czwartek, 7 lutego 2013

[ XLVII ]


Masz wiadomość

[ Kwiatowa. Dzień jak co dzień. Brunetka ]

Musiała przyznać sama przed sobą, że czuła pewne podekscytowanie. Michał swoją poranną wizytą sprawił, że w powietrzu zawisły drobinki romantyzmu i podniosłości.
W poniedziałki plany sióstr ewidentnie się rozbiegały. Justyna doszła do wniosku, że dzisiaj wyjątkowo okazuje się to korzystne. Nie wiedziała, czy potrafiłaby normalnie rozmawiać z Martą, mając w posiadaniu takie wiadomości.
Wróciła do mieszkania, żeby zjeść ciepły posiłek. Gdy brunetka w myślach analizowała zawartość lodówki, zauważyła kopertę na szafce w przedpokoju. Zawahała się przed otworzeniem.

„Droga Justyno,
Minęło sporo czasu od okresu naszego dzieciństwa, w którym nie okazywałyśmy sobie zbytnio pozytywnych uczuć. Wtedy miałaś wszystko to, czego ja chciałam i o czym marzyłam. Moje marzenia lgnęły do ciebie.
Myślałam, że ten okres już za nami. W końcu dawno rzuciłyśmy to w niepamięć. Nawet teraz jesteś moją kochaną siostrzyczką, chociaż wielki żal ciąży mi na sercu. Jak mogłam niczego nie zauważyć? Nie wiem, kiedy odebrałaś mi Michała. Jeżeli w ogóle kiedyś był mój… Wolę nie zastanawiać się  nad szczegółami naszej znajomości. Jest twój.
Deja vu bezsilności. Tak jak wtedy, nie potrafię podjąć walki. To nie dla mnie. Jakkolwiek odpowiedziałaś na jego pytanie, ja usuwam się w cień. Widocznie to tobie sprzyja los, a ja dostałam wiarygodną iluzję miłości.
Marta.”

Dziewczyna gwałtownie odskoczyła od stołu. Chciała wierzyć, że to żart, zły sen. Jak jej siostra mogła tak pomyśleć? Przecież prawda była kompletnie inna.
Justyna doznała olśnienia. Blondynka musiała zobaczyć próbne oświadczyny. Gdyby ich spytała, nakrzyczała, ujawniła swoją obecność, pewnie by to wyjaśnili. Przecież pierścionek  był dla młodej Nowaczykówny i to ona miała stać się kiedyś „panią Kubiak”.
Starsza siostra biegała po mieszkaniu, przeglądając szafy i półki. Zniknęły rzeczy, ubrania, kosmetyki. Nim w ogóle ten dzień stał się najpiękniejszym w dotychczasowym życiu Marty i Michała, zdążył zmienić się w najgorszy.


[ Szatyn. Porzucony przed faktem ]

„Kochany Michale,
Nie potrafiłam inaczej zatytułować tego listu, gdyż naprawdę cię pokochałam i oddałam spore miejsce w moim sercu. Tak bardzo potrzebowałam kogoś takiego, ja ty, by poznać miłość. Czy ona naprawdę tak wygląda?
Nie wiem, w co mam wierzyć, po dzisiejszym dniu. Poczułam się okropnym intruzem w wyjątkowej dla ciebie i Justyny chwili.
Cokolwiek do mnie czułeś, chyba nie powinnam robić sobie złudzeń. Nie potrafię określić swojej roli w twoim życiu i do końca pozostanie zagadką, po co mnie rozkochałeś w sobie.
Bardzo ciężko mi to pisać i nie wiem, czy jest w tym sens. Mogę ci na koniec życzyć szczęścia i prawdziwej miłości. Kiedyś żal opuści moje serce, być może…
Marta.”

Na treningu ledwo powstrzymywał się, żeby nie wykrzyczeć wszystkim swojej tajemnicy. Nie mógł się doczekać, kiedy naprawdę uklęknie przed ukochaną. Pierwszy raz tak poddał się odczuciom serca.
Lecz TAKIEJ opcji nie brał pod uwagę. Nic a nic. Nie mógł uwierzyć, że zamiast trzymać w ramionach ukochaną, na jego dłoniach spoczywa zapisana kartka papieru. Kopertę znalazł na podłodze lokalu przy Miodowej. Pomyślał, że ona musiała się tu niedawno zjawić. Pokonała te same schody, co siatkarz.
Czy też tak samo szkliły się oczy Marty, ja jego teraz? W kącikach formowały się krople? On uronił tylko dwie, resztę wytarł w rękaw i przybrał poważną minę. Mocno zacisnął wargi w wąską linię i zepchnął ze stołu eleganckie pudełko. Coś błyszczącego wtoczyło się pod szafkę. Czy ona płakała mocniej? Dłużej? Czy wcale?


[Jedyny świadomy. Blondynka i Brunet ]

Zdecydowałam się na listy, bo pewnie nie zdołałabym się wysłowić prosto w ich twarze. Tak dużo już płakałam, że nie zastanawiałam się, czy łzy się kończą. Wyglądałam zapewne okropnie, ale nie obchodziła mnie opinia ludzi wokół.
Kupiłam nowy numer telefonu i włożyłam go do komórki. Nie zdobyłam się na usunięcie kontaktów, tego było już za wiele. Zorientowałam się, że zostawiłam Zbyszka bez słowa, a przecież spędzałam z nim prawie tyle samo czasu, co z resztą.
Słyszałam już chyba 5 sygnał i planowałam się rozłączyć, żeby nie złapała mnie poczta głosowa.
- Halo? – pytający głos bruneta lekko podniósł mnie na duchu.
- Cześć Zbyszek, jeśli nie jesteś sam, to nie mów z kim rozmawiasz – rzuciłam ostrzegawczo.
-Dobrze, ale ja nie chcę nowej maszynki do golenia – odpowiedział, po czym rozległ się trzask drzwi. – Już możemy. Marta, o co tu chodzi?
- Jestem w pociągu. Postanowiłam wyjechać na trochę. Michał i Justyna wiedzą, o co chodzi, może ci powiedzą. Jednak nie podawaj nikomu mojego numeru, ani nie mów im, że dzwoniłam, proszę – błagałam po cichu do słuchawki.
- Moment, chcesz mi powiedzieć, że znikasz? Czemu? Dlaczego? A Misiek? – dociekał.
- Tak, właśnie tak. Nie martw się, dam sobie radę. To wszystko po prostu jest ponad moje siły. Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie robiłeś. A mnie i Michała chyba nigdy nie było.
- Martuś, nie rób wam tego…
- Nie rozumiesz. Ja tak nie mogę, nie potrafię – głos mi się łamał. – Może kiedyś się zobaczymy, będę wam kibicowała. Pa, Zibi.
- Pamiętaj, zawsze możesz zadzwonić – dodał ciepłym tonem.
- Dziękuję.
Mijałam kolejne stacje i wcale nie było mi lżej, a wręcz odwrotnie. Chciałam o niczym nie myśleć, pozostać z pustką w głowie, ale się nie udało. Oparłam się o zagłówek, spróbowałam zasnąć.
Pierwszy oddech na peronie miejscowości, która przypominała mi dzieciństwo, był głęboki i ciężki. Szarpnęłam rączki walizek, a stukot ich kółek niósł się po dworcu.
- O, Martusia! Co ty tu robisz, kochanie? – babcia wpuściła mnie natychmiast do środka.
- Pomyślałam, że się ucieszysz, jak przyjadę, a musiałam się gdzieś podziać – uśmiechnęłam się blado.
- Domyślam się, że coś się stało, ale najpierw jednak zjedzmy.
Nigdy nikt nie osiągnie smaku potraw idealnego, jak ten z rąk mojej babci. Mama często obrażała się, gdy mówiłam, że babci jedzenie jest lepsze.
- Na długo przyjechałaś? – zaczęła kobieta niepewnie.
- Sama nie wiem. Raczej zostanę te parę tygodni. Dopóki się nie uspokoję i siatkarze nie wyjadą na ligę światową – odparłam, bawiąc się widelcem.
- To coś związane z jednym z nich, prawda? – poczułam ciepłą dłoń na ramieniu.
- Jak zwykle masz rację. Nie udało się nam i cóż… Nic nowego.
- A co z Justysią? Nie powiedziałaś jej? Na pewno by cię wsparła – przytuliłam się do staruszki.
- Nie mów nikomu, ktokolwiek by nie dzwonił, że tu jestem. Chciałam jej powiedzieć, ale wtedy… On chyba wolał moją siostrę, wiesz?
Babcia Czesława koniecznie chciała znać całą prawdę o wszystkim, a ja uraczyłam ją tą opowieścią między wybuchami płaczu i pociąganiem nosem.
Potem poszłam do jednego z pokoi na piętrze, mojego ulubionego i zasnęłam na łóżku jak dziecko. Ściągnęłam tylko buty i spodnie. Ostatnią myślą było, że ogarnę się rano.


[ Wyjaśnienia. Brunet i Brunetka ]

Od rozmowy z młodszą Nowaczykówną targał nim niepokój. Siatkarz obiecał jej, że niczego nie zdradzi i zamierzał się tego trzymać. Jednak nie kolidowało to z rozeznaniem się w tej dziwnej sytuacji.
- Jesteś u siebie? Gdzie Michał? – zdenerwowany głos Justyny w telefonie nie poprawił sytuacji.
- Tak, jestem. Kubik gdzieś wyszedł, a co?
- Zaraz będę. Opowiem ci coś, a potem pójdziemy go szukać.
- Niewiele rozumiem, ale ok.

- Powiedz mi, czemu ona o nic nie spytała? Mogła się spytać, a nie wymyślać durne historyjki w swojej głowie! Przecież to się kupy nie trzyma! Michał tak się starał, prosił mnie o pomoc. Zwyczajnie się stresował oświadczynami. Przecież tak ją kocha! – wyrzucała z siebie Jusia, siedząc wtulona w Zbyszka.
Atakujący starał się ją uspokoić, ale niewiele mógł zrobić. Nowaczykówna sama musiała „strawić” tą sytuację.
- Już wszystko rozumiem. Nie cofniemy czasu ani nie zmienimy sposobu myślenia twojej siostry. Wiesz, gdzie może teraz być? – spytał chłopak.
- Coś ty. Mogła pojechać w ty stanie wszędzie. Wtedy nie myśli logicznie i zbyt rozsądnie, uwierz…
- Myślisz, że Michu też dostał od niej list? – olśniło Bartmana.
- Matko! Jak ona wypisała mu te bzdury co mi? Mogłam go nie podrywać, głupia ja. Wtedy nie miałaby powodów do podejrzeń. Chyba odkryłam swoją winę – Justyna spuściła głowę.
- Może to nie był najlepszy pomysł, ale nie możesz się obwiniać, kochanie – poczuła usta siatkarza na czole. – Złośliwość losu. Najlepiej byłoby to wyjaśnić jak najszybciej.
- Zacznijmy od biednego Miśka.


[ Upadek. Szatyn ]

Śmiał się ze swojej banalności i przewidywalności. Siedział w fotelu ze szklanką wypełnioną do połowy alkoholem. Na stoliku pracował cichutko otwarty laptop. Chłopak katował się wspólnymi zdjęciami z blondynką. Chciał znów poczuć to szczęście, co wtedy. Tymczasem zżerał go żal, smutek i beznadzieja.
Nie mógł pojąć, jak taka z pozoru głupia sytuacja mogła wszystko zniszczyć. Zniszczyć jego plany, ich związek, zaufanie. Dręczyły go myśli, że Marta mu nie ufała, nie wierzyła w jego słowa. Przecież był szczery!
Liczyła się tylko ona, nic więcej. Kupił ten cholerny pierścionek dla niej i co? Pudło. Dołączył do zacnego grona porzuconych facetów.
Michał chwiejnym krokiem podszedł do drzwi, żeby otworzyć niespodziewanym gościom.
- O, hej!
- Cześć, możemy wejść? – brunetka obdarzyła go niepewnym spojrzeniem.
- Pewnie. Dopiero co otworzyłem butelkę. Dobrze, że nie będę pił sam. Już idę po szklanki – nadawał młodszy bez ustanku. – Przekąsicie coś też?
- Koniec cyrków. Siadaj – brunet chwycił kumpla za ramiona i zaprowadził na kanapę.
- Nie, nie mówcie, że chcecie o tym gadać. Litości. Przeczytajcie sobie list roku, ale nie męczcie mnie – wskazał palcem na papierek na podłodze.

- Naprawdę chcesz się zalać w trupa? – spytał Zbyszek.
- A co? Mam wyjść na spacer z twoimi psami?
- Nie tym tonem. Pytam poważnie. Nie udawaj, jakby nic się nie stało.
- Misiu – Jusia próbowała pogłaskać szatyna.
- No ale niby co się stało? Tylko się jednak nie oświadczyłem. Wielkie rzeczy. Kto by pomyślał, że mogę kogoś kochać? To nonsens – wykrztuszał ze łzami w oczach. Odwrócił głowę, żeby nie okazać słabości.
- Przestań. Masz prawo cierpieć – nieporadne objęcia brunetki dały skutek, bo siatkarz bezwiednie przylgnął do niej. – Przepraszam cię za nią.
- Nie masz za co. To nie ty mnie zostawiłaś bez słowa.
- Zapewniam cię, że to nie tak. Ona na pewno cię kochała, tylko nie umie walczyć. Za szybko się poddaje – tłumaczyła dziewczyna.
- Skoro myśli, że kłamałem, to ja mogę myśleć podobnie…


_____________________________________________________

No kurcze, dobre to, mocne, chyba. Udało mi się nie płakać przy przepisywaniu.

Także, Jusia, melduję wykonanie rozkazu :*
Wiecie, nie ma to ja zdana sesja i 2 tygodnie wolnego :D

Dziękuję za komentarze, mnóstwo odwiedzin i w ogóle waszą obecność tutaj. Nic nie cieszy, jak to, że ma się dla kogo pisać, naprawdę. Macham łapką do ekipy Oli z obozu, która nie ma lepszych zajęć, tylko czyta te moje pisadła ;)

Pozdrawiam