sobota, 13 sierpnia 2011

[ XVII ]



[ Domek jak z bajki. Blondynka ]

                Kto by pomyślał, że Patryk zaplanował tez nocleg tutaj. Faktycznie, żal było wyjeżdżać. Nie wiem, czy brunet liczył na coś w nocy, ale do niczego nie doszło. Mi wystarczyło wspólne łóżko i przytulanie. Więcej prezentów na Mikołaja Martusia nie przewidziała. Nie ma co być za hojnym.
- Zabrałaś wszystko?
- Chyba tak. Zresztą niewiele tu miałam ze sobą.
- Liczy się towarzystwo – wyszczerzył się.
- Złe nie było, ale mogło być lepsze – wytknęłam język.
- O ty! Zobaczymy, zobaczymy – udawał obrażonego.
- No już dobrze, już dobrze. Patryś się uśmiechnie i mnie zawiezie do domu – szturchnęłam go.
- Zastanowię się…
- Skończ z fochami i proszę się ładnie uśmiechnąć – zarządziłam.
- Pff…
- Dobrze, zapamiętam – teraz to ja wsiadłam obrażona do auta.
                Całą drogę milczeliśmy. Jak chce odprawiać jakieś cyrki to proszę bardzo. Dzieciak jeden… Będzie się za pierdoły obrażał. Coś nie tak w połączeniach nerwowych? Najwyraźniej.
                Dojechaliśmy pod mój blok. Zatrzymał samochód i poszedł wyjąć z bagażnika jakieś moje pierdoły. Zabrałam co swoje i chciałam odejść.
- Marta, poczekaj, przepraszam – wykrztusił Panas.
- A wiesz co? Teraz sobie wsadź w nos te przeprosiny – trzasnęłam drzwiami od bagażnika i poszłam do domu.


[ Trasa Złota – Miodowa. Szatyn ]

                Jakimś dziwnym trafem szedł do domu Kwiatową. Tak z czystej ciekawości. Nie chodziło o Martę. Przecież mu nie zależało. Spoglądał w stronę bloku dziewczyn. Nagle rozległ się trzask drzwi od samochodu. Zdziwił się na widok blondynki. Była zdenerwowana. Zerknął na kierowcę wozu. Mignęła mu znajoma twarz. Samochód skądś też znał. Uśmieszek wpełzł na jego twarz. Czyżby pierwsza kłótnia pary sezonu? Jakoś od razu lepiej się poczuł. Kto by pomyślał, że takie uczucie wzbudzą w nim kłopoty w związku znajomych.
                Nucąc pod nosem, wrócił do mieszkania. Zdziwił się, zastając kompletną ciszę. Czyżby Zbyszek nie nocował w domu? Wpadł do swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Miał 2 godzinki na drzemkę przed treningiem.


[ Zabawa w chowanego. Brunet i Brunetka ]

                Gdy usłyszeli zgrzyt zamka, szybko zebrali swoje rzeczy i schowali się za kanapą. Mieli nadzieję, że Michał nie będzie za dużo węszył po mieszkaniu. To, co zaszło w kuchni, chcieli zostawić tylko dla siebie.
                Justyna nie mogła powstrzymać śmiechu. Sytuacja ewidentnie była kryzysowa, ale udało im się wybrnąć.
- Masakra – przewróciła się ze śmiechem na dywan.
- To było szaleństwo – legł obok niej.
Śmiali się oboje.
- Muszę się zbierać powoli, bo Marta zacznie coś podejrzewać. A jak ona zacznie węszyć, to się wszystko wyda.
- Czyli teraz nie uda mi się już cię zatrzymać? – pogładził ja po policzku.
- Niestety.
Leżeli twarzą w twarz i uśmiechali się do siebie.
- Tak sobie pomyślałem… Bądź ze mą – oznajmił, przypatrując się jej uważnie.
- Co? Jak ty to sobie wyobrażasz?
- No normalnie. Zostaniemy parą. Co w tym złego?
- O matko. Chcesz się bawić w tą dziecinadę? Dobrze jest jak jest. Jeśli chcesz, możemy to czasem powtórzyć – próbowała go przekonać.
- Dla mnie związek nie jest dziecinadą. Pewnie! Bo mi chodzi tylko o seks! Przeleciałem cię i powinienem być zadowolony – ironizował.
- Zbyszek – chciała uspokoić chłopaka.
- Już nic, nieważne. Nie było rozmowy – wstał i poszedł do łazienki.
                Justyna posprzątała po nich w kuchni i salonie, ubrała swoje rzeczy i wyszła. Przebywanie tam dłużej byłoby uciążliwe. Zostawiła mu wcześniej karteczkę na stole. Ta sytuacja ją przerosła.


[ Kwiatowa. Powroty sióstr ]

                Postanowiłam nie domyślać się, gdzie Justyna spędziła noc, chociaż na myśl przychodziło mi tylko jedno miejsce.
- Martuś, to nie twój interes – mruczałam do siebie, ogarniając trochę mieszkanie.
Tak, żeby szło przejść i się nie zabić, żeby kurz nie straszył po kątach i szło żyć. Jak ktoś przyjdzie to nie ucieknie z krzykiem.
                Niebawem pojawiła się i moja siostra.
- Dobrze, że jesteś.
- A co? Myślałaś, że zginęłam? Złego diabli nie biorą – uśmiechnęła się.
- No fakt. Zjesz coś? – otworzyłam lodówkę.
- Nie, dzięki. Matko, jacy faceci są dziwni – westchnęła.
- Popieram. I wkurzający!
- Coś się stało? – spytała Jusia.
- A Patryk chyba na pogodę cierpi. A ty, jakie masz pobudki?
- Ech… Zbyszkowi się związków zachciało…
- Co? Ooo! No to chyba dobrze? – oceniłam.
- Dobrze? Weź…
- Nie chcesz z nim być? – zdumiałam się.
- Oj no… To nietakt… Sprawa jest skomplikowana…
- Martusia, twój osobisty spowiednik, słucha.


[ Dwaj przyjaciele z boiska ]

- Zbyszek, to chyba do ciebie – krzyknął z kuchni szatyn.
- Co? – Bartman wyszedł z łazienki.
Michał podał mu kawałek kartki. Brunet przeleciał po niej wzrokiem i w mig zajarzył. Rozejrzał się po mieszkaniu, ale faktycznie, Justyny już nie było. Tylko to po sobie zostawiła.

„Przepraszam… Zaskoczyłeś mnie. Chcesz czegoś więcej… Nie miałam o tobie złego zdania, tylko faceci ode mnie oczekiwali jednego… Daj mi trochę czasu. J.”

- Czytałeś? – spytał przyjaciela.
- Ja wiem, ze to prywatna korespondencja, ale nie będę kłamał, że nie zerknąłem.
- I co o tym myślisz?
- Z tego, co pisze, to wnioskuję, że jest w szoku. Faktycznie, lepiej nie naciskaj. Jak zdecyduje, to ci powie – poradził Kubiak.
- Nie mam innego wyjścia.
- Czyli było ciekawie pod moją nieobecność? – szatyn uniósł brew.
- Nic ze mnie nie wyciągniesz – Zibi uśmiechnął się pod nosem.
- Ej! Nie bądź taki!
- Boże, zadaję się z jakimś napaleńcem. Jak ci brakuje wrażeń, to sobie jakąś sprowadź – dogryzł mu.
- Daj se siana.


[ Trening. Cudowne pomysły Radosława P. ]

                Nasz jakże przystojny trener zwołał zbiórkę w Sali konferencyjnej. Obecność obowiązkowa dla wszystkich. Total. No to poszłyśmy z Jusią też. Jako, że te wielkoludy już się uczapliły, to usiadłyśmy przed nimi. Nikogo nie zaszczyciłam spojrzeniem.
- Witajcie. Dziękuję wszystkim za przybycie. Otóż wpadł mi do głowy pewien pomysł. Co byście powiedzieli na wspólną klubową wigilię?
Na Sali zawrzało. Przeważały głosy aprobaty.
- Czyli, że przekazać pomysł do realizacji? Oczywiście zrobimy ją w okolicach środy przed świętami. Weźcie ze sobą rodziny i tak dalej. Wszyscy mile widziani – uśmiechnął się do zgromadzonych.
- Dobry pomysł, fajnie będzie – orzekł Marcin Nowak.
- Może jeszcze wylosujemy kartki, kto komu kupuje? – wypalił Damian.
- Świetnie! Też o tym myślałem. Nawet się przygotowałem – zadowolony trener potrząsnął miseczką z karteczkami. – To teraz każdy podejdzie i kogoś wylosuje. Tylko proszę nie siebie!
                Zapanował gwar jak w ulu. Mała rzecz a ile zamieszania. Poczułam się jak z powrotem w podstawówce. A ten chce tego, a tego nie lubi,  „ten ma tego, co ja chce”, „wymieńmy się”, „co mam kupić”. Bla, bla, bla… Wylosowałam Krzyśka i gut. Nie narzekam, nie reklamuję. Nie wiem, czego oni chcą.
- Kogo masz? – zerknęłam  do siostry przez ramię.
- Z moim głupim szczęściem mogłam wylosować tylko jedną osobę – mruknęła.
No tak, „Bartman” jak byk. Może to nawet lepiej. Zna go i może zdecyduje się mu odpowiedzieć. Nie wolno tak długo chłopaka w stresie trzymać. To zagraża jego płodności, ja to wiem. Z moją siostrą nie jest tak łatwo, ale od czego jestem ja?


[ Kto kogo ma. Karteczkowe zamieszanie ]

                Michał wpatrywał się w karteczkę zdumiony. Jak to możliwe? Znowu ona? Kolejna okazja do spróbowania? Będzie musiał się bardzo wykazać. Chyba w święta Marta go nie wyzwie? Chciał to wszystko odbyć na spokojnie. Rozumiał jej ból i pragnął jej to zrekompensować.
- Kogo masz Misiek? – zagadnął kolegę Zibi.
- Nie mów nikomu – szepnął. – Martę…
- O stary! Gratulacje. Teraz masz pole do popisu – poklepał szatyna po ramieniu.
- Tak, tak. Wiem, spoko. Postaram się nie nawalić. A ty kogo wylosowałeś?
- Eee… A kogoś ze sztabu chyba – mruknął brunet.
Nie mógł się zdradzić, że trafił mu się właśnie Michał. Skoro miała być niespodzianka, to niech będzie. Wpadł na pomysł, że kupi mu miniaturową wersję wymarzonego samochodu Kubiaka. Powinien się ucieszyć. W końcu znali się nie od dziś. Wyjście z Justyną pomogłoby mu ukryć zakup prezentu, ale w sytuacji jak teraz… Chyba lepiej wymyślić inną wymówkę. Najlepiej gdyby zamówił model przez Internet w kawiarence i na inny adres. Musi nad tym pomyśleć. Zawsze jest jeszcze Marta. Zbyszek pomyślał, że może by mu pomogła.


[ Kolejna konspiracja do kolekcji ]

                Justyna za główny cel dnia obrała sobie rozpaczanie nad swoim głupim szczęściem w losowaniu. Szczerze? Robiło się nudne. Niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Nie znałam tego numeru. Hmm…
- Słucham?
- Czy mam przyjemność rozmawiać z panią Martą? – usłyszałam znajomy głos.
- Zbyszek?! Skąd masz mój numer?
- Tak, to ja. No eee… Mam znajomości – zaśmiał się.
- Ciekawie jakie – prychnęłam.
- Wiesz, że Radek rzadko zamyka gabinet, a teczki pracowników leżą praktycznie na wierzchu?
- O ty! Tak nie wolno! To przestępstwo! – oburzyłam się.
- Spokojnie moja droga. Przecież nic złego nie zrobiłem. Tylko sobie rozmawiamy.
- Zatem… Co chcesz? – wypaliłam.
- Chciałem to ładnie owinąć w bawełnę najpierw. Takiej malutkiej przysługi potrzebuję.
- Słucham. Chodzi o Justynę? – próbowałam zgadywać.
- Eee… Akurat nie o to chodzi, ale może wrócimy do tego później. Chciałem zapytać, czy użyczysz mis krzynki pocztowej tudzież swojego adresu?
- Nie bardzo rozumiem.
- Możesz rozmawiać czy nie bardzo? – spytał konspiracyjnym tonem.
- Chyba nie bardzo.
- To przyjdź do mnie, naprowadzę cię.
- Ale… - zawahałam się, przypomniawszy sobie z kim mieszka.
- Spokojnie. Michała nie ma, mamy czas – czytał mi w myślach.
                Z pomocą wskazówek Zbyszka dotarłam do ich mieszkania. Czułam się jak nietutejsza. Ursynów nie moje klimaty.
- Fajnie, że przyszłaś. Kawy, herbaty, Red Bulla? – przywitał mnie w progu.
- Zostawię przy zwykłej wodzie jeśli można. Mów o co chodzi.
- Czyli wolisz konkrety. Chodź, coś ci pokażę – zaprowadził mnie do pokoju i wskazał na laptopa.
Zerknęłam na ekran. Jakiś model składanego miniaturowego samochodu.
- Nadal nie rozumiem – spojrzałam na niego pytająco.
- To jest wymarzony samochód Michała Ka. Tyle, że mały. Wylosowałem go i chcę mu to kupić na prezent.
- Ok. i co w związku z tym chcesz ode mnie?
- Muszę go zamówić przyjdzie paczką. Ale nie może przyjść tutaj, bo jak Misiek zobaczy to po Ptokach. Nie mógłbym zamówić go na twój adres? – dotarł do sedna sprawy.
- No spoko, nie widzę problemu. Tylko małe pytanko…
- Tak?
- Czemu nie zapytałeś o to Justyny? – przyjrzałam mu się uważnie.
- Yyy… jesteśmy jakby w małej różnicy zdań. Nie wiem, czy powinienem się od niej odzywać – wyjaśnił z trudem.
- Zbysiu, nie martw się. Ona taka już jest. Będzie dobrze – poklepałam go po ramieniu. – Kiedyś ci odpowie – szepnęłam mu do ucha.
Zrobił wielkie oczy.
- Wiem co nieco. Miedzy nami siostrami. Na razie. Daj znać kiedy mam się spodziewać zabawki.


_______________________________________________________


Odcinek dodany pod wpływem pressingu ze strony pewnej osoby.
Tak, zgadłyście, to sprawka Jusi. Może widziałyście jej wymowny opis ;p
A no i Martusia się cieszy, bo ma złote rączki. Naprawiłam babci znów telewizor :D
Bo mi marudziła, bo koniecznie musiała obejrzeć drugi mecz World Grand Prix ;p
Tak, to ta babcia wprowadziła mnie w świat sportu ^^

Pozdrawiam