wtorek, 10 kwietnia 2012

[ XXXIII ]


Kto nie lubi łamigłówek?

[ Blondynka i Brunetka. Życie codzienne ]

Oczywiście wtedy Justyna nie omieszkała skomentować wizyty Michała. Nie byłaby sobą, prawda? Jednak jakoś to zniosłam, a jej szybko przeszło. Częste odwiedziny Zbyszka odwracały jej uwagę ode mnie i słusznie. Ja przyniosłam do kolekcji kolejne zwrotki.
I obłok, co się zatrzymał
we mnie jak w sennej rzece
albo w wieczornej roślinie
ciemność łagodną przędzie,
abym jak ryba świecąc
w powietrzu błądził i ustom
słowo dla ciebie -- zbyt wcześnie
podawał -- albo za późno.
Cały czas wszystko brzmiało tajemniczo, a po 4 części zaczęłam wierzyć w wizję adoratora. Nie wiem, komu się podobałam, ale przekaz był jednoznaczny.
Od mego ciała do twego
droga jak ręka prosta,
lecz ciągle dzieli nas echo
w sercu podwójnym i głosach,
bo dym, co niebo przybliżył
jak kogut nad snem moim pieje
o żałość twoją - za późno,
za wcześnie o moją nadzieję.

„Tadeusz Gajcy – Nad ranem. Mam dla ciebie coś jeszcze. Cierpliwości. Żeby cię nie przestraszyć, przyjąłem taktykę małych kroczków.”
                Także, miałam łamigłówkę. Jusi nie wtajemniczałam za bardzo, bo dla niej to był zwykły hołd jakiegoś fana. Może lepiej podchodzić do tego jak ona.
- Ale przyznaję, że naprawdę urocze – uśmiechnęła się do mnie rano.
-Tak, tak. Nie wątpię.
- Więc nadajesz się do tej roboty. Zrobisz mi kanapki? Ja muszę zaraz uciekać, a ty idziesz później, to mogłabyś mi podrzucić, co? – zrobiła słodką minkę.
- Jeśli nie umrzesz z głodu przez te 2 godziny. Ciesz się, że jestem taka dobra.
- Też cię kocham.

Wieczorem znów miałam występ. Tajemniczy widz wzbudzał już we mnie ciekawość. Pojawiał się i znikał. Przecież jakoś musiał dostawać się do garderoby. Podczas występu uważnie rozglądałam się po sali. ON się nie poruszył. Zerknęłam na drzwi z tyłu i mnie oświeciło. Ochrona.
Oni musieli coś widzieć i wiedzieć. Zwłaszcza ci pilnujący pomieszczeń dla występujących. Szybko zbiegłam po wszystkim ze sceny i wcale się nie zdziwiłam małą karteczką na stole.
„Ktoś bardzo Cię kocha, nie powiem Ci, kto..”
                Głośno wypuściłam powietrze i czym prędzej udałam się do wielkoluda.
- Przepraszam, mogę o coś spytać? – popukałam mężczyznę w ramię.
- Jestem Kamil – wskazał na swoją plakietkę. – Słucham.
- No tak, a więc Kamilu. Może wiesz, skąd się wzięło u mnie to – pomachałam mu przed oczami papierkiem.
- A to nie jest czasem pani albo jednej z pozostałych dziewczyn? – spytał głupkowato.
- Tak się składa, że nie. Dostaję te liściki już od 2 tygodni i zawsze znajduję je w garderobie po występie. Skoro ty stoisz prawie pod samymi drzwiami, to musisz coś wiedzieć – oznajmiłam.
- Może to któraś z koleżanek?
- Wątpię, żeby wyznawały mi coś w ten sposób, skoro mają swoich facetów. Chyba lepiej, żebym nie powiedziała szefowi, że ktoś się do mnie wkrada. Niech zgadnę, kto za to oberwie? – udałam, że się zastanawiam.
- Ja naprawdę nie wiem zbyt wiele. Jakiś facet w kapturze przychodzi tuż przed pani występem i prosi o przekazanie wiadomości. Zawsze daje jakiś profit i siada z tyłu. Widziałem tylko lekki jasny zarost na brodzie i bladą cerę, ma długie palce u rąk. Nie pójdzie pani do szefa?
Czy on się mnie boi? Jej, jaką mam moc.
- Co ty, pracuj sobie spokojnie. Tylko uważaj na tego gościa, ok.? Nie wiemy, co to za typ.
- Pewnie, trzymam rękę na pulsie – zapewnił.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się i wróciłam do siebie.
                Już miałam wychodzić, gdy podbiegł do mnie Maciek zza baru.
- Co się stało? Przecież ci pomachałam – zażartowałam.
- Ktoś dla ciebie zostawił – wręczył mi kopertkę. Odpakowałam ją zdumiona, chociaż podświadomie przeczuwałam, co tam może być.
„ Ktoś myśli o Tobie, nie powiem Ci, co...”
Podziękowałam chłopakowi i wyszłam na świeże powietrze. Akcja nabierała tempa najwidoczniej. Może w końcu się ujawni. Nie chciałabym, żeby to się skończyło tragicznie. Może nie każdy anonimowy facet jest zboczeńcem?
„Już idę, bez obaw” – wysłałam do mojej siostry. Martwiła się o moje późne powroty. Ja sama o siebie troszkę też. Czasami po mnie przychodziła, ale nie chciałam jej fatygować za każdym razem.
Wchodziłam powoli po schodach. Przemierzanie ich kilka razy dziennie nie było moją ulubioną czynnością. Już z półpiętra zauważyłam wiszącą na klamce kulkę. Rozejrzałam się dokoła i szybko weszłam do mieszkania. Odkleiłam kartkę od kuli.
„ I w myślach całuje, nie powiem Ci, jak...”
- Jusia! – krzyknęłam.
- Co się stało kochanie? – przybiegła do mnie zmartwiona.
- Słyszałaś coś? Ktoś się kręcił pod drzwiami?
- Nic nie słyszałam. Ciężko coś z pokoju dosłyszeć, ale o co chodzi? – dopytywała.
- Kolejny liścik, wisiał na klamce – wytłumaczyłam zdejmując płaszcz.
- Troszkę groźnie to wygląda, ale spokojnie. Może nie chce cię zaatakować?
- Nie wiem. Robi się coraz śmielszy – wzruszyłam ramionami.
- Dlatego już cię samej nie puszczę. Pójdziesz albo ze mną albo ze Zbyszkiem – posadziła mnie na kanapie.
- Całkiem powariowaliście. Nie zawracaj mu mną głowy.
- Tylko czeka na zaproszenie na twój występ. Ten typ lubi patrzeć – zaśmiała się brunetka.
- Dobraliście się razem jak w korcu maku – poklepałam ją po ramieniu.
- Czekam, kiedy ja będę mogła tobie dogryzać – przyznała Justyna szczerze. – Zibi mi pomoże.
- Aha, nie wątpię. Więc lepiej dla tego kogoś, żeby ze mną nie był.
- A kopnij się.


[ Brunet, Brunetka i Szatyn. Dywagacje ]

Siatkarze spędzali spokojny wieczór w zaciszu swojego mieszkania. Ich sąsiedzi od zawsze byli bardzo spokojni, więc nie mieli kłopotów z relaksem.
- Misiek, idź otwórz – Bartman szturchnął przyjaciela.
- Czemu ja?
- Bo ty masz bliżej – wyszczerzył się Brunet. Kubiak zsunął się z sofy i poczłapał do drzwi.
- Cześć Jusia.
- Cześć panowie – dziewczyna wpakowała do salonu. – Co słychać?
- Nic ciekawego. Nasze tyłki odpoczywają – zaśmiał się Zibi.
- Mój też się chce przyłączyć – wcisnęła się pomiędzy nich.
- Ej, nie niszcz romantyzmu między mną a Kubisiem – zapiszczał przyjmujący.
- Lecz się gorylu – szatyn popukał się w czoło.
- Widzisz Jusia, jak on mnie traktuje? Tylko ty mnie kochasz.
- Spokojnie kochanie, znajdziemy dla ciebie specjalistę, to się leczy – pogłaskała chłopaka po głowie.
- Wystarczy mi sypialnia, łóżko i ty. Będę jak nowo narodzony.
- Tylko nie zaczynajcie tu przy mnie – mruknął Michaś.
- Oj Kubik, nie pozwolę mu na to – uśmiechnęła się Justyna. – Ale ja wreszcie powiem, po co tu przyszłam.
- Zamieniamy się w słuch.
- Chyba Martę dręczy jakiś psychopata.
- Co? – zdziwił się szatyn. Uważniej przyjrzał się wybrance kumpla.
- Bo dopóki zostawiał jej liściki w klubie, było okay, ale wczoraj zostawił wiadomość na naszych drzwiach.
- Czyli ją śledził? Nic jej nie jest? – zmartwił się Zbyszek.
- Wszystko w porządku, tylko stwierdziłam, że lepiej jej samej wieczorami nie puszczać. Muszę z nią zawsze chodzić. Czasem mógłbyś mnie zastąpić, prawda kochanie? – przytuliła się do siatkarza.
- Pewnie, że tak. Może Misiek by chciał? – mrugnął do kumpla. – Zawsze wychodziłeś, więc się nie boisz ciemności.
- Może lepiej nie. My dogadujemy się dobrze, jak się za często nie widzimy – zrobił śmieszną minę.
- Boisz się mojej siostry? No proszę cię. Poszedłbyś, to byś się poczuł jak na powtórce z urodzin.
- Właśnie dlatego lepiej odpuszczę – bronił się niższy przyjmujący.
- Taaak? Wtedy o mało jej nie połknąłeś wzrokiem, żeby tylko. Postawiłeś namiocik, na pewno poczuła… - kontynuowała brunetka.
- Skończ, dobra? – burknął nagle Misiek i poszedł do siebie.
- Nie przejmuj się, ja chętnie ci pomogę. Ochronimy Martę – brunet pocałował dziewczynę w czoło.


[ Blondynka i ktoś nieustępliwy ]

- Martusiu, kochanie – zawołała moja siostra z kuchni.
- Słucham, co mam zrobić?
- Oj tak od razu brutalnie. Po prostu miałabym prośbę do ciebie – uśmiechnęła się słodko.
- Czemu mnie to nie dziwi? – mruknęłam do siebie.
- Mogłabyś skoczyć na dół do skrzynki? Czekam na papiery od ubezpieczenia.
- A to czasem nie sprawa uczelni? – spytałam podejrzliwie.
- Ale naszego gniazdka. Starsi dzwonili, że dokumenty przyjdą. Trzeba im to podrzucić, bo nasz budżet mały – rozłożyła bezradnie ręce.
- Już idę – poczłapałam po buty i bluzę.
Od drzwi wiało zimne powietrze. Chciałam uwinąć się jak najszybciej. Zgarnęłam wszystko, co było w naszej przegródce, zakluczyłam i z powrotem do ciepełka.
- Są? – spytała od razu Justyna.
- Tak, chyba tak. Wnioskuję po kopercie. Chcesz wziąć kredyt? Przysłali nam reklamę – zaśmiałam się. Mała kopertka spadła na podłogę. Natychmiast rozpoznałam charakter pisma na wierzchu. Moje imię i nazwisko odbijało na tle białej koperty.
- Co jest? – z kuchni wyjrzała brunetka w fartuszku.
- Nic – mruknęłam i schyliłam się.
- Znowu od tego adoratora? – spytała. – Pozwolisz?
Bez słowa oddałam jej list. Jusia otworzyła kopertę.
 Ktoś pragnie, ktoś czuje, że sił mu już brak..”
- Nie chciałem cię przestraszyć, wybacz. Nie mam złych zamiarów – siostra przeczytała na głos.
- Bo ja wiem, co o tym myśleć…
- Myślę, że kiedyś się ujawni, ale nie zmniejszamy ci ochrony – zastrzegła.

Popołudniu musiałam iść na zajęcia. Pogodzenie studiów, praktyk w klubie i występów było nie lada wyzwaniem. Ktoś mógłby powiedzieć, że wymagam od siebie zbyt wiele, ale musiałam wymagać, żeby cokolwiek osiągnąć.
- Pani Marto! – ledwo przekroczyłam próg uniwersytetu, już za mną wołali.
- Tak? – spojrzałam na znajomą sekretarkę.
- Ktoś zostawił coś dla pani.
„Ten ktoś, bardzo bliski, nie powiem Ci, ach..”
„Nie bój się, nie śledzę cię. Wpadłem tu rano, bo wiem, gdzie studiujesz.”
Czegóż mogłam się spodziewać? Wszystkiego prócz tego owianego tajemnicą typa. Żeby się nawet tu pofatygował? Ambitny. Zastanawiałam się, jak długo to jeszcze potrwa.
- Świetny występ – ktoś niskim przyjemnym głosem wytrącił mnie z zamyślenia. Obok stał Mateusz z fotografii artystycznej. Jeden z czołowych przystojniaków uniwersyteckich. Zdecydowany lider wśród posiadaczy oleju w głowie. Rzadki okaz połączenia rozumu z ciałem greckiego boga. I bez tego miałby wielkie powodzenie.
Zdziwiłam się, bo zawsze otaczała go świta wielbicielek. Spojrzałam pytająco na chłopaka, a on pokiwał głową.
- Dziękuję bardzo. Nie widziałam cię. A który dokładnie ci się podobał?
- Ten z czerwonym kapeluszem. Jestem pełen podziwu – uśmiechnął się czarująco.
- Jeszcze raz dziękuję – odpowiedziałam tym samym.
- Chętnie wpadnę znów. Kiedy masz kolejny występ? – spytał.
- Jutro o stałej porze. Czemu cię to tak interesuje?
- Nie wiem, zaintrygowałaś mnie. Wyobrażałem sobie sesję zdjęciową w tym stylu. To byłoby genialne – odpłynął myślami.
- Cieszę się, a teraz muszę już iść. Cześć – pożegnałam się.
- Pa, zielony motylku – rzucił.

Siedziałam na zajęciach jakaś taka zamyślona, jak nigdy. Jakie były szanse, że to Mateusz podrzucił mi liściki? To było takie dziwne. Faceci tego typu nie zwracali na mnie uwagi. W końcu się ocknęłam i zaczęłam robić notatki.
Do mieszkania wracałam powoli. Cieszyłam się słońcem oświetlającym stolicę. W końcu nie miałam się czym martwić. Miałam kochającą siostrę u boku, która okazała się najlepszą przyjaciółką. Czułam się tu szczęśliwa, nawet bez faceta. Chłopcy  z Politechniki byli tacy pocieszni. Świetnie się z nim współpracowało.
Dzisiaj znów z skrzynce czekała na mnie wiadomość. Faktycznie chciał być ostrożny. Miałam nadzieję, że to się źle nie skończy.
„Kto tęskni, kto cierpi tak mocno, aż strach...”
                Rozłożyłam wszystkie części na stole. Przecież takie rzeczy może wyprawiać tylko ktoś, komu zależy. Nikt nigdy o mnie nie zabiegał.
Wkrótce zjawiła się Justyna. Gdy wstawiła wodę na herbatę, zerknęła na moją układankę.
- Nowy kawałek?
- Tak. Już sprzątam – zaczęłam zgarniać papiery.
- Mam nadzieję, że trafi ci się wspaniały chłopak, bo stara się ci zaimponować – brunetka przytuliła mnie do siebie.
- Nawet nie wiem kto to… - mruknęłam.
- Spokojnie. Jutro ja się zaprowadzę, a Zbyszek odbierze, ok.? – oznajmiła.
- Wykorzystuję was.
- Co ty, przecież liczy się twoje bezpieczeństwo, kochanie – cmoknęła moje czoło.
                Gdy brałam prysznic, rozległ się dzwonek do drzwi. Pomyślałam, że to pewnie Zbyszek. W końcu to chłopak mojej siostry i normalne, że przychodzi. Jednak nie usłyszałam głosu bruneta.
- Marta?  - zapukała do mnie siostra.
- Hmm? Możesz wejść, wycieram się.
- Mam nadzieję, że Zbyszkowi byś tak nie powiedziała – zaśmiała się, a ja ją trąciłam w ramię.
- Ja się przed obcymi nie rozbieram – odparłam, wycierając plecy.
- Na pewnym występie nie miałaś zbyt wiele na sobie – uśmiechnęła się cwanie.
- Idź, zatańcz Zbyszkowi. Będzie ci lepiej.
Uwielbiałyśmy się wkurzać, ale tak dla zabawy. Tym razem dostałam od niej kopa w tyłek.
- Ktoś to podrzucił na wycieraczkę. Niestety nie zdążyłam zauważyć, kto – podała mi wypukłą kopertę. Spojrzałam na siostrę niepewnie i zajrzałam do środka. Oprócz karteczki znajdowała się tam para kolczyków w kształcie liter „M”.
„Lecz serce Ci powie za dzień albo dwa”


_________________________________________

Jak mi się udało szybko rozegrać ta akcję, straszne rzeczy ;p
Bo w następnym... A zobaczycie ;)
Czuję, że jeszcze bardziej namieszałam. A ja miałam wrażenie, że jestem przewidywalna ;p chyba się nie doceniam :D
Ugh.. znów Kori wybłagała odcinek ;p

Pozdrawiam