[ Ciąg dalszy sesji z mutantami. ]
Śmiechom i dobrej atmosferze nie
było końca. Wszyscy śmiali się, wzajemnie rozbawieni do granic możliwości.
Michał śmiał się i zgrzał tak bardzo, że musiał ściągnąć górę swojej garderoby.
Niebieski podkoszulek wylądował na krześle a wszystkim zgromadzonym ukazała się
prawdziwa połowicznie naga postać Michała Kubiaka. Odsłonięta znaczna część
jego ciała spowodowała, że w blondynkę wstąpiły nowe, nie znane jej dotąd żądze.
Szatyn wyglądał co najmniej zjawiskowo. Jego naprężone ciało, podkreślające
każdy najdrobniejszy wyrzeźbiony mięsień jego boskiej sylwetki. W życiu nie
widziała niczego równie pięknego. Tak szaleńczo pociągającego ją mężczyzny.
Co ty w sobie masz?
- Nie no, panowie, ja was przepraszam, ale żeby napisać coś
takiego? Cytuje: „Misio i Zbysio w jednym spali domu. Michał vel Misiek nie
wadził nikomu. Zibi zaś ciągle sprowadzał Panienki, a Michał słuchał niesmaczne
ich jęki. Wtem spostrzegł, że nagle z sufitu coś kapie. To tynk odpadał, bo
Zbysio tak sapie. I sapał, i parskał i walił w makao. Misio się zabrał i walnął
mu w halo: Słuchaj no Zibi, nie zdradzaj Michała, bo Michał obraźliwy aż nadto
do cymbała. I od tej pory skończyły się jęki a Michał już nie był aż tak padnięty.
Wtem Zbysiu mu mówił „Stwórzmy rodzinę”... – czytała brunetka, dławiąc się ze
śmiechu.
- Ej, ej, ej! – obaj wspomniani przyjmujący oburzyli się na przytoczoną wcześniej ni to fraszkę, ni piosenkę.
- I tak oto Broromanccy przybrali na sile - dokończył spontanicznie Wojtaszek.
Cała reszta miała niezły ubaw. Tylko Misio & Zbysio stali obrażeni, jakby co najmniej każdy z nich połknął kija i do tego z robalami.
- Ej, ej, ej! – obaj wspomniani przyjmujący oburzyli się na przytoczoną wcześniej ni to fraszkę, ni piosenkę.
- I tak oto Broromanccy przybrali na sile - dokończył spontanicznie Wojtaszek.
Cała reszta miała niezły ubaw. Tylko Misio & Zbysio stali obrażeni, jakby co najmniej każdy z nich połknął kija i do tego z robalami.
I tak o to skończyły się rymowane
wierszyki, żeby nie nasilić już i tak nieco na magnetyzowanej atmosfery. Dziewczyny
przeszły do ostatniego, kulminacyjnego już punktu.
- Justyna, ale jak ty to sobie wyobrażasz? - blondynka z
wymalowanym na twarzy przerażeniem próbowała wyperswadować z głowy siostry
szalony plan.
- Martuś, ale czym ty się doprawdy martwisz? Jusia czuwa. Mówię Ci, po tym już nie będą stremowani – zatarła ręce.
- Skoro tak mówisz… Dobra, niech będzie.
- I tak ma być Martusiu. To co? Ty idziesz po nasze zdobycze, a ja się nimi zajmę, co? – zaproponowała.
- Tak. Jak coś, to zamówię taryfę, żebyśmy zdążyły uciec – zadeklarowała blondynka i poszła.
- Martuś, ale czym ty się doprawdy martwisz? Jusia czuwa. Mówię Ci, po tym już nie będą stremowani – zatarła ręce.
- Skoro tak mówisz… Dobra, niech będzie.
- I tak ma być Martusiu. To co? Ty idziesz po nasze zdobycze, a ja się nimi zajmę, co? – zaproponowała.
- Tak. Jak coś, to zamówię taryfę, żebyśmy zdążyły uciec – zadeklarowała blondynka i poszła.
Brunetka została sama pośród
urodzaju. Stwierdziła, że sobie poradzi. W końcu ich 7, ona jedna, ale co tam.
Liczy się efekt końcowy.
- Panowie – zaczęła.
- Co? Zastanowiłaś się czy chcesz się ze mną umówić? - Krzysiek nie dawał za wygraną.
- Nie, jeszcze się nie zastanowiłam. Ale mam dla was pewien eksperyment. Po prostu nie możecie mi odmówić. Taka miła niespodzianka. To jak będzie?
- Ale co mamy zrobić?
- Hmmm… Przewiążę wam opaskę na oczy. Zapewniam, że będzie bardzo, ale to bardzo miło - zaczęła rozpinać guziki od swojej zielonej bluzki. - Bardzo, ale to bardzo miło - powtarzała do znudzenia.
- To my się zgadzamy, ale rozepniesz do końca? - Michał jak tak czasami o coś zapytał…
- Oczywiście, że tak. Zawsze dotrzymuję słowa. Zbyszek coś na ten temat wie, prawda? – spojrzała na chłopaka porozumiewawczo.
- Dokładnie. No to zasłaniaj nam oczy – odparł ochoczo.
- Panowie – zaczęła.
- Co? Zastanowiłaś się czy chcesz się ze mną umówić? - Krzysiek nie dawał za wygraną.
- Nie, jeszcze się nie zastanowiłam. Ale mam dla was pewien eksperyment. Po prostu nie możecie mi odmówić. Taka miła niespodzianka. To jak będzie?
- Ale co mamy zrobić?
- Hmmm… Przewiążę wam opaskę na oczy. Zapewniam, że będzie bardzo, ale to bardzo miło - zaczęła rozpinać guziki od swojej zielonej bluzki. - Bardzo, ale to bardzo miło - powtarzała do znudzenia.
- To my się zgadzamy, ale rozepniesz do końca? - Michał jak tak czasami o coś zapytał…
- Oczywiście, że tak. Zawsze dotrzymuję słowa. Zbyszek coś na ten temat wie, prawda? – spojrzała na chłopaka porozumiewawczo.
- Dokładnie. No to zasłaniaj nam oczy – odparł ochoczo.
Sami się o to prosili. Nie
wiedzieli tylko, co zgotowały im dziewczyny.
- Zbyszek siedź spokojnie, nie wierć się - brunetka próbowała uspokoić bruneta.
- Lubię takie zabawy, więc przećwiczymy gdzieś na boku, może w moim łóżku?
- Czy ty się nigdy nie zmienisz? - silnej przywiązała opaskę, tak, żeby poczuł.
- Ałććć! To bolało... – naburmuszył się.
- Miało boleć!
- Zbyszek siedź spokojnie, nie wierć się - brunetka próbowała uspokoić bruneta.
- Lubię takie zabawy, więc przećwiczymy gdzieś na boku, może w moim łóżku?
- Czy ty się nigdy nie zmienisz? - silnej przywiązała opaskę, tak, żeby poczuł.
- Ałććć! To bolało... – naburmuszył się.
- Miało boleć!
Gdy wszyscy mieli przywiązane
opaski, Marta cichutko weszła do sali, a za nią mała grupka spragnionych,
głodnych młodego ciała starszych kobiet. Babcie. Samotne, wygłodniałe, rządne
przygód z „wnukami”. Atrakcyjne starsze kobiety + 60-70, a za nimi pomykała na
wózku, niczym samochodzik rajdowy najbardziej napalona Pani Gienia.
Tyle radości na widok młodych
mężczyzn dziewczyny nie widziały nigdy. Z łatwością wynalazły ogłoszenia
matrymonialne w Internecie i postanowiły zafundować siatkarzom prawdziwą harcdcorową
akcję.
- W końcu oni są tacy samotni - brunetka sparodiowała wszystkich.
[ Kilka Pań. ]
Ale jak? Zwyczajnie. Każda z
kobiet podeszła do upatrzonego w drodze internetowej siatkarza, wkładając
rączki wszędzie, gdzie się dało. Rączki powędrowały pod koszulki, dotykając
tych stalowych mięśni. Niektóre Panie pozwoliły sobie na nieco dogłębniejsze
macanko, a siatkarzom w to mi graj. Byli święcie przekonani, że to ich
terapeutki...
- Jusia, czy Tobie się troszkę przytyło? - sam Bartman wdał się w
ręczną rozgrywkę.
- Zbyszek, ale jak to? Jak możesz powiedzieć, że mi się przytyło? No wiesz!
- Oj już się nie gniewaj - ucałował policzek starszej Pani. - Pffff, przesadziłaś z makijażem.
- Zibi! – oburzyła się towarzyszka bruneta.
- No już się nie gniewaj. Dostane buziaka?
- Ooo tak, bardzo chętnie - starsza Pani wpiła się w usta siatkarza.
Marta wybuchła śmiechem, a siedzący tuż na przeciwko Kubiak podskoczył na krześle.
- Martusiu... Uszczypnęłaś Misia. Ajj, jeszcze raz - poprosił o poprawkę.
Rudowłosa wymalowana niczym porcelanowa lalka Pani Stasia uszczypnęła czule jego rozluźnione pośladki. Michał podskoczył aż miło.
- Zbyszek, ale jak to? Jak możesz powiedzieć, że mi się przytyło? No wiesz!
- Oj już się nie gniewaj - ucałował policzek starszej Pani. - Pffff, przesadziłaś z makijażem.
- Zibi! – oburzyła się towarzyszka bruneta.
- No już się nie gniewaj. Dostane buziaka?
- Ooo tak, bardzo chętnie - starsza Pani wpiła się w usta siatkarza.
Marta wybuchła śmiechem, a siedzący tuż na przeciwko Kubiak podskoczył na krześle.
- Martusiu... Uszczypnęłaś Misia. Ajj, jeszcze raz - poprosił o poprawkę.
Rudowłosa wymalowana niczym porcelanowa lalka Pani Stasia uszczypnęła czule jego rozluźnione pośladki. Michał podskoczył aż miło.
- To co, Panowie, idziemy na jakaś kawę? – zaproponowały
dziewczyny.
- Bardzo, ale to bardzo chętnie – powtórzyli rozmarzonym głosem.
- Bardzo, ale to bardzo chętnie – powtórzyli rozmarzonym głosem.
Blondynka mruknęła w kierunku
kobiet, a te niczym zawodowe striptizerki przykuły się do każdego siatkarza
kajdankami.
- Ostroo... – wyrwało się więźniom.
- No to co Martusiu odsłaniamy im oczy? (…)
- Ostroo... – wyrwało się więźniom.
- No to co Martusiu odsłaniamy im oczy? (…)
- Nie!!!!!!!!!!!!!!!!
Gdyby jęk rozpaczy mógł
zabijać... Dobrze jednak, że to tylko dzikie krzyki zrozpaczonych siatkarzy,
nic więcej.
- Znaczy, że co my?
Siatkarze patrzyli na siebie
niczym na UFO. Do czego doszło? Nie, nie, nie, jakieś starsze schorowane
staruszki obmacały ich do reszty, pocałowały co widać było po Bartmanie, który
zaczął pluć po kątach, zmacały - na co skrzywił się Michał. Wręcz
molestowały... Ale dlaczego one tak na nich patrzą? Dlaczego skuły ich
kajdankami? ….
- Help!!!!!
- Jak to idziemy na kolację? Justyna i Marta? – pytali
przestraszeni.
Dziewczyny patrzyły na swoich kolegów tak czule i rozbrajająco, że Ci po prostu wymiękli.
- Idziecie z nami, nasze Ogierki.... - dłoń Pani Stanisławy powędrowała na pośladki Michała, który z rozpaczy aż jęknął.
- Nieeeeeeeeeeee…
- A my co Zbigniewie? Weźmiesz mnie w plenerze? Czy najpierw idziemy do ciebie? – dociekała Pani Starsza, siedząca na kolanach Bartmana.
- Eeeeeee. Zdecydowanie wybieram kolację.
- Miłych kolacyjek Panowie! - rozbawione do reszty dziewczyny machały im czule i rzewnie na pożegnanie.
Dziewczyny patrzyły na swoich kolegów tak czule i rozbrajająco, że Ci po prostu wymiękli.
- Idziecie z nami, nasze Ogierki.... - dłoń Pani Stanisławy powędrowała na pośladki Michała, który z rozpaczy aż jęknął.
- Nieeeeeeeeeeee…
- A my co Zbigniewie? Weźmiesz mnie w plenerze? Czy najpierw idziemy do ciebie? – dociekała Pani Starsza, siedząca na kolanach Bartmana.
- Eeeeeee. Zdecydowanie wybieram kolację.
- Miłych kolacyjek Panowie! - rozbawione do reszty dziewczyny machały im czule i rzewnie na pożegnanie.
- Dziewczyny!! Nie zostawiajcie nas!!!!!! (…)
[ Róg Marszałkowskiej. ]
Stała pod jedyną ze sklepowych
witryn. Była godzina 17:00. To tutaj z kimś się umówiła. Sądząc po liściku, On
się z nią umówił. Tylko kto? Dobre pytanie. Nie wiedziała, jednak podniecenie
wkradało się do serca. Czuła napływającą z żył adrenalinę. A on wciąż nie
przychodził...
17:01 silniejsze uderzenia serca
Wahał się czy może tak po prostu
do niej wyjść. Co jeśli na jego widok Marta ucieknie? Nie chciał jej
wystraszyć. Marzył tylko o rozmowie....
17:05 Spóźnialski głupek!
Coraz bardziej się niecierpliwiła.
Przecież ten ktoś nie mógł jej wystawić. Nie po to spędziła przed lustrem te
kilka minut dłużej. Nie po to założyła kwiecistą sukienkę. A teraz co? Jego
ciągle nie ma!
17:10 I ani minuty dłużej!
Zdecydowała, dłużej nie będzie
czekała, doigrał się.
Tymczasem stojący ciągle za
rogiem szatyn w końcu wykonał krok do przodu. Nie spodziewał się tylko jednego,
że z przeciwległej strony ulicy wyjdzie i On…
Jak to możliwe? (…)
___________________________________________
Prawda, że
Jusia jest fantastyczna?
Stworzyła dla mnie ten wątek i za to jej dziękuję :*
Stworzyła dla mnie ten wątek i za to jej dziękuję :*
Ja bym tego
lepiej nie napisała :)
To jak
dziewczynki? Kto wyszedł? ;p
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz