sobota, 13 kwietnia 2013

KONIEC



[ Ciekawość ludzka rzecz ]

„Michale, czy chcesz nam o czymś powiedzieć?” – głosił nagłówek artykułu na kobiecym portalu. Głównym jego elementem były zdjęcia Kubiaka z meczu reprezentacyjnego. O co tyle hałasu? Otóż zawodnik, ustawiony do przyjęcia, pochylał się lekko i zza jego koszulki wyłonił się łańcuszek. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie widniał na nim pierścionek złudnie przypominający… no właśnie.
Rzesze fanek nie dopuszczały do siebie myśli, że mogłyby nie wiedzieć o takim zdarzeniu i to nie z nimi w roli głównej. Zatem zawrzało. Nawet dziennikarze sportowi zaczęli się zastanawiać nad tym faktem. Tym bardziej, iż blondynka z pamiętnego Kiss Camu z przed roku, regularnie gościła na meczach z udziałem przyjmującego.
Po jednym z meczy Ligii Światowej w kraju szatyn został zaproszony do wywiadu z Tomkiem Swędrowskim.
- Witamy. Ze mną Michał Kubiak, spisujący się dzisiaj niesamowicie. Swoją zmianą za Bartka Kurka pokazałeś, że chyba nie ma ludzi niezastąpionych.
- W moim mniemaniu zagrałem dobry mecz, ale nie przesadzajmy. Bartosz jest podporą naszej kadry. Widocznie potrzebował trochę oddechu, jest tylko człowiekiem, jak my wszyscy.
- Zatem szeroki skład naszej kadry, wyrównany, pokazał dzisiaj, że się uzupełnia doskonale. Bardzo dobrze trzymałeś przyjęcie wraz z Michałem Winiarskim. To pewnie klucz do sukcesu, bo Łukasz mógł robić z piłką, co chciał.
- Dużo graliśmy środkiem, więc to chyba najlepszy wyznacznik poziomu przyjęcia. Piotrek mógł sobie zaatakować kilka razy więcej niż zwykle – zaśmiał się siatkarz.
- Więc pewnie zmierzacie do strefy medalowej?
- Taki jest nasz cel, więc zrobimy wszystko, żeby grać jak najlepiej no i najdłużej.
- Ostatnie pytanie, bardziej prywatne. Masz coś przeciwko?
- Pytaj, pytaj. Może wybrnę – chłopak z rozbawieniem podrapał się po brodzie.
- Wyjaśnisz nam, jak to jest z twoim stanem cywilnym?
- Cieszę się, że wolałeś spytać mnie, a nie plotkować. Na dzień dzisiejszy jestem szczęśliwym małżonkiem i tyle z mojej strony.
- Zatem życzę wszystkiego dobrego tobie i wybrance. Ogląda?
- Tak, tak. Zawsze ogląda albo przyjeżdża. Pozdrawiam się, kochanie, trzymaj kciuki – Kubiak uśmiechnął się promiennie do kamery.


[ Prawda po fakcie ]

„ I don’t live on this planet anymore.
Jeżeli przy okazji ostatniego artykułu miałyście jeszcze nadzieję, że się mylimy, a nową błyskotkę Kruszyny da się wytłumaczyć inaczej, teraz możemy przywdziać czarne suknie rozpaczy.
Wszystko stało się jasne, a ostateczny cios zadał nam sam Misiek. Dlaczego?! Nic już nie będzie takie same. Nie potrafimy wykrztusić z siebie, że te pozdrowienia pod koniec są urocze. Jednak nie chce nam to przejść przez myśli, a co dopiero przez gardło.
Powinnyśmy oznaczyć ten post tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Chyba nie będziemy mogły zasnąć, wiedząc, że gdzieś tam istnieje pani Kubiak, a wy?
I kto sądzi, że najprawdopodobniej chodzi o tą panią?”
Ze śmiechem włączyłam filmik z nagraniem mojego meczowego pocałunku sprzed roku. Będzie niezła pamiątka z tego. Obróciłam delikatną obrączkę na palcu. Niedawno wymieniłam dokumenty, by figurować w nich jako Marta Kubiak.
Pobraliśmy się przed Ligą Światową, tuż po skończeniu sezonu. Niestety Jastrzębie mojego partnera uplasowało się na 4 miejscu. Mimo tego, Michał postanowił zostać w tej drużynie, a ja cieszyłam się, że nie będę musiała się znów przenosić.
Doskonale pamiętam ramiona Michała otulające mnie podczas pierwszego tańca na przyjęciu weselnym. Wybraliśmy utwór, który obojgu bardzo się podobał i mieliśmy do niego sentyment. Refren śpiewał mi do ucha mój mąż.
- Crazy, crazy for you baby.
Czułam się zakochana w nim jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Z każdym dotykiem jego dłoni przez moje ciało przechodziły dreszcze. Ciemnografitowy garnitur idealnie się na nim prezentował. Ja wybrałam dość prostą białą suknię z gorsetem i koronkowymi rękawkami oraz długim dołem, dobrze się kręcącym.
Zaproszenia rozesłaliśmy na krótko przed samą ceremonią, chcąc utrzymać wszystko w tajemnicy. Jak widać, udało się, a goście zachowali dyskrecję. Nasz ślub odbył się bez wzmianek w mediach, z czego bardzo się cieszyłam. Po prostu to był nasz prywatny jeden z najpiękniejszych dni w życiu.


[ Wspomnienia młodego męża. Szatyn ]

                Tęsknota dotykała każdego z siatkarzy. Tym bardziej w sezonie reprezentacyjnym, gdy Liga Światowa rozsyłała ich po różnych kontynentach. Przyjmujący brał prysznic po wyczerpującym dniu, jednym z wielu. Wycierając się ręcznikiem, przypomniał sobie noc poślubną.
Był zdecydowanie pewien, że tylko Marta mogła zapewnić mu takie doznania . Każdy, kto myślał, że przeżyli delikatną, finezyjną, standardową noc, bardzo się pomylił. Michał z lubieżnym uśmiechem stwierdził, iż chciałby mieć z tego zapis wideo.

Gdy w końcu znaleźli się w swoim królestwie, blondynka podeszła do ukochanego i pocałowała go namiętnie. Siatkarz nie opierał się wcale, lecz jak najbardziej udzielał się. Ich języki stykały się ze sobą, ocierały, walczyły, gdzieś pomiędzy ich ustami. Mąż i żona. Garnitur i suknia ślubna.
Chłopak spojrzał na twarz ukochanej, która oddalała się od niego, nie tracąc ogników w oczach. Parę chwil później nie wierzył, że to się dzieje naprawdę. Wziął głęboki oddech.

Z jego włosów skapywały kropelki wody. Szybko osuszył je ręcznikiem i wrócił na łóżko. Laptop chodził cicho. Na ekranie widniały zdjęcia z sesji ślubnej. Fotograf miał bujną wyobraźnię, bowiem namówił ich na pozowanie w zgiełku miasta, muzeum i na koniec w zoo. Patrząc na uśmiechniętą buzię żony, zapatrzonej wraz z nim na ryby w akwariach, niespodziewanie skojarzyło mu się to z czymś zgoła innym.

Blondynka w białej sukni na kolanach. Szatyn w ciemnym garniturze z rozpiętymi spodniami. Jej twarz na wysokości jego rozporka. Męskie dłonie wplatające się w kobiece włosy. Wokół ciche odgłosy przeżywanej przyjemności. Zaciskała ręce na jego pośladkach, rytmicznie ruszając głową. Ciekawe rozpoczęcie życia małżeńskiego.

Podrapał się po udzie i poprawił bokserki. Nie powinien o tym tak intensywnie myśleć. Nie ma pod ręką swojej cudotwórczyni na wszelkie napięcie. Zaczął odliczać dni do ich spotkania. Musiał wymyślić coś specjalnego, by tym razem to ją zaskoczyć.

Kobiece dłonie z obrączką na jednej z nich zapierały się o komodę. Ich właścicielka, lekko wypięta do tyłu, czekała na reakcję towarzysza. Suknia zadarta do góry. Na podłodze leżały tylko białe koronkowe majtki i krawat w odcieni stali. Pan młody rozpiął koszulę na kilka guzików.
Trzymał dziewczynę w talii. Ruchy bioder od powolnych po coraz szybsze. Spodnie wraz ze slipami zjechały mu do kostek. Sprzączka pobrzękiwała, obijając się o blat. Mebel lekko trzeszczał, ona cicho pojękiwała. Oglądała się co chwilę za siebie, a o pochylał się, by ją pocałować.
Spodobała im się zmiana penetracji. Przytulił się do jej pleców, dłońmi łapią za piersi. Po chwili wysunął je na zewnątrz. Co wulgarniejszy obserwator, powiedziałby, że on po prostu posuwa ją od tyłu, a niejeden facet zazdrościłby mu żony i tej nocy.

Gdyby tylko kumple z drużyny dowiedzieli się o tym, co wyprawiali, nie daliby mu żyć. Byłby zazdrosny o każde ich spojrzenie na Martę i zboczoną myśl o niej. Tylko on mógł być jej kochankiem. On, jej mąż. Kochał ją całą, z wszystkim, co w sobie kryła. Mają całe życie, by się siebie nauczyć, poznać, rozkochać.

Tren sukni skrywał ich nogi, rozpościerając się przy brzegu łóżka. On siedział na materacu, a ona na nim. Blond kosmyki, które wcześniej łaskotały jego pachwiny, teraz zwisały przy jej twarzy. Patrzyli sobie prosto w oczy, jednak siatkarz co chwilę całował i pieścił jej piersi, które miał przed sobą. Odginała szyję do tyłu, prężąc się lekko w jego stronę, jednocześnie powoli podnosząc się i opadając.
Jęki, szepty, imiona wypowiadane z rozkoszą. Ciała ocierające się o siebie, coraz bliższe szczytowi rozkoszy i euforii. Nie wiadomo, który raz tej nocy. Mężczyzna i kobieta zanurzeni w sobie po brzegi. Skurcze  pełne przyjemności. Obrazowa strona miłości.


[ Jak się bawić, to się bawić ]

                „To jakaś plaga, choroba!
                Ratujcie tych, którzy jeszcze zostali wolni! Czy nasi panowie dostali jakąś zniżkę ślubną i podwyżkę za ustatkowanie się, czy jak?
Na samo wspomnienie Zbyszkowych zaręczyn kręci się łezka w oku (niekoniecznie ze wzruszenia). Cały czas myślałyśmy, że się opamięta, zdąży nas poznać i zmieni zdanie. Ktoś kiedyś coś mówił, iż narzeczona nie ściana… itd., nie? Nie? To my mówimy, a raczej mówiłyśmy.
Chyba już po przysłowiowych ptokach. (Jaka jest szansa, że te od Hitchcocka rzucą się na pannę młodą?) Zbigniew chwali się wszem i wobec swoim nowym garniturem. I zgadnijcie, do czego mu on?
Stypa, to zła odpowiedź, chociaż doskonale pasowałaby do naszej miny pod odkryciu prawdy. Łysy się żeni! Ex-łysy. Teraz przynajmniej żona go przypilnuje i jego rewolucji na głowie.
Tak, szukamy jakichkolwiek plusów zaistniałej sytuacji. JAKICHKOLWIEK!

Sala pełna gości. Dwa z krzeseł ubrane obficie pomarszczonym białym materiałem. Nad nimi zawieszono parę gołąbków z tektury. Wielu nie wierzyło, że taki dzień kiedykolwiek nadejdzie, ale przyszła kryska na Matyska i Juśka na Zbyszka. I oni doczekali się obrączek na serdecznych palcach prawych dłoni. Nie ukrywali, że zainspirowało ich szczęście przyjaciół.
- Teraz już się nie boisz, że ci go ukradnę? – zaśmiała się Marta, poprawiając siostrze fryzurę w toalecie.
- Zaobrączkowałam go, już jest nietykalny – odparła brunetka wesoło.
- Ale pojedziemy razem na wakacje?
- Tam, gdzie nie ma turkusowego morza – Justyna zrobiła groźną minę.
- Jak tam, dziewczyny? W porządku? – za drzwiami rozległ się głos siatkarza.
- Spokojnie, Zbysiu. Zaraz wracamy.
- Dobrze, bo chciałem zatańczyć z moją ukochaną szwagierką – powiedział wyraźnie rozbawiony atakujący.
- Idź, poszukaj Michała i z nim sobie zatańcz! – fuknęła panna młoda.
- Nie denerwuj się, żono. Też cię kocham – dało się słyszeć cmoknięcie.
- W nocy będziecie też się tak przekomarzać? – wyszczerzyła się blondynka.
- Tak, zakryję się kołdrą i powiem, że nieczynne.
- Jusia!
- No co? Nie poślubił mnie, żeby oszczędzać na gumkach –  do niedawna starsza Nowaczykówna pudrowała sobie nos.
- Oczywiście, że nie. Wiesz, co ci powiem?
- Co?
- Nie myślałam, że mieć męża, to takie uczucie – przyznała Marta.
- Jakie?
- Czuję się taka… bezpieczna, spokojna. Wiem, że nie zostanę sama na starość i on będzie obok. Gdy coś nie wyjdzie, to nie pójdzie się od tak rozstać, trzeba będzie powalczyć.
- Masz rację. Tym bardziej, gdy za męża ma się kogoś takiego jak Bartman. Wyczuwam niezłe przeboje – panna młoda uśmiechnęła się do siostry i swojego odbicia.
- Damy sobie radę nawet osobno, co?
- Pewnie, że tak. Może kiedyś zamieszkamy w jakimś bliźniaku, tak na stare lata?
- Z wielką chęcią – młodsza przytuliła się mocno do Justyny.
- Kocham się siostrzyczko.
- Ja ciebie też kocham.


[ Dzieci małe i duże ]

- Juhuuu!
Drewniane sanki mknęły po zboczu śnieżnego wzniesienia. Wiozły ze sobą ciepło ubranego chłopca z rumianą twarzą od zimna i emocji. Z nieba spadały nowe płatki śniegu, jakby zapobiegawczo przed ewentualnym ubytkiem.
U podnóża górki rozpędzonego malca zatrzymał wysoki mężczyzna, uśmiechając się szeroko. Pompon od czapki opadł mu na twarz. Brunet złapał za sznurek, ciągnąc sanki za sobą.
- Było suuuper, wujku – ekscytowało się dziecko.
- Ja też chcę! Teraz moja kolej! – podbiegł do nich ciut mniejszy chłopczyk, łapiąc mężczyznę  za rękę. – Tato!
- Spokojnie, moi panowie. Wszyscy zjadą tyle samo razy. Aleks, wskakuj do Maksa, wciągnę was na górę. Mamy jeszcze pół godziny, jeśli chcemy dostać obiad.
- Wujku Zbysiu, a mogę zostać u was na obiad? – spytał szatynek.
- Oczywiście, skarbie, nie będziemy cię głodzić – zaśmiał się opiekun.
- A będziemy mogli potem zagrać na Play Station?
- Synek, nie za dużo wrażeń jak na jeden dzień?
- Ale, tato! Ty zawsze grasz, gdy masz ochotę – chłopiec rzucił z wyrzutem i nadymał małe usta.
- Masz rację. Ciekawe kiedy wyrósł z ciebie taki mądrala – roześmiał się siatkarz.
- Babcia Jadzia zawsze mówi na mnie „czysty tatuś”. To jak będzie z tym graniem?
Dwie uśmiechnięte twarzyczki spoglądały z wyczekiwaniem, aż atakujący podejmie decyzję. Ten z kolei zadumał się odrobinę, wspominając przeboje z przyjacielem z młodości. Phi. Kilka lat temu też przeżywali niezłe historie.
- Niech będzie, że zgoda.
- Jesteś najlepszym tatusiem na świecie – brunecik przytulił się mocno do jego nóg.
- Staram się.

- Mama! Gra! Mamo! – płacząca dziewczynka wbiegła do kuchni.
- Co się stało, słoneczko? – brunetka przykucnęła, przytulając ją.
- Olek! Grać! Maksiu!
- Chcesz pograć z chłopakami?
- Tak! Oni nie – słone kropelki skapywały z małych oczu w kolorze trawy.
- Nie chcieli z tobą grać? – dopytywała rodzicielka, próbując odgadnąć przyczynę nieszczęścia.
- Tak. Oni nie. Ja chcę.
- Już dobrze, Lilka. Zaraz pójdę z nimi porozmawiać. Nie płacz przez te wstrętne chłopaczyska – Justyna ucałowała czółko córki, uśmiechając się pokrzepiająco.
- Dobra.
Nieśmiały uśmiech na zapłakanej twarzy dziecka potrafił rozczulić i zmiękczyć najtwardsze serce. Wkrótce cała trójka pociech siedziała przed telewizorem, przeżywając akcję na ekranie. Potrafili się dogadać bez płaczu.
- Wykończyli mnie dzisiaj – westchnął atakujący, siadając przy stole w kuchni.
- Starzejesz się tatusiu – zaśmiała się kobieta.
- Ej, ej. Dobrze wiesz, że sprawności nie straciłem – oburzył się.
- Tak, niech ci będzie. Nawet nieźle grasz, jak na te lata.
- Helo, wypraszam sobie. Chodziło mi o inną aktywność – powiedział mężczyzna, podnosząc się z miejsca i podchodząc do żony.
- Dobrze wiem, o jaką, ale mamy dzieciaki pod opieką, więc się nie podniecaj – pogłaskała jego policzek. – Może wieczorem.
- Mam nadzieję – skradł czuły pocałunek ukochanej.
Chwilę bliskości przerwały  odgłosy małych stóp na panelach.
- Mamuś, co będzie na obiad?
- Zgraja już głodna? Chciałam zrobić naleśniki, co? – Jusia czekała na reakcję zgromadzonych.
- Super!
Dzieciaki przybijały sobie piątki wraz ze Zbyszkiem, a brunetka pokręciła głową z uśmiechem. Podjęli się zaopiekowania Maksymilianem, by Kubiakowie spędzili trochę czasu we dwoje. Jedno dziecko więcej nie sprawiało im problemu, a Aleksander i Liliana przepadali za towarzystwem kuzyna.
- Dzień dobry – rozległo się po mieszkaniu wraz z przybyciem gości.
- Mamo, tato!
Chłopiec biegł na powitanie rodziców. Przytulił się do obojga mocno.
- Jak tam mój mały łobuz?
- Byłem grzeczny! Byliśmy na sankach, graliśmy na konsoli, a ciocia Jusia zrobi naleśniki – ekscytował się. – Mogę zostać? Proszę.
- Zostańcie wszyscy na obiedzie i po problemie – zjawił się Bartman.
- Ciocia Marta!
- Wujek Michał!
Rodzeństwo rzuciło się na przybyszów z radością. Lilka wskoczyła blondynce na ręce, obejmując ją za szyję.
- Zostaniecie?
- Oczywiście kochanie, dla ciebie wszystko – odparła kobieta odwzajemniając szeroki uśmiech i trzymając mocno dziewczynkę.
- Super.
- Mam coś dla Lilusi, proszę – przyjmujący wręczył jej kolorową książeczkę.
Ta chwyciła ją w ręce, obejrzała uważnie, po czym wykrztusiła:
- Dzięki.
Wszyscy roześmiali się serdecznie, widząc wyszczerzone ząbki córki Bartmanów. Chłopcy także dostali po małym prezencie, aby było sprawiedliwie.


[ Blondynka i Szatyn. Piękna i Rycerz ]

Szli alejkami parku, trzymając się za ręce. Taka sytuacja sprawiała, że czuli się jak każda zakochana para spotkana w przeszłości. Teraz oni roztaczali wokół opary miłości i szczęścia, ciesząc się swoją bliskością.
- Brakowało mi tego. Dobrze, że już wróciłeś – odezwała się Marta, przytulając do ramienia męża.
- Mi też, strasznie tęskniłem – objął ją mocno.
- Ale wiesz? Cieszę się, że robisz to, co kochasz. Jestem z ciebie dumna.
- Dziękuję, że mi to mówisz.
Spojrzeli sobie w oczy, przystając na chwilę. Uśmiechy błąkały się gdzieś w kącikach ich ust. Jedno zakochane w drugi i na odwrót. Ni nie może się równać z tym, gdy masz obok swoją drugą połówkę, osobę, której oddało się swoje serce. Wtedy jednym spojrzeniem czy dotykiem potrafi się powiedzieć „kocham cię”.
Oni to mieli. Byli najszczęśliwsi, gdy czuli swoje ciepło obok. Razem. Prawdę o swoich uczuciach poznaje się  wraz z pierwszą rozłąką, a oni doświadczyli ich wiele. Nigdy żadne z nich nie cieszyło się z tych wyjazdów pod kątem rozstania.
Maksymilian świętował niedawno 5 urodziny. Owoc ich miłości, ich syn. Powstał z nich obojga. Od początku wychowywał się otoczony miłością rodziców. Niebywale szybko zrozumiał wyjazdy ojca i był jego najwierniejszym kibicem.
- Do twarzy ci ze słońcem – powiedział Michał, obserwując promyki przeciskające się przez liście drzew.
- A tobie… hmmm… ze mną.
Śmiech kobiety niósł się dookoła, a szatyn cieszył nim uszy. Lubili się ze sobą droczyć nieustannie. Wszystko po to, by skończyć na pocałunku lub innych czułościach.
- Jak się czujesz?
Czujnym okiem mierzył postać ukochanej. Ona obdarzyła go zdziwionym spojrzeniem.
- Wyśmienicie, Miśku.
- To dobrze. Musisz o siebie dbać – polecił.
- O co ci chodzi? Skąd nagle lekarskie zamiłowania u ciebie? – blondynka wtuliła się w niego.
- Widziałem test na dnie kosza. Kiedy miałem się dowiedzieć?
- Przepraszam. Nie byłam jeszcze u lekarza. Nic pewnego – tłumaczyła z obawą.
Przyjmujący przyłożył dłoń do brzucha partnerki. Delikatny dotyk wywołał dużo emocji.
- Czuję to. Ono tam jest. Niewiarygodne – wyszeptał do ucha żony.
- Więc się cieszysz?
- Kotku, po raz drugi zostanę ojciec, dzięki tobie. Nie marzyłem o niczym innym.
Wymienili czuły pocałunek, pragnąć wzajemnie swych warg. Języki ostrożnie ocierały się o siebie, jakby zapoznawały się od nowa kolejny raz. Doczekają się maleństwa. Pamiętali chwile po narodzinach Maksa. Zdecydowanie najpiękniejsza rzecz, jaka mogła się im przytrafić i jaką mogli przeżyć. A teraz szykowała się powtórka.
- Teraz też będziesz mi śpiewać do brzucha? – spytała kobieta z uśmiechem, gładząc policzki ukochanego.
- Tak, lepiej będzie się mu spało, a i mamusia zyska trochę spokoju.
- Jakiś ty uroczy.
Stykali się nosami. Czuli na skórze promienie słońca i jego ciepło. Lubili nic nie mówić, a po prostu patrzeć na siebie. Dwie pary błękitnych oczu.
- Kocham cię – przerwał ciszę szeptem.
- Też cię kocham.
- Muszę ci powiedzieć, że dostałem kilka ofert na nowy sezon – odparł niepewnie przyjmujący.
- Coś interesującego?
- Jedna dość obiecująca, ale… z Włoch – wykrztusił.
Wiatr szeleścił między drzewami, ludzie rozmawiali ze sobą przechodząc niedaleko nich. Odgłosy miasta ledwo do nich docierały. Marta splotła ich dłonie ze sobą. Spojrzał na nią niepewnie. Uśmiechała się pokrzepiająco.
- Jesteśmy rodziną. Będziemy nią wszędzie, gdziekolwiek znajdziemy się w komplecie. Od niedawna w czwórkę.
- Wiem o tym, kochanie.
- Dlatego… Pojadę za tobą nawet do Włoch. Bylebym czuła gdzieś blisko twoje serce. Całego ciebie.
Objął ją ponownie w pasie, przytulając do siebie. Wzruszyły go te słowa, musiał przyznać. Dostał od niej tak wiele odkąd się spotkali. Wiedział, że to nie będzie zwykła znajomość już wtedy, gdy zaglądała do jego samochodu przez szybę przed sezonem. Teraz mogą się tylko śmiać z tamtych zdarzeń, bo wszystko wyszło im na dobre.
- Przecież bym cię tu nie zostawił, w życiu. Kocham ciebie, Maksa i tego maluszka. Zawsze będę. Poszukam nam pięknego domu niedaleko Maceraty.


Święta chwila ta niechaj święci się 

święta moja łza na koszuli twej 

święty taniec chmur i gołębia śpiew 

święta zwykłość dnia bo znalazłam Cię 

Piękną jestem ja a rycerzem ty 

z tobą długo chcę i szczęśliwie żyć...


____________________________________________________

To już ostatnia partia przygód bohaterów troszke-zlosci-morze-milosci. Tak. Koniec. Skoro pierwszy był Początek.
Wiele chciałabym tu napisać, postaram się to streścić.
Dzięki wielkie, serdeczne wszystkim, którzy tu byli, czytali, komentowali, przeżywali historię razem ze mną. Zaczęłam ją pisać w liceum, teraz jestem na pierwszym roku studiów. Co tu się rozwodzić, dorosłam z nią, zmieniłam się, zwiększałam moje umiejętności. Jestem inna niż na początku. A wy braliście w tym wszystkim udział.
Przeżyłam przenosiny i zmianę portalu. Także zmianę szablonu, za który dziękuję jeszcze raz Rated, zakochałam się w nim i z przyjemnością wchodziłam na swojego bloga ;)
Prolog opublikowałam z okazji urodzin mojej przyjaciółki, Justyny. Dla ciebie była ta historia, bo pilnowałaś mnie, abym pisała, publikowała, niejednokrotnie pomagałaś, wspierałaś, także i natchnęłaś. Dużo by pisać. Nasza przyjaźń chyba dojrzała wraz z losami bohaterów. Po drodze zdążyłyśmy się w końcu spotkać, zobaczyć, spełniłaś moje marzenia. To z tobą zobaczyłam pierwszy mecz na żywo, stanęłam oko w oko z siatkarskimi idolami, pozowałam u ich boku do pamiątkowych zdjęć. Nie odwdzięczę się nigdy i nie wypłacę za to. Mogę ofiarować tylko moją dalszą przyjaźń. No, to się pobeczałam właśnie ;p A idź ty ;D
Kochane moje, poznałam tu wiele z was, czyli mnóstwo wartościowych, wyjątkowych osób. Każda z którą zamieniłam kilka słów może się czuć częścią przedsięwzięcia, jakim był ten blog, ta historia. Jak już wspomniałam, Jusia, ale też Titta, Ania - pomagałyście mi, gdy sama nie mogłam nic napisać.
Zdobyłam przyjaźnie, znajomości, które przetrwają o wiele dłużej niż on :) Z kilkoma z was spotkałam się osobiście i niewątpliwie były to przyjemne doświadczenia, jak najbardziej do powtórzenia :) Jusia - oczywiste ;p Titta, Kori, dorda90, fiołkowa. Mam nadzieję, że kolejne spotkania czekają już niebawem, może z innymi z was? :)
Tak na szybko wymienię: panny powyżej, Olencja, Tea, Lady Spark, Olcia, Paulinkaa, Caroline i wiele wiele wiele innych z was. Chylę czoła przed cierpliwością dla mnie i silnymi nerwami na czytanie tego i wykrzesanie z siebie słów komentarza :*:*:*
To nie była zwykła pisanina dyktowana wymysłami wyobraźni. Zostawiam tu część siebie. Zdobyłam nieocenione wspomnienia i doświadczenie. A to wszystko dzięki siatkarzom i wam :)

Dla tej, która napisze mi pierwsza na gg tytuł i wykonawcę piosenki z pierwszego tańca Michała i Marty, zobowiązuję się napisać jednoodcinkową historię z kimkolwiek sobie zażyczy :) Czekam pod 13560749. Chyba nie za trudne ;)

Cóż, chyba starczy tego :) Nic więcej do tej historii już nie dopiszę, nic nie zmienię. Mimo wszystko - JESTEM DUMNA. Z czystym sumieniem mogę ogłosić happy end i zaprosić na inne moje cuda ;) Zakończyłam w roku z końcówką 13 i trzynastego kwietnia ;)
Nie raz, nie dwa będę tu zaglądać i pewnie czytać, szukając inspiracji. DZIĘKUJĘ.

Zostaję wciąż z wami.
Tak naprawdę idę beczeć :(

piątek, 15 marca 2013

[ L ]


We can learn to love again

[ Więzi rodzinne i niebawem rodzinne ]

Widziałam szok na twarzy siostry. Chyba byłam jedną z ostatnich osób, której tam się spodziewała. Dotknęłam ostrożnie jej ramienia.
- Co ty tu robisz? – spytała brunetka.
- Przyjechałam na prośbę Zbyszka, a teraz odwieźć cię od błędu – odpowiedziałam. – Ja wiem, że jesteś przerażona, ci wszyscy ludzie dookoła, ale to nie z oni ci się oświadczają tylko Zibi. Odpowiedz tak, jakbyś odpowiedziała, gdybyście byli tylko wy dwoje.
Jeszcze raz zerknęła w stronę wyjścia, a potem na boisko, gdzie niezmiennie klęczał atakujący. Westchnęła głęboko i uśmiechnęła się do mnie.
- Przysięgam, że go zabiję za ten numer.
- Dobrze wiemy, że i tak go kochasz – mrugnęłam do Justyny.
Zeszła powoli po schodkach z towarzszącym jej snopem światła wycelowanym w nią. Organizatorom chyba spodobała się zaistniała sytuacja, bo nie przerywali zajścia. W końcu Bartman miał ukochaną naprzeciwko siebie.
- Skoro jednak nie uciekłaś, to jak będzie? – ponowił pytanie.
- Tak. Głupku. Ktoś musi dźwigać ten krzyż – odparła ze śmiechem, ale i łzami w kącikach oczu.
- Dziękuję – wyszeptał do jej ucha.
Widownia zawrzała na widok szczęśliwych narzeczonych w swoich objęciach. Pierścionek błyszczał na palcu brunetki, a Reprezentacja Polski pospieszyła z gratulacjami. Także inne nacje życzyły parze wszystkiego dobrego. Stałam i patrzyłam na to z uśmiechem, ciesząc się, że mogłam pomóc bliskim.
Zeszłam do barierek, przywołana gestami zakochańców.
- Gratulacje dla przyszłego państwa Bartmanów – wyszczerzyłam się do nich.
- Hola, hola. Nie tak szybko. Jeszcze pomyślą, że zaszłam w ciążę – pogroziła mi Jusia.
- Zawsze można się postarać o pociechę.
- Piąteczka, Zibi – przybiliśmy dłonie, otrzymując złowrogie spojrzenie.
- Nie za dużo tych konspiracji? Zgaduję, że on wiedział, gdzie się podziewasz, skoro cię sprowadził – zmieniła temat moja siostra.
- Gdzie, to chyba nie wiedział mimo wszystko – odparłam. – Przepraszam za to znikanie, uciekanie. Obiecuję poprawę.
- Mamy nadzieję.
Pogaduchy przerwało nam zjawienie się Michała. Pełen entuzjazmu ściskał każdego po kolei, nawet mnie. Delikatnie objęłam go, czując jakby cofnął się czas. Biło od niego takie ciepło, że nawet nie przeszkadzała mi spocona odzież siatkarza. Stanął  z powrotem naprzeciwko, wpatrując się we mnie ciągle z uśmiechem. Widziałam w oczach przyjmującego wręcz przeskakujące iskierki.
- Ty tutaj? Nie spodziewałem się.
- Cóż – uśmiechnęłam się również. – Ktoś musiał im pomóc – zerknęłam na oddalających się świeżo upieczonych narzeczonych.
- Ciesz się, że jesteś – przyznał ciepłym głosem. – A nam kto pomoże?
- Misiek…
Spoglądałam w dawno niewidziane błękitne tęczówki. Ani na moment nie zgasła w nich radość. Mimo wszystko, wiedziałam, że pyta się serio. Za jego plecami dalej trwało wszechogarniające szaleństwo.
- Chciałbym… - zawahał się, spoglądając na swoje stopy. – Wygrałem go dla ciebie.
Nim zdążyłam zaprotestować, na mojej szyi zawisł brązowy krążek. Oniemiała z wrażenia wyglądałam pewnie jak woskowa figura. Poczułam wilgoć w kącikach oczu.
- Dziękuję, ale nie zasnął…
Gdy podniosłam wzrok, zobaczyłam tylko w oddali szatyna ciągniętego przez Ziomka do szatni. Zapewne na fetę w ograniczonym towarzystwie. Nie bardzo wiedziałam, co począć z fantem na mojej klatce piersiowej. Oddał mi medal. Ciężko wywalczoną nagrodę za cały trud treningów i życiowych wyrzeczeń. Nieporadnie rozejrzałam się dookoła.
- Właśnie widziałam, jak już ze sobą nie jesteście – rozległ się głos brunetki.
- Ale ja… No… Oddam mu go – wyjąkałam, lekko się rumieniąc.
- Dziewczyno, to nie jakaś tam błyskotka czy pierdoła. To brąz ME! Myślisz, że oddałby go swojej nic nie znaczącej byłej? Puknij się w czoło.
Dorota patrzyła na mnie, jak na 5 letnie dziecko, które palnęło  jakąś głupotę. Nie zamierzała niczego owijać w bawełnę.
- Doceniam to. Po prostu… Wciąż go kocham… - wyszeptałam.
- I to niby jest przeszkoda? – dziewczyna wybuchła głośnym śmiechem.
Nie odpowiedziałam, odwracając się na pięcie. Zabrałam swoje rzeczy z zajmowanego miejsca z zamiarem jak najszybszego powrotu do hotelu. Zdumione spojrzenia innych kibiców przypomniały mi o nietypowym podarku.
- Poczekaj, nie bądź taka – usłyszałam kroki na korytarzu.
W moją stronę człapała Doris z Wojtkiem. Wyglądali razem tak uroczo i rodzinnie. Czekały ich piękne chwile rodzicielstwa, a najważniejsze, że przeżyją to wspólnie i dziecko będzie czuło ich miłość.
                - W jakim hotelu się zatrzymaliście?
- Tak właściwie, to w żadnym. Byliśmy u znajomych – odparli razem.
- Ok. To co mam teraz zrobić?
- Najlepiej poczekaj na nich, a na siostrę tym bardziej. Chyba czeka was kilka rozmów – powiedział Ferens z pocieszającym uśmiechem.
- Taa… Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy na jakimś meczu. Chętnie wpadnę na chrzciny. I ślub – poklepałam przyjmującego po ramieniu.
- Wystarczyłoby zwykłe „do zobaczenia” – dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem.
- To do zobaczenia.
- Ostrzegam, żadnych numerów w stylu Bartmana, bo cię zabiję – usłyszałam wywód brunetki, gdy zmierzali do wyjścia.


[ Rozśpiewani miedziani. Hotelowa zgraja ]

W szatni nikt nie inwigilował ich poczynań, bo przecież każdemu należy się chwila prywatności. Atmosfera sukcesu wciąż unosiła się w powietrzu i nikt nie zamierzał jej zmieniać.
- Panowie, w hotelu wyciągamy zapasy i jednoczymy siły. Jak nie teraz, to kiedy – krzyknął Krzysiek, skacząc jak piłka.
Ilu ludzi, tyle charakterów. U każdego z siatkarz euforia przejawiała się inaczej, bardziej lub mniej osobliwie. Michał dodatkowo ekscytował się powrotem Marty, bo nie mógł sobie wymarzyć lepszego zakończenia Mistrzostw. Cieszyły go ostatnio jej sporadyczne sms z gratulacjami, ale mieć ukochaną obok siebie, to zupełnie inna bajka.
Ich magnetofon idealnie spisywał się nie tylko podczas nastrajania przedmeczowego, ale także na małej imprezce brązowych medalistów.
- Bez obaw, zaprosiliśmy ją – rzucił Bartman do kumpla.
- Powiedziała, że przyjdzie?
- No ba.
Szatynowi aż zaświeciły się oczy. Rozglądał się po pomieszczeniu z każdym otwarciem się drzwi. W końcu udał się do łazienki, by skontrolować swój wygląd. Założył swój ulubiony czarny t-shirt z kolorowymi literami i ciemne dżinsy. Siatkarz poprawił lekko ręką włosy i odetchnął głęboko.
Gdy wrócił do pokoju, od razu zauważył siostry Nowaczykówny rozmawiające z Igłą. Cała trójka zaśmiewała się do łez. Mimo tego Kubiak odważył się podejść.
- O, Misiek, słyszałem, że pozbyłeś się medalu – libero przygarnął kolegę ramieniem do siebie i uśmiechnął się szeroko.
Marta speszył się na tą uwagę i zaczęła grzebać w malutkiej torebce.
- Właśnie… Oddaję – wyciągnęła rękę z medalem w stronę chłopaka.
- Uuu, patrzcie go, no. Jaki podrywacz – Ignaczak poruszył brwiami.
- Powiedziałem, że jest twój – odparł przyjmujący.
- Chodź, Justynko, niech się godzą w spokoju.
Towarzysze zostawili ich samych, a także w nagłej ciszy.
- Nie mogę przyjąć takiego czegoś, to zbyt cenne dla ciebie.
- Musimy sobie wyjaśnić, więc zrobimy tak. Jeśli mnie kochasz, to go weź, jeśli nie to oddaj.
Przymknął oczy, opierając się o ścianę. Odważny krok z jego strony wiązał się z ewentualnym rozczarowaniem, ale chciał to wiedzieć. Wyciągnął ostrożnie dłoń, przygotowując się na negatywną odpowiedź.
Po chwili poczuł muśnięcie jej palców na policzku, a następnie delikatny pocałunek warg, o których śnił ostatnimi miesiącami. Bez wahania oddał pieszczotę, przyciągając dziewzynę bliżej siebie. Nawe jeśli śnił, to chciał korzystać z tej chwili.
Przez delikatny materiał seledynowej sukienki Michał poczuł gęsią skórkę na ciele ukochanej. Subtelnie pogładził ręką jej plecy. Cholernie brakowało mu przez czas rozłąki bliskości drugiej osoby. Jej bliskości. Pustka wydawała się jeszcze większa niż przed przyjazdem do Polski. Uwielbiał, gdy jej kosmyki łaskotały mu policzki, powodując nikłe mrowienie i swędzenie.
Całowała go. On całował ją. Cicho zamruczał, gdy Nowaczykówna zaczęła drażnić palcami jego kark. Nie potrafił utrzymać języka na wodzy. Siatkarz nawet za bardzo nie skupiał się na tym, co robi. Liczyła się blondynka, jej ciało w jego ramionach.
Niebieskie oczy kontra niebieskie oczy. Tak po prostu wpatrywały się w siebie. Na twarzy szatyna zadrgał zalążek uśmiechu w kąciku ust. Oblizał je szybko koniuszkiem języka.
- Uwielbiam to – przyznała dziewczyna, wyciągając dłoń w kierunku jego twarzy.
- Co dokładnie? – dociekał.
- Twoje tiki. Oblizywanie ust, drapanie się po brodzie, maltretowanie buźki rękoma.
- Tak już mam – uśmiechnął się nieśmiało. – A ja lubię, jak poprawiasz sobie włosy.
Przytuliła się do niego mocno, głowę przykładając do klatki piersiowej. Nie powstrzymała kilku łez, które stoczyły się z policzka na koszulkę chłopaka.
- Przepraszam.
- Ale za co kochanie?
- Za… za wszystko. Powinieneś mnie odesłać z kwitkiem.
- Nie wygaduj bzdur – odparł przyjmujący, całując jej czoło.
Wziął od niej medal i uważnie wpatrując się w jej oczy, powiedział:
- Mam zamiar oddać ci ten medal i wszystkie inne do końca życia. Pozwól mi grać dla ciebie.
- Czy to oświadczyny? – spytała blondynka lekko niepewnym głosem.
- Powiedzmy, że prawie – Kubiak uśmiechnął się z przekąsem.
- To ja mówię prawie tak.

- Żono moja, serce moje – wydzierał się atakujący polskiej drużyny.
- Uspokój się, głupku. Obudzisz pół miasta tym wyciem – Justyna próbowała doprowadzić go do pionu.
- Nie ma takich, jak my dwoje – brunet porwał ją do tańca, obejmując w pasie.
- Ciekawe, jak jutro wstaniesz na samolot.
- Moja kochana żonka mnie obudzi namiętnym pocałunkiem – poruszył brwiami.
- Nie pij więcej, bo ci szkodzi – westchnęła brunetka.
- Tato się ucieszył, że zamierzam się ustatkować. I to z tobą.
- Jeszcze jakieś rewelacje?
- Uśmiechnij się do mnie, bo cię kocham – Zibi rozciągnął wargi w szerokim uśmiechu.
- Ja ciebie też, niedoszły mężu – cmoknęła go w usta.
- Doszły, oj doszły – siatkarz złapał dłońmi jej pośladki.
Wszyscy bawili się na europejsko-mistrzowskim poziomie, a co. Andrea wpadał co jakiś czas sprawdzić, jak wyglądają jego podopieczni. Sam może zamoczył usta w kilku lampkach wina.
- Strasznie pana przepraszam. Moja wina. Nie uważałam. Już biegnę po ściereczki, momencik. Na pewno zejdzie.
Młoda dziewczyna biegała wkoło niego nerwowo. Wszystko za sprawą jej drinka, który wylądował na trenerskiej koszuli. Biedna blondynka tak się zestresowała, aż jej się ręce trzęsły.
- Spokojnie, powoli. Nic wielkiego się nie stało – uspokajał ją Anastasi.
- Ale koszula…
- Wypierze się, bez nerwów.
- Może ja ją panu wypiorę? Muszę się jakoś zrekompensować – zaproponowała młodsza Nowaczykówna.
- Nie. Hmm… Wystarczy, że mnie zaprosicie na swój ślub.
Ciemne oczy spoglądały na Martę pogodnie, a wręcz z rozbawieniem. Szkoleniowiec nie dość, że nie miał jej niczego za złe, to jeszcze wprawił w zakłopotanie.
- Ale ja nie mam zaplanowanego ślubu…
- Moja droga, Michał nie będzie się ociągał w tej kwestii, tak sądzę – Andrea życzył swoim zawodnikom jak najlepiej.
- Zatem mnie pan kojarzy…? – lekko się strapiła.
- Mam pamięć do twarzy – mrugnął okiem. – Dobrej zabawy. Miejcie na nich oko.


[ Zmówiny i inne rodzinne zjazdy ]

Nasi rodzice nie byli zachwyceni, ze musieli oglądać zaręczyny swojej córki w telewizji i to bez uprzedzenia. Miałam nadzieję, że lepiej to znieśli państwo Bartman. Aczkolwiek wszystko mogłam niebawem zobaczyć na własne oczy, bo w Warszawie w naszym rodzinnym domu zarządzono zjazd obu stron.
- Mam nadzieję, że nie będą się kłócić – westchnęła Justyna, poprawiając swój wygląd w lustrze.
- Co ty. Po prostu czują się pewnie niedoinformowani. Wyjaśnicie im wszystko, ze nie muszą jeszcze zamawiać sali i już.
- Byle tylko nie chcieli wręcz przeciwnie – spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem.
- Proszę cię, jesteście dorośli i żyjemy w XXI wieku. To wy zadecydujecie, kiedy chcecie się pobrać – tłumaczyłam cierpliwie.
Na dole mam szykowała specjały swojej kuchni, a zapachy roznosiły się po całym domu. Co jakiś czas wpadałam jej pomagać, żeby zdążyła się ubrać i umalować. Ojciec biegał po korytarzu co chwila w innej koszuli, o krawatach nie wspominając.
- Nie śmiej się tak. Zobaczymy, jaki będziesz miała humor, jak to do Michałka będą się tak szykować – szturchnęła mnie Jusia.
- Oj tam, oj tam. Może się obędzie – wzruszyłam ramionami.
- Aha, na pewno – prychnęła głośno. – Także ubierz się ładnie, ale bez przesady. Żadnych dekoltów i minispódniczek, żeby mi się Zbysiu gapił.
- Haha. Jakie wymagania. Może od razu worek na siebie założę? – zaproponowałam rozbawiona.
- Nie, to by była wiocha przed jego rodzicami. Bez numerów siostra – pogroziła mi.

Piąta nad ranem, a pierwsze promienie słońca oświetlały ulice Wiednia. Cały hotel pogrążony był w ciszy, ponieważ wszyscy imprezowicze spali w najlepsze. Kubiak przekręcił się na drugi bok, ostrożnie przesuwając ręce obejmujące go w pasie. Jak się okazało, hotelowe łóżko było w stanie pomieścić dwie osoby. Spali wczepieni w siebie jak najlepsze zapinanie na rzepy.
W końcu jednym z uczuć pożądanych przez człowieka jest czuć ciepło ukochanej osoby obok. Dlatego też Michał wręczył ukochanej swoją koszulkę i nie pozwolił wrócić do jej hotelu. Sprawdzając godzinę na telefonie, podniósł się z łóżka, by skorzystać z toalety. W drodze powrotnej zawędrował do drzwi na malutki balkonik. Z obawą spojrzał w przestrzeń, wystawiając jedną stopę poza teren pokoju.
Kobieca dłoń przejechała po linii jego kręgosłup, zatrzymując się na biodrze. Poczuł pocałunek w łopatkę.
- Dzień dobry, ranny ptaszku.
- On wcale nie jest ranny – mruknął  lubieżnym uśmiechem, za co otrzymał kuksańca. – No chodź tu, kochanie.
- To co mi zaśpiewasz? – spytała przytulając się do siatkarza.
- Czy wiesz malutka może, jak ciebie mi brak? Czy czujesz to, co ja gdy jestem sam? – wychrypiał do ucha blondynki, wyczuwając jej dreszcze.
- Mmm… Jaki masz seksowny głos – wyszeptała. – A ty dalej boisz się wysokości?
- Nie, co ty – odparł szybko.
- To chodź – zaproponowała Nowaczykówna.
Majstrowała chwilę pod koszulką, by wyciągnąć spod niej stanik, następnie ponad głową chłopaka poszybowały jej majtki.
- Co ty wyprawiasz?
- Czekam na ciebie – odparła niewinnie, stojąc na balkonie tylko w jego bawełnianej koszulce.
Aż przełknął ślinę, zdając sobie sprawę, iż ona nie miała nic więcej pod spodem. Prowokowała go podnoszeniem to jednej to drugiej nogi, prezentowaniem mu swoich pośladków. Nie wytrzymał zbyt długo i przycisnął ją do barierki swoim ciałem, namiętnie całując. Błądził dłońmi po jej ciele pod koszulką, a ona opuściła jego bokserki.
Seks na wysokości 10 piętra, to jedna z ostatnich rzeczy, jakich się spodziewał tutaj, ale zupełnie nie myślach o swoich lękach, gdy ciało Marty oplatało g szczelnie i drżało przy każdym jego ruchu, spajającym ich w jedność. Stłumiona jęki porywał lekki wiatr. Przyjmujący znów mógł usłyszeć swoje imię wypowiadane tym niepowtarzalnym tonem.

Tak, jak mówiłam, staruszkowie dogadali się między sobą bardzo szybko. Uwielbiałam rozmowy z panem Leonem, którymi zaszczycał mnie przez pewną część wieczoru. Narzeczeni odpowiedzieli na niezliczoną ilość pytań, zanim dano im w spokoju zjeść posiłek.
Właśnie kroiłam w kuchni ciasto, układając je na talerzach, gdy rozległ się dzwonek. Skoro wszyscy goście byli w salonie, to zastanawiałam się, kto mógł jeszcze wpaść w odwiedziny.
- Pięknie wyglądasz, Misiowa – usta szatyna wylądowały na moich oraz na policzku.
- Michał? Co ty tu robisz? Miałeś szukać mieszkania na Śląsku – spytałam zdumiona jego obecnością.
- No i znalazłem. To dzisiaj macie ten super ważny zjazd?
- Tak. Chodź do kuchni, muszę podać im ciasto – pociągnęłam go za rękę.
- To się nawet dobrze składa, bo mam sprawę – odparł tajemniczo.
Ledwo znalazł się w salonie, natychmiast przywitał się ze wszystkimi. Kątem oka przyglądałam się jego eleganckiej granatowej koszuli.
- Przepraszam, że się tak wprosiłem – tłumaczył. – Ale znalazłem mieszkanie w Żorach i chciałbym, żeby Marta tam ze mną zamieszkała.
- Co? – wybałuszyłam oczy, zszokowana tą rewelacją.
- Tak właściwie… To chciałem spytać, czy za mnie wyjdziesz – przyjmujący uklęknął przy mnie. – Kupiłem ten pierścionek na Dominikanie i tyle już przeszedł…
Absolutnie nie mogłam wykrztusić słowa, a przez głowę przeleciały mi wydarzenia ostatniego roku. Wszyscy w skupieniu wyczekiwali mojej reakcji. Skubałam nerwowo materiał czerwonej sukienki do kolan i z delikatnym dekoltem w łódkę. Pierścionek mienił się wszystkimi barwami.

__________________________________________________

Ostatni odcinek z cyferką, wiecie? :) Końcówka świeżutka, pisana dzisiaj.
Mam nadzieję, że zawarłam to, co chciałam i się wam dobrze czytało. Żałuję tylko, że chyba mało jakichś wartości miało to opowiadanie. Dojrzewałam w trakcie pisania i dalej będę.
Podsumowania sobie zostawię na kiedy indziej ;)

Pozdrawiam

czwartek, 21 lutego 2013

[ XLIX ]


Świat zostaw w tyle, jeśli ona wszystkim jest, co dziś masz.

[ Na poważnie. Blondynka i Szatyn ]

Szczerze i głęboko zastanawiałam się nad tym, czy powinnam się zjawić na drugim meczu. Dobrze wiedziałam, jak to może się skończyć, bo Michał był uparty. Pewnie będzie chciał rozmawiać, tłumaczyć, a ja nie miałam siły na powtórkę z rozrywki.
Cały wieczór po pierwszym pojedynku chodziłam jak naćpana. Spotkanie, pocałunek, ta nagła bliskość pomiędzy nami, pomieszały mi w głowie. Wariowałam, ubierając jego bluzę z Politechniki, która jakimś cudem znalazła się w moim bagażu. Siedziałam w fotelu i obwąchiwałam każdy skrawek, szukając na materiale JEGO zapachu. Zdecydowanie w tamtej chwili nadawałam się do ubrania w kaftan i odstawienia do szpitala psychiatrycznego.
Tęsknota odebrała mi rozum, więc następnego dnia ubrałam czerwoną bokserkę i tradycyjnie kapelusz. Tak jak przewidywałam, odnalazł mnie wzrokiem. Na szczęście chyba dostał wczoraj reprymendę, bo dzisiaj nie odważył się zrobić bez zgody trenera ani kroku. To wcale nie  przeszkadzało mu wręcz palić mnie spojrzeniem. Skurczyłam się na krzesełku, twarz lekko zakryłam włosami, postanawiając czekać na rozpoczęcie spotkania.
Ta sama wyjściowa szóstka, co we wczorajszym pojedynku, zaowocowała wytchnieniem dla mnie. Michał musiał grać i dzielnie walczyć o punkty. Głównym skutecznym atakującym był jednak Bartek. Fantastycznie się spisywał, co przenosiło się na wynik. W końcu siedziała mu zagrywka, więc męczył nią rywali.
Kłopoty pojawiły się w drugim secie. Andrea zareagował, wymieniając zawodników na boisku. Jarosz i Ruciak bardzo pomogli goniącym wynik kolegom. Wyszliśmy z opresji, bo chłopacy nadrobili straty punktowe i wygrali seta. Kubiakowi ewidentnie się nie podobało w kwadracie. Widziałam tą jego niezadowoloną minę i dłonie pocierające twarz z nerwów. Nawet pocieszenia ze strony Zbyszka nie pomagały.
Zwycięstwo 3:0 wpłynęło na kibiców wyśmienicie, bo opuszczali halę w doskonałych nastrojach. Grupki ludzi czekały przy bandach na siatkarzy, chcąc dostać autograf, czy zapozować do zdjęcia. Przewiesiłam torebkę przez ramię i przecisnęłam się do przejścia.
- Marta! – usłyszałam wołanie.
Odwróciłam się niepewnie. Wcale to nie był głos Miśka. Rozciągający się przy słupku Bartek machał do mnie ręką.
- Cześć – odpowiedziałam, podchodząc powoli.
- Jak ci się podobał mecz? Nie wiedziałem, że się wybierasz – zagadnął z uśmiechem.
- Świetnie się spisałeś, gratulacje. Wyczuwam niezłą formę na finały.
- Oby było, jak mówisz. Na razie czuję się nieźle – cały czas miał ten pogodny wyraz twarzy. – Co z Miśkiem?
- Życzę ci wszystkiego, co najlepsze. Chyba nie powinnam ci zanudzać tutaj – zerkałam nerwowo na pozostałych obecnych.
Sala się wyludniła, a zawodnicy leżeli na boisku we wszelakich pozycjach.
- Czemu nie pogadacie jak ludzie? Przecież jesteście dorośli – wymądrzał się.
Może i mówił prawdę, ale ja nie miałam ochoty na takie sceny tu i teraz.
- Zawsze macie swoją wersję – mruknęłam.
- Marta… On nie jest sobą – szatyn spojrzał na mnie przenikliwie.
Martwił się o kumpla, ale też o nas. Cóż mogłam poradzić. Spuściłam głowę, nie wiedząc ja się wymiksować z tematu i dłuższego przebywania tutaj.
- To ja was zostawię – rzucił niespodziewanie Kurek.
- Co? – zdziwiona podniosłam wzrok.
O słupek opierał się niższy z przyjmujących. Nic nie powiedział, tylko patrzył tak, że w mojej głowie rodziły się wyrzuty sumienia i wątpliwości.
- Chyba ci przeszkadzam w rozciąganiu…
- Skąd. Powinienem iść do szatni, ale chciałem jeszcze porozmawiać. Masz chwilkę? – spytał, podchodząc bliżej bandy reklamowej.
- Dawaj. Co tam u Justyny? – wyrwało mi się lekko złośliwym tonem.
- Świetnie im się układa ze Zbyszkiem, bo sobie wyjaśnili wszystko na szczęście – odparł szatyn z bólem w oczach. Tak, mnie też bolało i boli.
- Czyli stałeś się porzuconym narzeczonym?
- Z Jusią tylko ćwiczyłem. Nie zdążyłem się oświadczyć tej, którą kocham – wykrztusił z siebie, lekko drżącym głosem.
Mocniej zacisnęłam dłonie na pasku torebki. Mój mózg analizował jego słowa, bombardując mnie prawdą inną niż sobie wymyśliłam dawno temu.
- Gratulacje wygranej – rzuciłam, odchodząc szybkim krokiem.
- Był dla ciebie – powiedział Michał do moich pleców.
Baleriny prawie bezszelestnie pokonały drogę do wyjścia z budynku, potem zaczęłam biec.


[ Najświeższe wiadomości. Brunetka i Brunet ]

Zbyszek spacerował po pokoju od okna do drzwi. Nie wiedział, co z sobą począć, ani co począć z przyjacielem. O ile wcześniej Michał nie był do końca sobą, to teraz w pokoju siedział jego własny cień. Szatyn miał zamknięte oczy i słuchawki w uszach.
Atakujący zdecydował się wyjść, by zadzwonić do ukochanej.
- Słucham, mój zwycięzco? – odebrała dziewczyna radosnym głosem.
- Nawet nie wiesz, jak mi cię brakuje.
- Wiem, skarbie, ale musi ci wystarczyć myśl, że kibicuję przed telewizorem na każdym meczu. Dzisiaj wyglądałeś tak seksownie… - wymruczała.
- Nie prowokuj Justynko. Do Gdańska załatwię bilety i pooglądasz nas na żywo – zapewnił brunet.
- Zibi, nie wypłacę ci się z tego.
- Znajdziemy jakiś rozwiązanie – odparł filuternie. – Wiesz, chciałem się ciebie poradzić.
- Coś się stało? – Justyna nie kryła stresu.
- Oni dzisiaj gadali. Powiedział jej prawdę, ale Marta wyszła bez słowa.
- O matko… Dlaczego robi z siebie taką cierpiętnicę? Rani i jego i siebie. Gdyby choć trochę zawalczyła o tę miłość. Przecież widziałeś ten ich pocałunek – brunetka nie potrafiła zrozumieć zachowania siostry.
- Mam nadzieję, że Misiek nie zrezygnuje z grania – westchnął chłopak.
- Nie ma mowy. Weź go jakoś ogarnij. Chciałabym tak bardzo wam pomóc, ale nie mam pojęcia, gdzie jest Marta.
- Może coś z Kurkiem zdziałamy – mruknął niepewnie. – Tymczasem, kochanie, oglądaj swojego mężczyznę i  całuj ekran – zaśmiał się siatkarz.
- Chciałbyś, Bartman.


[ Męska rozmowa. Trener kontra zawodnik ]

Anastasi tylko co rusz kręcił głową, widząc poczynania przyjmującego. Nie wiedział, co się stało z tym chłopakiem przez te kilka dni. Wręz namacalnie trener dostrzegał jego izolację od kolegów i zamykanie wszystkich emocji w środku. Zupełnie innego zawodnika obserwował w sezonie ligowym.
Po zakończonym treningu rozesłał gromadę pod prysznic, prosząc tylko Kubiaka na słówko.
- Wiem, że nie popisałem się dzisiaj, ale obiecuję, że jutro będzie już lepiej – tłumaczył z obawą siatkarz.
- Spokojnie Kubi, siadaj – siwowłosy wskazał podopiecznemu krzesełko obok siebie. – Bladego pojęcia nie mam, co dzisiaj wyprawiałeś, ani w poprzednich dniach, ale chyba wiem, kto ma z tym coś wspólnego.
Mężczyzna zerknął znacząco na szatyna. Ten siedział z opuszczoną głową i bawił się plastrem przyklejonym wokół serdecznego palca.
- Ta urocza blondynka, którą całowałeś na meczu, co?
- To już skończony etap i miniona historia. Poświęcę się teraz całkowicie siatkówce, żeby poprawić formę – wyznał cicho.
- Po prostu chcę zobaczyć tego chłopaka, którego powołałem. Walczącego, wszechstronnego, pasującego idealnie do mojego obrazu drużyny. Takiego Michała Kubiaka potrzebuję tutaj i teraz – odparł stanowczo Andrea. Musiał grać twardo, żeby dotrzeć do zakurzonej ambicji zawodnika.
- Spróbuję…
- Nie. Ty nie masz próbować, ty musisz. Nie pozwól, żeby emocje z życia prywatnego blokowały ci rozwój i szansę na sukces – przemawiał trener, kładąc pocieszająco dłoń na ramieniu Miśka. – A jeżeli chcesz ją odzyskać, to pokaż na boisku, kim naprawdę jesteś. Niech cię zobaczy w szczycie formy, grającego całym sercem. Na pewno to doceni, jeśli kocha cię razem z twoim zawodem.
- Dziękuję trenerze.


[ Szczęście po nieszczęściu. Finały. Brunetka ]

                Tylko dłoń Iwony Ignaczak powstrzymała ją przed zbiegnięciem na dół. Serce Nowaczykówny biło jak oszalałe, gdy patrzyła na swojego ukochanego, leżącego na parkiecie i walącego w niego pięściami. Pierwszy mecz w decydującej fazie przeciwko Bułgarii, a cały siatkarski świat obiegła informacja o kontuzji Zbigniewa Bartmana.
- Kochanie – wyszeptała Justyna, obserwując jak sztab zajmuje się brunetem.
Truchlała o niego całą sobą. Pragnęła być tam przy nim, dodawać mu otuchy. Na całe szczęście jego koledzy wygrali ten mecz, ale ona straciła kompletnie zainteresowanie wynikiem.
Co najzabawniejsze, to siatkarz pocieszał ją. Brunetka była w stanie tylko całować go po twarzy, rękach i powtarzać, że go kocha. Zajmowała się chłopakiem, jak najlepiej potrafiła, służyła ramieniem i wszelką pomocą.
- Ty jesteś  moim MVP – wyszeptała Jusia do jego ucha po gali finałowej.
- Może z moją łydką nie jest najlepiej, ale serce mam całe, więc kocham cię dalej tak samo – Bartman pocałował ją w usta. Brązowy medal wisiał na jego szyi.
Potem rozpoczął się wyścig z czasem, własnym zdrowiem i możliwościami regeneracji organizmu. Wystąpienie Zbyszka na Mistrzostwach Europy w Austrii i Czechach stanęło pod wielkim zapytaniem. Justyna bardzo chciała, żeby jej partnerowi się udało. Doskonale widziała, jak brakowało mu grania. Siatkarka stanowiła ważną część jego życia.
Brunet stał się odrobinę drażliwy w tym temacie i czasem bez powodu podnosił głos. Dziewczyna bała się już cokolwiek powiedzieć, żeby go nie sprowokować do kolejnego wybuchu. Spali w jednym łóżku, ale na jego dwóch odległych krańcach. To wszystko bolało ją w głębi serca. Na płacz pozwalała sobie tylko pod prysznicem.
Pewnego dnia rano zastała na stole plik biletów do Wiednia. Na krześle siedział Zbyszek, najedzony i ubrany.
- Wybierasz się gdzieś?
- My, my się wybieramy. Kupiłem bilety na fazę medalową – odparł spokojnie atakujący.
- Myślałem, że skoro nie pojechałeś… Twoja noga… - plątała się Nowaczykówna.
- Kochanie, to ciągle moja drużyna i chyba nie masz nic przeciwko, żeby im trochę pokibicować? – spojrzał na nią pytająco.
- Nie, nie. Jasne.
- Justyś… Przepraszam. Wiem, że byłem okropny, ale skoro mnie jeszcze nie zostawiłaś, to znaczy, że kochasz swojego Zbysia choć trochę? – podszedł do niej ze skruszoną miną i objął w pasie.
-  A co z tego będę miała?


[ Małe tęsknoty. Krótkie powroty. Blondynka ]

Pierwszy w historii medal Ligii Światowej zdobyła kadra Anastasiego. Najpierw na początku turnieju płakałam na widok Zbyszka, a skończyło się na płakaniu ze zwycięstwa w meczu o brąz. Chłopaki z Argentyny pokazali kawał świetnej siatkówki i zapewne w przyszłości sięgną po niejeden krążek.
Tymczasem to nasi reprezentanci oblegli najniższe miejsce na podium. Bartman wspierający się na kuli obrazował zdrowie zostawione na parkiecie i to włożone w przygotowania. Byłam z nich taka dumna. W szaleństwie zrobiłam coś totalnie niepoprawnego, według mnie.
Zrozumiały był SMS do Zbigniewa z pocieszeniem i słowami wsparcia kilka dni temu. Jednakże ciągle nie wiedziałam, jak to się stało, że posłałam wiadomość z gratulacjami wygranej do Kubiaka. Odpowiedział prawie natychmiast, dziękując za najlepsze słowa, jakie mógł dostać, i pytając, gdzie jestem. Niestety na dalsze pisanie do niego zabrakło mi odwagi.
Trudno mi było wytrzymać bez siatkówki okres wakacyjny. Może powinnam dodać: bez Michała? Ostatnie zdanie, które usłyszałam od niego w czerwcu, odbijało się wciąż echem w mojej głowie. „Był dla ciebie”. Sumienie krzyczało, uświadamiając, jak prawdopodobnie wielki błąd popełniłam. Wszystko, co powiedział przyjmujący niestety było wiarygodne i pasowało do feralnych kwietniowych zdarzeń. Ciężko sobie wpoić, że się pomyliło, a ja nie stałam się świadkiem zdrady, tylko próby tego, co miało spotkać mnie. Kubiak chciał mi się oświadczyć! Zdecydowanie przerosło to mój umysł.
Czekałam z utęsknieniem na Memoriał Huberta Jerzego Wagnera i ME, bo czułam głód meczy. Największą niespodziankę sprawił mi pewien rehabilitujący się brunet. Zadzwonił pewnego dnia, oznajmiając, że jestem mu potrzebna i mam zaklepane miejsca na mecze w Austrii. Stęskniłam się strasznie za nimi wszystkimi.
- Przepraszam najmocniej – zwróciłam się po angielsku przy próbie dostania się na swoje miejsce.
- Spoko, tu sami swoi – usłyszałam od dziewczyny siedzącej z brzegu. Pewnie poznała po barwach narodowych.
- Jak miło usłyszeć polski – uśmiechnęłam się. – Marta.
- Dorota. O matko! – wykrzyknęła po uściśnięciu mojej dłoni. – To ty się całowałaś z Kubiakiem!
Nie wiedziałam, jak zareagować na tę sytuację. Zaciekawione spojrzenie rodaczki sugerowało, iż ona nie da się zbić z tropu.
- Ten Kiss Cam, no tak – przytaknęłam bezradnie.
- Jesteś z nim, byłaś?
- Można powiedzieć, że byłam – potoczyłam wzrokiem po widowni.
- Nie moja rzecz się wtrącać, ale to wyglądało wtedy, jakbyście się dalej kochali – powiedziała. – W ogóle to strasznie ci zazdrościłam! Kubiak, takie ciacho, że mmm. No, ale niestety już mam swoje – brunetka wyszczerzyła się w moją stronę.
- Tak? Przyjechał z tobą?
- Przyjechał, a teraz poszedł po coś do picia. Znając tą blondynkę, to pewnie się zgubił. Zawsze coś odwali, a potem ja go muszę ratować – gestykulowała i robiła śmieszne miny.
- Bardzo udana z was para – zaśmiałam się.
- Mówię ci, wszyscy siatkarze są zdrowo walnięci.
- Doris, czemu mnie obrażasz przed ludźmi? – spytał chłopak, który podał mojej „sąsiadce” reklamówkę pełną jedzenia i picia.
- Chcesz, żebym była jak słoń? Teraz mnie utuczysz, a potem zostawisz?
Tak jak wspominałam, razem tworzyli świetny, wybuchowy duet. Jak się okazało, tym „niezdarą” był Wojtek Ferens. Niestety on też mnie poznał, a swego czasu przebywał na jednym zgrupowaniu z Michałem. Wolałam nie rozmawiać o moim nieszczęśliwym związku.
- Który miesiąc? – spytałam w końcu dziewczyny.
- Co? Skąd wiedziałaś? – spojrzała na mnie zaskoczona.
- Facet skacze w koło ciebie, jak nad jajkiem, w tobie buzują hormony i mój wrodzony instynkt – wzruszam bezradnie ramionami.
- Dobra jesteś. Trzeci miesiąc. Jak widać, coś się udało mojej blondynce – potargała przyjmującego po włosach.


[ W roli kibiców. Brunet i Brunetka ]

Kolejny raz zasiedli na trybunach, lecz tym razem mieli obejrzeć najważniejszy mecz, mecz o trzecie miejsce. Chłopacy wiedzieli, jakie wsparcie mają na trybunach. Zbigniew bardzo przeżywał każdy mecz. Przegrany półfinał zwłaszcza, ale teraz skupił się na obecnym pojedynku. Miał do wykonania misję, a na widowni na jego życzenie obecna była Marta. Chciał jakoś rozwiązać tą całą sytuację dla dobra wszystkich.
Justyna siedziała obok niego, marząc, żeby drużyna pod wodzą Anastasiego pokonała dzisiaj Rosjan, w walce o brąz. Może wolałaby, aby na boisku grał również Zbyszek, ale wiedziała, że uzupełni jeszcze swój życiowy worek z medalami.
Licznie zgromadzona w hali polska publiczność oszalała z radości. Reprezentacja zdobyła drugi medal w sezonie. Nikt nie szczędził gardeł. Prawdziwa feta miała miejsce przy dekoracji. Chłopacy w biało-czerwonych strojach cieszyli się jak dzieci. Od zwycięzców różnili się tylko kolorem medalu i brakiem pucharu oraz konfetti. Nikt nie odmawiał Serbom zasług na zwycięstwo.
Nagle, tuż po odbyciu wszystkich ceremoniałów, do mikrofonu dostał się polski zawodnik z numerem „13”. Wtedy też Bartman zerwał się z miejsca, a Jusia nie miała pojęcia, co się dzieje.
- Przepraszam bardzo, że przeszkadzam, ale korzystając z tej pięknej scenerii, chciałbym oddać głos mojemu przyjacielowi, Zbyszkowi. Pomimo, że nie zdążył powrócić do pełni sił na te Mistrzostwa, przyjechał tu, aby nas wspierać. Pozwólcie mu coś powiedzieć.
Panowie przekazali sobie mikrofon i wymienili uścisk. Brunet rozejrzał się dookoła. To była ta chwila.
- Chciałbym wykorzystać ten czerwony dywan do czegoś jeszcze. Tu, na sali jest pewna dziewczyna bliska mojemu sercu, a ja mam tutaj ze sobą takie malutkie pudełeczko – wyciągnął z kieszeni pakuneczek. – Reasumując, Justynko, zejdź to do nas, bo chciałem spytać, czy wyjdziesz za mnie.
Widownia zawrzała, siatkarz klęczał na płycie boiska i nawoływał ponownie ukochaną. Natomiast brunetka podniosła się z miejsca. Była w kompletnym szoku. Nie spodziewała się takiej akcji.
- Gdzie tu jest wyjście ewakuacyjne? – mruczała do siebie pod nosem, chcąc uciec przed spojrzeniem tłumów.
Już wspinała się po schodach do wyjścia, gdy poczuła dłoń na ramieniu. Bartman nie mógłby tak szybko się tu znaleźć.
- Nie rób tego. Nie uciekaj mu – usłyszała znajomy głos i zobaczyła znajomą twarz. Siostry wpatrywała się w siebie przed dłuższą chwilę.

_______________________________________________________

Ona temu winna, ona temu winna. Pocałowa...
Wybaczcie :D I upewnijcie mnie w mojej boskości, że tego to się nikt nie spodziewał :D
Just for Jusia, uwielbiasz jak Marta ucieka ;p Aż pewna postać jej pozazdrościła tego ;p

No i mały wyjątek od powyższego "just". Olencja ma urodziny. A nie dowiedziałam się od niej, tylko od facebook'a! Zapamiętam sobie! 

Wyjątkowo, podoba mi się to ponad kreską. Przynajmniej pierwsza połowa. Wypada nie zwalić końcówki opowiadania, nie? ;D

Pozdrawiam

czwartek, 14 lutego 2013

[ XLVIII ]


Nie będzie tak, jak zwykle jest

[ Niespotkanie. Blondynka i reszta ]

                W cichym spokojnym miasteczku czułam się dobrze. Nic prócz moich myśli nie przypominało mi o Michale. Babcia bardzo szybko mnie rozszyfrowała. Pewnie bym jej go przedstawiła, gdyby nie… No właśnie. Ten jeden obraz chciałam wymazać z pamięci.
Chyba kochałabym go, cokolwiek by mi nie zrobił to było najgorsze, a może najbardziej naiwne? Nie chciałam faceta, któremu całe życie wszystko bym darowała, a on poczynałby sobie, jak chciał.
Ostatnio rozmyślałam, czy będą mnie szukać. Siatkarze mieli zgrupowanie, więc nie, ale Jusia… Czy przyjedzie tutaj? Babcia nie potrafiła kłamać prosto w oczy.
Moja beztroska skończyła się, gdy zobaczyłam znajomy samochód na podjeździe. Słyszałam głosy mamy i siostry na dole. Chwyciłam szybko nierozpakowaną do końca walizkę i zgarnęłam najpotrzebniejsze rzeczy. Jedyną drogą ucieczki okazał się balkon. No cóż…
- Jest na górze – zdążyłam usłyszeć zrezygnowany ton staruszki. Nie miałam jej tego za złe.
Jakimś cudem się nie zabiłam i biegłam tyłami ogrodu, by wydostać się na drogę. Lekko w nadszarpniętym stanie znalazłam się na przystanku autobusowym. Wsiadłam w pierwszy lepszy pojazd, postanawiając sobie, że potem pomyślę, gdzie trafię i jak sobie poradzę.
Spontaniczne decyzje, to ostatnio mój żywioł, nieprawdaż? Nie chciałam, żeby mnie szukali, a co dopiero, żeby mnie znaleźli. Jeszcze nie czułam się na siłach, by stawić im wszystkim czoła. Może gdybym  potrafiła nienawidzić… Naiwna Martusia o dobrym sercu wybaczyłaby wszystkim wszystko. Żałosne.


[ Tymczasem na zgrupowaniu ]

Siatkarska ekipa znów razem. Wyznaczone cele były ogromne, to też mobilizacja i ciężka praca musiały iść w parze z nimi. Zmienił się szkoleniowiec, zmienił się system. Michał Kubiak zawitał w progi seniorskiej kadry, a na przyjęcie go tam nie mógł narzekać. Pewnie wszyscy stwierdziliby, że fajny z niego facet, ale strasznie cichy, jednak Zibi znał przyjaciela z zupełnie bardziej rozrywkowej strony.
Justyna poinformowała chłopaka, że prawie znalazła Martę, ale ta znów uciekła. Teraz już kompletnie nie mieli pojęcia, gdzie jest. Brunet sam nie wiedział, czy szatyn życzył sobie jakichś rewelacji na temat ukochanej.
Wiedział za to, że wciąż ją kochał. Dzielili wspólny pokój, bo Kubiak nie był skory do zbytniej integracji z kimkolwiek. Tak po prostu wyparowała jakaś cząstka jego. Zbyszek niejednokrotnie stawał się świadkiem wieczornych seansów Miśka ze zdjęciami. Zawód sportowca i chęć reprezentowania kraju trzymały przyjmującego na szczęście z dala od alkoholu.
- Michu, Zbychu, kolacja – do ich lokum wpadł Bartek.
- Już idziemy.
- Co się stało? – Kurek zagadnął kolegę.
- Co? Czemu? Nic zupełnie – odparł szybko najniższy w pomieszczeniu.
- To gdzie jest ten stary Kubi?
- Przecież jestem normalny.
Przy jedzeniu jak zwykle nie potrafili zachować powagi. Michał Winiarski właśnie parodiował trenera, gdy sala umilkła. Komik zorientował się, że coś jest nie tak.
- Stoi za mną? – spytał. Otrzymał tylko przytaknięcie kilkunastu głów. - Buon giorno trenerro!
- Winiar, Winiar. Attenzione per la frangia* - Anastasi sparodiował gest jakiś czas długowłosego przyjmującego.
Wszyscy parsknęli śmiechem. Obrażony żartowniś zasiadł do swojego talerza.
Zbigniew cieszył się, bo przed chwilą jego przyjaciel śmiał się szczerze z resztą zawodników. Cokolwiek się nie stało, musiał żyć z powrotem.


[ Całkiem sam. Szatyn ]

Michał truchtał posłusznie któreś już z kolei kółko wokół sali. Wszyscy zawodnicy swobodnie gawędzili w międzyczasie, a on spoglądał z lekkim uśmiechem na Bartka śmiejącego się z dowcipów Zbyszka o rudych. Na to wszystko z kolei obraził się Jarski.
- Powiedz, że ciebie to nie śmieszy – rzucił rozpaczliwym tonem Kuba w stronę przyjmującego.
- Troszkę? – odpowiedział ten niepewnie.
- Proszę cię, Kubi…
- Zapewniam cię, że to się skończy, gdy tylko Paweł usłyszy którykolwiek z nich.
- O taaak. Wtedy Zibiemu już nie będzie do śmiechu – uśmiechnął się złośliwie atakujący. – A tak w ogóle, to jak ci się podoba? Wśród naszej ferajny?
- Osobliwe towarzystwo – szatyn roześmiał się w głos. – Zostałem jak najbardziej miło przyjęty. Nic, tylko trenować.
- Nie chciałbym być wścibski, ale Bartek wciąż powtarza, że coś się u ciebie stało i musi się dowiedzieć co. Wszystko w porządku?
- Dobrze wiedzieć. Kuba… To nie takie proste zapomnieć, o kimś kogo się straciło – wymruczał Kubiak.
- Jak to? – rudowłosy lekko zwolnił, by uważniej przyjrzeć się koledze. Zanosiło się na poważny temat.
- Totalnie głupia sytuacja, a mógłbym mieć teraz narzeczoną Cóż… - westchnął głęboko siatkarz.
- Dokończymy w lepszych warunkach, co? – spytał Jarosz po nawoływaniu trenera, żeby ćwiczyli odbicia w parach.
- Nie ma sprawy. Dzięki, że wolałeś spytać mnie, a nie osób pośrednich.
Przygotowywania do Ligii Światowej pochłonęły większość czasu Kubiaka. Wieczorne zmęczenie nie pozwalało zbyt długo rozmyślać o minionych miesiącach, o chwilach z nią. Marta ciągle nie chciała odejść z jego myśli. Czasem chwytał za telefon, łudząc się, że być może dała jakiś znak życia. Niestety zwykle czekały wiadomości od rodziców albo od brata.
Finały tegorocznej edycji odbywały się w Gdańsku/Sopocie. Pozycja gospodarza wcale nie zwalniała od ciężkiej pracy. Celem drużyny było udowodnić, że tak czy siak, by na ten awans zasłużyli. Marzeniem każdego „orła” był pierwszy w historii medal Ligii Światowej. Michał chciał być częścią tej historii. Rozgrzać serce miłością do siatkówki.


[ Serce silniejsze od rozumu ]

Znalazła się jakaś znajoma, która przenocowała mnie kilka dni w Warszawie. Byłam też u Kaśki, ale nie śmiałam  nikomu zwalać się na głowę przez dłuższy okres czasu. Przywykłam do walizek, pewnie tak jak siatkarze.
Jak widać nie potrafiłam się odciąć zupełnie od tego. Doskonale orientowałam się w przebiegu rozgrywek. Polacy sprawili niespodziankę wygrywając w pierwszym meczu z USA 3:0. Wszyscy nagle zaczęli przychylniej patrzeć na postać trenera Anastasiego i jego poczynania.
Gdy tylko Michał pojawiał się na boisku zaciskałam mocniej kciuki. Po tym wszystkim życzyłam mu jak najlepiej. Przedrzeć się przez parę przyjmujących Kurek-Winiarski nie było wcale łatwo. Wiedziałam, że potrafi bardzo dużo i pokaże, na co go stać.
W chwili szaleństwa postanowiłam wybrać się na jeden z meczy w kraju. Załatwiłam bilety na starcie z Portoryko w Płocku. Przecież nie muszą mnie od razu poznać i zobaczyć.
„Będę na meczu w Płocku. Nie mów nikomu. Świetnie wam idzie. Trzymam kciuki. Marta”
SMS do Zibiego był jedynym kontaktem ze światem zewnętrznym. Chciałam się z kimś podzielić tą wiadomością, która mimo wszystko wywoływała we mnie radość. Nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć w akcji całą nową reprezentację z przystojnym trenerem na czele.
„Bez obaw. Miło słyszeć. Dzięki za wsparcie”
Dzięki kibicom Płock tętnił życiem pod koniec czerwca, a ja nie wątpiłam, że hala wypełni się po brzegi. Andrea Anastasi zapewne czuł to wsparcie, ale też presję, by odwdzięczyć się wynikiem wszystkim, którzy wierzyli w nową reprezentację.
Ja zdecydowanie w nich wierzyłam. Szansę na drugie miejsce w grupie niosły jeszcze spotkania z Brazylią. Nie wiedziałam, co poczuję, widząc ich na żywo ponownie, szczególnie zawodnika z „13”. Liczyłam, że wtopię się w tłum kibiców i ze spokojem obejrzę spotkanie.
Zasiadłam na trybunach w białej koszulce, czerwonych spodniach i czerwonym kapeluszu. Na twarzy pozwoliłam sobie namalować polską flagę. Patrzyłam na rozgrzewających się graczy. Obie ekipy, pojawiające się na boisku, przywitały brawa. Skłamałabym, gdybym powiedziała, iż nie zatrzymałam wzroku dłużej na Kubiaku. Ciągle szukałam go w polu widzenia. Chciałam z jego wyglądu, jego postawy wyczytać wszystko, co czuje, co robi. Polacy żartowali między sobą, a dobrą atmosferę było widać gołym okiem.
W towarzystwie rodaków kibicowało się wyśmienicie. Śpiewaliśmy przeróżne piosenki, nie szczędziliśmy gardeł na okrzyki. Naprawdę świetnie się bawiłam. Zadrżałam, gdy Zbyszek spojrzał w moją stronę, ale na szczęście uśmiechnął się tylko i lekko skinął głową. Chyba jednak wybrałam zbyt niski rząd, zbyt blisko boiska.
Pierwszy przegrany na przewagi set poszedł szybko w niepamięć. Nie kryłam radości obecnością Michała w pierwszej szóstce. Jego ataki zawsze niosły euforię i potrzebne punkty w nerwowych momentach. W drugim potrafiliśmy przetrzymać kilka piłek meczowych dla przeciwnika, co pozwoliło zremisować stan setów. Bartek grał jak natchniony.
Niestety Michałowi gra nie wychodziła równo i skutecznie. W trzeciej partii zmienił go Michał Ruciak. Smutno było patrzeć na wracającą do kwadratu sylwetkę szatyna. Doskonale wiedziałam, że chciał pomóc zespołowi całym sobą.
Spiker z powodzeniem prowadził zabawę w czasie wszelakich przerw. Pomiędzy setami wraz z kamerzystami polował na widowni na pary i umieszczał ich w „Kiss cam’ie”. Wszyscy wiedzieli, o co chodzi i ochoczo dawali sobie buziaki do kamery. Na telebimie widnieli w uroczej ramce z serduszkiem.
Uśmiechnęłam się pod nosem na widok tych złowionych par. Rezerwowi odbijali piłki w parach. W myślach karciłam się za to, że lustrowałam jego sylwetkę i rozmyślałam, jak seksownie wygląda w tych dresach. Nagle piłka odbita przez Grześka Kosoka powędrowała w stronę mojego sektora.
Misiek odwrócił się szybko, by odzyskać zgubę. Podbiegł do band i skierował się w stronę dziewczyn nade mną, które złapały piłkę. Wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Zobaczył mnie i poznał. Opuścił wyciągniętą rękę, po czym jakby przesiąknął wzrokiem całą moją duszę, tyle w tym było emocji.
- Nie ma nas na antenie, nie musisz się bać Michał. Całuj póki jest okazja – zażartował spiker.
Tak, złapali nas do Kiss cam’u. Najdziwniejsze było to, że nim zdążyłam złapać oddech, to poczułam utęsknione wargi na swoich. Michał pochylał się nade mną, całował mnie i nie było to nic przelotnego. Tak gwałtownego pocałunku kamerzysta chyba nie widział.


[ Impulsywna tęsknota. Szatyn ]

Po sali poniosły się gwizdy, okrzyki. Więcej radości mieli panowie, bowiem panie zerkały na parę z zazdrością.
Chłopak jakby nie słyszał tego wszystkiego i na parę chwil przestał myśleć o czymkolwiek. Liczyła się tylko Marta. Nie wierzył, że to ona, że przyszła na ich mecz. Gdzieś pomiędzy natłokiem uczuć, dotarły do niego słowa spikera. Posłuchał go, posłuchał serca.
Z chwili rozkoszowania się ustami ukochanej wyrwał go gwizdek sędziego, zapowiadający koniec przerwy. Prawie cała drużyna wpatrywała się w niego, włącznie z trenerem, który zmarszczył czoło zdezorientowany. Szatyn czym prędzej pobiegł do kwadratu. Teraz kompletnie nie byłby w stanie grać, czy skoncentrować się na czymś innym.
Zupełnie umknął siatkarzowi przebieg dalszych setów. Zerkał kontrolnie na tablicę dla pozornej orientacji, ale głównym zajęciem Michała stało się wpatrywanie w pewne miejsce na trybunach. Blondynka wciąż tam była, siedziała i tak jak on udawała, że interesuje ją to spotkanie. Jednakże ich spojrzenia często się krzyżowały, a przyjmujący sprawdzał, jak długo dziewczyna utrzyma kontakt wzrokowy. Po wygranym meczu, uściskach na środku boiska i tytule MVP dla Bartosza, Kubiak chciał podejść do Marty, by porozmawiać, lecz ta niespodziewanie ulotniła się z hali.
- Misiek, ale ostro zaszalałeś – trącił go nagle Zbyszek.
- Taa… Idiotę z siebie zrobiłem.
- Wcale nie. Po prostu reszta nie wie, o co chodziło. Przynajmniej pokazałeś, co czujesz – brunet poklepał kumpla po ramieniu.
- Uciekła, rozumiesz? Nic z tego – odparł szatyn, idąc do szatni z zaciętą miną.
- Michał, musisz jej powiedzieć, jak było naprawdę – Bartman wyciągnął z torby treningowej w szatni małe pudełko. – Proszę.
- Ale ja…
- Justyna go znalazła. Prawie wciągnęła go odkurzaczem. Chcesz się poddać? – drążył nowy atakujący.
- Ona mnie nie chce. Koniec tematu.


________________________________________________

Macie moje kochane duszyczki, na Walentynki :)
Odcinek nawet pasuje, co nie? :D Wiem, że skrycie kochacie mnie, za to co tu się dzieje, wiem ^^
Także, dziękujcie Jusi, to mój motywator w ostatnich dniach. Nikt tak nie przypomina, że wypada wrzucić odcinek ;p Mam nadzieję, że jesteś zadowolona? :D
*Uważaj na grzywkę

Już niedługo się rozstaniemy na tym blogu, przypominam :D

Tymczasem może zajrzycie tutaj, co? Moje nowe cosik :)

Do napisania!