wtorek, 14 lutego 2012

[ XXIX ]


Czasem nachodzi nas ochota

[ Wieczór w pracy. Blondynka ]

                Musiałam się po wczorajszym doprowadzić do porządku, bo w pracy na kacu się nie stawię. Wyrzuciliby mnie na bank. Goście mogli wypić, ale obsługa i pracownicy mieli pozostać trzeźwi. Ktoś powinien pilnować porządku, no nie? Do pomocy było kilku panów z ochrony, których nawet ja się bałam. Nic mi nie zrobili i grzecznie przepuszczali w drzwiach, ale na sam ich wygląd człowiekowi robiło się słabo. Także o żadnej rozróbie w lokalu nie było mowy.
- Hej, jak tam Sylwester? – od progu przywitała mnie Kaśka.
- Zakropiony, wytańczony – odparłam.
- Jakiś przystojniak poderwany?
- Proszę cię. Nie mam w zwyczaju podrywu.
- A ci słodcy siatkarze, z którymi się zadajesz? – dopytywała.
- Nie. Miałam okazję się przekonać, że świetnie tańczą i tyle.
- Tak ogólnikowo odpowiadasz. Coś musiało się wydarzyć – dręczyła mnie dalej.
- Czego to człowiek nie robi jak sobie wypije – machnęłam ręką i zamknęłam się w przebieralni.
- Menda!
                Lubiłam ją, ale nie w momencie, gdy chciała mnie wyczyścić z wszystkiego. O Michale nie mogła się dowiedzieć. Zachowywałaby się tak samo jak Justyna, a naporu z dwóch stron nie wytrzymam. Kubiak. Facet jak facet. Nie widzę powodu, dlaczego akurat z nim miałabym być. Zresztą oboje mamy tendencję do dogryzania sobie nawzajem. Nawet po takim, bądź co bądź, miłym wieczorze. Jak kto woli, nocy. Więc na dłuższą metę to by nie wydało.
- Za pół godziny twoja kolej – do drzwi zapukał technik.
- Będę gotowa.
Z okazji świeżo rozpoczętego karnawału przygotowałam występ w masce. Kolorowa suknia, wachlarz, te sprawy. Zaciekawić, zainteresować publiczność. Dzisiaj zwolniłam Justynę z przyjścia, niech sobie odpocznie w ramionach Zbigniewa.
                Na scenie wszystko znikało, liczył się tylko występ. Pozbywałam się dotychczasowych zmartwień i problemów. Tu nic nie miało prawa mnie rozproszyć. Odkryłam zdziwiona, że Jusia jednak przyszła i to nie sama, nie tylko ze Zbyszkiem, bo prawie z całą ekipą Politechniki. Teraz będą się nade mną znęcać na treningach. Potoczyłam po towarzystwie wzrokiem. Uff… Michała nie było. Teraz już mogłam skończyć ze spokojem. Gdyby był, to chyba bym nie zdjęła tej sukni na rzecz ukazania gorsetu i pończoch. On mnie nie mógł tak zobaczyć.
- Witaj królowo – przywitali mnie uściskami i całusami po występie.
- Proszę was.
- No co, nas wszystkich zamurowało. Nie znaliśmy cię od takiej strony – ekscytowali się chłopacy.
- No Zibi, masz nie tylko fajną dziewczynę, ale i niezłą szwagierkę – Wojtaszek poklepał bruneta po ramieniu.
- Zaraz, zaraz. Co to ma niby znaczyć? – oburzyła się Jusia.
- Kochanie, to, że mogę obcować z artystką.
- Żebyś nie chciał z nią obcować za blisko! Ja wiem, że Marta by ci nie odmówiła.
- Ej! No bez przesady. Co ja, na obcych chłopów się rzucam? – spojrzałam oburzona na siostrę.
- Zresztą Marta jest z Patrykiem – dodał Damian.
- Już nie – sprostowałam.
- Co ty mówisz?
- Jestem wolna – uśmiechnęłam się.
- Tak się składa, że ja też – Ardo stanął obok mnie wyszczerzony od ucha do ucha.
- To zostajemy chwilkę potańczyć? – spytałam.
- Spoko, około północy koło wyjścia.
                Oczywiście Estończyk porwał mnie na parkiet. Ze śmiechem przyłączyłam się do tańczących. Siatkarze to jednak chyba wbrew pozorom potrafią wyginać śmiało ciało. Bynajmniej ci, których znam.
- Rozumiem, że nie mówić Miśkowi o twoim stanie związkowym? – szepnął mi blondyn do ucha.
Widziałam ten jego pełen satysfakcji wyraz twarzy.
- Jeśli lubisz plotkować, to spoko. Mów, co chcesz – udałam, że mi to zwisa.
- Pomyślmy… Marta by pewnie go pomęczyła. Chyba, że tak za nim szaleje, że dłużej nie wytrzyma – mówił i czekał na moją jakąkolwiek reakcję.
- Myślisz, że mnie sprowokujesz? Nie schlebiaj tak Kubiakowi.
- Faktycznie. Nie jest taki przystojny jak ja – błysnął zębami.
- Zdjęcie! – przyleciał do nas Damian z aparatem.
Kreek przyciągnął mnie do siebie i zapolowaliśmy. Libero cykał fotki jak najęty, a środkowy co rusz zmieniał pozy.
- Pochwalę się na fb, że się znam – wyznał.
- Spoko, ale żadną sławą nie jestem – zaśmiałam się.


[ Kanapowy wieczór przy Miodowej ]

Wiedział, że idą na występ Marty. On nie chciał być jednym z dziesiątek facetów śliniących się na jej widok. Chyba wskoczyłby na scenę i ją czymś zakrył. Dość miał tej pokręconej sytuacji. Siedział sam przed komputerem do późna. Słyszał jak wraca Zbyszek. O dziwo sam. Jednak ktoś go niewątpliwie musiał odprowadzić, bo brunet ledwo trzymał równowagę.
- Pomóc ci? – krzyknął Michał.
- Och Misiaczku mój kochany. Jak ja za tobą tęskniłem – Zibi stanął w progu.
- Miło mi bardzo. Widziałeś mnie kilka godzin temu. Teraz chyba czas do łóżka…
- Taak. A zaśpiewasz mi kołysankę? – zawył siatkarz.
- Ha ha, spoko.
- Jesteś wspaniały. Marta też jest wspaniała. Mówię ci, będziesz miał z nią nieziemski seks – oświadczył Bartman.
Michał puścił tą uwagę mimo uszu. Wiedział, że kumpel nie wie, co mówi.
                Poranek zaczął od kubka kawy i laptopa. Oglądał zdjęcia znajomych z Sylwestra. Jednak jego największą uwagę przykuło coś wrzuconego przed chwilą. Jak się okazało, z wczorajszego wieczoru.
- Z gwiazdą wieczoru – przeczytał na głos podpis zdjęcia Estończyka.
Na ekranie widział roześmianą twarz blondynki w uścisku Ardo, a chłopak skradał jej całusa. Miał ochotę to uszczypliwie skomentować, ale się powstrzymał.
- Co tak ciekawego dojrzałeś? – Zbyszek zaglądnął przyjacielowi przez ramię. – O, chłopacy już wrzucili.  Mam nadzieję, że wszędzie wyszedłem korzystnie.
- Ty zawsze. I tak twoje fanki będą cię uwielbiać – zaśmiał się Misiek, tuszując zdenerwowanie.
- Spoko, niedługo ciebie będą męczyć.
- Obym nie dożył – westchnął Kubiak.
- Rozdać im twój numer? – przekomarzał się Zibi.
- Uważaj sobie! Żebym ja twojego nie rozdał.
- Już się tak nie bulwersuj, już dobrze – brunet głaskał przyjaciela po głowie.


[ Praca i studia. Studia i praca. ]

                Jak się okazało, klub przeżywał świetny okres i w tegorocznym karnawale zapełniał się prawie codziennie. Moje występy były częstsze. Do tego na studiach wielkimi krokami zbliżała się sesja, a ja przeczytałam może z 3 strony. Ugh… Musiałam się wyrobić, nie było innego wyjścia.
- Marta, jakie ty masz wory pod oczami – przywitała mnie Jusia któregoś styczniowego ranka.
- Dzięki za komplement – mruknęłam, nalewając sobie mleka.
- Za dużo masz na głowie.
- Wybacz, muszę się wywiązywać. No i zaliczyć semestr też bym chciała. Nie ma albo albo.
- Mogę się nauczyć za ciebie, ale to nic nie da – uśmiechnęła się. – Nie wyglądamy na bliźniaczki. Jakby tak było, to by ci, nie daj Boże, Zbyszek wskoczył do łóżka – zachichotała.
- No proszę cię. Nie oskarżaj go o takie rzeczy. Myślę, żeby się zorientował. W końcu zna twoje ciało – oświadczyłam.
- Już nic więcej nie mów! – zawstydziła się. – Inaczej porozmawiamy jak ci ciebie ktoś będzie nocował.
- To groźba? – spojrzałam na nią z ukosa.
- Nie, ale zawsze mogę wam rano wparować.
- Nie zrobisz mi tego!
- Martusiu, czyżbyś miała kogoś? Albo coś na sumieniu? – przyjrzała mi się z bliska.
- Pozostańmy przy tym, że nikt nas nie pomyli – zniknęłam za drzwiami łazienki.


[ Brunet i super plan do zrealizowania ]

                Nadszedł powoli luty. Zbyszek chodził jakiś taki zamyślony i coś go ewidentnie nurtowało. Szeptał coś pozostałym na ucho w wielkiej tajemnicy. Panowie spoglądali tylko po sobie i kiwali głowami.
                W efekcie, spotkali się następnego dnia pół godziny wcześniej przed treningiem. Nie było tylko jednego, ale on nie został powiadomiony.
- Jak wiecie, 23 Michał ma urodziny – oznajmił Zibi.
- Matko, ale nam się zestarzał Kubiaczek...
- No, 23 luty, 23 lata. Stara dupa z niego – skomentował Damian.
- Nie mniej jednak, trzeba to jakoś uczcić. Jakieś propozycje?
- Byłem tak genialny i mnie oświeciło - ekscytował się Bartman.
- Znowu się zaczyna... - mruknął jeden z siatkarzy.
- To teraz i nas oświeć, o prześwietny Zbysławie!
- Urządzimy mu imprezę w "Free Butterfly". Coś wam to mówi? – spojrzał na kolegów wyczekująco.
- Ej, czy tam przypadkiem nie pracuje... Taa, no... Laska naszego Patryczka? – spytał Marcin.
- Kochany, ty do tyłu jesteś. Oni już razem nie są. A Marta jak najbardziej tam pracuje. Imprezowaliśmy w Nowy Rok w tym klubie razem z nią. Taka impreza - żachnął się Ardo.
- Ja się po prostu nie trzymam z dzieciakami... Ale zaraz, skoro nie są razem, to może by tak ją z naszym Miśkiem... Co wy na to, koledzy?
- A myślisz, że po co tam chcę mu urodziny wyprawiać? – rzucił przyjmujący z politowaniem.
- Noo, żeby oni.. ten teges..?
- Tak. Słuchajcie. Może zamówimy mu specjalny występ? Poproszę o to, żeby koniecznie zaśpiewała Marta.
- Myślisz, że się zgodzi? – wątpił Kreek.
- Ona nie musi wiedzieć dla kogo występuje, a potem będzie już za późno, żeby się wycofać. I kto jest Mistrzu? - Bartman potoczył po kolegach wzrokiem oczekując uznania.
- Ekchm... Chyba nie mówisz o sobie, Zibisiu?
- No jasne, że tak.
- Wiecie co, wyczuwam nadchodzącą burzę. Może skończmy temat, hm? Zaraz powinien przyjść... – mruknął Krzysiek.
- Siemano! A co wszyscy tak wcześnie? - do szatni wkroczył Michał.
- Aa, bo wiesz... - zająknął się jeden. - Ktoś puścił plotkę, że przerabiają ten wiadukt, ten wiesz... I pojechaliśmy wcześniej, żeby się nie spóźnić... Tak...
- Radek coś wam chyba obiecał, że tacy punktualni.. - pokiwał głową szatyn.


[ Dziwne chęci. Szatyn i Szatynka ]

                Dziewczyna szła spokojnie korytarzem. Na hali trwał jeden z lutowych treningów. Chłopacy mieli chwilę samowoli i większość z nich uzupełniała płyny. Marta zmierzała w stronę gabinetu trenera, żeby uzupełnić formularze odnośnie swojego stażu w ekipie Politechniki. Bywała tu dwa razy w tygodniu a czasem nawet częściej z własnej woli. Razem z siostrą polubiła atmosferę panującą w drużynie i stały się jej cząstką niewątpliwie przez to pół sezonu. Słowem wzbogaciły się o rzeszę starszych braci i kilku młodszych. Blondynka była zadowolona z rozpoczęcia nowego roku, który zapowiadał się niewątpliwie bardzo udanie. Jej tok myśli został nagle przerwany.
- Aaa!! - krzyknęła, czując, że ktoś wciąga ją do pomieszczenia obok.
- Cicho, głuptasie. - usłyszała znajomy głos.
Dziewczyna czuła ciepły oddech mężczyzny na policzku.
- Oszalałeś?
- Przepraszam. Po prostu... Nie ważne. - mruknął Michał, odsuwając się zdecydowanie.
- O co ci chodzi? - zmierzyła go spojrzeniem.
- Ja tylko... - zmarszczył brwi i nagle znów był tuż obok niej.
Lekko zdezorientowana stała dotykając plecami ściany, a siatkarz pochylił się nad jej twarzą, oparłszy dłoń obok blond głowy. Mimo wszystko, nie czuła się niezręcznie.
- Bardzo czegoś chcę, ale boję się twojej reakcji.
- Zaryzykuj - odparła lekko ochrypłym głosem.
- Naprawdę tego chcesz? - spytał cicho, zbliżając się powoli w kierunku ust dziewczyny.
- Nie pytaj, bo mogę odpowiedzieć, że nie.
- Więc zrobię coś innego... - mruknął, ostatni raz patrząc jej w oczy, po czym musnął Marty wargi.
Blondynka stała kompletnie zszokowana sytuacją. Deja vu. Tym razem szybciej zareagowała na poczynania Kubiaka. Delikatnie oddała pocałunek, co ewidentnie zachęciło siatkarza do pogłębienia pieszczoty. Nie wiedziała, co się wokół niej dzieje, tak pochłonęły ją emocje. Marta nie chciała, żeby to się szybko skończyło. Wbrew rozsądkowi. Czyżby on też myślał o tym od Sylwestra? Chyba nie mogła powiedzieć, że tęskniła za tym uczuciem, ale zdecydowanie polubiła spontaniczność i nieprzewidywalność Miśka. Pozbawił ją tchu.
- Przepraszam... - odsunął się lekko.
- Nie ma za co.
- Nie powinienem tego robić. - mruknął. - Co jednak nie zmienia fakty, że chciałem...
- Nie przejmuj się, już nie jestem z Patrykiem - uśmiechnęła się przymilnie i zniknęła za drzwiami.


_____________________________________________

Ta daaam :D iście walentynkowy rozdział dla was :)
Prawda, że się spisałam? :D

Dedykacja again for Kori ;*
czekała, bręczała, marudziła ;p