czwartek, 5 lipca 2012

[ XXXIX ]


Poczuj to co czułam ja


[ Nieprzyjemna passa ]

   Niestety, okres oczekiwania Zbyszka przypadł wraz z nieudanymi spotkaniami Politechniki. Marcowe mecze rozpoczęły się przegranymi 2:3 z Resovią i Zaksą oraz 0:3 z Delectą Bydgoszcz. Najbardziej bolały te przegrane w których prowadzili setami 2:0, a jednak nie udało się trzeciej partii wygrać.

   Jak można się było domyślać, humory w zespole nie były najlepsze. Na horyzoncie widniał mecz ze Skrą, ostatni w fazie zasadniczej rozgrywek. Wszyscy wiedzieli, że potem pozostanie batalia o 5 miejsce. Ale dobre i to, bo i tak odnieśli postęp w porównaniu z pozycją ze zeszłego sezonu.

   Część dnia przed i po meczu spędzałam zawsze u Michała. Wiedziałam, że potrzebuje wsparcia, a moje sumienie nie pozwalało mi zostawić go samego. To z kolei wiązało się z okłamywaniem Jusi. Zabijał mnie mój własny pomysł.

   - Co jest, Misiek? – spytałam ukochanego, który ułożył sobie głowę na moich kolanach.

   - Tak sobie myślę. O nas – dopowiedział ostatnie słowa, spoglądając na mnie pod górę.

   - I co ciekawego wymyśliłeś? –bawiłam się ręką jego włosami.

   - Nie będziemy zawsze się ukrywać, prawda? – zaskoczył mnie pytaniem.

   - Hmm… Myślę, że nie. To zależy jak poważnie o nas myślisz – odparłam.

   - Tak?

   - Bo co innego tylko chodzenie ze sobą przez jakiś czas, a co innego planować wspólną przyszłość – podsumowałam.

   - Dobrze, bo już się martwiłem, że będziesz chciała wziąć ślub tylko we dwoje – zaśmiał się.

   - Eee… Jaki ślub?

   - Ze mną. Nie mów, że byś nie chciała – Michał błysnął zębami.

   - Musiałabym się nad tym poważnie zastanowić…

   - Nie udawaj – mruknął i mnie pocałował. Podpierał się przez chwilę na łokciach, by potem się wyprostować i powrócić do normalnej pozycji. Dobrze wiedział ile przyjemności mi daje, gdy wdarł się językiem między moje wargi. Przysuwał się, a ja specjalnie się odsuwałam. Jednak trafiłam w końcu plecami na oparcie kanapy. Mimo tego Misiek napierał stale na mnie. Przechyliłam się lekko do tyłu, opierając głowę na podłokietniku. Kubiak obejmował mnie ręką w pasie. W końcu zszedł z pocałunkami na moją szyję. Cały czas miałam przymknięte powieki, skupiając się na odczuwaniu i dotyku, bo chłopak upodobał sobie obcałowywanie mojego dekoltu.

   W pewnym momencie spojrzał na mnie z chochlikami w niebieskich oczach. Kubi utrzymywał kontakt wzrokowy, jednocześnie błądząc rękami po moich plecach. Nawet nie zauważyłam, kiedy wsunął je pod koszulkę.

   - Michał – wychrypiałam, gdy zaczął majstrować przy zapinaniu od stanika.

   - Cii… - przyłożył mi palec do ust, a następnie pocałował. Po chwili poczułam poluźniony biustonosz. Kiedy ręce szatyna zmieniły obiekt zainteresowania na rzecz mojego brzucha. Zaśmiałam się, gdy zaczął mnie łaskotać w okolicach pępka. Specjalnie się ze mną droczył, więc odpłaciłam się tym samym. Jego czuły punkt znajdował się pod pachami i pod brodą.

   - Tak nie wolno – pogroził mi palcem.

   - Bo niby tylko ty możesz? – spojrzałam na Kubiaka wyzywająco.

   - A kto jest na górze? – wyszczerzył się, bawiąc cię moimi włosami. Drugą rękę znów włożył pod moją bluzkę, ale zabrnął wyżej. Jego palce próbowały się wślizgnąć pod miseczkę stanika. Jęknęłam czując jego dotyk w nowym miejscu.

   - Mmm… - zamruczałam, a on ujął pierś w swoją dużą dłoń.

   - Komuś się to podoba – siatkarz podrażnił gorącym oddechem mnie po policzku.

   - Bardzo – oblizałam wyschnięte już wargi.

   - Zaraz zajmiemy się i drugą…

Sekundę po tym, jak Kubi złapał obie piersi w swoje łapska, rozległ się dzwonek do drzwi.

   - Może nie otworzymy – szepnął.

   - No co ty. Może to coś ważnego – odpowiedziałam.

   - Dobra – niechętnie zszedł ze mnie, poprawił ubranie, fryzurę i poszedł. Ja szybko wstałam i usiłowałam zapiąć biustonosz, który nie chciał współpracować.


[ Szatyn i nowa fanka ]

   Żałował, że ktoś przerwał im akurat w takim momencie. Jak to się mówi, jedzenie wzmaga apetyt. Zdziwienie odegnało jego poprzednie myśli, bo oto na progu stała starsza pani z zawiniątkiem w ręku.

   - Słucham?

   - Dzień dobry. Jestem sąsiadką z naprzeciwka – powiedziała staruszka.

   - Miło mi, ale jestem chwilowo zajęty i… - zaczął chłopak, ale nie dane mu było dokończyć.

   - Panie Michale, muszę przyznać, że nie wierzyłam plotkom, że pan tu mieszka. Ludzie gadają różne rzeczy, a to mieszkanie długo stało puste. Jednak zobaczyłam pana dzisiaj i nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wpaść z wizytą. Pewnie nic tutaj nie ma, więc pozwoliłam sobie przynieść obiad własnej roboty. Ja może zaniosę go do kuchni, co? – nadawała kobieta, wciskając się w końcu do środka.

   - Proszę bardzo – mruknął do siebie szatyn.

   - Musi pan wiedzieć, że jestem pana wielką fanką. Oglądam każdy mecz pańskiej drużyny.

   Kobieta zamilkła dopiero na widok dziewczyny w salonie szamoczącej się ze stanikiem. Szybko domyśliła się, co tu się działo.

   - A pana koleżanki to nie wiedziałam…

   - Przyjechaliśmy tu razem – wyjaśnił Misiek.

   - Być może. W każdym bądź razie czuję się zaszczycona, mogąc pana poznać i mieszkając naprzeciwko tak zdolnego siatkarza. No i przystojnego oczywiście też.

   - Miło mi to słyszeć – zdołał wtrącić Kubiak drapiąc się po głowie. Mina Marty na to całe zajście była komiczna.

   - Gdybym była młodsza, to kto wie – zaśmiała się staruszka, zaraz potem rzucając krzywe spojrzenie blondynce. Dziewczyna zaśmiała się w duchu. Emerytka podrywała jej faceta.

   - Dziękuję bardzo za troskę, ale zdążyłem zrobić już zakupy, no i Marta też o mnie dba – chłopak uśmiechnął się w stronę ukochanej i przepraszająco do sąsiadki.

   - Jego przyjaciel ma 2 psy, więc jakby co, to się nie zmarnuje – rzuciła z uśmiechem blondynka, otrzymując złowrogie spojrzenie od staruszki.

   - Mam nadzieję, że pan, panie Michałku, znajdzie trochę miejsca w brzuchu na moje smakołyki. Moja wnuczka je uwielbia, no i pana też. Zupełnie jak ja – siwowłosa kobieta wdzięczyła się niczym nastolatka.

   - Jeszcze raz za wszystko dziękuję, ale spieszymy się, bo muszę jechać na drugi trening – Kubi chciał jej dać do zrozumienia, żeby sobie poszła, jednak sąsiadka ani nie śniła wychodzić.

   - Słyszałam, że ciężko trenujecie. Obyście dokopali tej Skrze. Razem z wnusią będziemy w hali. Może nas pan zobaczy. Pomachamy na pewno.

   - Będzie mi bardzo miło. Pani wybaczy, ale pójdę się spakować – chłopak poszedł po torbę treningową. Blondynka zaczęła szukać swoich rzeczy i torebki.

   - Pani tu mieszka? – odezwała się staruszka.

   - Ja? Nie. Czasem tylko nocuję, gdy odwiedzam Miśka – odpowiedziała Marta zgodnie z prawdą.

   - Musi być pani niewygodnie…

   - Czemu? – dziewczyna spojrzała zdumiona.

   - Na tej kanapie spać. Że pani tak lubi…

   - Ale ja nie śpię tutaj, tylko w łóżku w sypialni.

   - Okropieństwo! Wyganiać sportowca do salonu na niewygody! Przecież on ciężko pracuje nad swoją formą – oburzyła się święcie babulinka.

   - Nie. Śpimy razem. Ma duże łóżko i spokojnie się mieścimy.

Kobieta wytrzeszczyła oczy, fuknęła, przeżegnała się i mrucząc pod nosem „Bezbożnicy”, opuściła mieszkanie.


[ Bój o honor ]

   Przedostatni dzień marca oznajmiał nadejście pojedynku Politechniki Warszawskiej z PGE Skrą Bełchatów. Tym razem to mieszkańcy stolicy znajdowali się na swoim terenie. Nastroje siatkarzy po wcześniejszych dobijających porażkach nie były za ciekawe.

   - Panowie, wóz albo przewóz. Chyba nie damy im się tak po prostu ograć, co? – Zbyszek stanął na środku szatni. Ubrany w swój strój meczowy, spoglądał n kolegów.

   - Właśnie. Teraz możemy pozwolić sobie na wszystko, więc może na zwycięstwo? – do bruneta dołączył Statsenko.

   - Jeden za wszystkich? – przyjmujący wyciągnął rękę.

   Wszyscy zawodnicy wybiegli już na boisko. Na trybunach zapanowała wrzawa. Mimo wszystko dopisała bardzo liczna widownia. W jednym z sektorów zasiadły także siostry Nowaczykówny.

   - Jak się czujesz? – spytała blondynka.

   - Nawet dobrze. Jakoś go zniosę. Że też nie zaprosił koleżanek z Bełchatowa – mruknęła Justyna, rozsiadając się na krzesełku. Czekała aż przyjmujący ją zauważy. I tak było, lecz nie z tej drużyny. Otrzymała bowiem uśmiech i perskie oko od Bartka Kurka, który stał po drugiej stronie boiska.

   - Widzę tu jakieś znajomości – zaśmiała się Marta. – Aż zapytam, komu kibicujesz?

   - Skrze chyba na razie wystarczy punktów, nieprawdaż? – brunetka spojrzała na siostrę.

   - Brawo – odpowiedziała młodsza.

   Jak się okazało, ich rozważania były całkiem słuszne, bo Politechnika schodziła z boiska zwycięska po długiej walce. Pięciosetowy mecz był gratką dla wszystkich kibiców liczących na emocje w tym miejscu. Warszawianie pokazali tą wolę walki, za którą kochali ich wierni kibice. Skra wywalczyła tylko jeden punkt. Mimo to siatkarze stanęli przy kibicach i dzielnie rozdawali autografy.

   - Barwo, brawo – blondynka przystanęła z boku boiska, nieopodal krzesełek dla zawodników.

   - Dzięki – uśmiechnął się Oleksandr, zerkając na swoją statuetkę MVP.

   - Należała ci się. Czekam na kolejne świetne mecze. W końcu warto walczyć o puchary.

   - Pewnie. Trzeba myśleć o przyszłym sezonie – brunet rozciągał lewą nogę. – A ty dzisiaj podwójna? – wskazał ręką na żółtą bluzkę dziewczyny, wystającą spod bluzy.

   - To prezent. Długa historia. Do zobaczenia na treningu – dziewczyna pomachała atakującemu i odeszła szukać Justyny.


   - Tutaj jesteś – Marta złapała w pasie brunetkę, stojącą do niej tyłem.

   - Cały czas nieustannie. Czekam aż orangutany skończą i rozejdą się napalone samice – odparła Jusia.

   - Czyżbyś się umówiła z którymś i ja o czymś nie wiem?

   - A w kogo koszulce przyszłaś? – mruknęła starsza.

   - Mmm.. Z najwyższej z półki. No, no.

   - Proszę cię…

   - Hej, możemy pogadać? – ni stąd ni z owąd zjawił się obok nich Zbyszek.

   - Do kogo mówisz? – brunetka zrobiła głupią minę.

   - Do ciebie, Justyno.

   - Wiesz, co? Teraz nie mogę, ale przyjdź jutro rano – zaproponowała. Siostra spojrzała na nią zaskoczona.

   - Naprawdę? – przyjmujący również nie dowierzał.

   - Tak, przynajmniej potem będę miała święty spokój.


[ Małe tęsknoty. Blondynka ]

   Stałam i patrzyłam na zachowanie Justyny. Domyślałam się, że więcej gra niż pokazuje to co czuje. Była twarda i dzielna. Tylko w naszym mieszkaniu pozwalała sobie na słabość.

   Jakiś czas potem brunetka swobodnie rozmawiała z Bartkiem. Ja spokojnie usiadłam w pierwszym rządku krzesełek trybuny nieopodal.

   - Hej – dosiadł się do mnie Kubiak i cmoknął mnie w policzek.

   - Uważaj sobie Miśku – szturchnęłam go zanim zdążył mnie odsunąć.

   - Mmm… Ostra – zaśmiał się, przeczesując dłonią mokre włosy.

   - Ładnie pachniesz – rzuciłam jego wcześniejszą uwag mimo uszu.

   - Podoba ci się ten zapach? – zaczął się przysuwać.

   - Przypominam ci, że nie jesteśmy tutaj sami.

   - Nie marudź. Gdzie tak zerkasz? – szatyn zainteresował się moją obserwacją pewnej osoby. – Chcesz go poznać?

   - Kubi, ale on o nas wie. A jak coś powie przy Jusi?

   - Nic nie powie, nie bój żaby.


___________________________________________

Ta  daaam :) Tutaj także z dedykacją dla solenizantki, Titto :*

I co wy na to? Hmmm? :)