Świat
zostaw w tyle, jeśli ona wszystkim jest, co dziś masz.
[ Na poważnie. Blondynka i Szatyn ]
Szczerze i głęboko zastanawiałam
się nad tym, czy powinnam się zjawić na drugim meczu. Dobrze wiedziałam, jak to
może się skończyć, bo Michał był uparty. Pewnie będzie chciał rozmawiać,
tłumaczyć, a ja nie miałam siły na powtórkę z rozrywki.
Cały wieczór po pierwszym
pojedynku chodziłam jak naćpana. Spotkanie, pocałunek, ta nagła bliskość
pomiędzy nami, pomieszały mi w głowie. Wariowałam, ubierając jego bluzę z
Politechniki, która jakimś cudem znalazła się w moim bagażu. Siedziałam w
fotelu i obwąchiwałam każdy skrawek, szukając na materiale JEGO zapachu.
Zdecydowanie w tamtej chwili nadawałam się do ubrania w kaftan i odstawienia do
szpitala psychiatrycznego.
Tęsknota odebrała mi rozum, więc
następnego dnia ubrałam czerwoną bokserkę i tradycyjnie kapelusz. Tak jak
przewidywałam, odnalazł mnie wzrokiem. Na szczęście chyba dostał wczoraj
reprymendę, bo dzisiaj nie odważył się zrobić bez zgody trenera ani kroku. To
wcale nie przeszkadzało mu wręcz palić
mnie spojrzeniem. Skurczyłam się na krzesełku, twarz lekko zakryłam włosami,
postanawiając czekać na rozpoczęcie spotkania.
Ta sama wyjściowa szóstka, co we
wczorajszym pojedynku, zaowocowała wytchnieniem dla mnie. Michał musiał grać i
dzielnie walczyć o punkty. Głównym skutecznym atakującym był jednak Bartek.
Fantastycznie się spisywał, co przenosiło się na wynik. W końcu siedziała mu
zagrywka, więc męczył nią rywali.
Kłopoty pojawiły się w drugim
secie. Andrea zareagował, wymieniając zawodników na boisku. Jarosz i Ruciak
bardzo pomogli goniącym wynik kolegom. Wyszliśmy z opresji, bo chłopacy
nadrobili straty punktowe i wygrali seta. Kubiakowi ewidentnie się nie podobało
w kwadracie. Widziałam tą jego niezadowoloną minę i dłonie pocierające twarz z
nerwów. Nawet pocieszenia ze strony Zbyszka nie pomagały.
Zwycięstwo 3:0 wpłynęło na
kibiców wyśmienicie, bo opuszczali halę w doskonałych nastrojach. Grupki ludzi
czekały przy bandach na siatkarzy, chcąc dostać autograf, czy zapozować do
zdjęcia. Przewiesiłam torebkę przez ramię i przecisnęłam się do przejścia.
- Marta! – usłyszałam wołanie.
Odwróciłam się niepewnie. Wcale
to nie był głos Miśka. Rozciągający się przy słupku Bartek machał do mnie ręką.
- Cześć – odpowiedziałam,
podchodząc powoli.
- Jak ci się podobał mecz? Nie
wiedziałem, że się wybierasz – zagadnął z uśmiechem.
- Świetnie się spisałeś,
gratulacje. Wyczuwam niezłą formę na finały.
- Oby było, jak mówisz. Na razie
czuję się nieźle – cały czas miał ten pogodny wyraz twarzy. – Co z Miśkiem?
- Życzę ci wszystkiego, co
najlepsze. Chyba nie powinnam ci zanudzać tutaj – zerkałam nerwowo na
pozostałych obecnych.
Sala się wyludniła, a zawodnicy
leżeli na boisku we wszelakich pozycjach.
- Czemu nie pogadacie jak ludzie?
Przecież jesteście dorośli – wymądrzał się.
Może i mówił prawdę, ale ja nie
miałam ochoty na takie sceny tu i teraz.
- Zawsze macie swoją wersję –
mruknęłam.
- Marta… On nie jest sobą –
szatyn spojrzał na mnie przenikliwie.
Martwił się o kumpla, ale też o
nas. Cóż mogłam poradzić. Spuściłam głowę, nie wiedząc ja się wymiksować z
tematu i dłuższego przebywania tutaj.
- To ja was zostawię – rzucił
niespodziewanie Kurek.
- Co? – zdziwiona podniosłam
wzrok.
O słupek opierał się niższy z przyjmujących.
Nic nie powiedział, tylko patrzył tak, że w mojej głowie rodziły się wyrzuty
sumienia i wątpliwości.
- Chyba ci przeszkadzam w
rozciąganiu…
- Skąd. Powinienem iść do szatni,
ale chciałem jeszcze porozmawiać. Masz chwilkę? – spytał, podchodząc bliżej
bandy reklamowej.
- Dawaj. Co tam u Justyny? –
wyrwało mi się lekko złośliwym tonem.
- Świetnie im się układa ze
Zbyszkiem, bo sobie wyjaśnili wszystko na szczęście – odparł szatyn z bólem w
oczach. Tak, mnie też bolało i boli.
- Czyli stałeś się porzuconym
narzeczonym?
- Z Jusią tylko ćwiczyłem. Nie
zdążyłem się oświadczyć tej, którą kocham – wykrztusił z siebie, lekko drżącym
głosem.
Mocniej zacisnęłam dłonie na
pasku torebki. Mój mózg analizował jego słowa, bombardując mnie prawdą inną niż
sobie wymyśliłam dawno temu.
- Gratulacje wygranej – rzuciłam,
odchodząc szybkim krokiem.
- Był dla ciebie – powiedział
Michał do moich pleców.
Baleriny prawie bezszelestnie
pokonały drogę do wyjścia z budynku, potem zaczęłam biec.
[ Najświeższe wiadomości. Brunetka i Brunet ]
Zbyszek spacerował po pokoju od
okna do drzwi. Nie wiedział, co z sobą począć, ani co począć z przyjacielem. O
ile wcześniej Michał nie był do końca sobą, to teraz w pokoju siedział jego
własny cień. Szatyn miał zamknięte oczy i słuchawki w uszach.
Atakujący zdecydował się wyjść,
by zadzwonić do ukochanej.
- Słucham, mój zwycięzco? –
odebrała dziewczyna radosnym głosem.
- Nawet nie wiesz, jak mi cię
brakuje.
- Wiem, skarbie, ale musi ci
wystarczyć myśl, że kibicuję przed telewizorem na każdym meczu. Dzisiaj
wyglądałeś tak seksownie… - wymruczała.
- Nie prowokuj Justynko. Do
Gdańska załatwię bilety i pooglądasz nas na żywo – zapewnił brunet.
- Zibi, nie wypłacę ci się z
tego.
- Znajdziemy jakiś rozwiązanie –
odparł filuternie. – Wiesz, chciałem się ciebie poradzić.
- Coś się stało? – Justyna nie
kryła stresu.
- Oni dzisiaj gadali. Powiedział
jej prawdę, ale Marta wyszła bez słowa.
- O matko… Dlaczego robi z siebie
taką cierpiętnicę? Rani i jego i siebie. Gdyby choć trochę zawalczyła o tę miłość.
Przecież widziałeś ten ich pocałunek – brunetka nie potrafiła zrozumieć
zachowania siostry.
- Mam nadzieję, że Misiek nie
zrezygnuje z grania – westchnął chłopak.
- Nie ma mowy. Weź go jakoś
ogarnij. Chciałabym tak bardzo wam pomóc, ale nie mam pojęcia, gdzie jest
Marta.
- Może coś z Kurkiem zdziałamy –
mruknął niepewnie. – Tymczasem, kochanie, oglądaj swojego mężczyznę i całuj ekran – zaśmiał się siatkarz.
- Chciałbyś, Bartman.
[ Męska rozmowa. Trener kontra zawodnik ]
Anastasi tylko co rusz kręcił
głową, widząc poczynania przyjmującego. Nie wiedział, co się stało z tym
chłopakiem przez te kilka dni. Wręz namacalnie trener dostrzegał jego izolację
od kolegów i zamykanie wszystkich emocji w środku. Zupełnie innego zawodnika
obserwował w sezonie ligowym.
Po zakończonym treningu rozesłał
gromadę pod prysznic, prosząc tylko Kubiaka na słówko.
- Wiem, że nie popisałem się
dzisiaj, ale obiecuję, że jutro będzie już lepiej – tłumaczył z obawą siatkarz.
- Spokojnie Kubi, siadaj –
siwowłosy wskazał podopiecznemu krzesełko obok siebie. – Bladego pojęcia nie
mam, co dzisiaj wyprawiałeś, ani w poprzednich dniach, ale chyba wiem, kto ma z
tym coś wspólnego.
Mężczyzna zerknął znacząco na
szatyna. Ten siedział z opuszczoną głową i bawił się plastrem przyklejonym
wokół serdecznego palca.
- Ta urocza blondynka, którą
całowałeś na meczu, co?
- To już skończony etap i miniona
historia. Poświęcę się teraz całkowicie siatkówce, żeby poprawić formę – wyznał
cicho.
- Po prostu chcę zobaczyć tego
chłopaka, którego powołałem. Walczącego, wszechstronnego, pasującego idealnie
do mojego obrazu drużyny. Takiego Michała Kubiaka potrzebuję tutaj i teraz –
odparł stanowczo Andrea. Musiał grać twardo, żeby dotrzeć do zakurzonej ambicji
zawodnika.
- Spróbuję…
- Nie. Ty nie masz próbować, ty
musisz. Nie pozwól, żeby emocje z życia prywatnego blokowały ci rozwój i szansę
na sukces – przemawiał trener, kładąc pocieszająco dłoń na ramieniu Miśka. – A
jeżeli chcesz ją odzyskać, to pokaż na boisku, kim naprawdę jesteś. Niech cię
zobaczy w szczycie formy, grającego całym sercem. Na pewno to doceni, jeśli
kocha cię razem z twoim zawodem.
- Dziękuję trenerze.
[ Szczęście po nieszczęściu. Finały. Brunetka ]
Tylko
dłoń Iwony Ignaczak powstrzymała ją przed zbiegnięciem na dół. Serce Nowaczykówny
biło jak oszalałe, gdy patrzyła na swojego ukochanego, leżącego na parkiecie i
walącego w niego pięściami. Pierwszy mecz w decydującej fazie przeciwko
Bułgarii, a cały siatkarski świat obiegła informacja o kontuzji Zbigniewa
Bartmana.
- Kochanie – wyszeptała Justyna,
obserwując jak sztab zajmuje się brunetem.
Truchlała o niego całą sobą.
Pragnęła być tam przy nim, dodawać mu otuchy. Na całe szczęście jego koledzy
wygrali ten mecz, ale ona straciła kompletnie zainteresowanie wynikiem.
Co najzabawniejsze, to siatkarz
pocieszał ją. Brunetka była w stanie tylko całować go po twarzy, rękach i
powtarzać, że go kocha. Zajmowała się chłopakiem, jak najlepiej potrafiła,
służyła ramieniem i wszelką pomocą.
- Ty jesteś moim MVP – wyszeptała Jusia do jego ucha po
gali finałowej.
- Może z moją łydką nie jest
najlepiej, ale serce mam całe, więc kocham cię dalej tak samo – Bartman
pocałował ją w usta. Brązowy medal wisiał na jego szyi.
Potem rozpoczął się wyścig z
czasem, własnym zdrowiem i możliwościami regeneracji organizmu. Wystąpienie
Zbyszka na Mistrzostwach Europy w Austrii i Czechach stanęło pod wielkim
zapytaniem. Justyna bardzo chciała, żeby jej partnerowi się udało. Doskonale
widziała, jak brakowało mu grania. Siatkarka stanowiła ważną część jego życia.
Brunet stał się odrobinę drażliwy
w tym temacie i czasem bez powodu podnosił głos. Dziewczyna bała się już
cokolwiek powiedzieć, żeby go nie sprowokować do kolejnego wybuchu. Spali w
jednym łóżku, ale na jego dwóch odległych krańcach. To wszystko bolało ją w
głębi serca. Na płacz pozwalała sobie tylko pod prysznicem.
Pewnego dnia rano zastała na
stole plik biletów do Wiednia. Na krześle siedział Zbyszek, najedzony i ubrany.
- Wybierasz się gdzieś?
- My, my się wybieramy. Kupiłem
bilety na fazę medalową – odparł spokojnie atakujący.
- Myślałem, że skoro nie
pojechałeś… Twoja noga… - plątała się Nowaczykówna.
- Kochanie, to ciągle moja
drużyna i chyba nie masz nic przeciwko, żeby im trochę pokibicować? – spojrzał
na nią pytająco.
- Nie, nie. Jasne.
- Justyś… Przepraszam. Wiem, że
byłem okropny, ale skoro mnie jeszcze nie zostawiłaś, to znaczy, że kochasz
swojego Zbysia choć trochę? – podszedł do niej ze skruszoną miną i objął w
pasie.
-
A co z tego będę miała?
[ Małe tęsknoty. Krótkie powroty. Blondynka ]
Pierwszy w historii medal Ligii
Światowej zdobyła kadra Anastasiego. Najpierw na początku turnieju płakałam na
widok Zbyszka, a skończyło się na płakaniu ze zwycięstwa w meczu o brąz.
Chłopaki z Argentyny pokazali kawał świetnej siatkówki i zapewne w przyszłości
sięgną po niejeden krążek.
Tymczasem to nasi reprezentanci
oblegli najniższe miejsce na podium. Bartman wspierający się na kuli obrazował
zdrowie zostawione na parkiecie i to włożone w przygotowania. Byłam z nich taka
dumna. W szaleństwie zrobiłam coś totalnie niepoprawnego, według mnie.
Zrozumiały był SMS do Zbigniewa z
pocieszeniem i słowami wsparcia kilka dni temu. Jednakże ciągle nie wiedziałam,
jak to się stało, że posłałam wiadomość z gratulacjami wygranej do Kubiaka.
Odpowiedział prawie natychmiast, dziękując za najlepsze słowa, jakie mógł
dostać, i pytając, gdzie jestem. Niestety na dalsze pisanie do niego zabrakło
mi odwagi.
Trudno mi było wytrzymać bez
siatkówki okres wakacyjny. Może powinnam dodać: bez Michała? Ostatnie zdanie,
które usłyszałam od niego w czerwcu, odbijało się wciąż echem w mojej głowie. „Był dla ciebie”. Sumienie krzyczało,
uświadamiając, jak prawdopodobnie wielki błąd popełniłam. Wszystko, co
powiedział przyjmujący niestety było wiarygodne i pasowało do feralnych
kwietniowych zdarzeń. Ciężko sobie wpoić, że się pomyliło, a ja nie stałam się
świadkiem zdrady, tylko próby tego, co miało spotkać
mnie. Kubiak chciał mi się oświadczyć! Zdecydowanie przerosło to mój umysł.
Czekałam z utęsknieniem na
Memoriał Huberta Jerzego Wagnera i ME, bo czułam głód meczy. Największą
niespodziankę sprawił mi pewien rehabilitujący się brunet. Zadzwonił pewnego
dnia, oznajmiając, że jestem mu potrzebna i mam zaklepane miejsca na mecze w
Austrii. Stęskniłam się strasznie za nimi wszystkimi.
- Przepraszam najmocniej –
zwróciłam się po angielsku przy próbie dostania się na swoje miejsce.
- Spoko, tu sami swoi –
usłyszałam od dziewczyny siedzącej z brzegu. Pewnie poznała po barwach
narodowych.
- Jak miło usłyszeć polski –
uśmiechnęłam się. – Marta.
- Dorota. O matko! – wykrzyknęła po
uściśnięciu mojej dłoni. – To ty się całowałaś z Kubiakiem!
Nie wiedziałam, jak zareagować na
tę sytuację. Zaciekawione spojrzenie rodaczki sugerowało, iż ona nie da się
zbić z tropu.
- Ten Kiss Cam, no tak –
przytaknęłam bezradnie.
- Jesteś z nim, byłaś?
- Można powiedzieć, że byłam –
potoczyłam wzrokiem po widowni.
- Nie moja rzecz się wtrącać, ale
to wyglądało wtedy, jakbyście się dalej kochali – powiedziała. – W ogóle to
strasznie ci zazdrościłam! Kubiak, takie ciacho, że mmm. No, ale niestety już
mam swoje – brunetka wyszczerzyła się w moją stronę.
- Tak? Przyjechał z tobą?
- Przyjechał, a teraz poszedł po
coś do picia. Znając tą blondynkę, to pewnie się zgubił. Zawsze coś odwali, a
potem ja go muszę ratować – gestykulowała i robiła śmieszne miny.
- Bardzo udana z was para –
zaśmiałam się.
- Mówię ci, wszyscy siatkarze są
zdrowo walnięci.
- Doris, czemu mnie obrażasz przed
ludźmi? – spytał chłopak, który podał mojej „sąsiadce” reklamówkę pełną
jedzenia i picia.
- Chcesz, żebym była jak słoń?
Teraz mnie utuczysz, a potem zostawisz?
Tak jak wspominałam, razem
tworzyli świetny, wybuchowy duet. Jak się okazało, tym „niezdarą” był Wojtek
Ferens. Niestety on też mnie poznał, a swego czasu przebywał na jednym
zgrupowaniu z Michałem. Wolałam nie rozmawiać o moim nieszczęśliwym związku.
- Który miesiąc? – spytałam w
końcu dziewczyny.
- Co? Skąd wiedziałaś? –
spojrzała na mnie zaskoczona.
- Facet skacze w koło ciebie, jak
nad jajkiem, w tobie buzują hormony i mój wrodzony instynkt – wzruszam bezradnie
ramionami.
- Dobra jesteś. Trzeci miesiąc.
Jak widać, coś się udało mojej blondynce – potargała przyjmującego po włosach.
[ W roli kibiców. Brunet i Brunetka ]
Kolejny raz zasiedli na
trybunach, lecz tym razem mieli obejrzeć najważniejszy mecz, mecz o trzecie
miejsce. Chłopacy wiedzieli, jakie wsparcie mają na trybunach. Zbigniew bardzo
przeżywał każdy mecz. Przegrany półfinał zwłaszcza, ale teraz skupił się na
obecnym pojedynku. Miał do wykonania misję, a na widowni na jego życzenie
obecna była Marta. Chciał jakoś rozwiązać tą całą sytuację dla dobra
wszystkich.
Justyna siedziała obok niego,
marząc, żeby drużyna pod wodzą Anastasiego pokonała dzisiaj Rosjan, w walce o
brąz. Może wolałaby, aby na boisku grał również Zbyszek, ale wiedziała, że
uzupełni jeszcze swój życiowy worek z medalami.
Licznie zgromadzona w hali polska
publiczność oszalała z radości. Reprezentacja zdobyła drugi medal w sezonie.
Nikt nie szczędził gardeł. Prawdziwa feta miała miejsce przy dekoracji.
Chłopacy w biało-czerwonych strojach cieszyli się jak dzieci. Od zwycięzców
różnili się tylko kolorem medalu i brakiem pucharu oraz konfetti. Nikt nie
odmawiał Serbom zasług na zwycięstwo.
Nagle, tuż po odbyciu wszystkich
ceremoniałów, do mikrofonu dostał się polski zawodnik z numerem „13”. Wtedy też
Bartman zerwał się z miejsca, a Jusia nie miała pojęcia, co się dzieje.
- Przepraszam bardzo, że
przeszkadzam, ale korzystając z tej pięknej scenerii, chciałbym oddać głos
mojemu przyjacielowi, Zbyszkowi. Pomimo, że nie zdążył powrócić do pełni sił na
te Mistrzostwa, przyjechał tu, aby nas wspierać. Pozwólcie mu coś powiedzieć.
Panowie przekazali sobie mikrofon
i wymienili uścisk. Brunet rozejrzał się dookoła. To była ta chwila.
- Chciałbym wykorzystać ten
czerwony dywan do czegoś jeszcze. Tu, na sali jest pewna dziewczyna bliska
mojemu sercu, a ja mam tutaj ze sobą takie malutkie pudełeczko – wyciągnął z
kieszeni pakuneczek. – Reasumując, Justynko, zejdź to do nas, bo chciałem
spytać, czy wyjdziesz za mnie.
Widownia zawrzała, siatkarz
klęczał na płycie boiska i nawoływał ponownie ukochaną. Natomiast brunetka
podniosła się z miejsca. Była w kompletnym szoku. Nie spodziewała się takiej
akcji.
- Gdzie tu jest wyjście ewakuacyjne?
– mruczała do siebie pod nosem, chcąc uciec przed spojrzeniem tłumów.
Już wspinała się po schodach do
wyjścia, gdy poczuła dłoń na ramieniu. Bartman nie mógłby tak szybko się tu
znaleźć.
- Nie rób tego. Nie uciekaj mu –
usłyszała znajomy głos i zobaczyła znajomą twarz. Siostry wpatrywała się w
siebie przed dłuższą chwilę.
_______________________________________________________
Ona temu winna, ona temu winna. Pocałowa...
Wybaczcie :D I upewnijcie mnie w mojej boskości, że tego to się nikt nie spodziewał :D
Just for Jusia, uwielbiasz jak Marta ucieka ;p Aż pewna postać jej pozazdrościła tego ;p
No i mały wyjątek od powyższego "just". Olencja ma urodziny. A nie dowiedziałam się od niej, tylko od facebook'a! Zapamiętam sobie!
Wyjątkowo, podoba mi się to ponad kreską. Przynajmniej pierwsza połowa. Wypada nie zwalić końcówki opowiadania, nie? ;D
Pozdrawiam