środa, 16 marca 2011

[ V ]


Pierwszy raz ze sceną

[ Lokal. Za kulisami. ]

                Siedziałam na krześle przed wielkim lustrem, a Kaśka latała wokół mnie z licznymi pędzelkami itp. Okazało się, że oczy pomalowałam ok., ale twarz jeszcze trzeba podmalować pod właściwości oświetlenia. Nie podobała mi się ta warstwa którą miałam na sobie. Znaczy wyglądowo była w porządku, ale jakoś dziwnie się z tym czułam. Nagle ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
- Jakaś Justyna do ciebie – weszła do nas Natalia.
- Wpuść ją. To moja siostra.
- och, nareszcie. Mogłaś wyszkolić je, że Jusię należy wpuszczać 0 westchnęła i klapnęła obok.
- teraz już wiedzą. Jak narobiłaś harmidru to zapamiętają.
- Widzę, że żarty się ciebie trzymają. To dobrze – uśmiechnęła się.
- Ani mi nie mów. Za chwilę zemdleje – mruknęłam.
- Wyglądasz fantastycznie. Wbijesz nas w siedzenia. Mówię ci to.
- Och, Justyśka, dzięki – przytuliłam ją. – Zmykaj na widownię, bo za chwilę zaczynam.
- No, Green Volley, podbij naszą scenę – uścisnęła mnie Kasia.

[ Na widowni. Brunet i Brunetka. ]

- I jak? Wszystko w porządku? – spytał, gdy Justyna powróciła.
- Tak, tak. Wiem, że straszną tremę ma, ale powinna sobie poradzić.
- Cóż, zaufam twojemu zdaniu – chwycił ją za ramię i zaprowadził do stolika.
- Chyba denerwuję się tak jak ona.
- W końcu jesteście siostrami.
- Pozwolisz, że zbadamy na tobie jakość jej występu? – spojrzała przebiegle.
- Co wy kombinujecie? – lekko się przestraszył.
- Bez obaw. Zamierzamy cie wypytać o wrażenia. Wiesz, jesteś facetem.
- Podobno jestem – zaśmiał się na głos.
- Tylko nie próbuj mi tego udowadniać. Bo cię znowu załatwię! – zagroziła.
- Oj nie będę ponownie narażać swojego sprzętu. Dopuszczam możliwość posiadania dzieci, więc wiesz.
- Najszczersze kondolencje dla tej, którą zapłodnisz.
- Czyli wracamy do złośliwości?
- Oj, Zbysiu, słodko się wkurzasz i tyle – mrugnęła do niego.
Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ zapowiedziano występ. Wszyscy odwrócili się twarzą do sceny.

[ Green Volley. ]

Zapadł lekki półmrok a na scenie rozbłysło światło. Rozległ się kobiecy, łagodny głos. Potem dołączyła muzyka, a z boku wyłoniła się najpierw damska noga. Na Sali rozległy się gwizdy. Muzyka przybrała na sile i w świetle reflektorów zmysłowym krokiem wręcz przypłynęła Green Volley. Złapała się pod boki i kołysząc biodrem w takt melodii śpiewała odważniej. Niektórzy nucili z razem z nią „Feeling Good”. Piosenka świetnie do niej pasowała. Lekki, swobodny krok komponował się idealnie. Wszystko z wysublimowanym dźwiękiem i bez przesady. Bez fałszu wyśpiewała solówkę i wszystkich przeszyła głośną nutą. Publiczność oszalała. Zaakceptowali debiutantkę.

[ Stolik nr 5. ]

                Widziała zupełnie nową siostrę. Udało się. Udało się wydobyć z niej to, co najlepsze. Była taka dumna z siostry. Słyszała te brawa i gwizdy. Sama klaskała i krzyczała jak opętana. Bo blondynce się należało. Nie mogła się doczekać, aż ją uściska i powie, że była fantastyczna.
                Spojrzała na Zbyszka. Był wniebowzięty. Zapatrzył się jak ciele w malowane wrota. Takiej reakcji oczekiwała. Czyli wszystko się udało. Każdy facet na Sali był Marty. No chyba, że gej.
- I jak ci się podobało? – spytała, jakby nie widziała.
- To było niesamowita. Nie sądziłem, że ona tak potrafi.
- Mam zdolną siostrę – uśmiechnęła się do blondynki schodzącej ze sceny.
- bardzo. Dzięki, że mnie zabrałaś – wyszczerzył się.
- Oj nie ma za co. Musiałam na kimś sprawdzić wrażenia.
- Chyba dzisiaj nie zasnę… - rozmarzył się siatkarz.
- Zabraniam ci myśleć w ten sposób o mojej siostrze – pogroziła mu.
- A o tobie mogę? – spytał przebiegle.
- Pod warunkiem, że mi się czkać nie będzie.
- Spokojnie. Przeżyjemy we śnie razem cudowne chwile.
- Zboczeniec!
- Nie denerwuj się złotko. Sama przyjemność cię czeka.
- Cóż to będzie za koszmar.
- Ej! – zrobił smutną minę.
- No to dziękuję za towarzystwo. Chcesz to zostań, ja lecę do Marty. Do zobaczenia – pomachała mu i zniknęła w tłumie.

[ Za sceną. ]

                Przepełniało mnie nieznane uczucie. Uczucie sukcesu. Udało się. Mój pierwszy występ za mną i nie okazał się klapą. Dziewczyny rzuciły się na mnie.
- Byłaś wspaniała!
- Jak to twój pierwszy raz, to co dopiero kolejne.
- Strach po tobie wyjść na scenę.
- Jesteście przemiłe. Czyli dobrze było? – spytałam.
- Bomba! Się pytasz.
- Przepraszam, że przerywam moje panie, ale muszę coś oznajmić – w pomieszczeniu pojawił się właściciel. – Panno Marto, właśnie zakończył się pani okres próbny. Chciałbym zaproponować dwuletni kontrakt. No i dostanie coś pani ekstra za dzisiaj – mrugnął i wyszedł.
- Gdzie jest moja gwiazda? Ja chcę autograf na dekolcie – rozległ się krzyk. Tylko jedną osobę stać na to.
- A ma pani długopis? – zaśmiałam się i padłyśmy sobie w objęcia.
- Byłaś fantastyczna. Profesjonalistka. Jaka jestem z ciebie dumna!
- Dziękuję. Starałam się.
- No ba. Przepadałam reakcję na pewnym męskim osobniku i go po prostu wbiłaś w krzesło.
- Zaraz, zaraz. Jakim? – przyjrzałam się jej podejrzliwie.
- No zgarnęłam ze sobą takiego jednego – mruknęła.
- Czyli dobrze widziałam i mi się nie zdawało, że siedzisz z Bartmanem – wyszczerzyłam kły.
- A idź ty! Od razu wszystko dojrzysz i klepiesz na około. W celach badawczych go zabrałam – tłumaczyła się gestykulując.
- Tak, tak. Dokładnie to miałam na myśli. Już się nie denerwuj. Aaa! Mam nadzieję, że tylko jego!
- A no tylko jego. Niby kogo jeszcze? – zdziwiła się.
- Wiesz, że on z Kubiakiem to takie papużki nierozłączki. Ale tamtego idioty nie chcę widzieć na oczy! Zresztą jak mogłaś mnie wkopać i przysłać z sukienką?! – przypomniały mi się popołudniowe zdarzenia.
- Sam Bartman był. Dlaczego idioty? A no wiesz… Zbyszek mnie wciągnął i zagnał Michała. Czy ja o czymś nie wiem? Co się stało jak przyjechał?
- Uff… Jest idiotą chociażby przez nasze dwa poprzednie spotkania! Ty o nich widocznie zapomniałaś, jak ci Zbigniew B. zamrugał oczkami i wyszczerzył zęby, ale ja nie! No przylezie taki, gapi się na mnie jak na schabowego z ziemniaczkami, żali, że dawno kobiety nie miał, wypytuje o wszystko i stwierdza, że jestem dziwką! No dziękuję bardzo! – wybuchłam niepohamowaną złością.
- Ej, ej, ej! Moment. Stop. Ja wcale nie weszłam w jakieś poufałe stosunki ze Zbyszkiem. Naprawdę tak było? – wybałuszyła oczy.
- Jak nie gorzej. Nie chcę gnoja widzieć na oczy – teraz byłam bliska płaczu.
- Spokojnie maleńka. Szkoda na niego łez. Idiota i tyle. Kiedyś się dowie, co stracił – przytuliła mnie.
- A ja wcale nie zamierzałam z nim być! – wykrztusiłam.
- Mniejsza z tym.

[ Kuchnia na 4 piętrze przy Miodowej. Młodsi panowie dwaj. ]

- Gdzie ty się stary podziewałeś? – zagadnął Michał.
- A wyskoczyłem z Justyną do jednego klubu. Mówię ci, było ekstra.
- Czyli już się dogadujecie?
- Jeśli mamy współpracować, to chyba powinniśmy, nie? – wydedukował brunet. Przyjrzał się kumplowi. – A jak sukienka? Oddałeś?
- Powiedz, kiedy chcesz zrobić tą akcję. Eee… No oddałem, ale ona jest dziwna… - skrzywił się szatyn.
- Czemu?
- Myślę, że chyba jest prostytutką…
- Co?! – Bartman aż się zachłysnął popijanym piwem.
- No mówię ci. Strasznie się wściekła, gdy to powiedziałem. I do tego pracuje w „Free Butterfly”. Sam wiesz, jak tam jest.
- Oj wiem… Nie musisz mieć racji, ale jak uważasz.
- Się nie będę tym zamartwiał. Mam nadzieję, że się za szybko nie zobaczymy.
- Spoko, spoko. Chcesz pogadać ze swoją drugą mamusią? – pokazał na swój dzwoniący telefon. – Powiedz, że biorę prysznic, myję zęby, cokolwiek! – wyszedł z pomieszczenia.
- Halo? Dzień dobry pani Jolu. Niestety Zbyszek nie może teraz odebrać… - rozbrzmiał głos Kubiaka.

[ Świętowanie. Punkt docelowy: pokój nowej gwiazdy. ]

                Chwilę pobujałyśmy się w klubie, ale stwierdziłyśmy, że wolimy domowe zacisze. Szef mnie odnalazł. Podpisaliśmy umowę i wręczył mi trzy stówy za dzisiaj, twierdząc: ”Tak skromnie na początek”. Dobra, ja się nie znam.
- Jusiaczku, poczekaj tu na mnie.
Podeszłam do baru w celu zakupienia butelki dobrego trunku. Maciek właśnie obsługiwał klientów. Gdy skończył, podszedł do mnie z uśmiechem.
- Co podać?
- Ja poproszę coś w butelce na wynos – zaśmiałam się.
- A no to już szukam czegoś najlepszego dla gwiazdy wieczoru.
- Oj przestań! Tylko, żeby mnie było stać – mruknęłam.
- Dla pięknej pani pół darmo. Tylko sama nie wypij tych bąbelków, bo porządne. Jak nie masz z kim, poczekaj na mnie – mrugnął zaczepnie.
- Oj, przykro mi, ale mam. Do zobaczenia – pomachałam.
                Jakoś dotarłyśmy do domu. Zachowywałyśmy się jak opętane, a jeszcze przecież nic nie piłyśmy. Mniejsza z tym.
- Będę twoją najwierniejszą fanką. Na każdy występ przyjdę, choćby się paliło i waliło –  siostra przygarnęła mnie ramieniem.
- To bardzo miło słyszeć. Kochana jesteś – odparłam.
- Bo muszę wspierać siostrę. Tak się cieszę, że ci się udało. Zobaczysz, to nowy etap w twoim życiu.
- Och ty moja promotorko i wizjonerko – cmoknęłam ją w policzek.
- A co tam taszczysz pod kurtką?
- Coś dobrego dla nas na tą okazję.
- Mmm… Czyli zabalujemy? Podoba mi się to – zamruczała z zadowolenia.
                Maciek to ma nosa. Wie skubany, co dobre. Tak nam zasmakowało, że po 2 godzinach pusta butelka leżała pod ławą, a my obok niej.
- Chciałabym mieszkać w domu i mieć szklany dach w pokoju – stwierdziłam.
- A po co?
- W chwili jak ta, mogłabym patrzeć na rozgwieżdżone niebo – rozmarzyłam się.
- No przykro mi. Teraz mamy nad sobą nieatrakcyjny biały sufit.
- Ale i tak jest fajnie, bo mam siostrę – przytuliłam brunetkę do siebie. Chwilę trwałyśmy w kontemplacyjnej ciszy.
- Jak myślisz Martuś, pokocha nas kto, takie walnięte? – spytała mnie Justyna i to całkiem poważnie.
- Mówią, że każda potwora znajdzie swego amatora. Ale przecież my jesteśmy boskie. Lepszych partii w Warszawie nie ma Jusiu – mrugnęłyśmy porozumiewawczo, potem wybuchłyśmy śmiechem.
- Musisz częściej pić, bo dobrze gadasz – szturchnęła mnie.
- A koło ciebie już się Zbigniew kręci…
- No co ty! Ja mu tylko pomogę i koniec znajomości. Ale wiesz, co ci powiem?
- Co? – spytałam zainteresowana.
- Nie jest wcale taki zły, jak o nim mówią – wyznała i odpłynęła.
- I masz bab placek. Dwa trupy muszę do łóżek dotransportować. Siebie i ją. Ale najpierw… - oczy mi zabłyszczały na widok jej komórki.


______________________________________________


Wybaczcie moją nieobecność miesięczną...
Sama nie wiem czemu tak się stało...

A no i onet się odfochnął jak widać.

Teraz powinnam być regularniejsza.
Chciałybyście pod notką mały zwiastun, tego co będzie w następnym?

Trzymajcie się cieplutko :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz