środa, 4 stycznia 2012

[ XXVII ]


Coś wisi w powietrzu

[ Refleksje pod koniec roku ]

Brunetka
                Cieszyła się na zakończenie tego roku w takim miłym towarzystwie. A najbardziej z jednej osoby. Kto by pomyślał, że ten zarozumiały i bezczelny Bartman spotkany we wrześniu, teraz będzie jej tak bliski. I to on w ważnym momencie okazał się dojrzalszy od niej. Teraz cieszyła się z tego związku i nie przejmowała się docinkami jego fanek. Miała wsparcie u innych siatkarskich dziewczyn no i zwłaszcza siostry. Tak bardzo chciała, żeby Marta była szczęśliwa, ale nie wiedziała jak ma się sytuacja między nią a Patrykiem.

Blondynka
                Dzisiaj podpisałam z klubem nowy kontrakt. Byli zadowoleni ze współpracy ze mną. Na szczęście dzisiejszego wieczoru nie musiałam występować. Za to w Nowy Rok miałam się już stawić. Mi tam odpowiadało. Cieszyłam się, że to wszystko nie okazało się jakimś szwindlem a pracodawca zboczeńcem. Jedyne, co mnie trapiło, to stan zdrowia Patryka. Ostatni czuł się nadzwyczaj dobrze, ale nigdy nic nie wiadomo. Jak na złość, jego wybranek na mojego chłopaka, zachowywał się miło. Także, co jakiś czas pisywałam SMS z Kubiakiem i na złe to nie wychodziło. Nic mu nie powiedziałam o zmianie moich relacji z Patrykiem. Przynajmniej mam pewność, że nie będzie zbytnio nadskakiwał. Za to byłam zupełnie spokojna o Zbyszka i Jusię. Ta para sobie da Adę ze wszystkim.

Brunet
                Pierwszy Sylwester w Polsce razem z Michałem bardzo go ucieszył. Wbrew obawom wszystkich ich przyjaźń przetrwała pomimo grania w jednym klubie. Dodatkowo znalazł również miłość. Był z siebie dumny, że doprowadził do tego, iż Justyna jest jego dziewczyną. Jak chciał, to potrafił się zachować jak odpowiedzialny facet i dojrzały jak na swój wiek. Jeszcze Miśkowi musiał znaleźć porządną dziewczynę. Wprawdzie Marta była idealna, ale Michał miał przeszkodę w postaci niefortunnego początku. Brunetowi zdawało się, że młody Panas nie będzie jakoś specjalnie utrudniał.

Szatyn
                Pomimo całej swojej towarzyskości i miłego usposobienia, trochę denerwował się zapowiadającą się imprezą. W końcu to miało być pierwsze nieoficjalne spotkanie Marty od Wigilii. Zastanawiał się jak to będzie wyglądać. Zamierzał zachować naturalność i swobodę. Chyba najlepiej zrobi, jak nie będzie o tym myślał. Skoro Justynie i Zbyszkowi się udało, to czemu nie jemu? Szczęście kumpla wpływało pozytywnie i na niego. W końcu ten rok może skończyć się jeszcze bardzo miło.


[ Blondynka, Brunetka i kącik piękności ]

                Przygotowania trwały w najlepsze. Gdy ja suszyłam włosy, Justyna zajmowała łazienkę. Jakoś się wszystkim podzieliłyśmy i w zgodzie upłynęły nam godziny dzielące od czasu wyjazdu. Miałyśmy się zabrać z Krzysiem Wierzbowskim i jego dziewczyną. Co prawda, Justyna była kiedyś u Zbyszka, ale słabo pamiętała trasę. Z powrotem też liczyłyśmy na przychylność losu. Może znajdzie się ktoś trzeźwy…
- Jusia, umawiałaś się ze Zbyszkiem na wspólny kolor? – spytałam.
- No co ty. To nie bal w pałacu prezydenckim, żeby się bawić w takie pierdoły – zaśmiała się.
- Rozumiem. Chyba muszę ci coś powiedzieć… Ale zachowasz to dla siebie? – spojrzałam na Justynę z nadzieją.
- Oczywiście.
- Stwierdziliśmy z Patrykiem, że będziemy tylko przyjaciółmi…
- Ale coś nie tak między wami, kochanie? – otoczyła mnie ramieniem.
- Nie, nic. Wszystko w jak najlepszym porządku. Po prostu  nic więcej z nas nie będzie…
- Moja biedna. Dobrze się czujesz?
- Jak najlepiej. Jusia, ja się nie smucę. Jak widać, Patryk sam to rozpracował i mi oznajmił, cwany lis – uśmiechnęłam się.
- Wy to faktycznie udani. Czyli co? Wolna jesteś? – spytała z przebiegłym uśmieszkiem.
- Noo tak – odparłam niepewnie.
- Więc możesz wyrywać na imprezie do woli – moja siostra aż podskoczyła z radości.
Mam nadzieję, że się zajmie Zbyszkiem a nie moimi swatami.
- Jak dziewczynki? Gotowe? – przyszedł już nasz szofer.
- Oczywiście. Poczekaj tylko chwilę, bo musimy zamknąć mieszkanie i w ogóle – biegłam, szukając kluczy.
- Spoko, Zbychu pisał, że dopiero się ludzie schodzą.
- Jaka impreza się może zacząć bez nas? – zaśmiała się Justyna.
- No właśnie. Marta ma wprawę w tym – szturchnął mnie Krzysiek.
- Sobie nie pozwalaj, bo z tobą nie zatańczę – pogroziłam mu.
- Raz, raz, bo moje kochanie marznie w samochodzie.
- Myślałam, że twoja fura ma ogrzewanie a tu widzę bida – wytknęłam mu język.
- Koniec dogryzania, jedziemy się bawić.


[ Dom wielkiej balangi Zbigniewa ]

                Gospodarz zatroszczył się o wszystko. Były balony, serpentyny i inne dekoracje, kącik muzyczny, bogaty barek, przekąski i salon przygotowany do tańczenia. Brunet witał przychodzących ludzi. Nie ograniczył się tylko to siatkarskiego świata, towarzystwo było mieszane. Rozglądał się za swoim przyjacielem. Wkrótce i on przybył.
- Misiek, nareszcie. Myślałem, że nie przyjdziesz.
- Wybacz, musiałem odwieźć staruszków  na bal. W sumie to był świetny pomysł, żeby ich wysłać. Dzięki stary – poklepał kumpla po ramieniu.
- Wiesz, jak chcesz pannę na noc skołować, to możesz u mnie zostać – Bartman poruszył brwiami.
- Zaraz powiem Justynie do czego mnie namawiasz i zobaczymy!
- Oj tam. Sama by ci to poleciła. Ale jeszcze lepszy jest seks w stałym związku, mówię ci – doradził szatynowi.
- A to niby czemu?
- Nie musisz szukać panny, tylko ją odwiedzasz i jesteś bardzo miły w potem to już…
- Skończ! Nie chcę tego słuchać! – krzyknął Kubiak.
- Bo ci tego brakuje.
Przerwał im tą ciekawą konwersację dzwonek do drzwi. Zbigniew pospieszył otworzyć.
- O, państwo Wierzbowscy i moje ulubione siostry w Warszawie – przywitał przybyłych.
- Nie podlizuj się Bartman.
- Spoko Krzysiek, twoja dziewczyna jest bezpieczna – brunet pogłaskał jej lekko widoczny brzuszek. – Rozpłaszczcie się tutaj i zapraszam do środka.
- Nie uważasz, że zaniżamy ci średnią wzrostu na imprezie? – spytała Marta z rozbawieniem, zdejmując kurtkę.
- No co ty, małe jest piękne – odparł. – Wooow.
- Ładnie wyglądamy? – spytała brunetka.
- Sam seks – Zibi podszedł do Justyny i ucałował ją w policzek.
Po chwili mrugnął do Miśka.


[ Siostry na parkiecie ]

                Po względnym przywitaniu z tymi, których znałyśmy, Zbyszek porwał Justynę do tańca. O tej godzinie byli jednymi z nielicznych pląsających. Ja sama nie miałam zamiaru wbijać, więc usiadłam się na kanapie.
- Może coś do picia? – usłyszałam propozycję.
- Cześć Michał. Jako barman pracujesz? – uśmiechnęłam się.
- Nie. Wiesz, tak chciałem cię na początek upić – zażartował.
- Mnie być nie dał rady.
- Taka mocna głowa? – usiadł obok mnie.
- Nie pozwalam sobie na zbyt dużo. Wolę pamiętać, co robiłam – wyjaśniłam.
- No szkoda. Czyli seksu w toalecie nie będzie?
- Michał! – trzepnęłam go poduszką a on śmiał się w najlepsze.
- To może ja lepiej przekupię cię jakimś drinkiem? – zaproponował i poszedł do barku.
Obserwowałam jego każdy ruch, to jak nalewał płyn do szklanek i rozmawiał z kolegą. W czerni było mu bardzo do twarzy i… no dobra, seksownie. Gdy znalazł się z powrotem obok mnie i wręczył mi drinka, zreflektowałam się.
- Mam nadzieję, że po wypiciu przeżyję – mruknęłam.
- Jakbyś się źle czuła, to toaleta jest na końcu korytarza po lewej – podpowiedział. – Będę czekał – ponownie się uśmiechnął.
- Oj Misiek – westchnęłam. – Ładna koszula. Sam wybierałeś?
- Lubię to zdrobnienie. Oczywiście, że nie. To zasługa mojej dziewczyny Zbysi.
Razem wybuchłyśmy śmiechem.
- Poczekaj, nagram to i wyślę do gazety.
- Proszę cię. Bez tego nam zarzucają jakieś dziwne rzeczy.
- Wiesz, bo to rzadko taka wielka przyjaźń.
- Chyba tak. Na szczęście jest Justyna i to nasze wybawienie ostatnio. Ale w zamian uparcie szukają mojej domniemanej dziewczyny.
- Się przejmujesz. Powiedz, że masz co tydzień inną.
- Chyba mina dziennikarzy bezcenna.
- Swoją droga, bardzo dobry mecz zagraliście przedwczoraj – pochwaliła jego drużynę, przypomniawszy sobie spotkanie z Delectą.
- Dziękuję. Udało się nam w 3 setach i za 3 punkty. Fajnie zakończyliśmy ten rok.
- Nie mów tego Zbyszkowi, ale moim zdaniem ty zasługiwałeś na MVP – szepnęłam.
- Bardzo miło mi to słyszeć. Jednak my cieszymy się po równo, gdy któryś z nas zdobędzie statuetkę.
Z głośników właśnie poleciał jeden z moich ulubionych kawałków. Lekko podrygiwałam nogami. Przygotowany parkiet zapełnił się ludźmi,  a my siedzieliśmy w milczeniu. Czy miałam nadzieję, że Kubiak mnie poprosi do tańca? No raczej! Jak widać czar prysł, a ja czułam się coraz bardziej przygnębiona. Nagle nadeszło wybawienie z opresji.
- Matko, Kubiak, dziewczyna ci się rwie do tańca, a ty siedzisz jak posąg i gadka-szmatka. Tu się tańczy. Skoro ty nie korzystasz, to ja się Martą zaopiekuję – Wojtaszek porwał mnie z tej kanapy, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.
- Czyli jednak istnieją domyślni faceci? – spytałam.
- Oczywiście, że tak. Przecież to było widać, że chciałabyś zatańczyć. Nie zamierzam pozbawiać cię tej przyjemności – wyszczerzył się blondyn i mnie obrócił.
- Może mu się po prostu nie podobam.
- Oj Marta. Widziałem coś zupełnie innego – uśmiechnął się tajemniczo.
Damian jako partner do tańca to był traf w dziesiątkę, bo potrafił to robić fantastycznie. Ani razu mnie nie nadepnął i nie zgubił mojej dłoni. Jego dziewczyna pojechała opiekować się dziadkami, a on nie zamierzał się nudzić. Całkiem sprawnie szło mu przechylanie mnie przez ramię. Gdzieś w tłumie dojrzałam kanapę, na której siedział Kubiak. Widziałam go tylko przez sekundę. W kolejnej już go tam nie było. Dokładniej nie mogłam się przyjrzeć, gdyż Damian poprowadził mnie w inną część salonu. Jak się okazało w stronę jego kumpli.


[ Szatyn i wzburzenie wewnętrzne ]

                Jak miło było rozmawiać normalnie z Martą. Czuł, że zadecydowała o tym jego troska o nią. W końcu pokazał się z tej dobrej strony. W dodatku usłyszał od niej niebywałe słowa uznania, co do ostatniego meczu. To rekompensowało mu wszelki trud i wysiłek. Ale cóż… mimo tak sprzyjających warunków, zabrakło mu odwagi. Nie wiedział, czy może sobie aż na tyle pozwolić, więc bał się odmowy. A przecież tańczył dobrze i lubił imprezy. Damian go uprzedził, a on czuł się jak ostatni idiota. Blondynka ewidentnie miała ochotę się zabawić.
                Michał nie mógł patrzeć jak dziewczyna szaleje razem z Wojtaszkiem. Śmiała się, żartowała, rozmawiała z Libero i przede wszystkim go dotykała. Kubiak żałował, że to nie przy nim się tak zachowuje. Uznał, że wieczór jest długi i jeszcze poprosi ja do tańca i zrobi wszystko, żeby jej zaimponować. Tymczasem musiał wyjść uspokoić nerwy. Udał się do kuchni, zaopatrzając się po drodze w drinka. Sączył go, przysiadając na jednym z krzeseł.
- A ty Misiek, co? Nie bawisz się? – wparował do pomieszczenia Kreek.
- Przyszedłem chwilę odsapnąć.
- Od czego? Nie widziałem cię jeszcze na parkiecie.
- Od sytuacji – mruknął szatyn.
- Aaa… Co się stało? – spytał dociekliwy Estończyk.
- Nic. Zachowuję się jak dupa wołowa. Zresztą… Jaki sens zaimponować zajętej dziewczynie? Ona nie rzuci swojego chłopaka…
- Oj brachu, wdepnąłeś nieźle. Nie wiem, co ci poradzić. Marta jest fajną dziewczyną i ci się nie dziwię. Tylko wiesz w jakiej sytuacji jest Panas – poklepał kolegę krzepiąco po plecach.
- No.. Eee… Przecież nie powiedziałem, że chodzi o Martę – odparł szatyn.
W odpowiedzi otrzymał pobłażliwe spojrzenie od blondyna i kpiący uśmieszek.
- Tylko nie myśl sobie, że chcę mu odbijać dziewczynę. Nie jestem taką świnią.
- Nie tłumacz się Kubiak. Twoja sprawa.


[ Intryga godna mistrza ]

                Brunetka siedziała aktualnie na kanapie i wysłuchiwała opowieści przyszłej pani Wierzbowskiej. Mimo iż bardzo ją lubiła, skupiła uwagę na czymś innymi. Marta wirowała na parkiecie w coraz to innych męskich ramionach, ale po Michale ani śladu. Przyjmujący błąkał się z dala od tańczących. Justyna liczyła na zacieśnienie się stosunków siostry z siatkarzem a tu nic. Dla ich własnego dobra, postanowiła działać.
- Przepraszam dziewczyny, muszę porozmawiać z siostrą.
Zgarnęła blondynkę ze sobą i ruszyła w stronę łazienki. Po drodze zauważyła Kubiaka i wtedy w jej głowie zrodziła się szatańska myśl.


____________________________________________

Szybciutko, co nie?

Kto ma dzisiaj urodzinki?
Dedykacja dla Justynki ;*
Bo Misiowe lata ma :D

niedziela, 1 stycznia 2012

[ XXVI ]



Wszyscy stali jak zamurowani. Tylko Kubiak nie traktował tego jako nowości. Reszta nie wiedziała kompletnie, że takie coś miało miejsce.
- Ale jak to? Kiedy zachorował? – dopytywał się Damian.
- Od dawna. W bardzo wczesnej młodości odparł atak choroby i wygrał. Jednak teraz to wróciło. Dlatego nie ma Patryka. Leży podłączony do różnych maszyn. Przeżył operację, która uratowała mu życie i niecierpliwie czekał na powrót do siatki. Jak mogliście się przekonać, wrócił. Jednak teraz historia zatoczyła okrąg… - mężczyzna mówił jednym ciągiem, powstrzymując emocje.
- Trenerze – Zbyszek podszedł i przytulił Radka, klepiąc go po plecach. – Jesteśmy z tobą. Żałujemy, że nie podzieliłeś się tą wiedzą z nami wcześniej, ale cóż…
- Dzięki chłopaki – wykrztusił wzruszony Panas.
- Możemy odwiedzić Patryka? – spytali.
- Na pewno nie wszyscy na raz, ale proszę bardzo, zapraszam. Myślę, ze jemu teraz potrzeba waszego towarzystwa.
- Pewnie, że tak. Skoro pomagamy innym chorym dzieciom, to czemu nie koledze z boiska? – stwierdził Marcin.
- Przepraszam, że nie byliśmy z wami do końca szczerzy, ale on chciał być normalnie traktowany, jak wszyscy…
- Lepiej późno niż wcale. Teraz będziemy grać dla niego – chłopcy pokiwali głowami w poparciu słów kapitana.
- A ja z wami.


[ Szukanie sylwestrowej miejscówki oraz kreacji ]

                Skoro święta za nami, to znak, że niebawem Sylwester. Wszystkie kreacje były zapewne już wykupione, bo kto może szukać sukni 2 dni przed? Ano my, genialne siostry. To wszystko dlatego, że więcej czasu pochłonęło szukanie miejsca do imprezy. Zdałyśmy się w końcu na znajomości Zbyszka.
- Jeny, jak zwykle wszystko wykupione – denerwowała się Jusia.
- Spokojnie. Przecież to będzie domówka, więc zbytnia elegancja odpada.
- Oczywiście, że nie pójdę w sukni balowej, ale przyda się coś ładnego, prawda? – spojrzała na mnie.
- Bez problemu coś znajdziemy. Dużo osób szuka w ostatni dzień, bo są największe przeceny – odkryłam zadowolona z siebie.
- Dobrze, moja znawczyni. Czas coś przymierzyć – weszłyśmy do kolejnego sklepu.
                O ile do przymierzalni weszłyśmy z kilkoma wieszakami, o tyle wyszłyśmy bez żadnego. Teraz i ja poczułam lekki strach. Jednak, to nie ostatni sklep w okolicy. Jeszcze mnóstwo przed nami. I kto by pomyślał, że to Justyna okaże się bardziej zdecydowana niż ja? Po kolejnych 20 minutach dzierżyła dumnie w dłoni reklamówkę ze swoją śliczną sukienką. Ognista czerwień świetnie pasowała do jej ciemnych oczu. Ja z kolei zwątpiłam w pomyślność tej wyprawy dla siebie. Nie moja wian, że nic mi się nie podobało, a ja szukałam czegoś oryginalnego.
- Martuś, nie chcę cię dołować, ale zostały nam już tylko 3 sklepy – zasugerowała moja siostra.
- Jak nie, to trudno – wzruszyłam ramionami zrezygnowana.
                Na szczęście wybawienie przyszło w przedostatnim sklepie. Bardzo miła pani ekspedientka okazała się również bardzo uczynna. Wcale nie musiałam wychodzić z przymierzalni a ona znosiła mi sukienki, które jej zdaniem by mi pasowały. Choć połowy wcale nie przymierzyłam, to jednak jej się opłacił, bo wizyta została zwieńczona przy kasie, a w torbie z logo sklepu spoczywała moja turkusowa kreacja. Delikatnie marszczenia na ramionach i wokół dekoltu oraz falbanki u dołu, kończące się w okolicy kolan sprawiły, że znalazłam materialne odzwierciedlenie moich oczekiwań. Dotychczas myślałam, że to, co zrodzi się w mojej głowie to jakiś wymysł, ale teraz wiedziałam, że ktoś ma podobne upodobania co ja i są one realne. Nie tak źle z twoim gustem, Martuś!
- Nie będziemy zbyt eleganckie? – spytała Jusia.
- Co ty. Założę się, że inne dziewczyny też takie będą. Z racji, iż pojawią się przystojni faceci, musimy się prezentować.
- Od kiedy ty tak myślisz o facetach? – zdumiała się brunetka.
- To tylko dlatego, żeby wprawić inne w zazdrość choć troszkę. Nie możemy być najbrzydsze na imprezie – tłumaczyłam.
- No skąd. Trzeba siatkarzy obtańcować.
- Jeśli tak, to będzie mój pierwszy udany Sylwester – oznajmiłam pełna nadziei.
- Nasz wspólny, Martuś.


[ Panowie też się stroją ]

- Zbyszek? – rozległo się wołanie w salonie.
- Tak, misiaczku? – odparł rozbawiony brunet.
- Ogarnij się. Mam pytanie. Pozapraszałeś wszystkich na imprezę, a gdzie chcesz ją urządzić? No chyba nie tutaj – Kubiak potoczył ręką po ich wspólnym mieszkaniu, niezbyt ogromnym.
- A widzisz. Wbrew twoim osądom, pomyślałem o tym wcześniej. Dzięki  tym oto biletom, miejscówkę mam z głowy – pomachał kumplowi przed oczyma czterema papierkami.
- Co to jest?
- Zaraz się, kochanie, przekonasz.
Zbyszek wyciągnął telefon i wykonał połączenie.
- Cześć mamo! – rozpoczął.
- Witaj synku. Co się stało, że dzwonisz?
- A tak sobie. Chciałem zapytać, co robicie w Sylwestra?
- Nic specjalnego. Zostaniemy z tatą w domu i pooglądamy telewizję. Czemu pytasz? – dociekała pani Jola.
- A może byście gdzieś wyskoczyli? Mam dwa bilety na bal w tej Sali niedaleko was, hmm?
- Och Zbysiu, jak ty o nas myślisz – wzruszyła się kobieta. – Tylko jak do tego namówię Leona?
- Powiedz mu, że Kubiakowie też idą. Na pewno się ucieszy z towarzystwa pana Jarka – chłopak był przygotowany na wszystko.
Michał przesłał mu zdumione spojrzenie na wzmiankę o swoich rodzicach. Nie wiedział, co ten Zibi knuje.
- To cudownie! Kochany z ciebie syn.
- Dzięki mamo, miło to usłyszeć. To ja wpadnę do was przed. Zaprosiłem paru kumpli, możemy wam pilnować domu – zaśmiał się.
- Spoko, możecie zaszaleć. Dom jednorodzinny lepszy na imprezę niż blok. Tylko z dala od pamiątek rodzinnych!
- Nad wszystkim będę miał kontrolę. Bez obaw. To do zobaczenia!
Z uśmiechem pełnym satysfakcji i triumfu spojrzał na przyjaciela.
- I co? Można? Można.
- No nie no, szacuj. Widzę, że sobie ładnie wymyśliłeś – pochwalił go Kubiak.
- pewnie. Teraz twoja kolej – wręczył szatynowi dwa bilety. – Dwóch domów nie potrzebujemy, ale niech się nasi staruszkowie zabawią, a co.
- Zbyszek, Zbyszek. Zapobiegliwy to ty jesteś.
- W końcu wszyscy mamy się dobrze bawić – uśmiechnął się.
- Chyba nie musimy się wbijać w garniaki, co? – zapytał z nadzieją Michał.
- Misiek, wystarczą dżinsy i koszula. W tym też wyglądamy atrakcyjnie – zapewnił go przyjaciel.
- Uff… To coś wybiorę. Mam nadzieję, że mnie nie będziesz targał po sklepach.
- No właśnie stwierdzam, że na taką okazję możemy coś sobie fundnąć.
- Zibi, proszę cię…
- Spokojnie. Sklepów dla nas jest mnie niż babskich, więc odwiedzimy góra 5 i do domu – próbował przekonać Kubiego na wyjście.
                W rezultacie dwójka siatkarzy maszerowała przez centrum handlowe. Rozglądali się po wystawach w poszukiwaniu sklepu dla mężczyzn. Niebawem zajmowały się nimi dwie miłe ekspedientki. Chyba rozpoznały w nich sławnych sportowców, bo szeptały coś między sobą i bez problemu zwracała się do nich per „panie Zbyszku” i „panie Michale”. Oczywiście prawie w każdej koszuli wg tych pań było im dobrze. Jednak zaufali swoim wzajemnym gustom i wybrali po jednej, tak samo było z jeansami.
- Kubi, będzie z ciebie prawdziwy facet w czerni – zaśmiał się Bartman.
- A co. Zaszaleć trzeba. Będzie ciemno, to się wtopię w tło. Za to ty będziesz pasiasty. Pszczółka Zibi.
- Ej! Tam nie ma żółtego, tylko jest bordowy. Wystarczy, że Wodecki był Zbigniew.
- A w kadrze Bąku – dokończył Michał.


[ Zespołowe odwiedziny ]

                Brunet leżał spokojnie w swojej Sali. Rzadko pozwalano mu na jakieś przechadzki. Miał odpoczywać i się nie przemęczać. Dobrze, że mógł chociaż korzystać z laptopa, którego przywiózł mu ojciec. W końcu miał kontakt ze światem. Z nudów zaczął grać w grę poleconą przez Martę. Dziewczyna chętnie pisała do niego maile i rozmawiała na gadu-gadu. Cieszył się, że udaje jej się traktować go normalnie. W końcu zawsze mu o to chodziło. Spojrzał na zegarek. Jego drużyna zaczynała właśnie trening. Tęskno mu było do siatkówki i chyba lepiej, że nie przynieśli mu piłki, bo by zwariował. Gdy usłyszał, że ktoś wchodzi do pokoju, był przekonany, że usłyszy zaraz lekarskie „dzień dobry”. Jednak cisza trwała zbyt długo i zaciekawiony podniósł wzrok.
- Niespodzianka! – wykrzyknął chór męskich głosów.
- Co wy tu robicie? – odparł zaskoczony na widok kompletnej Politechniki Warszawskiej.
- Przyszliśmy w odwiedziny.
- Ojciec was zabije za taki numer. Przecież właśnie trwa trening.
- Cóż, Patryczku, mogłem powiedzieć? Przywitali mnie przed drzwiami hali i zarządzili, że idziemy do ciebie. Byłem tak zaskoczony, a oni uznali milczenie za zgodę – spośród zgromadzonych wyłonił się Radosław.
- Chyba wszyscy nie usiądziecie, ale zabierzcie sobie krzesła z poczekalni – zaproponował chłopak.
- Chyba nas nie wyrzucą – mruknął Wierzbowski.
- Aha, czyli nikt nie wiem o waszym szturmie?
- No Panas, czy my kiedyś coś za zgodą zrobiliśmy? – zaśmiał się Mateusz.
- Myślę, że jak powiesz za dużo, to za zgodą będziecie jeszcze dzisiaj biegać karne okrążenia – siatkarz spojrzał znacząco w kierunku swojego taty, a reszta się zaśmiała.
- Ja może was zostawię samych – Radosław opuścił towarzystwo.
- No i od razu luźniej – odetchnął Damian, wzbudzając rozbawienie.
- Jak się czujesz stary? Jesteś prawie jak robot, tyle kabli do ciebie podłączyli – pytali zawodnicy.
- Dzięki, dobrze. Spoko, jestem jeszcze człowiekiem, nic mi nie wszczepili.
- Na pewno ok.? Bo wiesz… My wiemy, czemu tu jesteś… - tłumaczył Marcin Nowak.
- Aaa… Czyli ojciec wam powiedział? No ładnie, nic nie wiedziałem. Także… Skoro wiecie… To całkiem znośnie, jak na to moje choróbsko. Sami widzicie, że tak źle nie wyglądam – uśmiechnęłam się pod nosem.
- Całkiem żywo się prezentujesz – ktoś zażartował.
                Michał patrzył na chorego i nie wiedział, co myśleć. Przecież to był chłopak Marty, a on zaczynał coś czuć do blondynki. Jednak nie mógł w takiej sytuacji bawić się w odbijanego. To nieludzkie. Patryk potrzebował wsparcia zwłaszcza teraz. Mimo tych wszystkich okoliczności, Michał nie życzył mu śmierci. Jeśli chciał być z Martą, to nie takim kosztem.
- Zaprosiłbym cię na imprezę sylwestrową u mnie, ale chyba cię stąd nie wypuszczą – oznajmił Zbyszek.
- Dziękuję, ale masz rację. Za to życzę wam miłej zabawy. Kolejnej już nie opuszczę. Kubiak, dobrze się czujesz? – zwrócił się do kolegi brunet.
Siatkarz dopiero w tym momencie wyrwał się z zamyślenia. Speszył się na myśl, że Patryk mógł go przyłapać na tej obserwacji. Lubił go, ale gdy młody Panas miał przy sobie Nowaczykównę, czuł dziwną złość. Ktoś powiedziałby, że to zazdrość.
- Tak, tak. Wybacz, zamyśliłem się.
- Może reflektujecie ciastka? Mam tu jakieś w szufladzie. Któraś ciotka była tak nierozważna, żeby mi je przynieść.
I po chwili słychać było zbiorowe chrupanie.


__________________________________________

Serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia od was :*
Jesteście cudowne :)
No i kolejne podziękowania za parę dedykowanych mi notek :*
Dziewczynki, były genialne ;p

Niebawem rok na tym blogu ;)