sobota, 17 grudnia 2011

[ XXV ]


Kogo kocham, kogo lubię

- Widzisz, Patryś, do czego doprowadziło to milczenie? Przecież póki jest szansa trzeba walczyć. A ty chciałeś umrzeć… I zostawić nas samych…
- Przepraszam – usłyszałam jakiś pomruk.
- Patryk? To ty? Nie przemęczaj się. Nabierz sił, wtedy porozmawiamy.
- Chciałem wam wszystkim ulżyć. Teraz widzę, że to było złe myślenie. Obiecuję, że się nie poddam i nie przysporzę już wam smutków.
- Kochany, ty musisz po prostu żyć – uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Mam nadzieję, że nie siedziałaś tu cały czas- otworzył oczy i spojrzał na mnie z troską.
- Nie… niestety.
- Przestań. Powinnaś o siebie dbać. Ja tu mam opiekę i nic mi się nie stanie – uścisnął moją rękę.
- No dobrze – westchnęłam.
- Kogo ja tu widzę? – spytał roześmiany, dostrzegając przez szybę Michała na korytarzu.
- Twoich rodziców? – próbowałam wybrnąć.
- Oj daj spokój. Nie jestem głupi. Przyjechałaś z Kubiakiem?
Nie mogłam wytrzymać spojrzenia brązowych tęczówek, które przyglądały mi się z satysfakcją.
- Tak. Zobowiązał się, że mnie podwiezie – mruknęłam.
- To miłe z jego strony, nieprawdaż?
- Proszę cię, przestań.
- Ale o co chodzi?
- Ubzdurałaś sobie, że z nim mi będzie dobrze i bawisz się w swata!
- I co w tym złego? – zdumiał się.
- Że jesteśmy jeszcze razem! – warknęłam.
- Ale Martusiu…
- Nie chce słuchać po raz kolejny twojej śpiewki. Mnie to boli.
- Słoneczko…
- Przecież coś nas łączy. Zależy mi na tobie. Nie mam zamiaru cię opuszczać w takiej chwili. Myślisz, że jestem taka powierzchowna? – wyrzuciłam z siebie, co mi leżało na wątrobie.
- No co ty. Tylko nie mogę od ciebie wymagać takiego poświęcenia.
- Ale ja od siebie wymagam. Zrozum, że chcę ci pomóc przez to przejść. Może nie zasługuje? Zbyt krótko się znamy, żebym była z tobą w takich chwilach?!
- Martusiu, przestań wygadywać bzdury. Rozumiem cię i niczego nie mogę ci zabronić. Tylko ciebie chciałem tu zobaczyć poza moimi rodzicami. Cieszę się, że przyszłaś. Jesteś cudowną przyjaciółką – mówił cichym łagodnym tonem.
- Ale…
- Żadne ale. Właśnie przyjaciółką. Tak właśnie się wobec siebie zachowujemy, nieprawdaż? Nie urywajmy, big love to z nas nie będzie, co?
Spojrzałam na niego zdumiona. Siatkarz uśmiechał się delikatnie, czekając na moją reakcję. Nie spodziewałam się takich słów.
- Co ty mówisz?
- Pomyśl i odpowiedz szczerze. Wiem, że mam rację i ty też mi ją przyznasz.
- Przecież dopiero niedawno się poznaliśmy…. – próbowałam się tłumaczyć.
- Ja wiem, ale to da się wyczuć. Łączy nas przyjaźń i nic więcej z tego nie będzie. Też to czujesz?
Ze stoickim spokojem stwierdzał te fakty, wymawiał kolejne słowa, zdania. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Najgorsze, że po głębszym zastanowieniu miał rację.
- To niemożliwe… - odparłam prawie bezgłośnie.
- Nie chcę cię krzywdzić. Oboje wiemy jak jest. Zostańmy przyjaciółmi. Nasze stosunki zbytnio się nie zmienią. Mam tylko prośbę…
- Tak?
- Pocałujesz mnie po raz ostatni? – wyszczerzył się.
- Och ty… - pochyliłam się na brunetem.
Delikatnie zetknęłam nasze wargi. Kilkusekundowy pocałunek miał symboliczne znaczenie. Odgradzał pewien etap w naszym życiu od kolejnego. Lubiłam jego usta, ale będę musiała się obyć bez nich. Patryk wesołymi oczyma mierzył mnie wzrokiem. Potem obrócił głowę w bok.
- ja chyba nigdy tak na ciebie nie patrzyłem. Zresztą zobacz, jak go skręca w środku z zazdrości.
Powędrowałam za jego spojrzeniem. Jak się okazało, obiektem tej obserwacji był Michał Kubiak.
- Nie przesadzasz?
- Nie. Mówię ci, widzę to. Jako dobry obserwator, który wiele przeszedł, jestem wiarygodny – oświadczył.
- Yhy, już. Ja i on, taki związek nie jest możliwy. Lepiej dla świata, żeby nie miał miejsca – zaśmiałam się.
- Idź, bo mnie wzrokiem spali. Tylko z grzeczności na mój stan, tu jeszcze nie wparował.
- Oj, Patryk.


[ Korytarz pełen oczekujących ]

                Cierpliwie czekał, by odwieźć Martę do domu. To był jego honorowy cel. Zapewnić jej bezpieczeństwo. Cały czas wpatrywał się w jej postać. Lubił obserwować dziewczynę podczas zwykłych czynności. Była wtedy całkowicie naturalna, spontaniczna i taka urzekająca.
- Dzięki Michaś, że nam pomagasz – usłyszał glos trenera.
- Nic nie zrobiłem. Tylko przywiozłem Martę.
- Ale jej obecność wiele znaczy dla Patryka. Poza tym uratowałeś ją wczoraj. To bardzo dużo.
- Dlaczego nie powiedział pan o dolegliwościach syna? – odważył się spytać szatyn.
- Wiesz, tacy jak on marzą o normalnym traktowaniu, byciu jak inni. Zresztą, myśleliśmy, że to już za nami. A jak widać, przegrywamy tą nierówną walkę…
- Proszę się nie poddawać. Wszystko się może jeszcze dobrze skończyć.
Już miał otoczyć trenera ramieniem, gdy go momentalnie zmroziło. A raczej scena za szybą. Kompletnie odrętwiały siedział na krzesełku i patrzył na pocałunek pary. Próbował ukryć swoje dziwne, niezrozumiałe dla niego samego, emocje. Przecież Patryk był chory, jest chłopakiem Marty, a on siedzi obok jego ojca. Co by sobie o nim pomyślał? Przecież on nie jest zazdrosny! To jakaś paranoja. Odbijanie brunetowi blondynki, byłoby największym świństwem w świecie. Musiałby nie mieć serca ani sumienia. O czym on w ogóle myślał.
- Wszystko w porządku? Zbladłeś – usłyszał troskliwy głos kobiety.
- Nic się nie stało pani Dominiko. Nie potrzeba czegoś państwu? Przywieźć coś? – zmienił temat.
- Spokojnie. Radzimy sobie jakoś. Naprawdę po raz kolejny dziękujemy ci za troskę. Wybacz, że musisz oglądać mnie w takim stanie…
- Trener też człowiek. Bez obaw, jeśli chce pan to zachować w tajemnicy, to nikomu nic nie powiem.
- Michaś, chyba najwyższy czas powiedzieć wszystkim prawdę.
- jest pan pewien? – szatyn spoglądał na szkoleniowca.
- Tak, Patryk też się na to zgodził. Nie chodzi o to, żeby wszyscy się na nami litowali, ale o zwykłą szczerość. W tym wypadku opóźnioną.


[ Mieszkanie przy Kwiatowej. Teatrzyk ]

                Gdy wchodziła po schodach do mojego lokum, wciąż miałam zaczerwienione oczy i nos. Wizyta w szpitalu nie była łatwa i nie umiałam jej znieść bez emocji. Mój wygląd mnie nie interesował. Zresztą, jako oficjalnie chorej nawet mi pasowało. Siatkarz ponownie nie odstępował mnie na krok.
- Może wypijesz tą herbatę w końcu? – zaproponowałam.
- Daj spokój. Teraz nie ma czasu. Chyba, że chcesz, żeby Justyna mnie tu zastała? – uśmiechnął się przebiegle.
- A no fakt. W takim razie nie wiem jak ci się odwdzięczę…
- Ja to wszystko dopisuję pod te poranne naleśniki. Były obłędne, więc dużo za nie można zrobić. Masz czyste konto u mnie.
- Miło słyszeć.
- Teraz raz, raz. Wskakuj do wyrka, upozoruj chorobę, a ja się zajmę zrobieniem lekkiego rozgardiaszu.
- Perfekcjonista z ciebie – zauważyłam.
- Bez przesady. Po prostu lubię być wiarygodny – wyszczerzył się.
- Jeszcze raz dziękuję.
- W nagrodę można prosić numer? – mruknął nieśmiało.
- Weź sobie od Zbyszka, skoro jesteś taki sprytny.
- A żebyś wiedziała.
                Justyna zawitała w skromne progi z dozwolonym spóźnieniem. W tym samym momencie odezwał się mój telefon. Zaskoczona treścią wiadomości, uśmiechnęłam się tylko pod nosem.
- Widzę, że tak źle z tobą nie jest – usłyszałam pogodny głos siostry.
- Jak widać żyję.
- Napędziłaś mi stracha, wiesz? Ale teraz już jesteś po moją opieką.
- Mam się bać? – zrobiłam przerażoną minę.
- Nie będę dla ciebie zła. Nie mam za co. Po prostu nie pozwolę ci narażać zdrowia na szwank. Zaczniemy od witaminek – przyniosła mi zestaw tabletek.
- Skąd je masz?
- Leżały w kuchni. Dorzuciłam do tego jedną uodparniającą. To te, które ci przepisał lekarz?
- No raczej. Może nie zbliżaj się, żeby na ciebie nie przeszło? – martwiłam się.
Miałam nadzieję, że nie wyczuje męskich perfum. Michał nie lubił z nimi przesadzać, ale ja dalej czułam je w pokoju.
- Ktoś u ciebie był? – spytała brunetka.
- Eee.. No lekarz. Nie miałam siły się wlec do przychodni.
                Jakoś wybrnęłam z ognia jej dociekliwych pytań. Wszystko wskazywało na to, że siostra nic nie podejrzewa. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu.
„Jak mi zależy, to działam bardzo szybko. Nigdy nie wątp w moje możliwości. Wiesz, jaki był Zbyszek zadowolony, jak chciałem ten numer? Mam nadzieję, że mi kiedyś odpiszesz. Misiek”
- Co tak się uśmiechasz? – usłyszałam głos Justyny.
- Kolejna śmieszna loteria, w której wygrałam.
- No widzisz. Już dawno powinnyśmy grzać dupę w Hiszpanii – zaśmiała się.
„Jakbyś nie zauważył, to oni chcą nas zeswatać. Kto by pomyślał, że tak szybko się odezwiesz. Miło mi bardzo. Marta”
„Czyli takie buty.. Nie się oni zajmą sobą a my sobą. Jeszcze czuję smak twoich naleśników. Dziękuję za tak miły poranek”
„Jak my mamy się sobą zajmować? Komplementujesz mnie, no, no. Ja dziękuję za schronienie”
„Czyżby ktoś tu miał zbereźne myśli? Nieładnie ;p Musimy to kiedyś powtórzyć, ale bez twojego zamarzania :) Napędziłaś mi stracha”


[ Jedni o drugich ]

                Brunet chodził zadowolony po mieszkaniu. Był z siebie dumny. Okazało się, że przemówił przyjacielowi do rozumu. Z nieopisaną satysfakcją dyktował dziś Michałowi numer Marty.
- Jusia, kochanie? – wykręcił numer do swojej dziewczyny.
- Tak?
- Możesz rozmawiać? Mam newsa – ekscytował się.
- Mów.
- Michał chciał ode mnie numer do Marty!
 - Ooo! – wykrzyknęła zdziwiona brunetka.
- Właśnie. Czyli się pogodzili, bardzo dobrze.
- Wiesz, jak się na nich spojrzy, to widać, że ciągnie ich do siebie.
- Ale Patryk… - zaczął.
- … jest chory i ona go nie zostawi – wyjaśniła Jusia.
- Marta ma takie dobre serce. Może jakoś się wyjaśni? Bo było by mi szkoda Miśka. Tak się cieszy do tego swojego telefonika.
- A to ciekawe… - zamyśliła się.


[ Szczere spotkanie ]

                Podczas gdy uczniowie cieszyli się wolnym między świętami a Sylwestrem, siatkarzy to nie dotyczyło i ciężko pracowali przed kolejnym meczem. Ten dzień miał być wyjątkowy jeszcze z innych względów…
- Mogę was prosić na koniec na 5 minut? – spytał Radek nim siatkarze opuścili salę.
- Spoko – stanęli i patrzyli uważnie na szkoleniowca.
- Teraz, gdy wszystko skończyło się dobrze, mogę wam o czymś powiedzieć… Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą tajemnicę. Mi i Patrykowi. Nie ma go tu dzisiaj, ale mówię w imieniu nas dwojga. Otóż… Mój syn ma białaczkę…


______________________________________________


Obiecałam co niektórym już tydzień temu, ale mamy imieniny i dzieciarnia do opieki nie pozwoliła mi przepisać rozdziału na czas.
Teraz jest :) I co wy na to?
Z dedykacją dla Jusi :*
bo ją wielbię i ona dobrze wie za co  kocham
Ach Michale...
Dobrze, koniec, bo się rozmarzyłam ;p Czekajcie, a kolejny będzie wam dany :D
Pozdrawiam  luzak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz