czwartek, 21 lutego 2013

[ XLIX ]


Świat zostaw w tyle, jeśli ona wszystkim jest, co dziś masz.

[ Na poważnie. Blondynka i Szatyn ]

Szczerze i głęboko zastanawiałam się nad tym, czy powinnam się zjawić na drugim meczu. Dobrze wiedziałam, jak to może się skończyć, bo Michał był uparty. Pewnie będzie chciał rozmawiać, tłumaczyć, a ja nie miałam siły na powtórkę z rozrywki.
Cały wieczór po pierwszym pojedynku chodziłam jak naćpana. Spotkanie, pocałunek, ta nagła bliskość pomiędzy nami, pomieszały mi w głowie. Wariowałam, ubierając jego bluzę z Politechniki, która jakimś cudem znalazła się w moim bagażu. Siedziałam w fotelu i obwąchiwałam każdy skrawek, szukając na materiale JEGO zapachu. Zdecydowanie w tamtej chwili nadawałam się do ubrania w kaftan i odstawienia do szpitala psychiatrycznego.
Tęsknota odebrała mi rozum, więc następnego dnia ubrałam czerwoną bokserkę i tradycyjnie kapelusz. Tak jak przewidywałam, odnalazł mnie wzrokiem. Na szczęście chyba dostał wczoraj reprymendę, bo dzisiaj nie odważył się zrobić bez zgody trenera ani kroku. To wcale nie  przeszkadzało mu wręcz palić mnie spojrzeniem. Skurczyłam się na krzesełku, twarz lekko zakryłam włosami, postanawiając czekać na rozpoczęcie spotkania.
Ta sama wyjściowa szóstka, co we wczorajszym pojedynku, zaowocowała wytchnieniem dla mnie. Michał musiał grać i dzielnie walczyć o punkty. Głównym skutecznym atakującym był jednak Bartek. Fantastycznie się spisywał, co przenosiło się na wynik. W końcu siedziała mu zagrywka, więc męczył nią rywali.
Kłopoty pojawiły się w drugim secie. Andrea zareagował, wymieniając zawodników na boisku. Jarosz i Ruciak bardzo pomogli goniącym wynik kolegom. Wyszliśmy z opresji, bo chłopacy nadrobili straty punktowe i wygrali seta. Kubiakowi ewidentnie się nie podobało w kwadracie. Widziałam tą jego niezadowoloną minę i dłonie pocierające twarz z nerwów. Nawet pocieszenia ze strony Zbyszka nie pomagały.
Zwycięstwo 3:0 wpłynęło na kibiców wyśmienicie, bo opuszczali halę w doskonałych nastrojach. Grupki ludzi czekały przy bandach na siatkarzy, chcąc dostać autograf, czy zapozować do zdjęcia. Przewiesiłam torebkę przez ramię i przecisnęłam się do przejścia.
- Marta! – usłyszałam wołanie.
Odwróciłam się niepewnie. Wcale to nie był głos Miśka. Rozciągający się przy słupku Bartek machał do mnie ręką.
- Cześć – odpowiedziałam, podchodząc powoli.
- Jak ci się podobał mecz? Nie wiedziałem, że się wybierasz – zagadnął z uśmiechem.
- Świetnie się spisałeś, gratulacje. Wyczuwam niezłą formę na finały.
- Oby było, jak mówisz. Na razie czuję się nieźle – cały czas miał ten pogodny wyraz twarzy. – Co z Miśkiem?
- Życzę ci wszystkiego, co najlepsze. Chyba nie powinnam ci zanudzać tutaj – zerkałam nerwowo na pozostałych obecnych.
Sala się wyludniła, a zawodnicy leżeli na boisku we wszelakich pozycjach.
- Czemu nie pogadacie jak ludzie? Przecież jesteście dorośli – wymądrzał się.
Może i mówił prawdę, ale ja nie miałam ochoty na takie sceny tu i teraz.
- Zawsze macie swoją wersję – mruknęłam.
- Marta… On nie jest sobą – szatyn spojrzał na mnie przenikliwie.
Martwił się o kumpla, ale też o nas. Cóż mogłam poradzić. Spuściłam głowę, nie wiedząc ja się wymiksować z tematu i dłuższego przebywania tutaj.
- To ja was zostawię – rzucił niespodziewanie Kurek.
- Co? – zdziwiona podniosłam wzrok.
O słupek opierał się niższy z przyjmujących. Nic nie powiedział, tylko patrzył tak, że w mojej głowie rodziły się wyrzuty sumienia i wątpliwości.
- Chyba ci przeszkadzam w rozciąganiu…
- Skąd. Powinienem iść do szatni, ale chciałem jeszcze porozmawiać. Masz chwilkę? – spytał, podchodząc bliżej bandy reklamowej.
- Dawaj. Co tam u Justyny? – wyrwało mi się lekko złośliwym tonem.
- Świetnie im się układa ze Zbyszkiem, bo sobie wyjaśnili wszystko na szczęście – odparł szatyn z bólem w oczach. Tak, mnie też bolało i boli.
- Czyli stałeś się porzuconym narzeczonym?
- Z Jusią tylko ćwiczyłem. Nie zdążyłem się oświadczyć tej, którą kocham – wykrztusił z siebie, lekko drżącym głosem.
Mocniej zacisnęłam dłonie na pasku torebki. Mój mózg analizował jego słowa, bombardując mnie prawdą inną niż sobie wymyśliłam dawno temu.
- Gratulacje wygranej – rzuciłam, odchodząc szybkim krokiem.
- Był dla ciebie – powiedział Michał do moich pleców.
Baleriny prawie bezszelestnie pokonały drogę do wyjścia z budynku, potem zaczęłam biec.


[ Najświeższe wiadomości. Brunetka i Brunet ]

Zbyszek spacerował po pokoju od okna do drzwi. Nie wiedział, co z sobą począć, ani co począć z przyjacielem. O ile wcześniej Michał nie był do końca sobą, to teraz w pokoju siedział jego własny cień. Szatyn miał zamknięte oczy i słuchawki w uszach.
Atakujący zdecydował się wyjść, by zadzwonić do ukochanej.
- Słucham, mój zwycięzco? – odebrała dziewczyna radosnym głosem.
- Nawet nie wiesz, jak mi cię brakuje.
- Wiem, skarbie, ale musi ci wystarczyć myśl, że kibicuję przed telewizorem na każdym meczu. Dzisiaj wyglądałeś tak seksownie… - wymruczała.
- Nie prowokuj Justynko. Do Gdańska załatwię bilety i pooglądasz nas na żywo – zapewnił brunet.
- Zibi, nie wypłacę ci się z tego.
- Znajdziemy jakiś rozwiązanie – odparł filuternie. – Wiesz, chciałem się ciebie poradzić.
- Coś się stało? – Justyna nie kryła stresu.
- Oni dzisiaj gadali. Powiedział jej prawdę, ale Marta wyszła bez słowa.
- O matko… Dlaczego robi z siebie taką cierpiętnicę? Rani i jego i siebie. Gdyby choć trochę zawalczyła o tę miłość. Przecież widziałeś ten ich pocałunek – brunetka nie potrafiła zrozumieć zachowania siostry.
- Mam nadzieję, że Misiek nie zrezygnuje z grania – westchnął chłopak.
- Nie ma mowy. Weź go jakoś ogarnij. Chciałabym tak bardzo wam pomóc, ale nie mam pojęcia, gdzie jest Marta.
- Może coś z Kurkiem zdziałamy – mruknął niepewnie. – Tymczasem, kochanie, oglądaj swojego mężczyznę i  całuj ekran – zaśmiał się siatkarz.
- Chciałbyś, Bartman.


[ Męska rozmowa. Trener kontra zawodnik ]

Anastasi tylko co rusz kręcił głową, widząc poczynania przyjmującego. Nie wiedział, co się stało z tym chłopakiem przez te kilka dni. Wręz namacalnie trener dostrzegał jego izolację od kolegów i zamykanie wszystkich emocji w środku. Zupełnie innego zawodnika obserwował w sezonie ligowym.
Po zakończonym treningu rozesłał gromadę pod prysznic, prosząc tylko Kubiaka na słówko.
- Wiem, że nie popisałem się dzisiaj, ale obiecuję, że jutro będzie już lepiej – tłumaczył z obawą siatkarz.
- Spokojnie Kubi, siadaj – siwowłosy wskazał podopiecznemu krzesełko obok siebie. – Bladego pojęcia nie mam, co dzisiaj wyprawiałeś, ani w poprzednich dniach, ale chyba wiem, kto ma z tym coś wspólnego.
Mężczyzna zerknął znacząco na szatyna. Ten siedział z opuszczoną głową i bawił się plastrem przyklejonym wokół serdecznego palca.
- Ta urocza blondynka, którą całowałeś na meczu, co?
- To już skończony etap i miniona historia. Poświęcę się teraz całkowicie siatkówce, żeby poprawić formę – wyznał cicho.
- Po prostu chcę zobaczyć tego chłopaka, którego powołałem. Walczącego, wszechstronnego, pasującego idealnie do mojego obrazu drużyny. Takiego Michała Kubiaka potrzebuję tutaj i teraz – odparł stanowczo Andrea. Musiał grać twardo, żeby dotrzeć do zakurzonej ambicji zawodnika.
- Spróbuję…
- Nie. Ty nie masz próbować, ty musisz. Nie pozwól, żeby emocje z życia prywatnego blokowały ci rozwój i szansę na sukces – przemawiał trener, kładąc pocieszająco dłoń na ramieniu Miśka. – A jeżeli chcesz ją odzyskać, to pokaż na boisku, kim naprawdę jesteś. Niech cię zobaczy w szczycie formy, grającego całym sercem. Na pewno to doceni, jeśli kocha cię razem z twoim zawodem.
- Dziękuję trenerze.


[ Szczęście po nieszczęściu. Finały. Brunetka ]

                Tylko dłoń Iwony Ignaczak powstrzymała ją przed zbiegnięciem na dół. Serce Nowaczykówny biło jak oszalałe, gdy patrzyła na swojego ukochanego, leżącego na parkiecie i walącego w niego pięściami. Pierwszy mecz w decydującej fazie przeciwko Bułgarii, a cały siatkarski świat obiegła informacja o kontuzji Zbigniewa Bartmana.
- Kochanie – wyszeptała Justyna, obserwując jak sztab zajmuje się brunetem.
Truchlała o niego całą sobą. Pragnęła być tam przy nim, dodawać mu otuchy. Na całe szczęście jego koledzy wygrali ten mecz, ale ona straciła kompletnie zainteresowanie wynikiem.
Co najzabawniejsze, to siatkarz pocieszał ją. Brunetka była w stanie tylko całować go po twarzy, rękach i powtarzać, że go kocha. Zajmowała się chłopakiem, jak najlepiej potrafiła, służyła ramieniem i wszelką pomocą.
- Ty jesteś  moim MVP – wyszeptała Jusia do jego ucha po gali finałowej.
- Może z moją łydką nie jest najlepiej, ale serce mam całe, więc kocham cię dalej tak samo – Bartman pocałował ją w usta. Brązowy medal wisiał na jego szyi.
Potem rozpoczął się wyścig z czasem, własnym zdrowiem i możliwościami regeneracji organizmu. Wystąpienie Zbyszka na Mistrzostwach Europy w Austrii i Czechach stanęło pod wielkim zapytaniem. Justyna bardzo chciała, żeby jej partnerowi się udało. Doskonale widziała, jak brakowało mu grania. Siatkarka stanowiła ważną część jego życia.
Brunet stał się odrobinę drażliwy w tym temacie i czasem bez powodu podnosił głos. Dziewczyna bała się już cokolwiek powiedzieć, żeby go nie sprowokować do kolejnego wybuchu. Spali w jednym łóżku, ale na jego dwóch odległych krańcach. To wszystko bolało ją w głębi serca. Na płacz pozwalała sobie tylko pod prysznicem.
Pewnego dnia rano zastała na stole plik biletów do Wiednia. Na krześle siedział Zbyszek, najedzony i ubrany.
- Wybierasz się gdzieś?
- My, my się wybieramy. Kupiłem bilety na fazę medalową – odparł spokojnie atakujący.
- Myślałem, że skoro nie pojechałeś… Twoja noga… - plątała się Nowaczykówna.
- Kochanie, to ciągle moja drużyna i chyba nie masz nic przeciwko, żeby im trochę pokibicować? – spojrzał na nią pytająco.
- Nie, nie. Jasne.
- Justyś… Przepraszam. Wiem, że byłem okropny, ale skoro mnie jeszcze nie zostawiłaś, to znaczy, że kochasz swojego Zbysia choć trochę? – podszedł do niej ze skruszoną miną i objął w pasie.
-  A co z tego będę miała?


[ Małe tęsknoty. Krótkie powroty. Blondynka ]

Pierwszy w historii medal Ligii Światowej zdobyła kadra Anastasiego. Najpierw na początku turnieju płakałam na widok Zbyszka, a skończyło się na płakaniu ze zwycięstwa w meczu o brąz. Chłopaki z Argentyny pokazali kawał świetnej siatkówki i zapewne w przyszłości sięgną po niejeden krążek.
Tymczasem to nasi reprezentanci oblegli najniższe miejsce na podium. Bartman wspierający się na kuli obrazował zdrowie zostawione na parkiecie i to włożone w przygotowania. Byłam z nich taka dumna. W szaleństwie zrobiłam coś totalnie niepoprawnego, według mnie.
Zrozumiały był SMS do Zbigniewa z pocieszeniem i słowami wsparcia kilka dni temu. Jednakże ciągle nie wiedziałam, jak to się stało, że posłałam wiadomość z gratulacjami wygranej do Kubiaka. Odpowiedział prawie natychmiast, dziękując za najlepsze słowa, jakie mógł dostać, i pytając, gdzie jestem. Niestety na dalsze pisanie do niego zabrakło mi odwagi.
Trudno mi było wytrzymać bez siatkówki okres wakacyjny. Może powinnam dodać: bez Michała? Ostatnie zdanie, które usłyszałam od niego w czerwcu, odbijało się wciąż echem w mojej głowie. „Był dla ciebie”. Sumienie krzyczało, uświadamiając, jak prawdopodobnie wielki błąd popełniłam. Wszystko, co powiedział przyjmujący niestety było wiarygodne i pasowało do feralnych kwietniowych zdarzeń. Ciężko sobie wpoić, że się pomyliło, a ja nie stałam się świadkiem zdrady, tylko próby tego, co miało spotkać mnie. Kubiak chciał mi się oświadczyć! Zdecydowanie przerosło to mój umysł.
Czekałam z utęsknieniem na Memoriał Huberta Jerzego Wagnera i ME, bo czułam głód meczy. Największą niespodziankę sprawił mi pewien rehabilitujący się brunet. Zadzwonił pewnego dnia, oznajmiając, że jestem mu potrzebna i mam zaklepane miejsca na mecze w Austrii. Stęskniłam się strasznie za nimi wszystkimi.
- Przepraszam najmocniej – zwróciłam się po angielsku przy próbie dostania się na swoje miejsce.
- Spoko, tu sami swoi – usłyszałam od dziewczyny siedzącej z brzegu. Pewnie poznała po barwach narodowych.
- Jak miło usłyszeć polski – uśmiechnęłam się. – Marta.
- Dorota. O matko! – wykrzyknęła po uściśnięciu mojej dłoni. – To ty się całowałaś z Kubiakiem!
Nie wiedziałam, jak zareagować na tę sytuację. Zaciekawione spojrzenie rodaczki sugerowało, iż ona nie da się zbić z tropu.
- Ten Kiss Cam, no tak – przytaknęłam bezradnie.
- Jesteś z nim, byłaś?
- Można powiedzieć, że byłam – potoczyłam wzrokiem po widowni.
- Nie moja rzecz się wtrącać, ale to wyglądało wtedy, jakbyście się dalej kochali – powiedziała. – W ogóle to strasznie ci zazdrościłam! Kubiak, takie ciacho, że mmm. No, ale niestety już mam swoje – brunetka wyszczerzyła się w moją stronę.
- Tak? Przyjechał z tobą?
- Przyjechał, a teraz poszedł po coś do picia. Znając tą blondynkę, to pewnie się zgubił. Zawsze coś odwali, a potem ja go muszę ratować – gestykulowała i robiła śmieszne miny.
- Bardzo udana z was para – zaśmiałam się.
- Mówię ci, wszyscy siatkarze są zdrowo walnięci.
- Doris, czemu mnie obrażasz przed ludźmi? – spytał chłopak, który podał mojej „sąsiadce” reklamówkę pełną jedzenia i picia.
- Chcesz, żebym była jak słoń? Teraz mnie utuczysz, a potem zostawisz?
Tak jak wspominałam, razem tworzyli świetny, wybuchowy duet. Jak się okazało, tym „niezdarą” był Wojtek Ferens. Niestety on też mnie poznał, a swego czasu przebywał na jednym zgrupowaniu z Michałem. Wolałam nie rozmawiać o moim nieszczęśliwym związku.
- Który miesiąc? – spytałam w końcu dziewczyny.
- Co? Skąd wiedziałaś? – spojrzała na mnie zaskoczona.
- Facet skacze w koło ciebie, jak nad jajkiem, w tobie buzują hormony i mój wrodzony instynkt – wzruszam bezradnie ramionami.
- Dobra jesteś. Trzeci miesiąc. Jak widać, coś się udało mojej blondynce – potargała przyjmującego po włosach.


[ W roli kibiców. Brunet i Brunetka ]

Kolejny raz zasiedli na trybunach, lecz tym razem mieli obejrzeć najważniejszy mecz, mecz o trzecie miejsce. Chłopacy wiedzieli, jakie wsparcie mają na trybunach. Zbigniew bardzo przeżywał każdy mecz. Przegrany półfinał zwłaszcza, ale teraz skupił się na obecnym pojedynku. Miał do wykonania misję, a na widowni na jego życzenie obecna była Marta. Chciał jakoś rozwiązać tą całą sytuację dla dobra wszystkich.
Justyna siedziała obok niego, marząc, żeby drużyna pod wodzą Anastasiego pokonała dzisiaj Rosjan, w walce o brąz. Może wolałaby, aby na boisku grał również Zbyszek, ale wiedziała, że uzupełni jeszcze swój życiowy worek z medalami.
Licznie zgromadzona w hali polska publiczność oszalała z radości. Reprezentacja zdobyła drugi medal w sezonie. Nikt nie szczędził gardeł. Prawdziwa feta miała miejsce przy dekoracji. Chłopacy w biało-czerwonych strojach cieszyli się jak dzieci. Od zwycięzców różnili się tylko kolorem medalu i brakiem pucharu oraz konfetti. Nikt nie odmawiał Serbom zasług na zwycięstwo.
Nagle, tuż po odbyciu wszystkich ceremoniałów, do mikrofonu dostał się polski zawodnik z numerem „13”. Wtedy też Bartman zerwał się z miejsca, a Jusia nie miała pojęcia, co się dzieje.
- Przepraszam bardzo, że przeszkadzam, ale korzystając z tej pięknej scenerii, chciałbym oddać głos mojemu przyjacielowi, Zbyszkowi. Pomimo, że nie zdążył powrócić do pełni sił na te Mistrzostwa, przyjechał tu, aby nas wspierać. Pozwólcie mu coś powiedzieć.
Panowie przekazali sobie mikrofon i wymienili uścisk. Brunet rozejrzał się dookoła. To była ta chwila.
- Chciałbym wykorzystać ten czerwony dywan do czegoś jeszcze. Tu, na sali jest pewna dziewczyna bliska mojemu sercu, a ja mam tutaj ze sobą takie malutkie pudełeczko – wyciągnął z kieszeni pakuneczek. – Reasumując, Justynko, zejdź to do nas, bo chciałem spytać, czy wyjdziesz za mnie.
Widownia zawrzała, siatkarz klęczał na płycie boiska i nawoływał ponownie ukochaną. Natomiast brunetka podniosła się z miejsca. Była w kompletnym szoku. Nie spodziewała się takiej akcji.
- Gdzie tu jest wyjście ewakuacyjne? – mruczała do siebie pod nosem, chcąc uciec przed spojrzeniem tłumów.
Już wspinała się po schodach do wyjścia, gdy poczuła dłoń na ramieniu. Bartman nie mógłby tak szybko się tu znaleźć.
- Nie rób tego. Nie uciekaj mu – usłyszała znajomy głos i zobaczyła znajomą twarz. Siostry wpatrywała się w siebie przed dłuższą chwilę.

_______________________________________________________

Ona temu winna, ona temu winna. Pocałowa...
Wybaczcie :D I upewnijcie mnie w mojej boskości, że tego to się nikt nie spodziewał :D
Just for Jusia, uwielbiasz jak Marta ucieka ;p Aż pewna postać jej pozazdrościła tego ;p

No i mały wyjątek od powyższego "just". Olencja ma urodziny. A nie dowiedziałam się od niej, tylko od facebook'a! Zapamiętam sobie! 

Wyjątkowo, podoba mi się to ponad kreską. Przynajmniej pierwsza połowa. Wypada nie zwalić końcówki opowiadania, nie? ;D

Pozdrawiam