Początek
karteczkowej tajemnicy
[ Codzienność z niespodzianką ]
Z
każdym dniem słońce zaszczycało nas dłuższą obecnością. Po cichu liczyłam na
malutkie ocieplenie klimatu. W końcu ileż można znosić to zimno. Dobrze, że w
mieszkaniu ogrzewanie działało sprawnie. W klubie też nie miałam na co
narzekać. Po zakończeniu sesji i zaliczeniu wszystkiego, moje występy były
regularne. Dostałam wolne tylko w tygodniu po urodzinach Michała. Nie słysząc z
jego ust żadnych przykrych słów, żyło się lżej, a siatkarz wyrastał w moich
oczach na całkiem fajnego gościa. Co ja mówię! Czułam, że taki jest od dawna.
Teraz po prostu czerpałam z jego optymizmu.
Jakoś tak od marca zauważyłam, że
na widowni pojawia się stały klient. Zawsze w bluzie z kapturem siedział w
tylnich rzędach. Ze sceny miałam dobry widok. Nie śmiałam pomyśleć, że to dla
mnie przychodzi.
- Masz wielbiciela – szturchnęła
mnie Kasia po wspólnym występie.
- Na razie nie wiem, czy się
cieszyć, czy bać.
- Co ty?
- Wygląda podejrzanie. Nie
chciałabym go spotkać na ulicy – zerknęłam w stronę wyjścia.
Postawna sylwetka zniknęła za
drzwiami. Naprawdę zaczęłam się niepokoić. Nie wiadomo czego taki może chcieć.
Jeszcze bardziej się przestraszyłam, gdy na moim miejscu w garderobie stał
średniej wielkości karton. Dziwnym tropem powiązałam to z nieznajomym.
Ostrożnie podeszłam do pakunku. W środku znalazłam tulipana, białą kartkę
papieru i malutki bilecik.
- Będzie ciąg dalszy – przeczytałam u góry. Niżej znajdowała się
jedna strofa wiersza. Pięknego…
Od mego serca do twego
droga jak listek długa,
a przecież budzi nas echo
grając w nas jak kukułka:
ciebie o słowo za późno,
mnie o pół nuty za wcześnie,
więc w twarz ci patrząc jak w lustro
podwojony sam sobie jestem
Na
temat adresata nie wymyśliłam kompletnie nic. Zero wskazówek. Mam nadzieję, że
to nie skończy się dla mnie źle. Chciałabym zachować spokojny sen.
[ Próba cierpliwości. Brunet i Brunetka ]
Czekała
spokojnie na krzesełku. Obserwowała jak jej facet podpisuje wszystkie skrawki
papieru podsuwane mu pod nos i pozuje do zdjęć. Ona już dawno posłałaby ich
wszystkich do diabła. Zbyszek przecież też był wybuchowy i impulsywny, a jednak
teraz nie okazywał irytacji. Justyna chwyciła się za szczękę ze współczuciem,
bo od samego patrzenia ją bolała, a co dopiero od ciągłego uśmiechania. Flesz
co chwila błyskał przy bandach reklamowych. Czy była zazdrosna? Chyba nie.
Zbyszek prawie w ogóle nie
zwracał szczególnej uwagi na wygląd fanek. Po prostu nie było czasu na
podnoszenie głowy. Gdy grali u siebie, to przeważała grupa fanów przyjezdnych.
Większość kibiców Politechniki zdążył już obdarzyć autografami w tym sezonie.
Każdy fan cieszył go tak samo. Nawet te piszczące z podekscytowania 13-latki.
Śmiał się z nich w duchu, ale musiał przyznać, że widocznie coś w sobie ma. Nie
zamierzał się tego wstydzić.
Spojrzał
na swoją dziewczynę, która dzielnie znosiła czas dla fanów. Zbyszek cieszył
się, że podchodziła do tego z dystansem, a on dzięki temu wiedział, że nie
przekracza dozwolonych granic. Na migi pokazał, że jeszcze 5 minut.
W końcu
świeży i pachnący pocałował Justynę w policzek.
- Witam
kochanie.
- Tak,
witaj. Gratuluję wygranej – uśmiechnęła się.
-
Miałem motywację, bo na trybunach siedziała taka śliczna brunetka, której
chciałem zaimponować.
- A to faktycznie często gdzieś
zerkałeś – udawała głupią.
- Bo pięknie wyglądasz – mruknął
jej do ucha.
- Nie wymienisz mnie na młodszy
model?
- Po co, skoro mam już jędrne,
młode ciało u boku – szturchnął ją.
- Bajerant.
- Ale jaki kochany – wyszczerzył
się przyjmujący.
[Niespodziewane kolekcjonerstwo Blondynki ]
Siedziałam
wgapiona w świstek papieru.
Wiewiórczy ogień mnie znaczył
i kropla żelaza lecąc
krzyżyk nad czołem jak dzwonek
wieszała, albo jak pieczęć,
abym dotknięty ogniem
dłonie zaciskał obie
jedną o młodość za późno,
drugą za wcześnie o wieczność.
Tak,
znowu czekała na mnie po występie, a tajemnicza postać zniknęła niedawno. Ten
wiersz kojarzyłam z nią, bo kto inny mógł się bawić w takie rzeczy? Miałam
mieszane uczucia. Wiersz oczywiście był bardzo piękny, ale nie wiedziałam, kto
się może za tym kryć. Niewątpliwie trzymałam w rękach 2 zwrotkę i obawiałam
się, że będą kolejne.
Sama
nie wiem czemu zabrałam to ze sobą do domu. Na lodówce przypięłam zwrotki
magnesami i podziwiałam swoje dzieło. Chyba mnie wciągnęło.
-
Co tam masz? – wskazała ręką na karteczki Justyna.
- Jakieś wierszyki – udałam
obojętną, nalewając sobie mleka do szklanki.
- Na pewno – zrobiła
powątpiewającą minę.
- Spoko, jak ci przeszkadza to
wezmę – podeszłam, ściągnęłam kawałki papieru i zaniosłam do pokoju. Tam też
zostałam ze swoją szklanką.
- Mogę? – siostra zapukała do
drzwi.
- Spóźnisz się na wykłady –
przypomniałam.
- Ty też.
- Nie, ja będę miała L4 od
psychiatry.
- Lecz się – usłyszałam jej
nerwowy śmiech.
- Właśnie zamierzam.
Położyłam
się na łóżku. Nie wiem, co mnie tak przygnębiło. Chyba miałam dość zimy.
Najwyższy czas na więcej słońca.
„Zbyszek,
mógłbyś się zająć ładnie Justyną dzisiaj? Mam podły nastrój i nie chcę jej
przygnębiać”
„A co się stało, Martusiu? Pewnie, wezmę ją do siebie”
„Nic. Tak
jakoś. Dzięki, kochany z ciebie szwagier”
„Jusia chyba nie jest skora do małżeństwa. Przysłać ci
Miśka? Na poprawę humoru jest świetny ;)”
„Zawsze
możesz ją przekonać. Eee… Lepiej żeby mnie nie widział w takim stanie”
„Zależy ci na jego opinii? Uuu ;p Spoko, mówi, że
chętnie wpadnie po treningu ;D”
„Zbigniew!!!”
„I tak mnie uwielbiasz ;p Panas wzywa, na razie :)”
Nic, tylko zabić gołymi rękami. On
to zawsze musi coś nabroić. Jeszcze mi tu Kubiak potrzebny. Miałam mieć leniwy
dzień a z facetem nad głową nie da rady. Westchnęłam do odbicia w lustrze.
- Będziesz się musiała ogarnąć
kobieto.
[ Trening. Męskie sprawy ]
Politechnika zgromadziła się wokół
trenera. Właśnie miał się zacząć jeden z treningów.
-Dzień dobry panowie. Jak
nastroje?
- Bardzo dobrze. Niech trener
wszystko sprawnie przeprowadzi, bo Miśkowi się spieszy – odparł wesoło Bartman.
- A gdzie? – ciekawił się
Wierzbowski.
- Załatwiłem mu spotkanie z Martą.
- Zibi! – oburzył się szatyn.
- Uuu! – rozległo się po Sali.
- Koniec żartów, raz dwa.
Biegniemy! – zaklaskał Panas.
- Musisz od razu wszystko paplać
na forum? – mruknął Michał podczas rozciągania w parach.
- Przecież nic złego nie zrobiłem.
Powiedziałem prawdę.
- Ale nie wszyscy muszą wiedzieć o
tym, co robię popołudniami.
- Spokojnie, Misiek. Będzie dobrze
– Zbyszek poklepał kumpla po ramieniu.
Kubiak przypomniał sobie wizytę
Marty u niego. Powód nie był najszczęśliwszy, ale potem było miło. Pozwoliła
się sobą zająć, zaopiekować. Może teraz będzie podobnie?
- Orientuj się – krzyknął jego
przyjaciel.
Szatyn zdążył zobaczyć tylko
lecącą w jego stronę piłkę. Potem leżał na ziemi, trzymając się za głowę.
- Może ty nie pakuj już więcej? –
mruknął do bruneta.
- A ty nie odpływaj. Wszystko w
porządku?
- Będę żył.
- Co tam się stało panowie? –
usłyszeli głos Radka.
- Jeszcze mnie uszkodzisz i będę
musiał spędzić wieczór z woreczkiem lodu
- skarcił przyjaciela.
- Marta pocałuje i się zagoi –
wyszczerzył się Zbyszek.
- Nie bądź za mądry.
[ Odwiedziny. Blondynka i Szatyn ]
Aż
podskoczyłam na łóżku, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Nerwowo przeczesałam
ręką włosy. Co ja wyprawiam? Może to listonosz?
- Hej –
uśmiechnięty siatkarz patrzył na mnie niepewnie.
-
Cześć. A jednak Zibi nie kłamał – odparłam, wpuszczając go do środka. –
Myślałam, że żartował.
- Nie
chcę się wpraszać. Jak coś, to się zwijam i już mnie nie ma – zawahał się przy
zdejmowaniu szalika.
- Co
ty, Michał. Nie wygonię cię. Herbaty na rozgrzanie?
- Raczej tak. Lepiej nic
mocniejszego nie pić tak wcześnie – zaśmiał się.
- Nie wiem, czy mam coś nawet.
Chyba i tak by trzeba było kupić. Jak tam chcesz – uśmiechnęłam się.
- Oj tam, żartowałem. Nie
zaczynajmy od alkoholu.
- Chyba początek znajomości mamy
już dawno za sobą – mruknęłam z lekkim rumieńcem.
- Jak najbardziej. Byłem tu
chyba tylko 2 razy – zaczął się zastanawiać.
- Do trzech razy sztuka –
postawiłam przed nim parujący kubek.
- Mówisz, że ta wizyta będzie
najlepsza?
- Zobaczymy – wytrzymałam jego
spojrzenie.
Lubiłam, gdy się uśmiechał. Miał
wtedy taki uroczy wyraz twarzy. W dodatku to zerkanie znad okularów. Chyba
chciał zostać mistrzem min.
- To co? Film? – spytał
rozsiadłszy się na sofie.
- Chyba lepiej z komputera, bo w
telewizji nie leci nic interesującego.
- Dobrze, ale mogę wybrać?
- Spoko. Nie licz, że się
przestraszę na horrorze, bo ja lubię takie klimaty – uprzedziłam z satysfakcją.
- I na starcie zepsułaś mój plan
– udał zmartwienie. – Lepiej obejrzyjmy coś, żeby się pośmiać.
Skończyło się na tym, że śmiałam
się jak głupia przez pół filmu. Zupełnie się nie krępowałam przy siatkarzu i
wiem jaki to mogło mieć efekt.
- Przepraszam, Michał. Wiem, jak
brzmi mój śmiech.
- Jak najbardziej naturalnie –
rozwiał mój wstyd. – I uroczo.
- Chciałbyś coś zjeść? –
podniosłam się z kanapy, by ukryć moje rumieńce.
- Proponujesz obiad?
- Tak. Przepraszam, że nie
pomyślałam o tym wcześniej. Przecież ty masz jeszcze drugi trening.
- Mamy jeszcze czas – zapewnił
przyjmujący. - A gdzie Justyna?
- U Zbyszka, czyli u was –
zaśmiałam się. – Prosiłam go, żeby zapewnił jej dzisiaj towarzystwo, a on od
razu zaanonsował ciebie.
- Czyli przybyłem w postaci
lekarstwa? - stanął w drzwiach od
kuchni. – I jak działam?
Zastygłam w miejscu na dwie
sekundy, po czym powróciłam do obierania ziemniaków.
- Skoro nie wypłakałam wagonu
chusteczek i nic nie potłukłam to chyba dobrze – podsumowałam.
- W takim razie, lepiej cię
wyręczę i wyjmę ostre narzędzie z dłoni - dotknął mojej ręki.
Przeszedł mnie dreszcz wzdłuż
górnej kończyny. Spojrzałam pod górę i napotkałam zatroskany wzrok Kubiaka.
Ostrożnie odebrał mi nóż i zajął moje miejsce.
- Nie wygłupiaj się, przecież ty
nie umiesz… - zaczęłam.
Otrzymałam powątpiewające
spojrzenie znad okularów i tyle miałam do gadania.
- Bez obaw, kwadraty mi nie
wyjdą – wyszczerzył się.
Tak oto przyjmujący Politechniki
Warszawskiej robił ze mną obiad i wychodziło mu to co najmniej sprawnie.
Ziemniaki – 0,40 zł, mięso – 7,50 zł, surówka – 5 zł, wyraz satysfakcji na jego
twarzy podczas konsumpcji – bezcenny. To tak w skrócie.
- Przyjechałeś prosto z hali do
mnie, czy zahaczyłeś o dom? – spytałam, patrząc na zmywającego Michała.
Tak, to też musiał za mnie
zrobić. Nie, nie patrzyłam na jego tyłek. No może troszkę.
- Nie, wszystko mam przy sobie.
Starczy, że wyjadę 15 minut przed.
- Dzięki za poprawę nastroju.
Nikogo nie zabiłam, więc tak jakby ocaliłeś komuś życie.
- Nie jesteś aż taka zła –
zaśmiał się, wycierając dłonie w ręcznik.
- Yhy.
- To mogę być spokojny już o
ciebie do końca dnia? – usiadł naprzeciwko mnie.
- Z pewnością. Zła fala minęła –
zapewniłam.
Zerknęłam na jego dłonie na
blacie stołu. Palec wskazujący miał owinięty plastrem. Szatyn zauważył to i
uniósł kącik ust do góry.
- Największym mistrzom się
zdarza, prawda?
- Absolutnie – pokiwałam głową,
ale nie wytrzymałam zbyt długo i parsknęłam śmiechem.
- Bardzo śmieszne.
- A co powiesz kolegom, gdy
spytają? – przyjrzałam mu się uważnie.
- Prawdę, że mnie zaatakowałaś –
odparł całkiem poważnie.
- Bo ci uwierzą. Taka agresywna
nie jestem.
- W łóżku też nie? – palnął bez
namysłu.
- Nie, raczej nie – roześmiałam
się szczerze.
- To ja już się bardziej nie
narażam i będę się zbierał.
- Przecież nic ci nie zrobię –
pocieszyłam go.
- Ale Radek już tak – uśmiechnął
się, ubierając kurtkę.
- Fakt. Także jeszcze raz
wielkie dzięki – podskoczyłam i cmoknęłam go w policzek.
Spojrzał na mnie zaskoczony,
chwycił torbę w rękę i nacisnął na klamkę. W ostatniej chwili odwrócił się i
musnął moje usta.
- Do zobaczenia.
Nic nie powiedziała, a może nie
byłam w stanie. W każdym bądź razie Kubiak nieźle sobie pogrywał. Co ja mogłam
poradzić?
[ Zastępstwo. Brunet i Brunetka ]
Tak jak
obiecał Marcie, zajął się Justyną. Z początku zdziwiona brunetka dała się
przekonać na spędzenie czasu z siatkarzem. Wiedziała, że po nim może spodziewać
się wielu rzeczy.
- I co,
nie było źle, prawda? – Zbyszek objął dziewczynę ramieniem.
- Czy ja coś mówiłam? W końcu jestem
już z tobą trochę – uśmiechnęła się.
- Dziękuję ci bardzo kochanie –
ucałował jej czoło.
- Za co?
- Za brak samotności. A
pomyśleć, że najpierw tylko udawaliśmy
- Widocznie spodobała mi się ta
rola u twojego boku – wtuliła się w zagłębienie szyi przyjmującego.
- Schlebiasz mi.
Oboje spojrzeli w kierunku
drzwi, gdy rozległ się odgłos przekręcanego zamka.
- O, hej – przywitał się z parą
szatyn.
- Ty dopiero teraz? Co się
dzieje, byłeś taki tajemniczy na drugim treningu – odezwała się Jusia.
- Bo wcześniej był u Marty.
Chyba jeszcze nie ochłonął – zaśmiał się Zibi.
- Bartman, uważaj na słowa. Już
dość wypaplałeś na treningu. Justyno, twój facet potrafi być strasznie
upierdliwy – skomentował Kubiak i poszedł do siebie.
- Dobrze na siebie wpływają, nie
sądzisz? – uśmiechnęli się do siebie brunet z brunetką.
____________________________________________
Witam wieczorową porą
:)
Chyba przyjemny
odcinek, nieprawdaż? :D
A przyjemny dla oka
wygląd zawdzięczam uprzejmości Rated :*
No i Słonecznikowi
mojemu, który mi ją polecił :*
A jak wam się podoba
wierszyk?