Mała dziewczynka stała w kącie.
To jej kara. Kara za niecny postępek wobec siostry. Była na tyle duża, by
zrozumieć, że to, co zrobiła jest złe. Ba, ona doskonale o tym wiedziała.
Wiedziała już przed popełnieniem czynu. Taki bowiem był jej cel.
Brunetka siedziała w salonie otoczona tłumem dzieciaków. Jej długie
lśniące włosy, splecione w dwa warkocze, przecinały powietrze przy każdym
obrocie głowy. Dzisiaj miała urodziny. Mama wyprawiła jej przyjęcie, upiekła
mnóstwo pyszności i zaprosiła dzieci z klasy Justyny i z sąsiedztwa.
Dziewczynka miała na sobie śliczną czerwoną sukienkę w grochy i białe
rajstopki. Każdy zaproszony chłopiec chciał jej skraść buziaka, choćby
najmniejszego. Mała dobrze o tym wiedziała i uśmiechała się do wszystkich. Właśnie
przymierzała bransoletki i kolczyki podarowane jej przez koleżanki.
- Mamo! Ładnie wyglądam?
- Prześlicznie aniołku. A teraz zaproś gości na tort.
Pobiegła do zgromadzonych.
Jeszcze jedna dziewczynka miała dzisiaj urodziny. W tym samym mieście, na
tej samej ulicy, w tym samym domu. Marta, siostra Justyny. W sumie to było ich
wspólne przyjęcie, ale do niej nikt nie przyszedł. Wszyscy przyszli do jej
siostry. W króciutkie włosy mysiego koloru wpięła parę zielonych spinek. Na
sobie miała białą sukienkę. Mama starała się traktować je równo, chociaż
dzieliły je dwa lata. Obie dostały od rodzicielki po naszyjniku: Justyna
gwiazdkę, Marta księżyc. I chyba tu kończyła się sprawiedliwość. Gdy ktoś
przyszedł, obie otwierały drzwi. Szatynka dziwnym trafem otrzymała 15 takich
samych pudełeczek. Nikt na dłużej nie zaszczycił ją uwagą. Poszła do swojego
pokoju i rozpakowała prezenty. Wybuchła głośnym płaczem. Wiedziała, że nikt nie
usłyszy. Otworzyła okno i wyrzuciła wszystko na zewnątrz. Co miała zrobić z 15
kostkami mydła?
-
Mara-Poczwara, chodź na tort! – na chwilę ujrzała w drzwiach głowę siostry.
Zeszła na dół, żeby nie wzbudzać podejrzeń matki. Wszyscy siedzieli już przy stole.
- Kochanie, weź z kuchni krzesełko i sobie dostaw. Ja muszę skoczyć po film do aparatu.
Co z tego, że przyniosła krzesło, jak nikt nie posunął się by zrobić jej miejsce? Zrezygnowana, ustawiła je pod ścianą. Sięgnęła po talerzyk z ciastem.
- Poczekaj, ja ci podam – krzyknęła jedna z koleżanek. Po czym kawałek czekoladowego tortu wylądował na śnieżnobiałej sukni.
- Sandra, tak nie wolno! – zaprotestowała Justyna.
- No to szybko – kolejna porcja przeleciała nad stołem.
Zeszła na dół, żeby nie wzbudzać podejrzeń matki. Wszyscy siedzieli już przy stole.
- Kochanie, weź z kuchni krzesełko i sobie dostaw. Ja muszę skoczyć po film do aparatu.
Co z tego, że przyniosła krzesło, jak nikt nie posunął się by zrobić jej miejsce? Zrezygnowana, ustawiła je pod ścianą. Sięgnęła po talerzyk z ciastem.
- Poczekaj, ja ci podam – krzyknęła jedna z koleżanek. Po czym kawałek czekoladowego tortu wylądował na śnieżnobiałej sukni.
- Sandra, tak nie wolno! – zaprotestowała Justyna.
- No to szybko – kolejna porcja przeleciała nad stołem.
Wbiegła z tupotem po schodach,
prosto do pokoju. Drzwi zamknęła na klucz. Zdarła z siebie suknię, rzuciła na
podłogę i skakała po niej całych sił. Łzy skapywały na podłogę. Miała nadzieję,
że siostra ją obroni. Lecz po proteście, wkrótce śmiała się z niej ze
wszystkimi. Dla niej to nie było zabawne. Miała dość urodzin, prezentów, gości
i przede wszystkim jej!
- Nienawidzę cię! – wykrztusiła przez łzy. Potem opadła na łóżko.
- Martusiu,
otwórz! Justynka mówiła, że źle się poczułaś. Wszystko w porządku? – usłyszała
zatroskany głos matki.
- Tak, już mi lepiej. Pójdę już spać.
- Dobrze. Dobranoc, całuski na noc – rozległo się charakterystyczne cmoknięcie.
- Tak, już mi lepiej. Pójdę już spać.
- Dobrze. Dobranoc, całuski na noc – rozległo się charakterystyczne cmoknięcie.
Czekała aż wszyscy sobie pójdą a
domownicy ułożą się do snu. Około 23 wyszła z łóżka i sięgnęła do szuflady.
Delikatnie stąpając, zakradła się do pokoju obok. Zobaczyła śpiącą siostrę.
Pokój oświetlała mała lampka włożona do kontaktu. Dobrze widziała zarys ciała, spokojną
twarz i dwa czarne warkocze na poduszce. W pokoju zalśniły ostrza nożyczek…
… Nad ranem
domowników obudził krzyk Justyny…
Z
satysfakcją podziwiała swoje dzieło na głowie siostry. To był jej pierwszy taki
postępek. Do tej pory była cicha, spokojna i grzeczna. Teraz nie zamierzała.
Dostała szlaban na telewizor i wychodzenie z domu. Nie przejęła się tym. Od
teraz coś się w niej zmieniło…
@@@@@@@@@@@@
A dedykacja dlaaaaa...
Justyśki, Jusi mojej ;*
Kochana, żebyś zawsze była piękna i młoda jak teraz ;*
Taki skromny prezent, wiem że masz słabość do Miśka ^^
Także w podzięce niezawodnej Tittcie :*
Kochana, uratowałaś mnie przed onetową masakrą ;p
Nowy pomysł, nowy blog, nowe opowiadanie. Świeżo z mojej głowy, niedawno wyciągnięte ;p jeszcze gorące ;p
I co wy na to?