sobota, 13 kwietnia 2013

KONIEC



[ Ciekawość ludzka rzecz ]

„Michale, czy chcesz nam o czymś powiedzieć?” – głosił nagłówek artykułu na kobiecym portalu. Głównym jego elementem były zdjęcia Kubiaka z meczu reprezentacyjnego. O co tyle hałasu? Otóż zawodnik, ustawiony do przyjęcia, pochylał się lekko i zza jego koszulki wyłonił się łańcuszek. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie widniał na nim pierścionek złudnie przypominający… no właśnie.
Rzesze fanek nie dopuszczały do siebie myśli, że mogłyby nie wiedzieć o takim zdarzeniu i to nie z nimi w roli głównej. Zatem zawrzało. Nawet dziennikarze sportowi zaczęli się zastanawiać nad tym faktem. Tym bardziej, iż blondynka z pamiętnego Kiss Camu z przed roku, regularnie gościła na meczach z udziałem przyjmującego.
Po jednym z meczy Ligii Światowej w kraju szatyn został zaproszony do wywiadu z Tomkiem Swędrowskim.
- Witamy. Ze mną Michał Kubiak, spisujący się dzisiaj niesamowicie. Swoją zmianą za Bartka Kurka pokazałeś, że chyba nie ma ludzi niezastąpionych.
- W moim mniemaniu zagrałem dobry mecz, ale nie przesadzajmy. Bartosz jest podporą naszej kadry. Widocznie potrzebował trochę oddechu, jest tylko człowiekiem, jak my wszyscy.
- Zatem szeroki skład naszej kadry, wyrównany, pokazał dzisiaj, że się uzupełnia doskonale. Bardzo dobrze trzymałeś przyjęcie wraz z Michałem Winiarskim. To pewnie klucz do sukcesu, bo Łukasz mógł robić z piłką, co chciał.
- Dużo graliśmy środkiem, więc to chyba najlepszy wyznacznik poziomu przyjęcia. Piotrek mógł sobie zaatakować kilka razy więcej niż zwykle – zaśmiał się siatkarz.
- Więc pewnie zmierzacie do strefy medalowej?
- Taki jest nasz cel, więc zrobimy wszystko, żeby grać jak najlepiej no i najdłużej.
- Ostatnie pytanie, bardziej prywatne. Masz coś przeciwko?
- Pytaj, pytaj. Może wybrnę – chłopak z rozbawieniem podrapał się po brodzie.
- Wyjaśnisz nam, jak to jest z twoim stanem cywilnym?
- Cieszę się, że wolałeś spytać mnie, a nie plotkować. Na dzień dzisiejszy jestem szczęśliwym małżonkiem i tyle z mojej strony.
- Zatem życzę wszystkiego dobrego tobie i wybrance. Ogląda?
- Tak, tak. Zawsze ogląda albo przyjeżdża. Pozdrawiam się, kochanie, trzymaj kciuki – Kubiak uśmiechnął się promiennie do kamery.


[ Prawda po fakcie ]

„ I don’t live on this planet anymore.
Jeżeli przy okazji ostatniego artykułu miałyście jeszcze nadzieję, że się mylimy, a nową błyskotkę Kruszyny da się wytłumaczyć inaczej, teraz możemy przywdziać czarne suknie rozpaczy.
Wszystko stało się jasne, a ostateczny cios zadał nam sam Misiek. Dlaczego?! Nic już nie będzie takie same. Nie potrafimy wykrztusić z siebie, że te pozdrowienia pod koniec są urocze. Jednak nie chce nam to przejść przez myśli, a co dopiero przez gardło.
Powinnyśmy oznaczyć ten post tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Chyba nie będziemy mogły zasnąć, wiedząc, że gdzieś tam istnieje pani Kubiak, a wy?
I kto sądzi, że najprawdopodobniej chodzi o tą panią?”
Ze śmiechem włączyłam filmik z nagraniem mojego meczowego pocałunku sprzed roku. Będzie niezła pamiątka z tego. Obróciłam delikatną obrączkę na palcu. Niedawno wymieniłam dokumenty, by figurować w nich jako Marta Kubiak.
Pobraliśmy się przed Ligą Światową, tuż po skończeniu sezonu. Niestety Jastrzębie mojego partnera uplasowało się na 4 miejscu. Mimo tego, Michał postanowił zostać w tej drużynie, a ja cieszyłam się, że nie będę musiała się znów przenosić.
Doskonale pamiętam ramiona Michała otulające mnie podczas pierwszego tańca na przyjęciu weselnym. Wybraliśmy utwór, który obojgu bardzo się podobał i mieliśmy do niego sentyment. Refren śpiewał mi do ucha mój mąż.
- Crazy, crazy for you baby.
Czułam się zakochana w nim jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Z każdym dotykiem jego dłoni przez moje ciało przechodziły dreszcze. Ciemnografitowy garnitur idealnie się na nim prezentował. Ja wybrałam dość prostą białą suknię z gorsetem i koronkowymi rękawkami oraz długim dołem, dobrze się kręcącym.
Zaproszenia rozesłaliśmy na krótko przed samą ceremonią, chcąc utrzymać wszystko w tajemnicy. Jak widać, udało się, a goście zachowali dyskrecję. Nasz ślub odbył się bez wzmianek w mediach, z czego bardzo się cieszyłam. Po prostu to był nasz prywatny jeden z najpiękniejszych dni w życiu.


[ Wspomnienia młodego męża. Szatyn ]

                Tęsknota dotykała każdego z siatkarzy. Tym bardziej w sezonie reprezentacyjnym, gdy Liga Światowa rozsyłała ich po różnych kontynentach. Przyjmujący brał prysznic po wyczerpującym dniu, jednym z wielu. Wycierając się ręcznikiem, przypomniał sobie noc poślubną.
Był zdecydowanie pewien, że tylko Marta mogła zapewnić mu takie doznania . Każdy, kto myślał, że przeżyli delikatną, finezyjną, standardową noc, bardzo się pomylił. Michał z lubieżnym uśmiechem stwierdził, iż chciałby mieć z tego zapis wideo.

Gdy w końcu znaleźli się w swoim królestwie, blondynka podeszła do ukochanego i pocałowała go namiętnie. Siatkarz nie opierał się wcale, lecz jak najbardziej udzielał się. Ich języki stykały się ze sobą, ocierały, walczyły, gdzieś pomiędzy ich ustami. Mąż i żona. Garnitur i suknia ślubna.
Chłopak spojrzał na twarz ukochanej, która oddalała się od niego, nie tracąc ogników w oczach. Parę chwil później nie wierzył, że to się dzieje naprawdę. Wziął głęboki oddech.

Z jego włosów skapywały kropelki wody. Szybko osuszył je ręcznikiem i wrócił na łóżko. Laptop chodził cicho. Na ekranie widniały zdjęcia z sesji ślubnej. Fotograf miał bujną wyobraźnię, bowiem namówił ich na pozowanie w zgiełku miasta, muzeum i na koniec w zoo. Patrząc na uśmiechniętą buzię żony, zapatrzonej wraz z nim na ryby w akwariach, niespodziewanie skojarzyło mu się to z czymś zgoła innym.

Blondynka w białej sukni na kolanach. Szatyn w ciemnym garniturze z rozpiętymi spodniami. Jej twarz na wysokości jego rozporka. Męskie dłonie wplatające się w kobiece włosy. Wokół ciche odgłosy przeżywanej przyjemności. Zaciskała ręce na jego pośladkach, rytmicznie ruszając głową. Ciekawe rozpoczęcie życia małżeńskiego.

Podrapał się po udzie i poprawił bokserki. Nie powinien o tym tak intensywnie myśleć. Nie ma pod ręką swojej cudotwórczyni na wszelkie napięcie. Zaczął odliczać dni do ich spotkania. Musiał wymyślić coś specjalnego, by tym razem to ją zaskoczyć.

Kobiece dłonie z obrączką na jednej z nich zapierały się o komodę. Ich właścicielka, lekko wypięta do tyłu, czekała na reakcję towarzysza. Suknia zadarta do góry. Na podłodze leżały tylko białe koronkowe majtki i krawat w odcieni stali. Pan młody rozpiął koszulę na kilka guzików.
Trzymał dziewczynę w talii. Ruchy bioder od powolnych po coraz szybsze. Spodnie wraz ze slipami zjechały mu do kostek. Sprzączka pobrzękiwała, obijając się o blat. Mebel lekko trzeszczał, ona cicho pojękiwała. Oglądała się co chwilę za siebie, a o pochylał się, by ją pocałować.
Spodobała im się zmiana penetracji. Przytulił się do jej pleców, dłońmi łapią za piersi. Po chwili wysunął je na zewnątrz. Co wulgarniejszy obserwator, powiedziałby, że on po prostu posuwa ją od tyłu, a niejeden facet zazdrościłby mu żony i tej nocy.

Gdyby tylko kumple z drużyny dowiedzieli się o tym, co wyprawiali, nie daliby mu żyć. Byłby zazdrosny o każde ich spojrzenie na Martę i zboczoną myśl o niej. Tylko on mógł być jej kochankiem. On, jej mąż. Kochał ją całą, z wszystkim, co w sobie kryła. Mają całe życie, by się siebie nauczyć, poznać, rozkochać.

Tren sukni skrywał ich nogi, rozpościerając się przy brzegu łóżka. On siedział na materacu, a ona na nim. Blond kosmyki, które wcześniej łaskotały jego pachwiny, teraz zwisały przy jej twarzy. Patrzyli sobie prosto w oczy, jednak siatkarz co chwilę całował i pieścił jej piersi, które miał przed sobą. Odginała szyję do tyłu, prężąc się lekko w jego stronę, jednocześnie powoli podnosząc się i opadając.
Jęki, szepty, imiona wypowiadane z rozkoszą. Ciała ocierające się o siebie, coraz bliższe szczytowi rozkoszy i euforii. Nie wiadomo, który raz tej nocy. Mężczyzna i kobieta zanurzeni w sobie po brzegi. Skurcze  pełne przyjemności. Obrazowa strona miłości.


[ Jak się bawić, to się bawić ]

                „To jakaś plaga, choroba!
                Ratujcie tych, którzy jeszcze zostali wolni! Czy nasi panowie dostali jakąś zniżkę ślubną i podwyżkę za ustatkowanie się, czy jak?
Na samo wspomnienie Zbyszkowych zaręczyn kręci się łezka w oku (niekoniecznie ze wzruszenia). Cały czas myślałyśmy, że się opamięta, zdąży nas poznać i zmieni zdanie. Ktoś kiedyś coś mówił, iż narzeczona nie ściana… itd., nie? Nie? To my mówimy, a raczej mówiłyśmy.
Chyba już po przysłowiowych ptokach. (Jaka jest szansa, że te od Hitchcocka rzucą się na pannę młodą?) Zbigniew chwali się wszem i wobec swoim nowym garniturem. I zgadnijcie, do czego mu on?
Stypa, to zła odpowiedź, chociaż doskonale pasowałaby do naszej miny pod odkryciu prawdy. Łysy się żeni! Ex-łysy. Teraz przynajmniej żona go przypilnuje i jego rewolucji na głowie.
Tak, szukamy jakichkolwiek plusów zaistniałej sytuacji. JAKICHKOLWIEK!

Sala pełna gości. Dwa z krzeseł ubrane obficie pomarszczonym białym materiałem. Nad nimi zawieszono parę gołąbków z tektury. Wielu nie wierzyło, że taki dzień kiedykolwiek nadejdzie, ale przyszła kryska na Matyska i Juśka na Zbyszka. I oni doczekali się obrączek na serdecznych palcach prawych dłoni. Nie ukrywali, że zainspirowało ich szczęście przyjaciół.
- Teraz już się nie boisz, że ci go ukradnę? – zaśmiała się Marta, poprawiając siostrze fryzurę w toalecie.
- Zaobrączkowałam go, już jest nietykalny – odparła brunetka wesoło.
- Ale pojedziemy razem na wakacje?
- Tam, gdzie nie ma turkusowego morza – Justyna zrobiła groźną minę.
- Jak tam, dziewczyny? W porządku? – za drzwiami rozległ się głos siatkarza.
- Spokojnie, Zbysiu. Zaraz wracamy.
- Dobrze, bo chciałem zatańczyć z moją ukochaną szwagierką – powiedział wyraźnie rozbawiony atakujący.
- Idź, poszukaj Michała i z nim sobie zatańcz! – fuknęła panna młoda.
- Nie denerwuj się, żono. Też cię kocham – dało się słyszeć cmoknięcie.
- W nocy będziecie też się tak przekomarzać? – wyszczerzyła się blondynka.
- Tak, zakryję się kołdrą i powiem, że nieczynne.
- Jusia!
- No co? Nie poślubił mnie, żeby oszczędzać na gumkach –  do niedawna starsza Nowaczykówna pudrowała sobie nos.
- Oczywiście, że nie. Wiesz, co ci powiem?
- Co?
- Nie myślałam, że mieć męża, to takie uczucie – przyznała Marta.
- Jakie?
- Czuję się taka… bezpieczna, spokojna. Wiem, że nie zostanę sama na starość i on będzie obok. Gdy coś nie wyjdzie, to nie pójdzie się od tak rozstać, trzeba będzie powalczyć.
- Masz rację. Tym bardziej, gdy za męża ma się kogoś takiego jak Bartman. Wyczuwam niezłe przeboje – panna młoda uśmiechnęła się do siostry i swojego odbicia.
- Damy sobie radę nawet osobno, co?
- Pewnie, że tak. Może kiedyś zamieszkamy w jakimś bliźniaku, tak na stare lata?
- Z wielką chęcią – młodsza przytuliła się mocno do Justyny.
- Kocham się siostrzyczko.
- Ja ciebie też kocham.


[ Dzieci małe i duże ]

- Juhuuu!
Drewniane sanki mknęły po zboczu śnieżnego wzniesienia. Wiozły ze sobą ciepło ubranego chłopca z rumianą twarzą od zimna i emocji. Z nieba spadały nowe płatki śniegu, jakby zapobiegawczo przed ewentualnym ubytkiem.
U podnóża górki rozpędzonego malca zatrzymał wysoki mężczyzna, uśmiechając się szeroko. Pompon od czapki opadł mu na twarz. Brunet złapał za sznurek, ciągnąc sanki za sobą.
- Było suuuper, wujku – ekscytowało się dziecko.
- Ja też chcę! Teraz moja kolej! – podbiegł do nich ciut mniejszy chłopczyk, łapiąc mężczyznę  za rękę. – Tato!
- Spokojnie, moi panowie. Wszyscy zjadą tyle samo razy. Aleks, wskakuj do Maksa, wciągnę was na górę. Mamy jeszcze pół godziny, jeśli chcemy dostać obiad.
- Wujku Zbysiu, a mogę zostać u was na obiad? – spytał szatynek.
- Oczywiście, skarbie, nie będziemy cię głodzić – zaśmiał się opiekun.
- A będziemy mogli potem zagrać na Play Station?
- Synek, nie za dużo wrażeń jak na jeden dzień?
- Ale, tato! Ty zawsze grasz, gdy masz ochotę – chłopiec rzucił z wyrzutem i nadymał małe usta.
- Masz rację. Ciekawe kiedy wyrósł z ciebie taki mądrala – roześmiał się siatkarz.
- Babcia Jadzia zawsze mówi na mnie „czysty tatuś”. To jak będzie z tym graniem?
Dwie uśmiechnięte twarzyczki spoglądały z wyczekiwaniem, aż atakujący podejmie decyzję. Ten z kolei zadumał się odrobinę, wspominając przeboje z przyjacielem z młodości. Phi. Kilka lat temu też przeżywali niezłe historie.
- Niech będzie, że zgoda.
- Jesteś najlepszym tatusiem na świecie – brunecik przytulił się mocno do jego nóg.
- Staram się.

- Mama! Gra! Mamo! – płacząca dziewczynka wbiegła do kuchni.
- Co się stało, słoneczko? – brunetka przykucnęła, przytulając ją.
- Olek! Grać! Maksiu!
- Chcesz pograć z chłopakami?
- Tak! Oni nie – słone kropelki skapywały z małych oczu w kolorze trawy.
- Nie chcieli z tobą grać? – dopytywała rodzicielka, próbując odgadnąć przyczynę nieszczęścia.
- Tak. Oni nie. Ja chcę.
- Już dobrze, Lilka. Zaraz pójdę z nimi porozmawiać. Nie płacz przez te wstrętne chłopaczyska – Justyna ucałowała czółko córki, uśmiechając się pokrzepiająco.
- Dobra.
Nieśmiały uśmiech na zapłakanej twarzy dziecka potrafił rozczulić i zmiękczyć najtwardsze serce. Wkrótce cała trójka pociech siedziała przed telewizorem, przeżywając akcję na ekranie. Potrafili się dogadać bez płaczu.
- Wykończyli mnie dzisiaj – westchnął atakujący, siadając przy stole w kuchni.
- Starzejesz się tatusiu – zaśmiała się kobieta.
- Ej, ej. Dobrze wiesz, że sprawności nie straciłem – oburzył się.
- Tak, niech ci będzie. Nawet nieźle grasz, jak na te lata.
- Helo, wypraszam sobie. Chodziło mi o inną aktywność – powiedział mężczyzna, podnosząc się z miejsca i podchodząc do żony.
- Dobrze wiem, o jaką, ale mamy dzieciaki pod opieką, więc się nie podniecaj – pogłaskała jego policzek. – Może wieczorem.
- Mam nadzieję – skradł czuły pocałunek ukochanej.
Chwilę bliskości przerwały  odgłosy małych stóp na panelach.
- Mamuś, co będzie na obiad?
- Zgraja już głodna? Chciałam zrobić naleśniki, co? – Jusia czekała na reakcję zgromadzonych.
- Super!
Dzieciaki przybijały sobie piątki wraz ze Zbyszkiem, a brunetka pokręciła głową z uśmiechem. Podjęli się zaopiekowania Maksymilianem, by Kubiakowie spędzili trochę czasu we dwoje. Jedno dziecko więcej nie sprawiało im problemu, a Aleksander i Liliana przepadali za towarzystwem kuzyna.
- Dzień dobry – rozległo się po mieszkaniu wraz z przybyciem gości.
- Mamo, tato!
Chłopiec biegł na powitanie rodziców. Przytulił się do obojga mocno.
- Jak tam mój mały łobuz?
- Byłem grzeczny! Byliśmy na sankach, graliśmy na konsoli, a ciocia Jusia zrobi naleśniki – ekscytował się. – Mogę zostać? Proszę.
- Zostańcie wszyscy na obiedzie i po problemie – zjawił się Bartman.
- Ciocia Marta!
- Wujek Michał!
Rodzeństwo rzuciło się na przybyszów z radością. Lilka wskoczyła blondynce na ręce, obejmując ją za szyję.
- Zostaniecie?
- Oczywiście kochanie, dla ciebie wszystko – odparła kobieta odwzajemniając szeroki uśmiech i trzymając mocno dziewczynkę.
- Super.
- Mam coś dla Lilusi, proszę – przyjmujący wręczył jej kolorową książeczkę.
Ta chwyciła ją w ręce, obejrzała uważnie, po czym wykrztusiła:
- Dzięki.
Wszyscy roześmiali się serdecznie, widząc wyszczerzone ząbki córki Bartmanów. Chłopcy także dostali po małym prezencie, aby było sprawiedliwie.


[ Blondynka i Szatyn. Piękna i Rycerz ]

Szli alejkami parku, trzymając się za ręce. Taka sytuacja sprawiała, że czuli się jak każda zakochana para spotkana w przeszłości. Teraz oni roztaczali wokół opary miłości i szczęścia, ciesząc się swoją bliskością.
- Brakowało mi tego. Dobrze, że już wróciłeś – odezwała się Marta, przytulając do ramienia męża.
- Mi też, strasznie tęskniłem – objął ją mocno.
- Ale wiesz? Cieszę się, że robisz to, co kochasz. Jestem z ciebie dumna.
- Dziękuję, że mi to mówisz.
Spojrzeli sobie w oczy, przystając na chwilę. Uśmiechy błąkały się gdzieś w kącikach ich ust. Jedno zakochane w drugi i na odwrót. Ni nie może się równać z tym, gdy masz obok swoją drugą połówkę, osobę, której oddało się swoje serce. Wtedy jednym spojrzeniem czy dotykiem potrafi się powiedzieć „kocham cię”.
Oni to mieli. Byli najszczęśliwsi, gdy czuli swoje ciepło obok. Razem. Prawdę o swoich uczuciach poznaje się  wraz z pierwszą rozłąką, a oni doświadczyli ich wiele. Nigdy żadne z nich nie cieszyło się z tych wyjazdów pod kątem rozstania.
Maksymilian świętował niedawno 5 urodziny. Owoc ich miłości, ich syn. Powstał z nich obojga. Od początku wychowywał się otoczony miłością rodziców. Niebywale szybko zrozumiał wyjazdy ojca i był jego najwierniejszym kibicem.
- Do twarzy ci ze słońcem – powiedział Michał, obserwując promyki przeciskające się przez liście drzew.
- A tobie… hmmm… ze mną.
Śmiech kobiety niósł się dookoła, a szatyn cieszył nim uszy. Lubili się ze sobą droczyć nieustannie. Wszystko po to, by skończyć na pocałunku lub innych czułościach.
- Jak się czujesz?
Czujnym okiem mierzył postać ukochanej. Ona obdarzyła go zdziwionym spojrzeniem.
- Wyśmienicie, Miśku.
- To dobrze. Musisz o siebie dbać – polecił.
- O co ci chodzi? Skąd nagle lekarskie zamiłowania u ciebie? – blondynka wtuliła się w niego.
- Widziałem test na dnie kosza. Kiedy miałem się dowiedzieć?
- Przepraszam. Nie byłam jeszcze u lekarza. Nic pewnego – tłumaczyła z obawą.
Przyjmujący przyłożył dłoń do brzucha partnerki. Delikatny dotyk wywołał dużo emocji.
- Czuję to. Ono tam jest. Niewiarygodne – wyszeptał do ucha żony.
- Więc się cieszysz?
- Kotku, po raz drugi zostanę ojciec, dzięki tobie. Nie marzyłem o niczym innym.
Wymienili czuły pocałunek, pragnąć wzajemnie swych warg. Języki ostrożnie ocierały się o siebie, jakby zapoznawały się od nowa kolejny raz. Doczekają się maleństwa. Pamiętali chwile po narodzinach Maksa. Zdecydowanie najpiękniejsza rzecz, jaka mogła się im przytrafić i jaką mogli przeżyć. A teraz szykowała się powtórka.
- Teraz też będziesz mi śpiewać do brzucha? – spytała kobieta z uśmiechem, gładząc policzki ukochanego.
- Tak, lepiej będzie się mu spało, a i mamusia zyska trochę spokoju.
- Jakiś ty uroczy.
Stykali się nosami. Czuli na skórze promienie słońca i jego ciepło. Lubili nic nie mówić, a po prostu patrzeć na siebie. Dwie pary błękitnych oczu.
- Kocham cię – przerwał ciszę szeptem.
- Też cię kocham.
- Muszę ci powiedzieć, że dostałem kilka ofert na nowy sezon – odparł niepewnie przyjmujący.
- Coś interesującego?
- Jedna dość obiecująca, ale… z Włoch – wykrztusił.
Wiatr szeleścił między drzewami, ludzie rozmawiali ze sobą przechodząc niedaleko nich. Odgłosy miasta ledwo do nich docierały. Marta splotła ich dłonie ze sobą. Spojrzał na nią niepewnie. Uśmiechała się pokrzepiająco.
- Jesteśmy rodziną. Będziemy nią wszędzie, gdziekolwiek znajdziemy się w komplecie. Od niedawna w czwórkę.
- Wiem o tym, kochanie.
- Dlatego… Pojadę za tobą nawet do Włoch. Bylebym czuła gdzieś blisko twoje serce. Całego ciebie.
Objął ją ponownie w pasie, przytulając do siebie. Wzruszyły go te słowa, musiał przyznać. Dostał od niej tak wiele odkąd się spotkali. Wiedział, że to nie będzie zwykła znajomość już wtedy, gdy zaglądała do jego samochodu przez szybę przed sezonem. Teraz mogą się tylko śmiać z tamtych zdarzeń, bo wszystko wyszło im na dobre.
- Przecież bym cię tu nie zostawił, w życiu. Kocham ciebie, Maksa i tego maluszka. Zawsze będę. Poszukam nam pięknego domu niedaleko Maceraty.


Święta chwila ta niechaj święci się 

święta moja łza na koszuli twej 

święty taniec chmur i gołębia śpiew 

święta zwykłość dnia bo znalazłam Cię 

Piękną jestem ja a rycerzem ty 

z tobą długo chcę i szczęśliwie żyć...


____________________________________________________

To już ostatnia partia przygód bohaterów troszke-zlosci-morze-milosci. Tak. Koniec. Skoro pierwszy był Początek.
Wiele chciałabym tu napisać, postaram się to streścić.
Dzięki wielkie, serdeczne wszystkim, którzy tu byli, czytali, komentowali, przeżywali historię razem ze mną. Zaczęłam ją pisać w liceum, teraz jestem na pierwszym roku studiów. Co tu się rozwodzić, dorosłam z nią, zmieniłam się, zwiększałam moje umiejętności. Jestem inna niż na początku. A wy braliście w tym wszystkim udział.
Przeżyłam przenosiny i zmianę portalu. Także zmianę szablonu, za który dziękuję jeszcze raz Rated, zakochałam się w nim i z przyjemnością wchodziłam na swojego bloga ;)
Prolog opublikowałam z okazji urodzin mojej przyjaciółki, Justyny. Dla ciebie była ta historia, bo pilnowałaś mnie, abym pisała, publikowała, niejednokrotnie pomagałaś, wspierałaś, także i natchnęłaś. Dużo by pisać. Nasza przyjaźń chyba dojrzała wraz z losami bohaterów. Po drodze zdążyłyśmy się w końcu spotkać, zobaczyć, spełniłaś moje marzenia. To z tobą zobaczyłam pierwszy mecz na żywo, stanęłam oko w oko z siatkarskimi idolami, pozowałam u ich boku do pamiątkowych zdjęć. Nie odwdzięczę się nigdy i nie wypłacę za to. Mogę ofiarować tylko moją dalszą przyjaźń. No, to się pobeczałam właśnie ;p A idź ty ;D
Kochane moje, poznałam tu wiele z was, czyli mnóstwo wartościowych, wyjątkowych osób. Każda z którą zamieniłam kilka słów może się czuć częścią przedsięwzięcia, jakim był ten blog, ta historia. Jak już wspomniałam, Jusia, ale też Titta, Ania - pomagałyście mi, gdy sama nie mogłam nic napisać.
Zdobyłam przyjaźnie, znajomości, które przetrwają o wiele dłużej niż on :) Z kilkoma z was spotkałam się osobiście i niewątpliwie były to przyjemne doświadczenia, jak najbardziej do powtórzenia :) Jusia - oczywiste ;p Titta, Kori, dorda90, fiołkowa. Mam nadzieję, że kolejne spotkania czekają już niebawem, może z innymi z was? :)
Tak na szybko wymienię: panny powyżej, Olencja, Tea, Lady Spark, Olcia, Paulinkaa, Caroline i wiele wiele wiele innych z was. Chylę czoła przed cierpliwością dla mnie i silnymi nerwami na czytanie tego i wykrzesanie z siebie słów komentarza :*:*:*
To nie była zwykła pisanina dyktowana wymysłami wyobraźni. Zostawiam tu część siebie. Zdobyłam nieocenione wspomnienia i doświadczenie. A to wszystko dzięki siatkarzom i wam :)

Dla tej, która napisze mi pierwsza na gg tytuł i wykonawcę piosenki z pierwszego tańca Michała i Marty, zobowiązuję się napisać jednoodcinkową historię z kimkolwiek sobie zażyczy :) Czekam pod 13560749. Chyba nie za trudne ;)

Cóż, chyba starczy tego :) Nic więcej do tej historii już nie dopiszę, nic nie zmienię. Mimo wszystko - JESTEM DUMNA. Z czystym sumieniem mogę ogłosić happy end i zaprosić na inne moje cuda ;) Zakończyłam w roku z końcówką 13 i trzynastego kwietnia ;)
Nie raz, nie dwa będę tu zaglądać i pewnie czytać, szukając inspiracji. DZIĘKUJĘ.

Zostaję wciąż z wami.
Tak naprawdę idę beczeć :(

21 komentarzy:

  1. Omg...nie wierzę...
    To znaczy cieszę się z happy endu, ale nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Będzie mi strasznie brakowało tego opowiadania.
    Wiem, że to tylko zwykłe słowa, ale naprawdę bardzo dziękuję za tą historię i mnóstwo emocji jakie wywoływała :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że to już koniec. Z niecierpliwością czekałam na każdą cześć opowiadania. Strasznie będzie mi tego brakowało.
    Teraz jak i za każdym razem stwierdzam, że wyszło Ci to cudownie!! Maluszki siatkarzy są przesłodkie, nawet sobie wyobraziłam małego Zbysia i Michałka ;D Cieszę się, że wszystko im sie tak pięknie poukładało.
    Pozdrawiam Klaudia :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Dalej nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że to był ostatni rozdział. Appff! No i na kogo ja teraz będę krzyczeć, jak nie na kłótliwego Bartmana, niezdecydowanego Kubiaka, kochającą Justynę i wiecznie uciekającą Martę? Będę tęsknić w cholerę!
    mamy cudowny happyend, wszyscy po ślubach, teraz nawet te małżeństwa już dzieciate, jeszcze jedno w drodze.. "Kobiecy portal" nieodmiennie skojarzył mi się z Ciacha.net. Może i ze względu na styl artykułów ;)
    Co mogę powiedzieć.. To ja dziękuję, Martuś :* Że mogłam tutaj być z Tobą, rzucić od czasu do czasu jakimś pomysłem, czy napisać jakiś dialog z Tobą. Bawiłam się przy tym świetnie. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz przeżyjemy wspólnie taką przygodę ;)
    Ściskam Cię bardzo mocno i pozdrawiam, Anna.
    :****

    OdpowiedzUsuń
  4. No i masz babo placek - Tea się pobeczała, ot co! Piękne to było, wiesz? Aż serce się radowało kiedy czytało się, ze tych dwoje uparciuchów, Michał i Marta, są szczęśliwy, nadal się kochają i wciąż powiększają swoją wspaniałą rodzinę. Podobnie zresztą jak Bartmanowie z ich szczęścia też się niezmiernie cieszę.

    Kochana dziękuję Ci za wspaniałą historię, za te wszystkie odcinki, wykreowanych bohaterów. Miło było oddawać się w świat Twoich bohaterów, którym oprócz zwyczajnych zarysów sylwetki dodałaś również duszę i serce. Wspaniałe!

    Szkoda, ze to już koniec, niemniej jednak cieszę się, że przecież można Cię spotkać jeszcze na innych blogach, a wiesz na który czekam z ogromną niecierpliwością. Pozdrawiam kochana i jeszcze raz szczerzę i z całego serca dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, dlaczego to już koniec? :(( Ja się nie zgadzam. :P
    Ahh wreszcie wszyscy są szczęśliwi. I żyli długo i szczęśliwie :D
    Będzie mi brakować tego opowiadania... No ale taka kolej rzeczy, zawsze musi przyjść koniec.
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak mogłaś zakończyć tylko Ty :) Nawet znany portal miał na twoim blogu swoje 5 minut ;) niesamowicie się cieszę, że tak zakończyła się ta historia, bo co jak co, ale cała czwórka pasuje do takiego zakończenia jak ulał :)
    Noc poślubna w wykonaniu Marty i Michała- mistrzostwo świata. Tkwi w ich głowach tak mocno, że w chwilach rozstania są w stanie ją przywołać i tym samym przetrwać chwile rozstania.
    Jeśli chodzi o Jusię i Zbysia to byłam przekonana, że oni pierwsi wylądują na ślubnym kobiercu, ale co się odwlecze to nie uciecze. Fajnie to nam zaprezentowałaś, ślub i noc po ślubną, ale w wykonaniu dwóch różnych par, choć nie ukrywam, że poczytać o Zbyszku w takiej sytuacji to ja bym chciała ;)
    No i na koniec nie można się dziwić, że pojawiły się i dzieciaczki. Matko, jestem ciekawa jak to w przyszłości będzie wyglądać, gdy Zbysio będzie miał swoje małe Bartmanki, a Kruszyna swoje małe Kruszyny. Jedno jest pewna - będzie słodko :)
    Kochana ja Tobie dziękuję za tę historię. Za to, że wysyłałaś mi rozdziały na gadu, gdy miałam je jeszcze w formie mobilnej i mogłam czytać w różnych miejscach i o różnej porze. Nie żałuję ani minuty spędzonej tutaj ;) Kiedyś powiedziałaś, że twoje opowiadanie nie ma żadnych górnolotnych wartości, a ja Ci mówię, że to guziczek prawda. Na prawdę przyjemnie się je czytało i za pewne czytać będzie, bo już nie raz miałam ochotę do niego wrócić, bo cały czas w głowie mam początki obu par, ale niestety czas ostatnio nie jest moim sprzymierzeńcem. Na szczęście już słońce świecie coraz wyżej na niebie, a to znaczy, że 28 czerwca zbliża się wielkimi krokami, a ja takie opowiadanie będzie idealną formą na powrót do równowagi, po wyczerpującym roku szkolnym :)
    Pozdrawiam i do zobaczenia na innych twoich blogach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech nie mogę uwierzyć, że to już jest koniec:( Ale cieszę się ogromnie, że właśnie tak to się zakończyło:) Zarówno Justyna, Marta jak i Michał i Zbyszek zasługiwali na szczęście:) heh smutno będzie bez tej historii.. Jak sobie przypomnę początek tego opowiadania to uśmiech wypływa na mą twarz:) Cieszy mnie to, że tak samo jest teraz, choć też mam łzy w oczach:( Nie mogę napisać, że czekam na kolejny rozdział, bo takiego już na tym blogu nie będzie, ale mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde, szkoda czytać koniec... Cieszę się z jednej strony, że Zbyszek znalazł swoje szczęście u boku Justyny (swoją drogą mojej imienniczki!! [to mój ulubiony wątek]) XD a Michał z Martą tworzą piękne małżeństwo.
    Z drugiej trochę szkoda, bo mimo, że może czasem nie komentowałam, czytałam i lubiłam to opowiadanie. Z pewnością wrócę tutaj jeszcze nie raz, żeby poczytać, pośmiać się i popłakać i się pozachwycać. A teraz przepraszam, idę beczeć, że to koniec.

    OdpowiedzUsuń
  9. No cholera, nie możesz zakończyć ! Ja tu ryczę i wymieniam tylko chusteczki ! :D Zresztą wiesz o tym ;) Tak długo czekałam na ten koniec i tak długo jeszcze będę tu siedzieć i czytać po raz enty tą historię.
    Gdy Michał i Marta wspominają chwilę jak się poznali to się rozpływam. Przeszli wiele, nienawidzili się przez długi czas, omijali szerokim łukiem. Potem trzymali swój związek w tajemnicy i poszło gładko. Ale przed happy endem musieli się rozstać i to tak bardzo bolało. Ale dobro zwycięża i teraz tworzą szczęśliwą i kochającą się rodzinkę. Maleństwo jedno już jest, a w drodze drugie. Tak bardzo się kochają... aż sama bym chciała przeżyć taką miłość. No nie i znowu ryczę ! Fuck :) Ale to płacz ze szczęścia. Tak dobrze im się układa i oby jak najdłużej ! Para forever :)
    Hmm. Bartman i Jusia to nie złe ziółko razem wzięte. Dopełniają się. Gdy trzeba to pocisnął sobie i zgaszą :D Małżeństwo na wesoło. Również tryska u nich radość i uczucie względem siebie. Już mają słodkie dzieciaczki, jedno wdało się w tatusia :)
    Wiem, że pierdolę tu w tym komentarzu ale nie mogę się zebrać na jedną opinię tylko co mi do łba wejdzie to napiszę. No po prostu kochają się i są szczęśliwi. Też chcę mieć tak ! :D

    Blog na prawdę świetny, kocham go , ubóstwiam ! I nie słodzę , żeby nie było potem. Warty nerwów, łez, śmiechu, rozpaczy, żalu i radości oraz zamiłowania. I tak nie napisałam tu tego co chciałam wszystkiego. Miejsca nie starczy chyba. No nie wiem co jeszcze tu napisać... nie będę się powtarzać. Aż się zakochałam chyba... serio. W tym opowiadaniu i w tych bohaterach ♥
    Dziękuję za te wszystkie rozdziały jakie dla nas pisałaś. Za ten trud i zmagania się, gdzie wena nie dopisywała. Dzięki za emocję i wzruszenia, oraz atmosferę. Jeszcze bardzo długo zagości ten blog w moim sercu. ale to już też wiesz ;)
    No chyba na tyle.

    Gorąco pozdrawiam :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no i jeszcze jedno :D
      lepszej końcówki nie mogłam sobie wyobrazić, aż wspomnienia dotknęły z początku losów bohaterów. Na prawdę świetne dzieło, gratuluję ! :**

      Usuń
  10. Wow. Ale iękne zakończenie; jak z bajki. Szkoda, że to już koniec, bo naprawdę fajnie się to czytało. Był, a właściwie to nadal jest jednym z najlepszych opowiadań jakie czytałam, a czytałam ich dość dużo. ;) Mam nadzieję, że jak będziesz mieć coś nowego, to dasz znać. ;)

    P.S
    Czy pisząc te fragmenty z portalu plotkarskiego, miałaś na myśli artykuły z ciacha.net ? Bo tak mi się zdaje. ;)
    Przy okazji zapraszam do mnie : http://time-forlove.blogspot.com/
    Pozdrawiam ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooooo Ty niegrzeczna Marto :D chociaż Misiek też miał swój udział w tych niegrzecznościach :D hahah on biedaczek się tak napalał, a marty nie było :P hahah wiesz, jeszcze trochę i by za robótki ręczne musiał się zabrać :D no i Jusia^^ hahhaha nieczynne, rozwaliło mnie to :D tatuś Zbyś woził dzieciaki na sankach, jaaakie to słoooodkie :D a mama Jusia zrobiła naleśniiiiikiiiii :D
    jaaacieee, aż nie chce mi się wierzyć, ze to koniec już, wiesz?? będzie mi brakowało tych szaleńców :) no iiii mam nadzieję, że jakaś okazja żeby się spotkać w niedalekiej przyszłości się pojawi :)
    buziole;**

    OdpowiedzUsuń
  12. Smutno mi jakoś kończyć z tą historią. Przywiązałam się. Ale najważniejsze, że nie odchodzisz, tylko dalej będziesz pisać.

    Cieszę się, że zakończyło się szczęśliwie, inaczej być według mnie nie mogło. Trzymaj się ciepło, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. A teraz będę siedzieć i ryczeć przez pół nocy, naprawdę. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec, że to koniec jednego z moich najukochańszych opowiadań, na którego rozdziały zawsze z wielką ochotą oczekiwałam. Zbyt mocno przyzwyczaiłam się do tych dwóch erotomanów, do perypetii Marty i Justyny, do Damiana 'Minetki' Wojtaszka (pamiętam, nadal! :D), do wszystkich. Martuś, wiedz, że mimo iż to end, to ja z pewnością jeszcze nieraz to przeczytam. :*
    wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie, no innej opcji po prostu nie było! :) Michał i Marta ogarnęli się już tak na sto procent, sensację w mediach zrobili, którą, notabene, napisałaś po mistrzowsku, czułam się, jakbym czytała tę śmieszną stronę ciacha.net. :P Wracając do tematu - oni od zawsze byli sobie przeznaczeni. Wiadomo, czasami nie wychodzi, czasami kłótnie sprawiają wiele problemów, ale człowiek popełnia błędy, a te błędy trzeba umieć wybaczać. A przede wszystkim trzeba umieć się porozumiewać.
    Co jak co, ale degenerat zawsze pozostanie degeneratem! Hm, Zbyszek będzie wkrótce na środkach na erekcję jechał, ale przynajmniej żonkę będzie zadowalał. :P I dzieci płodził, oczywiście! :) z wielką chęcią chciałabym zobaczyć te ich maleństwa, wierne kopie swoich tatusiów.
    nie piszę więcej, bo całkowicie się rozkleję. dziękuję ci, Marto, jeszcze raz. za to, że byłaś, że jesteś i że będziesz. publikuj jak najwięcej takich historii. :)
    ściskam, Caroline. :**

    OdpowiedzUsuń
  14. Swietny rozdzial, tak jak i caleopowiadanie. Pod koniec juz sie poplakalam.:c szkoda, ze to juz koniec. Na kazdy rozdzial czekalam z niecierpliwoscia. Codziennie sprawdzalam czy jest cos nowego. Z mojej strony dla Ciebie wileki uklon. Jestes wielka. Wlozylas w to opowiadanie tyle pracy. Po prostu dziekuje ze to pisalas. Pozdrawiam :* :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Od chyba dwóch tygodni zbieram się do napisania tego komentarza, ale zawsze gdy już klikam w to białe okienko następuje paraliż myśli i klikam w x. Teraz jest podobnie, nie mam zielonego pojęcia, co powiedzieć, więc zacznijmy od oczywistości.

    Ja oczywiście liczyłam na odrobinę nieszczęścia, ale było morze miłości, niech będzie, w końcu nie można wszystkiego psuć. Niech sobie żyją i dzieci płodzą!:D

    A teraz nieudana retrospekcja, bo kompletnie nie pamiętam jak znalazłam Twojego bloga i jak długo towarzyszyłam Marcie i Justynie, ale byłam wtedy początkującą bloggerką z gównianym opowiadaniem, które swoją drogą dalej takimi są, i niepewnością, jeju to było taaak dawno. Się łza w oku kręci, gdy sobie człowiek początki przypomina, ale tu nie o mnie. Uwielbiam Cię, wiesz o tym i dziękuję za to wszystko, bo masz cierpliwość, a ja jestem straszną marudą i to, że o mnie pamiętasz, choć ostatnio jestem okropna i nie mam kiedy z Tobą porozmawiać, za co przepraszam. Dziękuję i idę nadrabiać dalej opowiadania, buziaki **:

    OdpowiedzUsuń
  16. Boże Święty...Jestem zła, okropna i w ogóle wstrętna baba i możesz mnie zabić jak chcesz. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Przeczytałam zaraz jak dostałam powiadomienia, a komentarza oczywiście nie zostawiłam...Robię to dziś :D musiałam sobie jeszcze raz ładnie przeczytać, żeby jakiegoś głupstwa nie palnąć...I płakać mi się chce teraz...I przez Twoje podziękowania i przez ten rozdział i epilog zarazem, który jest tak strasznie wzruszający...Wszyscy się kochają i są szczęśliwi, założyli rodziny, mają wspaniałe pociechy...Czego można chcieć więcej od życia? ;) Zarówno Marta i Misiek oraz Justyna i Zbyszek po dość bujnych przygodach odnaleźli drogę do swoich serc. Przyjaźń, dzięki której zrodziła się miłość...Miłość wspaniała, lekka bez dwóch zdań ^ ^
    Nie wiem, co mogę napisać jeszcze...Dziękuję Ci za tą historię, że mogłam ją czytać, przeżywać losy głównych bohaterów...
    Mam nadzieję, że jakoś uda nam się spotkać kiedyś na meczu :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. O jejku! Łzy wzruszenia mam w oczach. Piękne opowiadanie. Mogę śmiało powiedzieć że jedno z najlepszych jakie czytałam ;)
    Super ;) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniałe opowiadanie! Zazdroszczę talentu :)

    Zapraszam do mnie: http://zuzmatt.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. chyba najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam ;) chociaż nie byłam tu od początku, nie było dnia kiedy nie wchodziłam na stronę i nie czytałam kolejnych wpisów. historia całej czwórki bardzo mnie wciągnęła i chyba nie mogę uwierzyć, że przeczytałam już całość. dla mnie opowiadanie mogłoby trwać w nieskończoność. mimo to bardzo, ale to bardzo dziękuję Ci za umilanie czasu ;p pisz jak najwięcej i jak najczęściej ;D pozdrawiam Kl. <3

    OdpowiedzUsuń
  20. "Tak, ciąża w wieku 20 lat zmieniła wszystko. Przede wszystkim sprawiła, że zostałam kompletnie sama. Rzucono mnie na głęboką wodę i jedyne co mogłam robić to starać się, żeby nie utonąć. Nie raz życie sprawiało, że zachłysnęłam się wodą. Nie potrafiłam nawet troszkę zbliżyć się do brzegu. Dołujący był fakt, że tak na prawdę nikt tam na mnie nie czekał, bo nie było nikogo komu by na mnie zależało."

    Startuje z nowym blogiem ;) To był fragment prologu. Jeśli cię zaciekawiłam zajrzyj, oceń nawet jeśli miałyby to być słowa krytyki chętnie je przyjmę ;)

    http://only-i-want-is-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń