piątek, 28 stycznia 2011

[ II ]


Jedna za drugą, druga za jedną

[ 4 piętro. Blok przy ul. Miodowej ]

- Misiek, ja ci mówię. Na drugi raz jak kobieta powie, że masz małego, to jej nie wyciągaj. Trafiłaby się jakaś ze scyzorykiem i co?
Chłopcy siedzieli na kanapie z kubkami w ręku. Przed nimi na czterdziestocalowej plazmie leciał film akcji.
- Masz rację. Nie mogę być już taki otwarty w tych sprawach. Znaczy… Za szybko przechodzę do konkretów.
- Otóż to. Niech sobie kobitka zasłuży, żeby obcować z naszymi pytonami.
- Hahaha, a ja słyszałem, że ci się skurczył – zażartował szatyn.
- Ty, ty! Nie przeginaj. Wszystko z nim w porządku – zaperzył się.
- To może nad pierwszym wrażeniem popracuj. Tamta uciekała, gdzie cie pieprz rośnie.
- Ja ci pomagam, rad udzielam, a ty się z kumpla śmiejesz?
- Oj Zbysiu, nie gniewaj się, no. Coś ty jej zrobił?
- Przez przypadek wszedłem do jej przymierzalni i przy okazji komplementowałem jej stanik – uśmiechnął się niewinnie.
- Cały ty. Ale skoro uciekła, to porządna dziewczyna. A przecież takiej dla ciebie szukamy – poklepał bruneta po plecach.
- Chyba dla ciebie. To ty się uparłeś na jakąś prawiczkę.
- Niedawno mówiłeś to samo. Nie prawiczkę, tylko porządną.
- Aaa… Zmieniłem zdanie. Potrzebuje wrażeń a nie.
- Zbigniewie, 100 razy się rozmyślisz jeszcze. A ja ci mówię, że te co na zewnątrz porządne to w środku tygrysice.
- No, no. Misiu, jaki ekspert. A bo ja niezdecydowany w sprawach kobiet. Jak będę miał z jakąś być, to będę, proste.
- To tylko taka moja teoria.
- Sorry, to mamcia.
Brunet wyjął z kieszeni, dzwoniący telefon i poszedł odebrać do kuchni.

[ Ulica w centrum Warszawy. Listopadowy wieczór ]

- Chodź, wejdziemy jeszcze tutaj – brunetka ciągnęła mnie w stronę drzwi klubu.
- Przestań mnie targać po wszystkich knajpach! Mówiłam ci, że nie zamierzam występować publicznie.
- A ty przestań się zachowywać jak tchórz! Co ci szkodzi? Możesz tylko zyskać!
- Ja jestem tchórz? To po co się ze mną zadajesz, co? Jak chcesz, to sama sobie tam idź!
- Nie wiem. I ty jesteś moją siostrą? Chyba cię podmienili.
- A może to ciebie podmienili, co? Lepsza się odezwała – prychnęłam.
Zaczęłyśmy się kłócić na całego. Po chwili dołączyły popychanki. Już miałam ją chwycić za kudły, gdy poczułam ręce wokół talii, które odciągnęły mnie w tył.

[ Ta sama ulica. 10 metrów dalej ]

- Mówię ci, skoczmy do klubu. Znam fajną miejscówkę, prowadzi ją mój znajomy. Wiem, że w trakcie sezonu cię nie dam rady wyciągnąć, to może teraz?
- Się uparłeś i mi wiercisz dziurę w brzuchu.
- Ale mówię ci, to jest ekstra lokal. Z kobietami – brunet poruszył brwiami.
- O nie! Nie zaciągniesz mnie do żadnej różowej landrynki!
- To nie tak. Wszystko jest ładnie, kulturalnie. Zobaczysz, spodoba ci się.
- Jakby co, to się ulotnię.
Zbliżali się do celu, gdy zobaczyli dwie krzyczące i szarpiące się ze sobą dziewczyny.
- Ooo, to nasze uciekinierki – uśmiechnął się brunet.
- Zaraz się pozabijają.
- Dobra. Ja biorę czarną, ty blondynę.
Podeszli szybko do nich i każdy odciągnął swoją do tyłu. Podjęli się niełatwego zadania.

[ Blondynka i Szatyn ]

                Nagle zostałyśmy rozdzielone. Nie wiedziałam kto mnie trzyma, bo nie mogłam się wyrwać. Był strasznie silny. Przestraszyłam się i przystąpiłam do obrony. Skoro nie unieruchomił mi kończyn, musiałam to wykorzystać. Parę ciosów później, odwróciłam się twarzą do niego. To ten idiota, co wciął mnie za prostytutkę! Jeszcze myśli, że mnie może na chodniku napastować? Co to, to nie! Ja mu dam!
                Mimo moich ataków, wciąż mnie trzymał. I to była jego jedyna czynność. Czyli nie chciał mnie uderzyć… Nie chciał mi zrobić krzywdy… Ale łapsków nie trzymał przy sobie! Moje ciało jest tylko moje! Jeden ruch mojej nogi i zwinął się z bólu. Każdy facet ma jeden wiadomy najczulszy punkt, a ja to wykorzystałam. Spojrzałam w bok.

[ Brunet i Brunetka ]

                Jak ktoś śmiał im przerwać i  przyklejać do niej swe brudne łapska?! Nie z nią takie numery. Zaczęła się szarpać, lecz uścisk chłopaka był zbyt silny. Co to za goryl ją obłapia? Odwróciła się i ujrzała ten sam bezczelny pysk, co wtedy w przymierzalni. A ta świnia! Zero kultury no! Miała ochotę zedrzeć ten perfidny uśmiech z jego twarzy.
                Kątem oka widziała, jak siostra radzi sobie ze swoim oprawcą. Niezła była, musiała to przyznać. Jedno porozumiewawcze spojrzenie między dziewczynami wystarczyło. Noga w górę, facet w dół. Spojrzała na skomlącego chłopaka. Miał za swoje!

[ Blondynka i Brunetka ]

                Podbiegłam do Justyny. Zauważyłam, że też sobie sprawnie poradziła.
- Kochanie, nic ci nie jest? – spytałam troskliwie.
- Wszystko w porządku. A tobie? Przepraszam skarbie, nie wiedziałam, co mówię. Ja tak nie myślę. Zrobisz jak uważasz – uścisnęła mnie mocno. Przerwały nam skowyty pokonanych. Rzuciłyśmy na nich okiem z niemałą satysfakcją.
- No chłopaki, siatkarz to nie znaczy dziwkarz. Uspokójcie hormony, a jak nie, to idźcie do burdelu. I zapamiętajcie! Z Nowaczykównami się nie zadziera! – wygłosiłyśmy kazanie i odeszłyśmy, trzymając się w objęciach.

[ Szatyn i Brunet ]

                Teraz mogli już podziwiać tylko plecy i zgrabne pupy. Jednak po chwili dał znać o sobie ból.
- Ty to widziałeś? My tu z pomocą, a oberwaliśmy i wina została zrzucona na nas. One są jakieś pokręcone – pokręcił głową Bartman.
- I to porządnie. Ech… Ja mogłem stracić płodność! – oburzył się szatyn.
- Chodź, jedziemy do domu. Tam się zregenerujemy – pociągnął przyjaciela za sobą i razem pokuśtykali do samochodu.

[ Klub „Free Butterfly” ]

                Żeby załagodzić sprawę, weszłam tu. Justyna wyraźnie się ucieszyła. Przysiadłyśmy przy barze.
- 2 wody – zawołała do kelnera.
- I co bym tu miała robić? – spojrzałam na nią uważnie.
- Zaraz zobaczysz. Patrz na scenę.
                Zapadł półmrok. Zza kurtyny widać było sylwetkę kobiety. Ukazała się na scenie i podeszła do mikrofonu. Nie tylko głos miała seksowny ale i ruchy. Publiczność oszalała. Patrzyłam jak zahipnotyzowana. To nie było ani karaoke ani striptiz. To była finezja i kobiece piękno na scenie. Gdy artystka zeszła ze sceny wybuchła burza oklasków.
- I jak ci się podobało? – usłyszałam pytanie siostry.
- Niesamowite. Ale zaraz… Niby ja miałabym to robić?
- Dokładnie.
- Oszalałaś? Ja się do tego nie nadaję.
- Oj tam, pogadam z szefową – uśmiechnęła się pokrzepiająco.

[ Zaplecze tegoż lokalu ]

- Słyszałam, że poszukują państwo nowych artystek – zagadnęła mężczyznę w garniturze, opartego o mahoniowe biurko.
- A gdzie tak pani słyszała? – przyjrzał się jej uważnie.
- Plotki chodzą po mieście – uśmiechnęła się tajemniczo.
- Jest pani zainteresowana, pani…? – spojrzał pytająco.
- Justyno. Nie, ja nie. Ale moja siostra owszem.
- Musiałbym ją poznać, zobaczyć.
- Tylko jest pewien problem – brunetka zawahała się.
- Tak?
- To najprawdziwszy diament, ale nieoszlifowany…
- Rozumiem – uśmiechnął się pod nosem. – Czyli nie jest przekonana do tej pracy? Nieśmiała, i śpiewa tylko pod prysznicem?
- Bingo. Z tym że przy gotowaniu – roześmiali się razem.
- Byłbym skłonny zaryzykować, jeśli to zaowocuje – rozważał na głos.
- Ręczę za nią moimi wszystkimi kończynami. To nieodkryty talent. Wystarczy trochę pracy.
Oddałbym ją w ręce dziewczyn. Może by się wyrobiła. Ale najpierw musiałbym jakoś zobaczyć, usłyszeć, co potrafi.
- No cóż, ukryta kamera zadziałała – wręczyła mu płytę.

[ Bar. Dwa stołki. Brunetka i Blondynka ]

- Masz szansę się załapać – powitała mnie.
- Matko, przecież ja w życiu nie będę taka, taka… Taka – wskazałam ręką na występującą.
- Uwierz w siebie moja droga. Gdzieś musisz zacząć. Poza tym, to niezły zarobek.
- Ty i twoje argumenty – westchnęłam.
- Pani Marta Nowaczyk? – podszedł do nas elegancki mężczyzna koło 30.
- Tak, to ja – odparłam zaskoczona.
- Marcin Sandecki, właściciel lokalu. Możemy porozmawiać?
- Oczywiście – poszłam za nim. Justyna pokazała mi uniesione kciuki.

[ Salon. Blok przy Miodowej ]

                Leżeli rozwaleni na kanapie. Właśnie w telewizji leciały „Kryminalne zagadki Miami”. Z zapartym tchem śledzili akcję.
- O! Strzelaj! Zastrzel go! – krzyczał Zbyszek.
- Spokojnie stary. Horatio zawsze wygrywa – szatyn poklepał go po ramieniu.
- Ale on tak igra ze śmiercią, że nie wiem. Pamiętasz ostatni odcinek jednej z serii? Co go zastrzelili na lotnisku? Całe wakacje musiałem czekać, żeby się dowiedzieć czy przeżył!
- Oj Zbysiu, jak ty to przeżywasz. Ja to się zmartwiłem Delko. Jak dostał w głowę, myślałem, że już po nim. Ale filmu by nie było, jakby umarli.
- Misiu, jaki ty rozsądny. Faktycznie.
- Zmieniamy okład?
Oboje leżeli z rozszerzonymi nogami, a na ich kroczach spoczywały woreczki z lodem.
- No możemy świeżą porcję przyłożyć.
Michał poczłapał do zamrażarki.
- Ale nas urządziły – brunet kolejny raz wspomniał bolesne przeżycie.
- Chcieliśmy dobrze, a wyszło źle. One się kłóciły, ale jak przyszło co do czego, to za sobą murem. Zupełnie jak my, no nie?
- Masz rację Misiek. Ale tak często, to się nie spieramy, co?
- No nie. I bardzo dobrze. Nie lubię się z tobą sprzeczać, bo potem nie mam z kim pogadać.
- Wiem, wiem. Też cię kocham.
Po mieszkaniu poniósł się śmiech obojga.


_______________________________________

Hej moje dziewczęta :)
Zatem 2 odcinek mojej zawirowanej historii. Mam nadzieję, że nie razi was lekkie zabarwienie erotyczne, które czasem się pojawia ;p

A rozdział zawdzięczacie Jusi :)
Bo ta oto Justyśka rozgromiła majce w pył i postanowiłam jej dać rozdział w nagrodę :D
Kochana dla ciebie :*

No i udostępniam wam link do strony,
na której wścibscy i ciekawscy mogą ujawnić swoją naturę :)
Pojawi się z boku w zakładce Pytajcie