niedziela, 13 lutego 2011

[ IV ]


Oczyściwszy parę spraw

[ Chodnik. Racławicka. ]

- Gdzie ona zawlekła tą kieckę? Na jakieś zadupie? - mruczała brunetka wpatrując się w kawałek papieru.
- Garnituru mu się zachciało. Umarł kto czy co? – narzekał brunet, czytając adres z kwitu.
                I wtedy nastąpiło zderzenie. Dwa ciała uderzyły w siebie z szybką prędkością i, jak mówi zasada zachowania pędu, odskoczyły. Dwa papierki poleciały w górę, by swobodnie sfrunąć razem na ziemię. Dziewczyna i chłopak leżeli na ziemi. Już każde z nich miało otworzyć usta, by nakrzyczeć na drugie, ale gdy się zobaczyli, z ich gardeł wydobył się tylko śmiech.
                Pierwszy pozbierał się Zbyszek. Wyciągnął dłoń w kierunku Justyny, by pomóc jej wstać.
- Dzięki. Nawet jakbym do Częstochowy pojechała to bym na ciebie wpadła.
- Oj bez przesady – schylił się po leżące papiery i podał jeden z nich brunetce.
- Ty też do pralni?
- No tak się złożyło. Znalazłaś może ten zakichany bunkier? – wskazał po obskurnych budynkach.
Wtem ich wzrok padł na szyld tuż nad nimi. Ponownie razem się zaśmiali.

[ Kwiatowa. Sypialnia Blondnki. Toaletka. ]

                Siedziałam w szlafroku i czekałam na siostrę. Tak długo się odbiera rzeczy z pralni? Zajęłam się swoją twarzą. Na taką okazję jednak trzeba się pomalować… Fioletowo – szarymi powiekami zamrugałam na dźwięk dzwonka do drzwi.
- Już jestem! Sorry, znalazłam już klucz – tłumaczyła się od progu Jusia.
- Spoko. Co zrobić z włosami?
- Ślicznie wyglądasz. Zostaw tak, jak jest, rozpuszczone.
- No dawaj mi tą kieckę – wzięłam od niej szary pokrowiec.
- Powinnaś częściej się malować – krzyknęła z salonu.
Rozpięłam suwak i oniemiałam.

[ Miodowa. Salon. ]

                Lekko rozmarzony Zbigniew usiadł obok szatyna.
- Już jestem.
- Słyszałem. Zbłądziłeś po drodze? – wskazał na zegarek.
- Oj, miałem mały wypadek. Znaczy samochód cały! – zastrzegł, widząc morderczy wzrok Kubiaka. – Pieszy wypadek.
- Zęby masz wszystkie, to nie tak źle.
- Wiadomo. Musze dbać o mój śnieżnobiały uśmiech.
- Masz moje wdzianko?
- W twoim pokoju. Po co ci ono?
- A lubię mieć wszystko czyste i gotowe jakby co – uśmiechnął się i poszedł.
- Prawdziwy pedant z ciebie. Dobrze, że nie pedał – mruknął.
- Słyszałem! – krzyknął Michał. – Zbysiu, chodź no tu.
- Co się stało?
- Ja rozumiem, że rzeczy w praniu się kurczą i farbują, ale żeby aż tak? – oboje spojrzeli na wieszak.

[ Totalne zdziwienie Blondynki. ]

- Co to jest? – wskazałam na męski garnitur.
Justyna tylko się roześmiała i pokiwała głową.
- Chyba zaszła pomyłka i chyba wiem, kto ma twoją suknię.
- To nie jest śmieszne. Mam mało czasu – byłam bliska łez. – Kto ma moją suknię?!
- Chyba Zbyszek. Nie denerwuj się. Zaraz ci ją przywiozę – pogłaskała mnie.
- Bartman? No pięknie. Obyś zdążyła!
- Ja nie powiedziałam, że Bartman! – oburzyła się.
- Oj, ale ostatnio tylko z tym Zbyszkiem się szlajasz – rzuciłam z satysfakcją.
- To był przypadek. Już pędzę to wymienić.

[ Totalne zdziwienie Szatyn. ]

- Misiu, ja nie wiedziałem, że ty lubisz przebieranki.
- Bardzo kur** śmieszne! Wytłumaczysz mi to jakoś?
Brunet w tym momencie zrozumiał, co się stało. Przypomniał sobie wcześniejsze zdarzenie i zarechotał.
- Sorry, to pomyłka.
- Widzę, że się świetnie bawisz. Nie potrzebuję tego na teraz, ale jednak chciałbym odzyskać mój garnitur – warknął Kubiak.
- Wyluzuj, Misiek. Na bank go dostaniesz. Wiem, co robić.
Przerwał im dzwonek do drzwi. Brunet poszedł otworzyć.
- O cześć. Och ja podwójny idiota! Nie zapytałem cię o imię, a poza tym zamieniłem nasze kartki. To garnitur? – wskazał na szary pokrowiec w ręku brunetki.
- Powoli, po kolei. Na imię mam Justyna. Nic się nie stało. Zaraz się wymienimy i po sprawie – wręczyła mu wieszak.
- Oj, zapraszam do środka. Muszę się z tobą podzielić nowinami – przepuścił dziewczynę w drzwiach.
- Ależ ja bardzo chętnie bym została, tylko moja siostra się wścieka, bo pilnie potrzebuje tej kreacji.
- Misiu, chodź tutaj. Nigdy nie zgadniesz, kto miał twój garnitur.
- Co jest? – Michał spojrzał na przyjaciela i brunetkę zdziwiony.
- Poznaj Justynę. To moja wspólniczka w planie, który wymyśliłeś. A na marginesie, przywiozła twój garniak i chciałaby odzyskać suknię siostry – wyrecytował Zbyszek stoickim tonem.
- To ją namówiłeś? Szacun. Niedawno byście się pozabijali. Ale to znaczy, że suknia jest tamtej blondyny? – rozkminił.
- Och, ludzie się zmieniają. Prawda, Justyno? Bądź grzecznym chłopcem i przynieś strój – kontynuował brunet.
- Michał jestem – podszedł do dziewczyny i uścisnął jej dłoń, rzucając przenikliwe spojrzenie.
- Tak w ogóle, to powinienem wtajemniczyć Justynę w nasz plan, ale jej siostra pilnie potrzebuje tego ubioru. Zdaje się Misiu, że akurat nie masz zajęcia? – spojrzał znacząco na kumpla.
- Taa… Dobra, zawiozę to.
- Jesteś kochany – Bartman przesłał mu buziaka i  mrugnął do brunetki.

[ Auto Michała K. ]

                Misiek to, Misiek tamto, Misiek siamto! Tak to był najlepszym przyjacielem, a jak tylko pojawiała się kobieta, to już pełnił rolę sługi. Ech… Z chęcią by dodał gazu, ale w środku miasta to nie był dobry pomysł.
                Zadzwonił do drzwi. Chciał to załatwić ekspresowo, ale już na starcie zaliczył zawiechę, gdy otworzyła mu znajoma blondynka w samym szlafroku…

[ Niecierpliwa Blondynka. ]

                Przemierzałam nerwowo salon w każdą stroną. Czekałam na tą zakichaną kieckę. Miałam nadzieję, że tym razem Justyna daruje sobie tradycyjne spóźnienie. W końcu rozbrzmiał dzwonek i rzuciłam się do drzwi.
- No nareszcie, dawaj kieckę małpo! – rzuciłam, lecz natychmiast mnie zatkało, gdy zobaczyłam, kto stoi w drzwiach.
Michał Kubiak we własnej osobie. Niemniej zdziwiony niż ja, lustrował mnie spojrzeniem. No tak, byłam w szlafroku.
- Eee… Przywiozłem sukienkę… - wydusił w końcu.
- Dziękuję. A gdzie Justyna? – spytałam.
- Zbyszek ją zatrzymał i przysłał mnie. Głupio wyszło z tą pomyłką.
- Spoko. Zdążyłeś na czas – mruknęłam. – Wejdziesz?
- A nie masz nic przeciwko?
- Skoro się pofatygowałeś tutaj i też miałeś małe problemy przez to zajście, to powinnam cię chociaż herbatą poczęstować.
- Dziękuję.
Wszedł za mną do kuchni. Zajęłam się wstawianiem wody i uszykowaniem filiżanek.
- Jesteś siostrą Justyny? – spytał wpatrując się w moją sylwetkę.
- Tak.
- Jak masz na imię?
- Marta – mruknęłam, dalej na niego nie patrząc.
- Na cześć Mandaryny? – zaśmiał się.
- Daruj sobie – zgasiłam go spojrzeniem.
Jeszcze  żałosnych żartów mi tu potrzeba.
- To twoja suknia?
- Nie mojego ojca.
- Po co ci pilnie ta sukienka?
- A co to przesłuchanie?
- Pomyślałem, że jak tyle zrobiłem, to mógłbym chociaż to wiedzieć.
- Wychodzę niebawem do klubu.
- Z kimś?
Westchnęłam wywracając oczami.
- Na miejscu się spotykamy.
Podałam herbatę na stół. Poczułam jego palący wzrok. Zerknęłam i okazało się, że mój szlafrok się rozwiązał.
- Przepraszam.
- To ja przepraszam. Dawno nie miałem kobiety… No wiesz…
- A do jakiego klubu? – wrócił do tematu.
- „Free Butterfly”
Jeszcze chwila a go stąd wyrzucę. Co za wścibski chłop!
- Eee…
- Pracuje tam – uśmiechnęłam się szyderczo.
- Co?! Słyszałem co nie co… Więc jesteś striptizerką? – wypalił.
Aż mi się zagotowało.
- W czasie występu tak, ale potem jeszcze przyjmuję klientów – żachnęłam się.
- Czyli dobrze rozpoznałem przy pierwszym spotkaniu – uśmiechnął się triumfująco.
- jak tak bardzo chcesz mieć mnie za prostytutkę, to proszę bardzo! A teraz wyjdź! – krzyknęłam i wyrzuciłam go za drzwi.

[ Miodowa. Brunet i Brunetka. ]

                Uraczył ją herbatą malinową i ciastem od mamy. Siedzieli w salonie. Powoli tłumaczył jej plan działania.
- Ok. Rozumiem. Przemyślane. Tylko czy 1 raz starczy jak się z tobą do niej pojadę? – zastanawiała się.
- Nie śmiem cię więcej wykorzystywać. Potem będę jakieś wymówki wymyślał. Zawsze możesz wyjechać gdzieś, nie?
- Jak uważasz. Chcę po prostu to załatwić i mieć to z głowy.
- Nic się nie bój. Nie będę cię za to ścigał – uśmiechnął się promiennie.
Spojrzała na zegarek.
- Ojej. Przepraszam cie, Zbyszek. Chętnie bym tu jeszcze posiedziała, ale moja siostra ma występ – zerwała się z miejsca.
- Tak ci się spieszy?
- Po pierwsze, muszę to zobaczyć. Po drugie, ona strasznie się denerwuje i potrzebuje mnie tam. No i po trzecie, byłoby jej przykro gdybym się nie zjawiła.
- Rozumiem, rozumiem. Co to za występ? – dopytywał się.
- Za pół godziny pierwszy raz wejdzie na scenę „Free Butterfly” – zerknęła na jego reakcje.
- Osz ty! Byłem tam. To ona tam ten…? – wybałuszył oczy.
- No mówię ci. Więc jak chcę zdążyć, to muszę się pospieszyć.
- No leć, leć – zmarkotniał.
Dziewczyna w drzwiach odwróciła się i spojrzała na niego.
- Wiesz, to impreza otwarta. Masz wolny wieczór?


__________________________________________


No i jest :) w moje ostatnie godziny wolności ;p kończą mi się ferie...

Z dedykacją dla moich dwóch Justyn :*
- niecierpliwej Rachel
- podekscytowanej Justyśki :*

Życzę wam udanych Walentynek, lepszych niż moje ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz