluzjami co do naszego związku. Jakiś ślub, jakieś dzieci, ja nie wiem, o co im chodzi. Siostra też mi niestworzone rzeczy opowiadała, całą litanię, ale ja się jej odpłaciłam. Ona i Bartman się uparli na połączenie mnie i Kubiaka, ale niech sobie gadają. Co do Michała właśnie… Uraczyłam go standardową śpiewką, a on jakby zapomniał języka w gębie i wydusił: „nawzajem”. Spoko. Lepsze to niż darcie kotów i psucie imprezy. Najwięcej czasu poświęciłam Patrykowi. To były trudne życzenia. Miałam łzy w oczach, za to on zarażał uśmiechem.
- Patryś… 1000 razy zdrowia, bo bez tego…
- Kochanie, nie płacz. Nie ma nad czym. Dziękuję, że się martwisz. Nic złego się nie stanie – przytulił mnie.
I tak trwając chwilę w uścisku szeptaliśmy sobie resztę życzeń.
                Tradycyjnie zebrałam cały kosz pochwał moich potraw. Zibi zdołał się przyznać, że śledzie to nie jego robota. Klaudia pierwsza to poddała w wątpliwość no i się wygadał. Intrygowała mnie ta dziewczyna. Była miła, sympatyczna, uśmiechnięta. Siedziała zadowolona u boku Michała. A on ani słówkiem wcześniej o niej nie pisnął.
- Czyżbyś była zazdrosna? – szepnęła mi na ucho siostra.
- O czym ty mówisz?
- Przecież widzę jak skanujesz towarzyszkę Kubiaka. Chciałabyś być na jej miejscu, co?
- Ani mi się śni! Mam mojego faceta obok – uśmiechnęłam się czule do Patryka.
- Ja wiem, że to nic poważnego.
- Żebyś się nie zdziwiła. On mnie potrzebuje a ja jego.
- No to chyba już możemy sobie wręczyć prezenty? – poderwał się od stołu Krzysiek.


____________________________________________


Nie ma co się rozpisywać :) Chyba jeszcze mnie trzyma od niedzieli,
dlatego zdecydowałam się dodać :)
Oby podobny sukces odnieśli w Pucharze Świata i byśmy mogli być spokojni o ten Londyn. Wiadomo :)
Brąz jak złoto :) I niech nikt nie loto ;p
Wreszcie ta Wigilia ^^ ale prezenty dopiero w następnym ;D
a będzie ciekawie ;p
Pozdrawiam