piątek, 15 marca 2013

[ L ]


We can learn to love again

[ Więzi rodzinne i niebawem rodzinne ]

Widziałam szok na twarzy siostry. Chyba byłam jedną z ostatnich osób, której tam się spodziewała. Dotknęłam ostrożnie jej ramienia.
- Co ty tu robisz? – spytała brunetka.
- Przyjechałam na prośbę Zbyszka, a teraz odwieźć cię od błędu – odpowiedziałam. – Ja wiem, że jesteś przerażona, ci wszyscy ludzie dookoła, ale to nie z oni ci się oświadczają tylko Zibi. Odpowiedz tak, jakbyś odpowiedziała, gdybyście byli tylko wy dwoje.
Jeszcze raz zerknęła w stronę wyjścia, a potem na boisko, gdzie niezmiennie klęczał atakujący. Westchnęła głęboko i uśmiechnęła się do mnie.
- Przysięgam, że go zabiję za ten numer.
- Dobrze wiemy, że i tak go kochasz – mrugnęłam do Justyny.
Zeszła powoli po schodkach z towarzszącym jej snopem światła wycelowanym w nią. Organizatorom chyba spodobała się zaistniała sytuacja, bo nie przerywali zajścia. W końcu Bartman miał ukochaną naprzeciwko siebie.
- Skoro jednak nie uciekłaś, to jak będzie? – ponowił pytanie.
- Tak. Głupku. Ktoś musi dźwigać ten krzyż – odparła ze śmiechem, ale i łzami w kącikach oczu.
- Dziękuję – wyszeptał do jej ucha.
Widownia zawrzała na widok szczęśliwych narzeczonych w swoich objęciach. Pierścionek błyszczał na palcu brunetki, a Reprezentacja Polski pospieszyła z gratulacjami. Także inne nacje życzyły parze wszystkiego dobrego. Stałam i patrzyłam na to z uśmiechem, ciesząc się, że mogłam pomóc bliskim.
Zeszłam do barierek, przywołana gestami zakochańców.
- Gratulacje dla przyszłego państwa Bartmanów – wyszczerzyłam się do nich.
- Hola, hola. Nie tak szybko. Jeszcze pomyślą, że zaszłam w ciążę – pogroziła mi Jusia.
- Zawsze można się postarać o pociechę.
- Piąteczka, Zibi – przybiliśmy dłonie, otrzymując złowrogie spojrzenie.
- Nie za dużo tych konspiracji? Zgaduję, że on wiedział, gdzie się podziewasz, skoro cię sprowadził – zmieniła temat moja siostra.
- Gdzie, to chyba nie wiedział mimo wszystko – odparłam. – Przepraszam za to znikanie, uciekanie. Obiecuję poprawę.
- Mamy nadzieję.
Pogaduchy przerwało nam zjawienie się Michała. Pełen entuzjazmu ściskał każdego po kolei, nawet mnie. Delikatnie objęłam go, czując jakby cofnął się czas. Biło od niego takie ciepło, że nawet nie przeszkadzała mi spocona odzież siatkarza. Stanął  z powrotem naprzeciwko, wpatrując się we mnie ciągle z uśmiechem. Widziałam w oczach przyjmującego wręcz przeskakujące iskierki.
- Ty tutaj? Nie spodziewałem się.
- Cóż – uśmiechnęłam się również. – Ktoś musiał im pomóc – zerknęłam na oddalających się świeżo upieczonych narzeczonych.
- Ciesz się, że jesteś – przyznał ciepłym głosem. – A nam kto pomoże?
- Misiek…
Spoglądałam w dawno niewidziane błękitne tęczówki. Ani na moment nie zgasła w nich radość. Mimo wszystko, wiedziałam, że pyta się serio. Za jego plecami dalej trwało wszechogarniające szaleństwo.
- Chciałbym… - zawahał się, spoglądając na swoje stopy. – Wygrałem go dla ciebie.
Nim zdążyłam zaprotestować, na mojej szyi zawisł brązowy krążek. Oniemiała z wrażenia wyglądałam pewnie jak woskowa figura. Poczułam wilgoć w kącikach oczu.
- Dziękuję, ale nie zasnął…
Gdy podniosłam wzrok, zobaczyłam tylko w oddali szatyna ciągniętego przez Ziomka do szatni. Zapewne na fetę w ograniczonym towarzystwie. Nie bardzo wiedziałam, co począć z fantem na mojej klatce piersiowej. Oddał mi medal. Ciężko wywalczoną nagrodę za cały trud treningów i życiowych wyrzeczeń. Nieporadnie rozejrzałam się dookoła.
- Właśnie widziałam, jak już ze sobą nie jesteście – rozległ się głos brunetki.
- Ale ja… No… Oddam mu go – wyjąkałam, lekko się rumieniąc.
- Dziewczyno, to nie jakaś tam błyskotka czy pierdoła. To brąz ME! Myślisz, że oddałby go swojej nic nie znaczącej byłej? Puknij się w czoło.
Dorota patrzyła na mnie, jak na 5 letnie dziecko, które palnęło  jakąś głupotę. Nie zamierzała niczego owijać w bawełnę.
- Doceniam to. Po prostu… Wciąż go kocham… - wyszeptałam.
- I to niby jest przeszkoda? – dziewczyna wybuchła głośnym śmiechem.
Nie odpowiedziałam, odwracając się na pięcie. Zabrałam swoje rzeczy z zajmowanego miejsca z zamiarem jak najszybszego powrotu do hotelu. Zdumione spojrzenia innych kibiców przypomniały mi o nietypowym podarku.
- Poczekaj, nie bądź taka – usłyszałam kroki na korytarzu.
W moją stronę człapała Doris z Wojtkiem. Wyglądali razem tak uroczo i rodzinnie. Czekały ich piękne chwile rodzicielstwa, a najważniejsze, że przeżyją to wspólnie i dziecko będzie czuło ich miłość.
                - W jakim hotelu się zatrzymaliście?
- Tak właściwie, to w żadnym. Byliśmy u znajomych – odparli razem.
- Ok. To co mam teraz zrobić?
- Najlepiej poczekaj na nich, a na siostrę tym bardziej. Chyba czeka was kilka rozmów – powiedział Ferens z pocieszającym uśmiechem.
- Taa… Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy na jakimś meczu. Chętnie wpadnę na chrzciny. I ślub – poklepałam przyjmującego po ramieniu.
- Wystarczyłoby zwykłe „do zobaczenia” – dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem.
- To do zobaczenia.
- Ostrzegam, żadnych numerów w stylu Bartmana, bo cię zabiję – usłyszałam wywód brunetki, gdy zmierzali do wyjścia.


[ Rozśpiewani miedziani. Hotelowa zgraja ]

W szatni nikt nie inwigilował ich poczynań, bo przecież każdemu należy się chwila prywatności. Atmosfera sukcesu wciąż unosiła się w powietrzu i nikt nie zamierzał jej zmieniać.
- Panowie, w hotelu wyciągamy zapasy i jednoczymy siły. Jak nie teraz, to kiedy – krzyknął Krzysiek, skacząc jak piłka.
Ilu ludzi, tyle charakterów. U każdego z siatkarz euforia przejawiała się inaczej, bardziej lub mniej osobliwie. Michał dodatkowo ekscytował się powrotem Marty, bo nie mógł sobie wymarzyć lepszego zakończenia Mistrzostw. Cieszyły go ostatnio jej sporadyczne sms z gratulacjami, ale mieć ukochaną obok siebie, to zupełnie inna bajka.
Ich magnetofon idealnie spisywał się nie tylko podczas nastrajania przedmeczowego, ale także na małej imprezce brązowych medalistów.
- Bez obaw, zaprosiliśmy ją – rzucił Bartman do kumpla.
- Powiedziała, że przyjdzie?
- No ba.
Szatynowi aż zaświeciły się oczy. Rozglądał się po pomieszczeniu z każdym otwarciem się drzwi. W końcu udał się do łazienki, by skontrolować swój wygląd. Założył swój ulubiony czarny t-shirt z kolorowymi literami i ciemne dżinsy. Siatkarz poprawił lekko ręką włosy i odetchnął głęboko.
Gdy wrócił do pokoju, od razu zauważył siostry Nowaczykówny rozmawiające z Igłą. Cała trójka zaśmiewała się do łez. Mimo tego Kubiak odważył się podejść.
- O, Misiek, słyszałem, że pozbyłeś się medalu – libero przygarnął kolegę ramieniem do siebie i uśmiechnął się szeroko.
Marta speszył się na tą uwagę i zaczęła grzebać w malutkiej torebce.
- Właśnie… Oddaję – wyciągnęła rękę z medalem w stronę chłopaka.
- Uuu, patrzcie go, no. Jaki podrywacz – Ignaczak poruszył brwiami.
- Powiedziałem, że jest twój – odparł przyjmujący.
- Chodź, Justynko, niech się godzą w spokoju.
Towarzysze zostawili ich samych, a także w nagłej ciszy.
- Nie mogę przyjąć takiego czegoś, to zbyt cenne dla ciebie.
- Musimy sobie wyjaśnić, więc zrobimy tak. Jeśli mnie kochasz, to go weź, jeśli nie to oddaj.
Przymknął oczy, opierając się o ścianę. Odważny krok z jego strony wiązał się z ewentualnym rozczarowaniem, ale chciał to wiedzieć. Wyciągnął ostrożnie dłoń, przygotowując się na negatywną odpowiedź.
Po chwili poczuł muśnięcie jej palców na policzku, a następnie delikatny pocałunek warg, o których śnił ostatnimi miesiącami. Bez wahania oddał pieszczotę, przyciągając dziewzynę bliżej siebie. Nawe jeśli śnił, to chciał korzystać z tej chwili.
Przez delikatny materiał seledynowej sukienki Michał poczuł gęsią skórkę na ciele ukochanej. Subtelnie pogładził ręką jej plecy. Cholernie brakowało mu przez czas rozłąki bliskości drugiej osoby. Jej bliskości. Pustka wydawała się jeszcze większa niż przed przyjazdem do Polski. Uwielbiał, gdy jej kosmyki łaskotały mu policzki, powodując nikłe mrowienie i swędzenie.
Całowała go. On całował ją. Cicho zamruczał, gdy Nowaczykówna zaczęła drażnić palcami jego kark. Nie potrafił utrzymać języka na wodzy. Siatkarz nawet za bardzo nie skupiał się na tym, co robi. Liczyła się blondynka, jej ciało w jego ramionach.
Niebieskie oczy kontra niebieskie oczy. Tak po prostu wpatrywały się w siebie. Na twarzy szatyna zadrgał zalążek uśmiechu w kąciku ust. Oblizał je szybko koniuszkiem języka.
- Uwielbiam to – przyznała dziewczyna, wyciągając dłoń w kierunku jego twarzy.
- Co dokładnie? – dociekał.
- Twoje tiki. Oblizywanie ust, drapanie się po brodzie, maltretowanie buźki rękoma.
- Tak już mam – uśmiechnął się nieśmiało. – A ja lubię, jak poprawiasz sobie włosy.
Przytuliła się do niego mocno, głowę przykładając do klatki piersiowej. Nie powstrzymała kilku łez, które stoczyły się z policzka na koszulkę chłopaka.
- Przepraszam.
- Ale za co kochanie?
- Za… za wszystko. Powinieneś mnie odesłać z kwitkiem.
- Nie wygaduj bzdur – odparł przyjmujący, całując jej czoło.
Wziął od niej medal i uważnie wpatrując się w jej oczy, powiedział:
- Mam zamiar oddać ci ten medal i wszystkie inne do końca życia. Pozwól mi grać dla ciebie.
- Czy to oświadczyny? – spytała blondynka lekko niepewnym głosem.
- Powiedzmy, że prawie – Kubiak uśmiechnął się z przekąsem.
- To ja mówię prawie tak.

- Żono moja, serce moje – wydzierał się atakujący polskiej drużyny.
- Uspokój się, głupku. Obudzisz pół miasta tym wyciem – Justyna próbowała doprowadzić go do pionu.
- Nie ma takich, jak my dwoje – brunet porwał ją do tańca, obejmując w pasie.
- Ciekawe, jak jutro wstaniesz na samolot.
- Moja kochana żonka mnie obudzi namiętnym pocałunkiem – poruszył brwiami.
- Nie pij więcej, bo ci szkodzi – westchnęła brunetka.
- Tato się ucieszył, że zamierzam się ustatkować. I to z tobą.
- Jeszcze jakieś rewelacje?
- Uśmiechnij się do mnie, bo cię kocham – Zibi rozciągnął wargi w szerokim uśmiechu.
- Ja ciebie też, niedoszły mężu – cmoknęła go w usta.
- Doszły, oj doszły – siatkarz złapał dłońmi jej pośladki.
Wszyscy bawili się na europejsko-mistrzowskim poziomie, a co. Andrea wpadał co jakiś czas sprawdzić, jak wyglądają jego podopieczni. Sam może zamoczył usta w kilku lampkach wina.
- Strasznie pana przepraszam. Moja wina. Nie uważałam. Już biegnę po ściereczki, momencik. Na pewno zejdzie.
Młoda dziewczyna biegała wkoło niego nerwowo. Wszystko za sprawą jej drinka, który wylądował na trenerskiej koszuli. Biedna blondynka tak się zestresowała, aż jej się ręce trzęsły.
- Spokojnie, powoli. Nic wielkiego się nie stało – uspokajał ją Anastasi.
- Ale koszula…
- Wypierze się, bez nerwów.
- Może ja ją panu wypiorę? Muszę się jakoś zrekompensować – zaproponowała młodsza Nowaczykówna.
- Nie. Hmm… Wystarczy, że mnie zaprosicie na swój ślub.
Ciemne oczy spoglądały na Martę pogodnie, a wręcz z rozbawieniem. Szkoleniowiec nie dość, że nie miał jej niczego za złe, to jeszcze wprawił w zakłopotanie.
- Ale ja nie mam zaplanowanego ślubu…
- Moja droga, Michał nie będzie się ociągał w tej kwestii, tak sądzę – Andrea życzył swoim zawodnikom jak najlepiej.
- Zatem mnie pan kojarzy…? – lekko się strapiła.
- Mam pamięć do twarzy – mrugnął okiem. – Dobrej zabawy. Miejcie na nich oko.


[ Zmówiny i inne rodzinne zjazdy ]

Nasi rodzice nie byli zachwyceni, ze musieli oglądać zaręczyny swojej córki w telewizji i to bez uprzedzenia. Miałam nadzieję, że lepiej to znieśli państwo Bartman. Aczkolwiek wszystko mogłam niebawem zobaczyć na własne oczy, bo w Warszawie w naszym rodzinnym domu zarządzono zjazd obu stron.
- Mam nadzieję, że nie będą się kłócić – westchnęła Justyna, poprawiając swój wygląd w lustrze.
- Co ty. Po prostu czują się pewnie niedoinformowani. Wyjaśnicie im wszystko, ze nie muszą jeszcze zamawiać sali i już.
- Byle tylko nie chcieli wręcz przeciwnie – spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem.
- Proszę cię, jesteście dorośli i żyjemy w XXI wieku. To wy zadecydujecie, kiedy chcecie się pobrać – tłumaczyłam cierpliwie.
Na dole mam szykowała specjały swojej kuchni, a zapachy roznosiły się po całym domu. Co jakiś czas wpadałam jej pomagać, żeby zdążyła się ubrać i umalować. Ojciec biegał po korytarzu co chwila w innej koszuli, o krawatach nie wspominając.
- Nie śmiej się tak. Zobaczymy, jaki będziesz miała humor, jak to do Michałka będą się tak szykować – szturchnęła mnie Jusia.
- Oj tam, oj tam. Może się obędzie – wzruszyłam ramionami.
- Aha, na pewno – prychnęła głośno. – Także ubierz się ładnie, ale bez przesady. Żadnych dekoltów i minispódniczek, żeby mi się Zbysiu gapił.
- Haha. Jakie wymagania. Może od razu worek na siebie założę? – zaproponowałam rozbawiona.
- Nie, to by była wiocha przed jego rodzicami. Bez numerów siostra – pogroziła mi.

Piąta nad ranem, a pierwsze promienie słońca oświetlały ulice Wiednia. Cały hotel pogrążony był w ciszy, ponieważ wszyscy imprezowicze spali w najlepsze. Kubiak przekręcił się na drugi bok, ostrożnie przesuwając ręce obejmujące go w pasie. Jak się okazało, hotelowe łóżko było w stanie pomieścić dwie osoby. Spali wczepieni w siebie jak najlepsze zapinanie na rzepy.
W końcu jednym z uczuć pożądanych przez człowieka jest czuć ciepło ukochanej osoby obok. Dlatego też Michał wręczył ukochanej swoją koszulkę i nie pozwolił wrócić do jej hotelu. Sprawdzając godzinę na telefonie, podniósł się z łóżka, by skorzystać z toalety. W drodze powrotnej zawędrował do drzwi na malutki balkonik. Z obawą spojrzał w przestrzeń, wystawiając jedną stopę poza teren pokoju.
Kobieca dłoń przejechała po linii jego kręgosłup, zatrzymując się na biodrze. Poczuł pocałunek w łopatkę.
- Dzień dobry, ranny ptaszku.
- On wcale nie jest ranny – mruknął  lubieżnym uśmiechem, za co otrzymał kuksańca. – No chodź tu, kochanie.
- To co mi zaśpiewasz? – spytała przytulając się do siatkarza.
- Czy wiesz malutka może, jak ciebie mi brak? Czy czujesz to, co ja gdy jestem sam? – wychrypiał do ucha blondynki, wyczuwając jej dreszcze.
- Mmm… Jaki masz seksowny głos – wyszeptała. – A ty dalej boisz się wysokości?
- Nie, co ty – odparł szybko.
- To chodź – zaproponowała Nowaczykówna.
Majstrowała chwilę pod koszulką, by wyciągnąć spod niej stanik, następnie ponad głową chłopaka poszybowały jej majtki.
- Co ty wyprawiasz?
- Czekam na ciebie – odparła niewinnie, stojąc na balkonie tylko w jego bawełnianej koszulce.
Aż przełknął ślinę, zdając sobie sprawę, iż ona nie miała nic więcej pod spodem. Prowokowała go podnoszeniem to jednej to drugiej nogi, prezentowaniem mu swoich pośladków. Nie wytrzymał zbyt długo i przycisnął ją do barierki swoim ciałem, namiętnie całując. Błądził dłońmi po jej ciele pod koszulką, a ona opuściła jego bokserki.
Seks na wysokości 10 piętra, to jedna z ostatnich rzeczy, jakich się spodziewał tutaj, ale zupełnie nie myślach o swoich lękach, gdy ciało Marty oplatało g szczelnie i drżało przy każdym jego ruchu, spajającym ich w jedność. Stłumiona jęki porywał lekki wiatr. Przyjmujący znów mógł usłyszeć swoje imię wypowiadane tym niepowtarzalnym tonem.

Tak, jak mówiłam, staruszkowie dogadali się między sobą bardzo szybko. Uwielbiałam rozmowy z panem Leonem, którymi zaszczycał mnie przez pewną część wieczoru. Narzeczeni odpowiedzieli na niezliczoną ilość pytań, zanim dano im w spokoju zjeść posiłek.
Właśnie kroiłam w kuchni ciasto, układając je na talerzach, gdy rozległ się dzwonek. Skoro wszyscy goście byli w salonie, to zastanawiałam się, kto mógł jeszcze wpaść w odwiedziny.
- Pięknie wyglądasz, Misiowa – usta szatyna wylądowały na moich oraz na policzku.
- Michał? Co ty tu robisz? Miałeś szukać mieszkania na Śląsku – spytałam zdumiona jego obecnością.
- No i znalazłem. To dzisiaj macie ten super ważny zjazd?
- Tak. Chodź do kuchni, muszę podać im ciasto – pociągnęłam go za rękę.
- To się nawet dobrze składa, bo mam sprawę – odparł tajemniczo.
Ledwo znalazł się w salonie, natychmiast przywitał się ze wszystkimi. Kątem oka przyglądałam się jego eleganckiej granatowej koszuli.
- Przepraszam, że się tak wprosiłem – tłumaczył. – Ale znalazłem mieszkanie w Żorach i chciałbym, żeby Marta tam ze mną zamieszkała.
- Co? – wybałuszyłam oczy, zszokowana tą rewelacją.
- Tak właściwie… To chciałem spytać, czy za mnie wyjdziesz – przyjmujący uklęknął przy mnie. – Kupiłem ten pierścionek na Dominikanie i tyle już przeszedł…
Absolutnie nie mogłam wykrztusić słowa, a przez głowę przeleciały mi wydarzenia ostatniego roku. Wszyscy w skupieniu wyczekiwali mojej reakcji. Skubałam nerwowo materiał czerwonej sukienki do kolan i z delikatnym dekoltem w łódkę. Pierścionek mienił się wszystkimi barwami.

__________________________________________________

Ostatni odcinek z cyferką, wiecie? :) Końcówka świeżutka, pisana dzisiaj.
Mam nadzieję, że zawarłam to, co chciałam i się wam dobrze czytało. Żałuję tylko, że chyba mało jakichś wartości miało to opowiadanie. Dojrzewałam w trakcie pisania i dalej będę.
Podsumowania sobie zostawię na kiedy indziej ;)

Pozdrawiam