Bojąc się,
że ktoś zobaczy trudną miłość,
wielką miłość w nas
wielką miłość w nas
[ Nocne domysły. Brunetka i Brunet ]
Para
leżała wtulona w siebie, usiłując zasnąć. Chłopak gładził ramię Justyny,
drażniąc jej skórę palcami. Nadstawili uszu, gdy usłyszeli szmery za ścianą.
- Michaś, przestań – protestowała blondynka.
- Ciszej, pewnie już śpią – uspokajał ją siatkarz.
- Chyba się do tej pory nie bzykają, co?
- Nawet ja nie mam takiej kondycji – odparł Kubiak.
- Co ty robisz?
- Rozbieram cię.
- Misiu… Powoli – jęknęła Marta. Po odgłosach szamotaniny i
skrzypienia łóżka w miarę się uspokoiło.
- Szybko skończył – zarechotał
Bartman.
- Też mi się ogier odezwał –
dziewczyna zmierzyła go spojrzeniem.
- Eeej!
- Michaaał! – rozległ się jęk, a za nim kolejne. – Jeszcze. Niżej… Tak, taaak…
- Ha, on ją cały czas posuwa –
rzuciła odkrywczo brunetka.
- Wiesz… Zrobili mi ochotę –
mruknął chłopak.
- I co w związku z tym?
- A nic. Tylko tak sobie myślałem
– zaczął bawić się ramiączkiem od stanika Justyny.
- Ty i myślenie? – zaśmiała się,
na co Zibi chciał się obrazić, ale pocałowała go szybko.
[ Zboczenie zawodowe. Poranek ]
Zaraz po śniadaniu spakowaliśmy
zestaw plażowy i ruszyliśmy w kierunku oceanu. Szum fal z każdym krokiem był
coraz wyraźniejszy. Zerknęłam na Miśka i wiedziałam, że oboje myślimy o
wczorajszym wieczorze.
- A ty, co tam targasz? – Jusia
próbowała zajrzeć do torby chłopaka.
- Najważniejszą rzecz –
wyszczerzył się, wyciągnąwszy piłkę do siatkówki.
- Nawet tutaj? – jęknęłyśmy obie.
- Helo, zagramy w plażówkę. Tam
są boiska – Zibi wskazał ręką teren po naszej lewej stronie.
- Ja jestem w drużynie z Kubim -
krzyknęła szybko moja siostra i przyciągnęła szatyna do siebie.
- Nie martw się, Martuś, wygramy
– brunet poklepał mnie po ramieniu, a ja prychnęłam cicho.
Zadziwiające, jak dobrze
rozumieli się nasi przeciwnicy. Gra szła im świetnie, a współpraca jeszcze
lepiej. Nie bez zazdrości spoglądałam na uściski Kubiaka z brunetką po każdej
akcji. Przecież to był mój facet. Nie miałam ochoty nawet a odgrywanie się za
pomocą Zbyszka. Podziwiałam go za spokój w tej sytuacji i cierpliwość do moich
umiejętności.
- Sorry – rzuciłam przepraszające
spojrzenie partnerowi.
- Nie ma za co. Nie każdy musi
być perfekcjonistą. Jeszcze im dokopiemy w następnym secie – przytulił mnie
lekko i poszliśmy napić się wody. Aż zgniotłam butelkę ze złości, widząc jak
Michał wodził wzrokiem za tyłkiem mojej siostry. Przy każdym serwisie wypinała
się wdzięcznie do niego. Aż dziw, że szatyn przebijał piłkę. Mój następy atak
„przypadkowo” trafił w głowę brunetki.
- Nie chciałam – podałam jej rękę
pod siatką. Zawzięłam się w sobie i razem z Bartmanem nie odpuszczaliśmy żadnej
akcji. Trzymaliśmy „Kubiaków” na punkt. Dzięki umiejętnościom bruneta, drugi
set był nasz. Oczywiście Jusia musiała pocieszyć Michała, dlatego tuliła go do
siebie, a mnie mało co krew nie zalała.
- Oby tak dalej – Zibi przybił mi
piątkę, gdy wchodziliśmy na boisko.
Jak w prawdziwej grze przystało,
czekał nas ti-break. Wokół pełno ludzi na innych stanowiskach bawiło się tak
jak my. Jedna dla mnie w coraz mniejszym stopniu była to rozrywka. Miałam coraz
większą ochotę podejść do siostry i wykrzyczeć jej w twarz, żeby odczepiła się
od mojego chłopaka.
Musiałam przerwać sielankę pary
po drugiej stronie siatki, więc, niewiele myśląc, zaczęłam się słaniać na
nogach. Brunet był na tyle blisko, iż wiedziałam, że złapie mnie w razie czego.
Tak też się stało. Czekałam na reakcję Michała.
- Co ci jest? – usiadł obok mnie
na piasku. Zmartwione trzy pary oczu spoglądały na mnie.
- Trochę zakręciło mi się w
głowie, ale już w porządku – odparłam, uśmiechając się niemrawo.
- Może za długo przebywałaś na
słońcu. Mogłaś ubrać jakąś chustkę albo czapkę – stwierdziła Justyna. Kubiak
zerwał się z miejsca i wrócił ze słomianym kapeluszem.
- Proszę, ubierz. Nie będzie ci
się głowa grzała – nałożył mi nowy nabytek na włosy. Spojrzałam na niego z
wdzięcznością i aż poczułam wyrzuty sumienia, podejrzewając go o cokolwiek.
- Dziękuję, już mi lepiej –
odpowiedziałam.
- Ogłaszam remis i zwijamy się
powoli na obiad – zasugerował Zbyszek, na co ochoczo przytaknęliśmy.
- To ostrożnie wstajemy – szatyn
podał mi rękę, a siostra przytrzymała mnie w tali przy podnoszeniu się do
pionu.
- Nie jestem umierająca –
zaśmiałam się.
- A może… Nie jesteś w ciąży? –
spytał Misiek poważnym tonem, przyglądając mi się uważnie. Na jego szczęście
zrobił to dość cicho i dyskretnie. Spojrzałam na niego spod byka, kwitując w
ten sposób jego pomysł.
[ Szpiedzy nie śpią. Brunetka i Brunet ]
Justyna była bardzo zadowolona z
rezultatów swojej postawy. Kubiak grzecznie współpracował, a Marta aż
zieleniała z zazdrości i złości. Nie chciała robić siostrze nieprzyjemności,
ale musiała doprowadzić do wyjawienia przez nią prawdy.
- Zibi, pamiętaj. Łapy z daleka
od Marty – zastrzegła brunetka chłopakowi.
- Jakby coś, to po prostu
chciałem podburzyć także Kubiaka – tłumaczył się.
- Obędzie się bez akcji z dwóch
stron – mruknęła Jusia.
- A widzisz. Tak się czuje Marta.
Po prostu jest zazdrosna. Może nie psujmy jej aż tak wakacji, co? – Bartman
próbował wczuć się w sytuację blondynki.
- Dobra, mogę zwolnić. W końcu
mamy dwa tygodnie – uśmiechnęła się dziewczyna zadziornie.
- Uwielbiam twój charakterek –
wymruczał siatkarz, zbliżając się do kochanej. – Moja Panter… Cii! Słyszysz?
- Ale co? – zdziwiła się
Nowaczykówna.
- Weź szklankę! Oni znowu to
robią!
Para stała przy ścianie,
dzielącej ich od pokoju obok i przykładali do niej szklanki z uszami, próbując
coś usłyszeć.
- Masz rację. Słychać jakieś jęki
– przyznała Jusia.
- Mówiłem! Widzę, że Michu
szaleje na wakacjach i nie traci czasu.
- Zboczeniec! – Zbyszek otrzymał
kuksańca między żebra.
- Opanuj się, ty dzika – zaśmiał
się przyjmujący.
- Podnieca cię podsłuchiwanie? –
zmierzyła chłopaka spojrzeniem. O strzelił głupią minę, a potem parsknął.
- Co ty…
- Chyba nie najlepiej się dzisiaj
czujesz – Justyna poszła pościelić łóżko.
[ Ciężki poranek. Blondynka i Szatyn ]
Nim otworzyłam oczy, czułam się
jakoś dziwnie ociężale. Złapałam się za głowę, przy pierwszym kontakcie ze
światłem.
- Michał? – wychrypiałam przez
suchość w gardle. Namacałam jego sylwetkę obok.
- Co jest, kochanie? – spytał
rozespanym głosem. Przetarł twarz rękoma i spojrzał na mnie badawczo.
- Chyba mnie wykończyłeś, bo
czuję się, jak rozjechana walcem – uśmiechnęłam się krzywo.
- Ja? To ty chciałaś jeszcze
jedną pozy… Wybacz – urwał, widząc mój wzrok. – Przynieść ci coś?
- Najlepiej kup mi coś na
przeziębienie, jeśli możesz. Niestety na śniadanie pójdziesz sam – powiedziałam
ze smutną miną.
- Czekaj, czekaj. Ja chyba coś
zabrałem – siatkarz wygrzebał z torby pudełko z saszetkami. – Zaraz ci
rozpuszczę i od razu wypijesz.
- Dziękuję – sapnęłam, odbierając
od niego gorący kubek z wywarem. Usiadł obok mnie i czekał, aż wypiję.
- Mam nadzieję, że mi się,
biedactwo, nie rozchorujesz.
- Raczej nie umrę, a ty zmykaj na
śniadanie – pogoniłam go.
- Niedługo wrócę, Martuś –
ucałował moje czoło na pożegnanie.
[ Śniadaniowo. Szatyn i reszta ]
Zjechał windą na parter i
pomaszerował do jadalni. Przy jednym ze stolików zauważył przyjaciela z drugą
Nowaczykówną.
- Dzień dobry, Michałku. Gdzie
twoja Julia? – bruneta od rana trzymały się żarty.
- Leży w łóżku.
- Coś się stało? – spytała
Justyna.
- Co ty, po prostu wczoraj ją
zajechał prawie na śmierć – roześmiał się Zibi. Jego towarzyszka zakrztusiła
się pitym napojem.
- Bartman, grabisz sobie –
warknął szatyn.
- No więc? – ponowiła dziewczyna.
- Rozłożyło ją choróbsko chyba.
Może da radę zanieść jej śniadanie do łóżka, co? – Kubiak zapałał nadzieją.
- Musisz kogoś spytać, Romeo.
Powodzenia – kumpel poklepał go po ramieniu. – A na przyszłość, to trochę
ciszej wieczorem.
- Eee… - przyjmujący zbaraniał na
moment.
- Nie słuchaj go. Zbyszek lubi
podsłuchiwać innych, bo to mu zastępuje niebieską tabletkę – chichotała Jusia.
- Wiesz, co? – bulwersował się
siatkarz.
- Spokojnie, postaramy się ci
zapewnić rozrywkę – szatyn puścił do niego oczko. – Na razie, lecę coś załatwić
dla Marty.
Na szczęście nikt nie robił
problemów i siatkarz kroczył korytarzem z podwójną porcją śniadaniową na tacy.
Delikatnie zapukał do drzwi, po czym je otworzył i przywitał ukochaną
uśmiechem.
- Oszalałeś? – roześmiała się
dziewczyna.
- Jeśli już, to z miłości –
odparł Michał, kładąc tacę na łóżku, tak, że znajdowała się pomiędzy nami.
- Chyba nie muszę tego
wszystkiego zjeść? – blondynka wskazała na górę jedzenia.
- Nie ukrywam, że ci pomogę –
uśmiechnął się chłopak, gryząc kawałek pomidora z kanapki.
- Miło – Marta pochyliła się by
pocałować darczyńcę.
- To taka mała zaliczka?
- A owszem – wysunęła rękę z
jajecznicą na widelcu w jego stronę. – Powiedz „aaa”.
- To chyba
ja powinienem ciebie karmić, bo to ty jesteś chora. W ogóle, jak się czujesz? –
zagadnął Kubi, między kęsami. Potem to on podawał Nowaczykównie jedzenie.
- Lepiej mi po tym lekarstwie.
Myślę, że będziemy mogli się gdzieś przejść – odpowiedziała.
- Sami czy z ferajną?
- Jak wolisz. Pod warunkiem, że
nie będziesz się ślinić do Justyny – mruknęła dziewczyna.
- Dobrze, moja zazdrośnico –
Misiek złapał ją czule za rękę.
[ Pewnego razu na zakupach ]
Wakacje
na słonecznej Dominikanie upływały bardzo szybko, więc trzeba było się cieszyć
każdym dniem. Nieodłączny element wypoczynku stanowiły także zakupy, nie tylko
pamiątek.
Podczas gdy Zbigniew i Marta
woleli przymierzać kolorowe kapelusze na straganie, szatyn zaciągnął drugą z
sióstr do dalszych sklepów.
- Od kiedy z ciebie taki
zakupoholik? – zaśmiała się.
- A tam. Po prostu muszę kogoś o
zdanie zapytać – odparł siatkarz.
- W jakiej sprawie?
- W tej – zatrzymał się przed
jedną z witryn i wskazał palcem na wybrany przedmiot. Justyna podążyła tam
wzrokiem, a oczy jej się zaświeciły.
- Matko… Jaki on piękny –
westchnęła.
- Znaczy, że mam jeszcze gust? –
upewniał się Kubiak.
- Nigdy nie widziałam czegoś
piękniejszego – brunetka nie mogła oderwać wzroku od pierścionka za szybą,
który połyskiwał błękitnym kamieniem. – Dla Marty?
- Właśnie nie wiem, czy jej się
spodoba…
- Pewnie, że tak! Daję ci
gwarancję – poklepała towarzysza po ramieniu. – Masz gest. No, no.
- Dzięki za opinię. Wrócę tu i go
kupię, a teraz uchrońmy biednych sklepikarzy przed naszą dwójką szaleńców – szatyn
rzucił żartobliwie.
[ Uroki molo. Blondynka i Szatyn ]
Już w południe tamtego feralnego
dnia czułam się lepiej, ale pan doktor Kubiak czuwał nade mną i zażywałam
lekarstwa kilka dni. Doceniałam jego troskę, opiekowanie się mną. Ten wyjazd
pozwolił zobaczyć mi Michała w różnych okolicznościach, dzięki czemu mogłam
przekonać się kogo pokochałam. Chociaż nasz związek nadal pozostawał w ukryciu,
przed samą sobą mogłam się przyznać, co czuję.
- Kochanie? – usłyszałam głos
siatkarza.
- Tak? – poprawiłam kapelusz
sprezentowany przez niego.
- Pięknie wyglądasz – uśmiechnął się
do mnie czule, tak, że nie mogłam nie odpowiedzieć tym samym.
- Dziękuję. Gdzie idziemy? A oni
nie będą niczego podejrzewać, jak tak często razem znikamy?
- Mówi się trudno. To są nasze
wakacje i nie zamierzam ich tracić na szopki – mruknął Kubi.
- Tylko pytałam – spuściłam lekko
głowę, wpatrując się w kroczące powoli do przodu stopy.
- Przepraszam – chwycił moją dłoń
i pocałował. – Mam ochotę na molo z tobą, hmm?
Staliśmy na końcu drewnianej
kładki, opierając ręce na barierce. Przymknęłam oczy, czując oceaniczny wiatr
we włosach. Słońce, chociaż pomarańczowe i zachodzące, nadal ogrzewało
plażowiczów. Poczułam, iż przyjmujący zakrywa moją dłoń swoją. Odwróciłam głowę
w jego kierunku, a on po chwili przybliżył się, obejmując mnie w pasie.
- Kocham cię – szepnęłam odruchowo.
- Ja ciebie też, Martuś –
odpowiedział, zanurzając noc w moich włosach. – Bardzo.
_______________________________________
Poślizgowy prezent świąteczny ;p Ale cieszycie się?
Prażą dupy na Dominikanie a tu zima :(
Dedykacja dla wszystkich czekających :) nie uda mi się skończyć tego w tym roku, pocieszcie się ;p
Do usłyszenia :)