czwartek, 23 lutego 2012

[ XXX ]


Czy ktoś nie lubi niespodzianek?


[ Zaskakujące wieści. Na dywaniku ]

- Mała, El chefo cię wzywa – wpadła do mnie Kaśka.
- Nie mów do mnie mała! – krzyknęłam za nią, zmywając makijaż z występu.
Zaczęły tak wołać, gdy zobaczyły mnie w towarzystwie moich warszawskich dryblasów. Nie moja wina, że oni tacy wielcy. Tylko wprawiają innych w kompleksy! Teraz jednak musiałam odwiedzić gabinet w głębi korytarza.
- Dzień dobry, wzywał mnie pan? – zajrzałam do środka pomieszczenia.
- Tak, usiądź proszę – mężczyzna wskazał mi krzesło naprzeciwko biurka.
- Chyba nie chce mnie pan zwolnić? - spojrzałam przestraszona.
- Nie, nie. - zaśmiał się krótko. - Wręcz przeciwnie. Klienci cię uwielbiają! I chyba stąd to, brzydko mówiąc, "zamówienie”.
- Cieszę się. Jakie zamówienie? Nie jestem panną lekkich obyczajów – zmarszczyłam ze złości czoło.
- Wiem, wiem. Chodzi o twój kolejny popis. Proszono mnie o specjalny występ z okazji urodzin kumpla, czy coś takiego. Chcą ciebie – czekał na moją reakcję.
- Ale jak to ma wyglądać? Mam do nich jechać?
- Nie, nie. Wszystko odbędzie się tutaj, w klubie. Masz po prostu zaśpiewać, zatańczyć, zakręcić się wokół jubilata. Wiem, że to trochę dziwnie brzmi... Poflirtuj trochę, poczaruj, cokolwiek ci przyjdzie na myśl – gestykulował dłońmi.
- Powiedzmy, że rozumiem. A co jak nie będzie trzymał rączek przy sobie? – wypowiedziałam na głos główną obawę.
- Wtedy możesz zrobić co uznasz za stosowne - odparł mężczyzna, jednak widząc moje uniesione brwi, zmieszał się lekko. - Oczywiście, nie korzystaj z przemocy fizycznej. Nie chcemy stracić reputacji...
- Spoko, ale ochrona już skorzysta – odparłam pewna siebie.
- Czyli możemy zawrzeć umowę? Nie masz żadnych warunków, zastrzeżeń?
- Byle mi ten klient z wrażenia na zawał nie zeszedł – podsumowałam.
- Serca to oni mają mocne... - mruknął do siebie szef. - Cieszę się, że się dogadaliśmy. Szczegóły omówimy później. Występ odbędzie się 23. O dokładnej godzinie poinformuję cię w ciągu najbliższych dni – usłyszałam na koniec.
- Dobrze, ciekawa jestem jak to będzie. Do widzenia.


[ Siostrzane rozmowy ]

- Wyobraź sobie, że ktoś urządza tu urodziny i zamówili mój występ – relacjonowałam Jusi przy barze.
- Ooo, widzisz, jaka jesteś popularna. I co, masz obtańcowywać solenizanta? – zaśmiała się.
- Żeby tylko było jeszcze co – mruknęłam, zastanawiając się nad wiekiem tego gostka.
- Spokojnie, poszczęści ci się, znając ciebie – brunetka poklepała mnie po ramieniu.
- Dzięki. Spoko, mam dużo czasu. Muzę może podrzucą jego kumple, to zdarzę opanować materiał.
- Mówisz, jakbyś kiedykolwiek miała jakieś wielkie trudności – prychnęła.
- Proszę cię.
- Już dobrze, moja artystko – cmoknęła mnie w policzek i kiwnęła na barmana o następną kolejkę zamówienia.
- Nie za szybkie tempo? – wskazałam pusty kieliszek.
- To tylko drink. Od razu się nie upijemy – wyszczerzyła się.
- Oby!
                Niestety jej przepowiednia się nie sprowadziła i jeden z kelnerów musiał nas wpakować do taksówki. Po znajomości zrobił wszystko z rozbawieniem na twarzy. Zdołałam wybełkotać nasz adres i kimnęłam na tylne siedzenie. Justyna nuciła pod nosem coś o fruwających ptaszkach, czego wolałam nie komentować. Do mieszkania dotarłyśmy na bosaka mimo zimowych warunków. Zawsze byłyśmy zdolne.
- Martuś, czemu tak gnasz? – jęknęła brunetka z półpiętra.
Ja wchodziłam na kolejne dwa w żółwim tempie, ale moja siostra opanowała wyraźnie chód leniwca. Jeden krok co pół minuty.
- Chodź tu! Nie będziemy tak dreptać do rana.
- Spoko, słońce zimą późno wschodzi – zachichotała, ale troszkę żwawiej pokonywała schody.
- Mogłyśmy skończyć po tych dwóch drinkach a nie rzucać się na butelkę cin cin.
- Oj tam, oj tam. Zadzwoni się do Radka, że nie przyjdziemy rano i tyle – oświadczyła beztrosko.
- Dobra, ty to załatwiasz! – szybko odkluczyłam drzwi i wbiegłam do środka.
- Ale śpimy razem! Po pijaku boję się ciemności – zrobiła podkowę z ust.
- Postaram się godnie zastąpić Zbyszka.


[ Ciężki poranek, ale z opiekunem ]

                Tak, jak przewidywałam. Nie byłyśmy  zdolne do pracy tego dnia. Wcisnęłam Justynie telefon do ręki z nakazem spełnienia obietnicy. Jej pytający wzrok prawie wyprowadził mnie z równowagi.
- No halo! Jesteś w stanie wstać i napierdalać na 9 na Ursynów?
- Nie?
- No trzymajcie mnie! Kolumb odkrył Amerykę a Justyna kaca. Jasne, że nie, więc teraz powiadom o tym Radka – zdenerwowana wyszłam do kuchni.
Nie uszłam kilku kroków i padłam w progu.
- Marta? – brunetka wychyliła się z łóżka.
- Nic mi nie jest. Zaraz się pozbieram.
Doczłapałam się do dywanu i tam też zostałam.


[ Politechnika bez kobiet ]

                Trener zaczynał już poranny trening ze swoimi podopiecznymi. W czasie, gdy chłopacy wykonywali rozgrzewkę i kolejne ćwiczenia, brakowało mu kogoś do pożartowania. Zawsze to Marta wypełniała swoim uśmiechem atmosferę. Był zadowolony ze współpracy z tą dziewczyną. Przyzwyczaił się już do towarzystwa blondynki. Chyba zresztą jak wszyscy.
- A gdzie nasze koleżanki? – odezwał się Krzysiek.
- Dzisiaj ich nie będzie. Musicie sobie poradzić jakoś – zaśmiał się Radek.
- Jacie. I kto mi będzie kark masował? – Damian udał śmiertelnie zmartwionego.
- Twoja dziewczyna na pewno też da raję – Kubiak wystawił mu język.
- Zazdrośnik!
- Pff… - żachnął się szatyn.
- Może wróćcie do ćwiczeń – zaproponował Panas.
                Z racji, iż dziewczyny nigdy nie opuszczały dni praktyk, brunet się zmartwił. Miał nadzieję, że to nic poważnego. Zastanawiał się, czemu jeszcze Justyna do niego nie pisała. Przecież mógł zawsze jakoś pomóc. Spojrzał na swojego kumpla. Michał ostatnimi czasy był wesoły jak nigdy. Albo nie. Tak jak kiedyś przed pojawieniem się Patryka w postaci chłopaka Marty. Teraz Kubik wyglądał na całkowicie wyluzowanego. Jakiś ciężar wyraźnie z niego spadł.
- Jak tam Miśku?
- No nic, normalnie. Czemu pytasz? – szatyn spojrzał na Zibiego.
- Dzisiaj tak wysoko fruwasz nad siatką. Ptaszek ci się skurczył?
- Głupek! Żeby tobie się nie skurczył! – zbulwersował się Kubiak.
- Wyluzuj, żartowałem. Brakuje ci Martusi? – Zibi wyszczerzył się rozbrajająco.
- Chyba tobie Justynki, bo już bredzisz – popukał bruneta po czole.
- Widzę, jak zawsze wodzisz za nią wzrokiem. Czemu nic nie zrobisz?
- Ale co mam zrobić?
- Na Sylwestrze jakoś sam sobie świetnie poradziłeś – odparł Bartman.
- To była inna sytuacja – rzucił niemrawo niższy z siatkarzy.
- Taa… Patrick Swayze przy tobie to pikuś.
- Nie katuj mnie. Szczerze? Może się zauroczyłem, ale ja jej jestem raczej obojętny. Zwariuję…
- Michaś, co ty mówisz. Iskrzy między wami – zapewnił Zbyszek.
- Zawsze umiałeś pocieszyć.
- Gdybyś tylko wiedział jak bardzo – pomyślał brunet.

- Zbyszek, miałbym do ciebie prośbę.
- Tak, trenerze? – chłopak przybiegł pod bandy.
- Ty tam masz zażylsze stosunki z Justyną. Jedź zajrzyj do dziewczyn – poprosił Radosław.
- Nie ma problemu. I tak bym to zrobił. Dam znać jak coś.
Zaraz po treningu podjechał pod znajomy blok. Po krótkiej wycieczce schodami odkrył, że drzwi są otwarte.
- Halo? Jest tu kto?


[ Nadeszło wybawienie ]

                Przebudził mnie czyjś krzyk. I ten ktoś był w naszym mieszkaniu. Leniwie podniosłam powiekę.
- Tutaj! – kiwnęłam ręką na bruneta.
- Marta? Co ci się stało? – natychmiast znalazł się przy mnie.
- Długo by opowiadać. Ważne, że jesteś, kochaniutki – pogłaskałam go po policzku.
- Może zaprowadzę cię do łóżka?
- O, to jest dobry pomysł. Ty, niegrzeczny, ty – pogroziłam mu palcem.
- Nieźle się wczoraj załatwiłaś. O, widzę, że nie tylko ty – stwierdził, widząc Justynę w podobnym stanie, co ja.
- Eee… Cześć? Co ty tu robisz?
- Prowadzę twoją siostrę do łóżka – odparł.
- Aha. A poza tym? – brunetka próbowała schować się pod kołdrą.
- Z czystej troski do was wpadłem. Jak widać słusznie.
- Z nieba nam spadłeś Zbysiulku. Bądź aniołem i przynieś mi butelkę wody, co? Odwdzięczę się jak będziesz chciał – spojrzałam błagalnie.
- Nie zapędzasz się czasem? – usłyszałam od siostry.
- Spoko, obgadamy to kiedyś – wyszczerzył się Bartman.
- Napaleńcu! Uważaj sobie – Justyna rzuciła w siatkarza poduszką.


[ W przygotowaniach do występu ]

                Wieczorem siedziałam przed komputerem. Występ pojutrze a niedawno dostałam e-maila z piosenkami, które wybrał klient. Lekko się dziwiłam rozbieżnością tych dwóch utworów. W sumie wyglądało jakby pierwszy wybierała kobieta, a drugi facet. Założywszy, że wszyscy mówią prawdę, to przypadł mi 23-latek. Spoko, będzie dobrze.
- Jak tam moja gwiazda? – Jusia przysiadła obok mnie.
- Usiłuję spełnić zachcianki tych z klubu.
- Nie ma co się spinać. Naucz się słów, reszta na spontana – stwierdziła.
- No nie wiem, czy bym tak umiała – mruknęłam.
- A już wiesz, co ubierzesz?
- Kompletnie nie, ale jak chcesz to możesz iść jutro razem ze mną pogrzebać w klubowej garderobie.
- A chętnie. Przynajmniej będę miała, co robić – przesłała szczery uśmiech.
- Robisz coś w sobotę wieczorem? Bo chyba nie będę mogła cię tam wprosić.
- Nie przejmuj się. Zbyszek chce gdzieś wyjść – odparła.
- Weźcie Michała, żeby sam nie siedział w domu. Może co wyrwie – zaśmiałam się.
- Co ty się tak o niego nagle martwisz, co? –  przyjrzała mi się uważnie brunetka.
- Przecież żartowałam.
- Oj, przyznaj się, ze by ci się podobało, jakby to ciebie podrywał – drążyła.
- Pytanie retoryczne – uśmiechnęłam się pod nosem.


[ Tuż tuż przed wielką chwilą ]

                Justyna okazała się bardzo pomocna. Efekty jej obecności wisiały teraz na wieszakach. Zawołałam Kasię, żeby mnie porządnie umalowała.
- Dzięki, że przyjechałaś. Kompletnie bym sobie sama nie poradziła – ucałowałam policzek koleżanki.
- Spoko. Sama z ciekawości chciałam się podejrzeć. Jakie masz kreacje? – spytała wyciągając zestaw cieni do powiek.
- Tam są. Zdaję się na ciebie, bo zaczynają mi się nerwy.
- Potraktuj to jak normalny występ. Przecież to potrafisz.
                Pół godziny przed występem usłyszałam pierwszych gości. Dobrze, że zaczęli się schodzić. Skoro już wynajęli na dzisiaj klub, to niech się stawią i dobrze bawią. Dreptałam w miejscu ze zdenerwowania.
- Zaraz zemdleję…
- Uspokój się. Niepotrzebnie panikujesz – odparła Kaśka.
W myślach powtarzałam tekst piosenki. Wszystko wydawało się być na miejscu. Napiłam się wody i głęboko oddychałam. Ostatnie minuty zleciały mi na rozmowie z koleżanką. Trochę zżerała mnie ciekawość. Pozwoliłam sobie na spacerek w stronę kurtyny. Delikatnie ją uchyliłam, by zerknąć na widownię. Zapełniała się ona gośćmi. Krzesło solenizanta też było zajęte.
Sukinkoty! Zabiję ich! Zabiję ich wszystkich!


________________________________________

Dzisiaj doszłam do pewnego wniosku. Zawsze znajdzie się ktoś, komu nie podoba się moja notka. I przykro mi, ale nie zadowolę wszystkich naraz.
A to ktoś nie lubi Zbyszka, to chcą sceny z Martą i Michałem, główna para ma się przespać i cuda nie widy.
Mam swoją wizję i według niej piszę, także bardzo mi przykro,
może ktoś napisałby to lepiej. Nic nie zmienię.
Włączyłam anty spam, miałam dość ataków na księgę gości.

A odcinek z okazji urodzin głównego bohatera ;)
Michał Kubiak to jest gość,
przeciwnikom daje w kość.
Kto by w to uwierzył dziś,
że 24 lata kończy Miś.
Od kibiców milion życzeń już przybyło,
niech solenizantowi będzie miło.
Martitta też swoje dorzuci.
A więc graj nam w kadrze ze sto lat,
nawet, gdy się skończy świat.
Boskie uczucie podziwiać dzika,
gdy po stolikach śmiało bryka.
Na boisku wylał pot, a czasem i łzy,
często coś boli, a los jest zły.
Zdrowia i szczęścia,
bo przyda się bardzo.
Humoru i uśmiechu,
by nie stąpać po ziemi tak twardo.
:*