Dla
wszystkich osób, które towarzyszyły ekipie Politechniki Radek przygotował
paczuszki z gadżetami. Nikt nie czuł się pominięty. Sam trener zmierzał w naszą
stronę z uśmiechem. Okazało się, ze wylosował Justynę. Szczęściara dostała
zestaw lakierów do paznokci i perfum. Spoko, podwędzi się co nieco. Ja
pomaszerowałam do Krzyśka. Wręczyłam mu wypasioną golarkę.
- A tu masz, żebyś zarośnięty nigdy nie chodził. Założę się, że twoja Kasia nie lubi dżungli na twarzy – posłałam dziewczynie uśmiech.
- No skoro tak każesz – zaśmiał się.
- A gratis masz tego bohomaza – dałam mu mały rulonik.
Zdobyłam się jeszcze na naszkicowanie ołówkiem jego podobizny.
- Oj, jaki przystojny wyszedłem. Dzięki – uścisnął mnie uradowany.
- A tu masz, żebyś zarośnięty nigdy nie chodził. Założę się, że twoja Kasia nie lubi dżungli na twarzy – posłałam dziewczynie uśmiech.
- No skoro tak każesz – zaśmiał się.
- A gratis masz tego bohomaza – dałam mu mały rulonik.
Zdobyłam się jeszcze na naszkicowanie ołówkiem jego podobizny.
- Oj, jaki przystojny wyszedłem. Dzięki – uścisnął mnie uradowany.
[ Brunet i Brunetka. Tajemniczy prezent dla Szatyna ]
Zbyszek
siedział i czekał, aż ktoś do niego podejdzie. Nie wiedział, kto mu coś
kupował. Nagle poczuł nieśmiałe pukanie w ramię.
- Co jest kochanie? – spytał dziewczyny.
- Chodź, coś ci pokażę – chwyciła go za rękę.
- Ale Jusia, jeszcze nie dostałem prezentu! – protestował.
- Jaki ty jesteś trudny – mruknęła.
- Ej! Czyli… Justyna, ty wylosowałaś mnie?! – zdumiał się odkrywczo.
Nic mu nie odpowiedziała, tylko pociągnęła do innego pomieszczenia. Wręczyła mu kosz, który stał pod ścianą. Przyglądnął się dziwnie pakunkowi. Zaskoczony odkrył, że coś w środku się rusza.
- Co to jest?
- Poznaj panią Bobkową – odkryła wieko i ujrzał małego pieska.
- Oj, jaka ona słodka – zachwycił się siatkarz i natychmiast wziął psiaka na ręce.
- Podoba się prezent? – spytała nieśmiało.
- Pewnie Justyś – ucałował ją a suczka zaszczekała.
- Chyba nie lubi czułości – zaśmiał się.
- Co jest kochanie? – spytał dziewczyny.
- Chodź, coś ci pokażę – chwyciła go za rękę.
- Ale Jusia, jeszcze nie dostałem prezentu! – protestował.
- Jaki ty jesteś trudny – mruknęła.
- Ej! Czyli… Justyna, ty wylosowałaś mnie?! – zdumiał się odkrywczo.
Nic mu nie odpowiedziała, tylko pociągnęła do innego pomieszczenia. Wręczyła mu kosz, który stał pod ścianą. Przyglądnął się dziwnie pakunkowi. Zaskoczony odkrył, że coś w środku się rusza.
- Co to jest?
- Poznaj panią Bobkową – odkryła wieko i ujrzał małego pieska.
- Oj, jaka ona słodka – zachwycił się siatkarz i natychmiast wziął psiaka na ręce.
- Podoba się prezent? – spytała nieśmiało.
- Pewnie Justyś – ucałował ją a suczka zaszczekała.
- Chyba nie lubi czułości – zaśmiał się.
Oczywiście
pani Bobkowa podbiła serca wszystkich i stała się atrakcją wieczoru. Brunet
poszukał wzrokiem Michała. Szatyn siedział troszkę przygnębiony, a Klaudia
próbowała go rozbawić.
- Misiek, podejdź tu – zawołał kumpla.
- Co jest?
- Zamknij oczy.
- Co ty znowu wykombinowałeś? Tylko bez głupich kawałów – zastrzegł Kubiak.
Przerwał, gdy wyczuł jak Zbyszek wciska mu w ręce pudełko.
- To prezent? Dla mnie? Od ciebie?
- Tak. On wiele wyjaśnia, wiesz?
- Ale co? – Michał zajął się rozpakowywaniem. – O matko! Mój wymarzony wóz! Zbysiu on jest świetny! Dzięki stary, nie musiałeś – uścisnął przyjaciela.
- Spoko. Na razie wersja miniaturowa, potem kupisz sobie prawdziwego. Jak widzisz, z drewna go nie wystrugałem, a więc musiałem zamówić. Żeby go przed tobą ukryć, potrzebowałem innego adresu. Z Justyną byłem w separacji, to poprosiłem Martę.
- Eee… Czyli stąd te spotkania? Z powodu prezentu dla mnie? Przepraszam Zibi – zawstydził się szatyn.
- No to skoro wszystko jasne, śmigaj do Marty – klepnął go w ramię.
- Misiek, podejdź tu – zawołał kumpla.
- Co jest?
- Zamknij oczy.
- Co ty znowu wykombinowałeś? Tylko bez głupich kawałów – zastrzegł Kubiak.
Przerwał, gdy wyczuł jak Zbyszek wciska mu w ręce pudełko.
- To prezent? Dla mnie? Od ciebie?
- Tak. On wiele wyjaśnia, wiesz?
- Ale co? – Michał zajął się rozpakowywaniem. – O matko! Mój wymarzony wóz! Zbysiu on jest świetny! Dzięki stary, nie musiałeś – uścisnął przyjaciela.
- Spoko. Na razie wersja miniaturowa, potem kupisz sobie prawdziwego. Jak widzisz, z drewna go nie wystrugałem, a więc musiałem zamówić. Żeby go przed tobą ukryć, potrzebowałem innego adresu. Z Justyną byłem w separacji, to poprosiłem Martę.
- Eee… Czyli stąd te spotkania? Z powodu prezentu dla mnie? Przepraszam Zibi – zawstydził się szatyn.
- No to skoro wszystko jasne, śmigaj do Marty – klepnął go w ramię.
[ Szatyn i Blondynka. Pojednanie ]
Kubiak
sondował towarzystwo. Panował jeszcze rozgardiasz, a on chciał, żeby blondynka
go uważnie wysłuchała i zrozumiała.
- Przepraszam, mogę cię prosić na chwilę do kuchni? – spytał ostrożnie.
- Po co? Brakło czegoś na stole? – spojrzała na niego zdumiona.
- Chciałabym porozmawiać.
- Tylko szybko. Zgadzam się tylko dlatego, że są święta.
- Przepraszam, mogę cię prosić na chwilę do kuchni? – spytał ostrożnie.
- Po co? Brakło czegoś na stole? – spojrzała na niego zdumiona.
- Chciałabym porozmawiać.
- Tylko szybko. Zgadzam się tylko dlatego, że są święta.
Weszli
do pomieszczenia i stanęli po różnych stronach stołu.
- To o co chodzi? – spojrzała na niego wyczekująco.
- Bo… Ja… Dowiedziałem się paru rzeczy i przemyślałem je… Miałem to zrobić już dawno, ale wciąż coś stawało na przeszkodzie. Marta… Ja cię przepraszam – wydusił z siebie.
Spojrzała na niego wielkimi oczyma.
- Co się stało, że wielki playboy Kubiak zniża się do tego poziomu i przeprasza prostytutkę? – wysyczała zjadliwie.
- Nie mów tak. Ani ty nie jesteś prostytutką, ani ja playboyem. Po prostu źle cię oceniłem. Wiem, że zadałem ci dużo bólu i zrobiłem wiele przykrości.
- W tej jednej rzeczy się z tobą zgodzę.
- Dlatego chciałbym cię najmocniej przeprosić. Nie wiem, co mógłbym jeszcze zrobić, ale nie chcę cię krzywdzić – wyznał szczerze.
Dziewczyna stanęła nieruchomo i patrzyła na niego. Widziała szczerość bijącą od siatkarza. Nigdy się tego po nim nie spodziewała, a teraz stoi przed nią cały skruszony ze wzrokiem w podłodze.
- Wybaczam ci i przyjmuję przeprosiny – odparła po namyśle.
- Naprawdę? – spojrzał czy z niego nie żartuje.
- Mi też to nie było na rękę. Teraz już idę, bo jak przez ciebie mnie ominie prezent to pożałujesz.
- Marta – zawołał ją.
- Co jeszcze? – odparła zniecierpliwiona dziewczyna.
On tylko wyjął elegancką czerwoną torebeczkę z nadrukiem jubilera i wyciągnął w jej stronę.
- Ale Michał… Nie musiałeś, przecież ja doceniam to, że mnie przeprosiłeś słownie – zaczęła tłumaczyć.
- To twój prezent gwiazdkowy – powiedział spokojnie i oczekiwał jej reakcji.
- Wylosowałeś mnie? Ojej… Nie musiałeś nic takiego drogiego kupować – wyjęła czarne pudełeczko.
Zaniemówiła ujrzawszy naszyjnik. Był piękny. Niebieskie kamienie połyskiwały w świetle. Nigdy nie dostała takiego prezentu, a już na pewno nie od mężczyzny.
- Em – wyszeptała, głaszcząc biżuterię.
- Uznałem, że do ciebie pasuje – uśmiechnął się.
Blondynka podeszła d lustra i próbowała sobie zapiąć podarunek.
- Pozwolisz? – Kubiak wziął od niej łańcuszek i go jej założył.
Odgarnęła swoje loki i wstrzymała oddech, czując chłopaka tak blisko.
- Niepotrzebnie tyle na mnie wydałeś…
- Może chciałem? – szepnął jej do ucha, a Marta zadrżała.
Szatyn spojrzał na ich odbicie. Wisiorek zdobił jej szyję. Nawet pasował do tej sukni. Chłopak zapomniał, że wciąż trzyma dłonie na jej ramionach. Cieszył się tą chwilą bez kłótni i krzyków. Ona jakby też się zamyśliła, a czując ciepło jego dotyku, nie protestowała.
- Dziękuję, jest śliczny – odwróciła się nagle przodem do niego.
- Cieszę się, że ci się podoba.
Zapatrzyła się chwilę w jego oczy. Potem niespodziewanie cmoknęła siatkarza w policzek. Instynktownie przytrzymał ją przy sobie. Stali tak, stykając się policzkami. Żadne z nich nic nie mówiło.
- Potrzebna ścierka – do środka wpadła Klaudia i oniemiała na widok Michała i Marty. – Eee… To ja później przyjdę – wycofała się.
- Poczekaj, to nie tak – zaczęła dziewczyna, ale szatynki już nie było.
Chciała za nią ruszyć, jednak dłoń Kubiaka ją powstrzymała.
- Zostań.
- Ale przecież trzeba jej powiedzieć, że my nic…
- Po co? – spojrzał na nią uważnie.
- No bo wy… Razem… - próbowała mu tłumaczyć.
- Klaudia to moja kuzynka – odparł rozbawiony.
- Co?!
- Przyjechała dzisiaj niespodziewanie, to ją wziąłem ze sobą – wyjaśnił.
- A ja myślałam, że to jakaś twoja panna…
- Byłaś zazdrosna? – uśmiechnął się zadziornie.
- Daj se siana, Kubiak! – rzuciła wkurzona i wyszła
On tylko westchnął i wrócił na salę.
- To o co chodzi? – spojrzała na niego wyczekująco.
- Bo… Ja… Dowiedziałem się paru rzeczy i przemyślałem je… Miałem to zrobić już dawno, ale wciąż coś stawało na przeszkodzie. Marta… Ja cię przepraszam – wydusił z siebie.
Spojrzała na niego wielkimi oczyma.
- Co się stało, że wielki playboy Kubiak zniża się do tego poziomu i przeprasza prostytutkę? – wysyczała zjadliwie.
- Nie mów tak. Ani ty nie jesteś prostytutką, ani ja playboyem. Po prostu źle cię oceniłem. Wiem, że zadałem ci dużo bólu i zrobiłem wiele przykrości.
- W tej jednej rzeczy się z tobą zgodzę.
- Dlatego chciałbym cię najmocniej przeprosić. Nie wiem, co mógłbym jeszcze zrobić, ale nie chcę cię krzywdzić – wyznał szczerze.
Dziewczyna stanęła nieruchomo i patrzyła na niego. Widziała szczerość bijącą od siatkarza. Nigdy się tego po nim nie spodziewała, a teraz stoi przed nią cały skruszony ze wzrokiem w podłodze.
- Wybaczam ci i przyjmuję przeprosiny – odparła po namyśle.
- Naprawdę? – spojrzał czy z niego nie żartuje.
- Mi też to nie było na rękę. Teraz już idę, bo jak przez ciebie mnie ominie prezent to pożałujesz.
- Marta – zawołał ją.
- Co jeszcze? – odparła zniecierpliwiona dziewczyna.
On tylko wyjął elegancką czerwoną torebeczkę z nadrukiem jubilera i wyciągnął w jej stronę.
- Ale Michał… Nie musiałeś, przecież ja doceniam to, że mnie przeprosiłeś słownie – zaczęła tłumaczyć.
- To twój prezent gwiazdkowy – powiedział spokojnie i oczekiwał jej reakcji.
- Wylosowałeś mnie? Ojej… Nie musiałeś nic takiego drogiego kupować – wyjęła czarne pudełeczko.
Zaniemówiła ujrzawszy naszyjnik. Był piękny. Niebieskie kamienie połyskiwały w świetle. Nigdy nie dostała takiego prezentu, a już na pewno nie od mężczyzny.
- Em – wyszeptała, głaszcząc biżuterię.
- Uznałem, że do ciebie pasuje – uśmiechnął się.
Blondynka podeszła d lustra i próbowała sobie zapiąć podarunek.
- Pozwolisz? – Kubiak wziął od niej łańcuszek i go jej założył.
Odgarnęła swoje loki i wstrzymała oddech, czując chłopaka tak blisko.
- Niepotrzebnie tyle na mnie wydałeś…
- Może chciałem? – szepnął jej do ucha, a Marta zadrżała.
Szatyn spojrzał na ich odbicie. Wisiorek zdobił jej szyję. Nawet pasował do tej sukni. Chłopak zapomniał, że wciąż trzyma dłonie na jej ramionach. Cieszył się tą chwilą bez kłótni i krzyków. Ona jakby też się zamyśliła, a czując ciepło jego dotyku, nie protestowała.
- Dziękuję, jest śliczny – odwróciła się nagle przodem do niego.
- Cieszę się, że ci się podoba.
Zapatrzyła się chwilę w jego oczy. Potem niespodziewanie cmoknęła siatkarza w policzek. Instynktownie przytrzymał ją przy sobie. Stali tak, stykając się policzkami. Żadne z nich nic nie mówiło.
- Potrzebna ścierka – do środka wpadła Klaudia i oniemiała na widok Michała i Marty. – Eee… To ja później przyjdę – wycofała się.
- Poczekaj, to nie tak – zaczęła dziewczyna, ale szatynki już nie było.
Chciała za nią ruszyć, jednak dłoń Kubiaka ją powstrzymała.
- Zostań.
- Ale przecież trzeba jej powiedzieć, że my nic…
- Po co? – spojrzał na nią uważnie.
- No bo wy… Razem… - próbowała mu tłumaczyć.
- Klaudia to moja kuzynka – odparł rozbawiony.
- Co?!
- Przyjechała dzisiaj niespodziewanie, to ją wziąłem ze sobą – wyjaśnił.
- A ja myślałam, że to jakaś twoja panna…
- Byłaś zazdrosna? – uśmiechnął się zadziornie.
- Daj se siana, Kubiak! – rzuciła wkurzona i wyszła
On tylko westchnął i wrócił na salę.
[ Najświeższe ploteczki. Siostrzane pogaduszki. ]
Miałam
nadzieję, że nikt nie zauważył, iż Michał wciągnął mnie do kuchni i potem z
niej razem wyszliśmy. Będą sobie wyobrażać, Bóg wie co, a to tylko zwykłe
wręczenie prezentu. Znaczy się… Nie całkiem zwykle, bo… Nie powiem, wzruszył
mnie tym, co powiedział. Czyli jednak nie jest taki zły. Bo gdzie znajdziesz
faceta, który umie się przyznać do błędu i przeprasza? Powiedzmy, że zmazał swoje
winy.
- Mam o nic nie pytać? – rzuciła moja siostra, gdy wróciłam
do stolika.
- Nie, czemu? – odparłam zdumiona.
- Jeśli myślisz, że nic nie widziałam, to się grubo mylisz – odparła zadowolona z siebie. – Czyli mogę pytać?
- Skoro musisz – mruknęłam.
- Co tam ro.. – zaczęła, ale urwała, bo oczy jej się zaświeciły na widok mojej błyskotki. – Wooooow!
- Prezent – sprostowałam.
- No, no. „M” jak Michał – brunetka poruszyła brwiami.
- Jusia! To jest „M” jak Marta – syknęłam.
- A sobie interpretuj jak chcesz, ale ja ci mówię, że to dwuznaczne jest.
- Czy ty wszędzie szukasz podtekstu?
- No ba. Ale jednak coś musiało się dziać, bo Klaudia wyleciała stamtąd jak oparzona. Co najdziwniejsze, uśmiechała się – Justyna roztrząsała wszystko.
- Klaudia to jego kuzynka – oznajmiłam.
- Aaa! To wszystko wyjaśnia. Było buzi-buzi? – świdrowała mnie spojrzeniem.
- Jusia! Przecież mam Patryka – oburzyłam się.
- Oj tam, nie mydl mi oczu. Pic na wodę.
- W policzek – wyznałam jak najciszej i poczułam rumieńce.
- Oooj, jakie to słodkie. Martusia się zawstydziła – pastwiła się nade mną moja własna rodzona.
- Proszę cię, skończ.
- No nie denerwuj się tak. To wszystko normalne reakcje. Ale co się stało, że sobie nie skaczecie do gardeł? Tylko ten prezent?
- Nie. Przeprosił mnie za wszystko wcześniejsze…
- Ooo… No to szacuj i brawa dla niego. Zrehabilitował się, nie prawdaż?
- Niech będzie, że tak – uśmiechnęłam się lekko.
- Nie, czemu? – odparłam zdumiona.
- Jeśli myślisz, że nic nie widziałam, to się grubo mylisz – odparła zadowolona z siebie. – Czyli mogę pytać?
- Skoro musisz – mruknęłam.
- Co tam ro.. – zaczęła, ale urwała, bo oczy jej się zaświeciły na widok mojej błyskotki. – Wooooow!
- Prezent – sprostowałam.
- No, no. „M” jak Michał – brunetka poruszyła brwiami.
- Jusia! To jest „M” jak Marta – syknęłam.
- A sobie interpretuj jak chcesz, ale ja ci mówię, że to dwuznaczne jest.
- Czy ty wszędzie szukasz podtekstu?
- No ba. Ale jednak coś musiało się dziać, bo Klaudia wyleciała stamtąd jak oparzona. Co najdziwniejsze, uśmiechała się – Justyna roztrząsała wszystko.
- Klaudia to jego kuzynka – oznajmiłam.
- Aaa! To wszystko wyjaśnia. Było buzi-buzi? – świdrowała mnie spojrzeniem.
- Jusia! Przecież mam Patryka – oburzyłam się.
- Oj tam, nie mydl mi oczu. Pic na wodę.
- W policzek – wyznałam jak najciszej i poczułam rumieńce.
- Oooj, jakie to słodkie. Martusia się zawstydziła – pastwiła się nade mną moja własna rodzona.
- Proszę cię, skończ.
- No nie denerwuj się tak. To wszystko normalne reakcje. Ale co się stało, że sobie nie skaczecie do gardeł? Tylko ten prezent?
- Nie. Przeprosił mnie za wszystko wcześniejsze…
- Ooo… No to szacuj i brawa dla niego. Zrehabilitował się, nie prawdaż?
- Niech będzie, że tak – uśmiechnęłam się lekko.
[ Szatyn i Szatynka ]
Długo
nie wytrzymała w milczeniu, gdy wrócił na miejsce.
- Przepraszam. Wojtaszek wylał swoją kawę i chciałam wytrzeć.
- Spoko. Co miałem zrobić, to zrobiłem.
- Na pewno nie jesteś zły? W niczym nie przeszkodziłam? – przyjrzała się kuzynowi uważnie.
- Czy wyglądam na złego? – uśmiechnął się do dziewczyny. – Nic więcej, by się nie stało. I tak dużo dostałem – chwycił się za policzek.
- Aha. Czyli wszystko poszło jak trzeba? – podpytywała.
- Nawet lepiej. Teraz będzie już dobrze.
- A ona nie jest z synem trenera?
- Nie wspominaj mi o nim. Zresztą, co on ma do naszego pogodzenia? – mruknął.
- Jak uważasz Michałku – zaśmiała się.
- Wiesz, że Marta myślała, że jesteś moją dziewczyną?
- Co ty gadasz? Aż o taki fatalny gust mnie posądza? – szatynka udała obrzydzenie.
- Ej, ej! Se uwożej mała – pogroził jej.
- Mała to jest twoja… Wiesz co – wytknęła siatkarzowi język.
- Phi! Chciałabyś, żeby twój facet miał taką jak ja – odgryzł się.
- Z takim robaczkiem to tylko na ryby a nie do kobiety – zachichotała i uciekła do chłopaków.
- Przecież nie jesteś taki mały, prawda? – spojrzał w dół.
- Przepraszam. Wojtaszek wylał swoją kawę i chciałam wytrzeć.
- Spoko. Co miałem zrobić, to zrobiłem.
- Na pewno nie jesteś zły? W niczym nie przeszkodziłam? – przyjrzała się kuzynowi uważnie.
- Czy wyglądam na złego? – uśmiechnął się do dziewczyny. – Nic więcej, by się nie stało. I tak dużo dostałem – chwycił się za policzek.
- Aha. Czyli wszystko poszło jak trzeba? – podpytywała.
- Nawet lepiej. Teraz będzie już dobrze.
- A ona nie jest z synem trenera?
- Nie wspominaj mi o nim. Zresztą, co on ma do naszego pogodzenia? – mruknął.
- Jak uważasz Michałku – zaśmiała się.
- Wiesz, że Marta myślała, że jesteś moją dziewczyną?
- Co ty gadasz? Aż o taki fatalny gust mnie posądza? – szatynka udała obrzydzenie.
- Ej, ej! Se uwożej mała – pogroził jej.
- Mała to jest twoja… Wiesz co – wytknęła siatkarzowi język.
- Phi! Chciałabyś, żeby twój facet miał taką jak ja – odgryzł się.
- Z takim robaczkiem to tylko na ryby a nie do kobiety – zachichotała i uciekła do chłopaków.
- Przecież nie jesteś taki mały, prawda? – spojrzał w dół.
[ Rodzinne święta. Dom Nowaczyków. ]
Po
licznych wrażeniach wigilii klubowej, nadszedł czas na tą właściwą. Dotarłyśmy
do rodziców bez problemów. A teraz siedziałyśmy elegancko wystrojone przy stole
i posyłałyśmy im uśmiechy.
- To jak tam dziewczynki wam idzie na studiach?
- Dobrze tato, jeszcze nas nie wyrzucili – zaśmiała się Justyna.
- Słyszałam, że macie ciekawe praktyki – mama uśmiechnęła się znacząco.
- Tak, bardzo. Jakoś nam się udało – odparłam.
- Uwielbiacie siatkówkę, to idealne miejsce dla was. Jak się dogadujecie z siatkarzami?
- Oj mamo, to normalni ludzie jak my tylko troszkę więksi. Mamy bardzo dobry kontakt, niektórzy szczególnie – spojrzałam znacząco na siostrę.
- Justyno, chcesz nam coś powiedzieć?
Z opresji wybawił szczęściarę dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę – zerwała się z miejsca.
- To jak tam dziewczynki wam idzie na studiach?
- Dobrze tato, jeszcze nas nie wyrzucili – zaśmiała się Justyna.
- Słyszałam, że macie ciekawe praktyki – mama uśmiechnęła się znacząco.
- Tak, bardzo. Jakoś nam się udało – odparłam.
- Uwielbiacie siatkówkę, to idealne miejsce dla was. Jak się dogadujecie z siatkarzami?
- Oj mamo, to normalni ludzie jak my tylko troszkę więksi. Mamy bardzo dobry kontakt, niektórzy szczególnie – spojrzałam znacząco na siostrę.
- Justyno, chcesz nam coś powiedzieć?
Z opresji wybawił szczęściarę dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę – zerwała się z miejsca.
Zastanawiałam się, kto o tej porze może do nas przyjść.
- Zbyszek?! – krzyk siostry powiedział mi wszystko.
- Nie wpuścisz mnie? Przyjechałem ci złożyć życzenia i twojej rodzinie – rozpoznałam znajomy głos.
Po chwili ich dwójka weszła do jadalni.
- Dobry wieczór – rodzice uważnie przyglądali się siatkarzowi.
- Mamo, tato… To jest… - zawahała się.
- Zbyszek, jej chłopak – przerwał jej i ucałował dłoń mamy a potem uścisnął rękę z ojcem.
- Justynko, nic nie mówiłaś, że masz chłopaka i to jakiego – nasza matka nie kryła entuzjazmu.
- Nie było okazji… - wybąkała.
- Także ja tu z życzeniami przyjechałem. Zdrowych, spokojnych i zawsze rodzinnych świąt jak dzisiaj. Pociechy z córek – uśmiechnął się do nas. – No a wam dziewczynki ukończenia studiów i praktyk, a potem dobrej pracy. Mam nadzieję, że u nas – wyszczerzył się.
- Zastanowimy się. Jak tylko zostaniesz w Warszawie, to czemu nie.
- Ty jak zawsze miła, Martuś- podszedł i uściskał mnie.
- Przyjechałeś sam? – spytałam cicho.
- Sam. Myślałem, że się pogodziliście – spojrzał zdziwiony.
- No tak, ale wiesz… Trudno mi się przyzwyczaić – mruknęłam.
- Córeczko, może zaproś Zbyszka na kawę i ciasto? – rodzicielka szturchnęła Jusię.
- Ale on się spieszy, prawda? – znacząco spojrzała na chłopaka.
- A gdzie tam. Chętnie zostanę. Ma pani jakieś zdjęcia Justyny z dzieciństwa?
Dusiłam się przy stole ze śmiechu. Siostra słała mi gromy wzrokiem, a ja po prostu nie wyrabiałam. Zbyszek jest udany jednym słowem.
- Marto, telefon do ciebie. Chyba ze szpitala – oznajmił tato.
- Co? – zerwałam się z miejsca.
- Zbyszek?! – krzyk siostry powiedział mi wszystko.
- Nie wpuścisz mnie? Przyjechałem ci złożyć życzenia i twojej rodzinie – rozpoznałam znajomy głos.
Po chwili ich dwójka weszła do jadalni.
- Dobry wieczór – rodzice uważnie przyglądali się siatkarzowi.
- Mamo, tato… To jest… - zawahała się.
- Zbyszek, jej chłopak – przerwał jej i ucałował dłoń mamy a potem uścisnął rękę z ojcem.
- Justynko, nic nie mówiłaś, że masz chłopaka i to jakiego – nasza matka nie kryła entuzjazmu.
- Nie było okazji… - wybąkała.
- Także ja tu z życzeniami przyjechałem. Zdrowych, spokojnych i zawsze rodzinnych świąt jak dzisiaj. Pociechy z córek – uśmiechnął się do nas. – No a wam dziewczynki ukończenia studiów i praktyk, a potem dobrej pracy. Mam nadzieję, że u nas – wyszczerzył się.
- Zastanowimy się. Jak tylko zostaniesz w Warszawie, to czemu nie.
- Ty jak zawsze miła, Martuś- podszedł i uściskał mnie.
- Przyjechałeś sam? – spytałam cicho.
- Sam. Myślałem, że się pogodziliście – spojrzał zdziwiony.
- No tak, ale wiesz… Trudno mi się przyzwyczaić – mruknęłam.
- Córeczko, może zaproś Zbyszka na kawę i ciasto? – rodzicielka szturchnęła Jusię.
- Ale on się spieszy, prawda? – znacząco spojrzała na chłopaka.
- A gdzie tam. Chętnie zostanę. Ma pani jakieś zdjęcia Justyny z dzieciństwa?
Dusiłam się przy stole ze śmiechu. Siostra słała mi gromy wzrokiem, a ja po prostu nie wyrabiałam. Zbyszek jest udany jednym słowem.
- Marto, telefon do ciebie. Chyba ze szpitala – oznajmił tato.
- Co? – zerwałam się z miejsca.
____________________________________________
Helo :)
Rozdział z dedykacją
dla moich czytelniczek studentek :)
A zwłaszcza dla tych,
które zmieniają miejsce zamieszkania :)
trzymam kciuki, żeby
wszystko się udało.
Jusia i Titta wam
wyprosiły rozdział :)
No i wreszcie te
prezenty, co nie? Tak na mnie wyzywaliście pod ostatnim rozdziałem. Teraz
przepraszajcie ;p Czyż nie warto było czekać? ^^