środa, 26 grudnia 2012

[ XLV ]


Bojąc się, że ktoś zobaczy trudną miłość,
wielką miłość w nas

[ Nocne domysły. Brunetka i Brunet ]

                Para leżała wtulona w siebie, usiłując zasnąć. Chłopak gładził ramię Justyny, drażniąc jej skórę palcami. Nadstawili uszu, gdy usłyszeli szmery za ścianą.
- Michaś, przestań – protestowała blondynka.
- Ciszej, pewnie już śpią – uspokajał ją siatkarz.
- Chyba się do tej pory nie bzykają, co?
- Nawet ja nie mam takiej kondycji – odparł Kubiak.
- Co ty robisz?
- Rozbieram cię.
- Misiu… Powoli – jęknęła Marta. Po odgłosach szamotaniny i skrzypienia łóżka w miarę się uspokoiło.
- Szybko skończył – zarechotał Bartman.
- Też mi się ogier odezwał – dziewczyna zmierzyła go spojrzeniem.
- Eeej!
- Michaaał! – rozległ się jęk, a za nim kolejne. – Jeszcze. Niżej… Tak, taaak…
- Ha, on ją cały czas posuwa – rzuciła odkrywczo brunetka.
- Wiesz… Zrobili mi ochotę – mruknął chłopak.
- I co w związku z tym?
- A nic. Tylko tak sobie myślałem – zaczął bawić się ramiączkiem od stanika Justyny.
- Ty i myślenie? – zaśmiała się, na co Zibi chciał się obrazić, ale pocałowała go szybko.


[ Zboczenie zawodowe. Poranek ]

Zaraz po śniadaniu spakowaliśmy zestaw plażowy i ruszyliśmy w kierunku oceanu. Szum fal z każdym krokiem był coraz wyraźniejszy. Zerknęłam na Miśka i wiedziałam, że oboje myślimy o wczorajszym wieczorze.
- A ty, co tam targasz? – Jusia próbowała zajrzeć do torby chłopaka.
- Najważniejszą rzecz – wyszczerzył się, wyciągnąwszy piłkę do siatkówki.
- Nawet tutaj? – jęknęłyśmy obie.
- Helo, zagramy w plażówkę. Tam są boiska – Zibi wskazał ręką teren po naszej lewej stronie.
- Ja jestem w drużynie z Kubim - krzyknęła szybko moja siostra i przyciągnęła szatyna do siebie.
- Nie martw się, Martuś, wygramy – brunet poklepał mnie po ramieniu, a ja prychnęłam cicho.
Zadziwiające, jak dobrze rozumieli się nasi przeciwnicy. Gra szła im świetnie, a współpraca jeszcze lepiej. Nie bez zazdrości spoglądałam na uściski Kubiaka z brunetką po każdej akcji. Przecież to był mój facet. Nie miałam ochoty nawet a odgrywanie się za pomocą Zbyszka. Podziwiałam go za spokój w tej sytuacji i cierpliwość do moich umiejętności.
- Sorry – rzuciłam przepraszające spojrzenie partnerowi.
- Nie ma za co. Nie każdy musi być perfekcjonistą. Jeszcze im dokopiemy w następnym secie – przytulił mnie lekko i poszliśmy napić się wody. Aż zgniotłam butelkę ze złości, widząc jak Michał wodził wzrokiem za tyłkiem mojej siostry. Przy każdym serwisie wypinała się wdzięcznie do niego. Aż dziw, że szatyn przebijał piłkę. Mój następy atak „przypadkowo” trafił w głowę brunetki.
- Nie chciałam – podałam jej rękę pod siatką. Zawzięłam się w sobie i razem z Bartmanem nie odpuszczaliśmy żadnej akcji. Trzymaliśmy „Kubiaków” na punkt. Dzięki umiejętnościom bruneta, drugi set był nasz. Oczywiście Jusia musiała pocieszyć Michała, dlatego tuliła go do siebie, a mnie mało co krew nie zalała.
- Oby tak dalej – Zibi przybił mi piątkę, gdy wchodziliśmy na boisko.
Jak w prawdziwej grze przystało, czekał nas ti-break. Wokół pełno ludzi na innych stanowiskach bawiło się tak jak my. Jedna dla mnie w coraz mniejszym stopniu była to rozrywka. Miałam coraz większą ochotę podejść do siostry i wykrzyczeć jej w twarz, żeby odczepiła się od mojego chłopaka.
Musiałam przerwać sielankę pary po drugiej stronie siatki, więc, niewiele myśląc, zaczęłam się słaniać na nogach. Brunet był na tyle blisko, iż wiedziałam, że złapie mnie w razie czego. Tak też się stało. Czekałam na reakcję Michała.
- Co ci jest? – usiadł obok mnie na piasku. Zmartwione trzy pary oczu spoglądały na mnie.
- Trochę zakręciło mi się w głowie, ale już w porządku – odparłam, uśmiechając się niemrawo.
- Może za długo przebywałaś na słońcu. Mogłaś ubrać jakąś chustkę albo czapkę – stwierdziła Justyna. Kubiak zerwał się z miejsca i wrócił ze słomianym kapeluszem.
- Proszę, ubierz. Nie będzie ci się głowa grzała – nałożył mi nowy nabytek na włosy. Spojrzałam na niego z wdzięcznością i aż poczułam wyrzuty sumienia, podejrzewając go o cokolwiek.
- Dziękuję, już mi lepiej – odpowiedziałam.
- Ogłaszam remis i zwijamy się powoli na obiad – zasugerował Zbyszek, na co ochoczo przytaknęliśmy.
- To ostrożnie wstajemy – szatyn podał mi rękę, a siostra przytrzymała mnie w tali przy podnoszeniu się do pionu.
- Nie jestem umierająca – zaśmiałam się.
- A może… Nie jesteś w ciąży? – spytał Misiek poważnym tonem, przyglądając mi się uważnie. Na jego szczęście zrobił to dość cicho i dyskretnie. Spojrzałam na niego spod byka, kwitując w ten sposób jego pomysł.


[ Szpiedzy nie śpią. Brunetka i Brunet ]

Justyna była bardzo zadowolona z rezultatów swojej postawy. Kubiak grzecznie współpracował, a Marta aż zieleniała z zazdrości i złości. Nie chciała robić siostrze nieprzyjemności, ale musiała doprowadzić do wyjawienia przez nią prawdy.
- Zibi, pamiętaj. Łapy z daleka od Marty – zastrzegła brunetka chłopakowi.
- Jakby coś, to po prostu chciałem podburzyć także Kubiaka – tłumaczył się.
- Obędzie się bez akcji z dwóch stron – mruknęła Jusia.
- A widzisz. Tak się czuje Marta. Po prostu jest zazdrosna. Może nie psujmy jej aż tak wakacji, co? – Bartman próbował wczuć się w sytuację blondynki.
- Dobra, mogę zwolnić. W końcu mamy dwa tygodnie – uśmiechnęła się dziewczyna zadziornie.
- Uwielbiam twój charakterek – wymruczał siatkarz, zbliżając się do kochanej. – Moja Panter… Cii! Słyszysz?
- Ale co? – zdziwiła się Nowaczykówna.
- Weź szklankę! Oni znowu to robią!
Para stała przy ścianie, dzielącej ich od pokoju obok i przykładali do niej szklanki z uszami, próbując coś usłyszeć.
- Masz rację. Słychać jakieś jęki – przyznała Jusia.
- Mówiłem! Widzę, że Michu szaleje na wakacjach i nie traci czasu.
- Zboczeniec! – Zbyszek otrzymał kuksańca między żebra.
- Opanuj się, ty dzika – zaśmiał się przyjmujący.
- Podnieca cię podsłuchiwanie? – zmierzyła chłopaka spojrzeniem. O strzelił głupią minę, a potem parsknął.
- Co ty…
- Chyba nie najlepiej się dzisiaj czujesz – Justyna poszła pościelić łóżko.


[ Ciężki poranek. Blondynka i Szatyn ]

Nim otworzyłam oczy, czułam się jakoś dziwnie ociężale. Złapałam się za głowę, przy pierwszym kontakcie ze światłem.
- Michał? – wychrypiałam przez suchość w gardle. Namacałam jego sylwetkę obok.
- Co jest, kochanie? – spytał rozespanym głosem. Przetarł twarz rękoma i spojrzał na mnie badawczo.
- Chyba mnie wykończyłeś, bo czuję się, jak rozjechana walcem – uśmiechnęłam się krzywo.
- Ja? To ty chciałaś jeszcze jedną pozy… Wybacz – urwał, widząc mój wzrok. – Przynieść ci coś?
- Najlepiej kup mi coś na przeziębienie, jeśli możesz. Niestety na śniadanie pójdziesz sam – powiedziałam ze smutną miną.
- Czekaj, czekaj. Ja chyba coś zabrałem – siatkarz wygrzebał z torby pudełko z saszetkami. – Zaraz ci rozpuszczę i od razu wypijesz.
- Dziękuję – sapnęłam, odbierając od niego gorący kubek z wywarem. Usiadł obok mnie i czekał, aż wypiję.
- Mam nadzieję, że mi się, biedactwo, nie rozchorujesz.
- Raczej nie umrę, a ty zmykaj na śniadanie – pogoniłam go.
- Niedługo wrócę, Martuś – ucałował moje czoło na pożegnanie.


[ Śniadaniowo. Szatyn i reszta ]

Zjechał windą na parter i pomaszerował do jadalni. Przy jednym ze stolików zauważył przyjaciela z drugą Nowaczykówną.
- Dzień dobry, Michałku. Gdzie twoja Julia? – bruneta od rana trzymały się żarty.
- Leży w łóżku.
- Coś się stało? – spytała Justyna.
- Co ty, po prostu wczoraj ją zajechał prawie na śmierć – roześmiał się Zibi. Jego towarzyszka zakrztusiła się pitym napojem.
- Bartman, grabisz sobie – warknął szatyn.
- No więc? – ponowiła dziewczyna.
- Rozłożyło ją choróbsko chyba. Może da radę zanieść jej śniadanie do łóżka, co? – Kubiak zapałał nadzieją.
- Musisz kogoś spytać, Romeo. Powodzenia – kumpel poklepał go po ramieniu. – A na przyszłość, to trochę ciszej wieczorem.
- Eee… - przyjmujący zbaraniał na moment.
- Nie słuchaj go. Zbyszek lubi podsłuchiwać innych, bo to mu zastępuje niebieską tabletkę – chichotała Jusia.
- Wiesz, co? – bulwersował się siatkarz.
- Spokojnie, postaramy się ci zapewnić rozrywkę – szatyn puścił do niego oczko. – Na razie, lecę coś załatwić dla Marty.
Na szczęście nikt nie robił problemów i siatkarz kroczył korytarzem z podwójną porcją śniadaniową na tacy. Delikatnie zapukał do drzwi, po czym je otworzył i przywitał ukochaną uśmiechem.
- Oszalałeś? – roześmiała się dziewczyna.
- Jeśli już, to z miłości – odparł Michał, kładąc tacę na łóżku, tak, że znajdowała się pomiędzy nami.
- Chyba nie muszę tego wszystkiego zjeść? – blondynka wskazała na górę jedzenia.
- Nie ukrywam, że ci pomogę – uśmiechnął się chłopak, gryząc kawałek pomidora z kanapki.
- Miło – Marta pochyliła się by pocałować darczyńcę.
- To taka mała zaliczka?
- A owszem – wysunęła rękę z jajecznicą na widelcu w jego stronę. – Powiedz „aaa”.
- To chyba ja powinienem ciebie karmić, bo to ty jesteś chora. W ogóle, jak się czujesz? – zagadnął Kubi, między kęsami. Potem to on podawał Nowaczykównie jedzenie.
- Lepiej mi po tym lekarstwie. Myślę, że będziemy mogli się gdzieś przejść – odpowiedziała.
- Sami czy z ferajną?
- Jak wolisz. Pod warunkiem, że nie będziesz się ślinić do Justyny – mruknęła dziewczyna.
- Dobrze, moja zazdrośnico – Misiek złapał ją czule za rękę.


[ Pewnego razu na zakupach ]

                Wakacje na słonecznej Dominikanie upływały bardzo szybko, więc trzeba było się cieszyć każdym dniem. Nieodłączny element wypoczynku stanowiły także zakupy, nie tylko pamiątek.
Podczas gdy Zbigniew i Marta woleli przymierzać kolorowe kapelusze na straganie, szatyn zaciągnął drugą z sióstr do dalszych sklepów.
- Od kiedy z ciebie taki zakupoholik? – zaśmiała się.
- A tam. Po prostu muszę kogoś o zdanie zapytać – odparł siatkarz.
- W jakiej sprawie?
- W tej – zatrzymał się przed jedną z witryn i wskazał palcem na wybrany przedmiot. Justyna podążyła tam wzrokiem, a oczy jej się zaświeciły.
- Matko… Jaki on piękny – westchnęła.
- Znaczy, że mam jeszcze gust? – upewniał się Kubiak.
- Nigdy nie widziałam czegoś piękniejszego – brunetka nie mogła oderwać wzroku od pierścionka za szybą, który połyskiwał błękitnym kamieniem. – Dla Marty?
- Właśnie nie wiem, czy jej się spodoba…
- Pewnie, że tak! Daję ci gwarancję – poklepała towarzysza po ramieniu. – Masz gest. No, no.
- Dzięki za opinię. Wrócę tu i go kupię, a teraz uchrońmy biednych sklepikarzy przed naszą dwójką szaleńców – szatyn rzucił żartobliwie.


[ Uroki molo. Blondynka i Szatyn ]

Już w południe tamtego feralnego dnia czułam się lepiej, ale pan doktor Kubiak czuwał nade mną i zażywałam lekarstwa kilka dni. Doceniałam jego troskę, opiekowanie się mną. Ten wyjazd pozwolił zobaczyć mi Michała w różnych okolicznościach, dzięki czemu mogłam przekonać się kogo pokochałam. Chociaż nasz związek nadal pozostawał w ukryciu, przed samą sobą mogłam się przyznać, co czuję.
- Kochanie? – usłyszałam głos siatkarza.
- Tak? – poprawiłam kapelusz sprezentowany przez niego.
- Pięknie wyglądasz – uśmiechnął się do mnie czule, tak, że nie mogłam nie odpowiedzieć tym samym.
- Dziękuję. Gdzie idziemy? A oni nie będą niczego podejrzewać, jak tak często razem znikamy?
- Mówi się trudno. To są nasze wakacje i nie zamierzam ich tracić na szopki – mruknął Kubi.
- Tylko pytałam – spuściłam lekko głowę, wpatrując się w kroczące powoli do przodu stopy.
- Przepraszam – chwycił moją dłoń i pocałował. – Mam ochotę na molo z tobą, hmm?
Staliśmy na końcu drewnianej kładki, opierając ręce na barierce. Przymknęłam oczy, czując oceaniczny wiatr we włosach. Słońce, chociaż pomarańczowe i zachodzące, nadal ogrzewało plażowiczów. Poczułam, iż przyjmujący zakrywa moją dłoń swoją. Odwróciłam głowę w jego kierunku, a on po chwili przybliżył się, obejmując mnie w pasie.
- Kocham cię – szepnęłam odruchowo.
- Ja ciebie też, Martuś – odpowiedział, zanurzając noc w moich włosach. – Bardzo.


_______________________________________


Poślizgowy prezent świąteczny ;p Ale cieszycie się? 
Prażą dupy na Dominikanie a tu zima :(

Dedykacja dla wszystkich czekających :) nie uda mi się skończyć tego w tym roku, pocieszcie się ;p

Do usłyszenia :)