[ Ciekawość ludzka rzecz ]
„Michale, czy chcesz nam o czymś powiedzieć?” – głosił
nagłówek artykułu na kobiecym portalu. Głównym jego elementem były zdjęcia
Kubiaka z meczu reprezentacyjnego. O co tyle hałasu? Otóż zawodnik, ustawiony
do przyjęcia, pochylał się lekko i zza jego koszulki wyłonił się łańcuszek. Nie
byłoby w tym nic złego, gdyby nie widniał na nim pierścionek złudnie
przypominający… no właśnie.
Rzesze fanek nie dopuszczały do
siebie myśli, że mogłyby nie wiedzieć o takim zdarzeniu i to nie z nimi w roli
głównej. Zatem zawrzało. Nawet dziennikarze sportowi zaczęli się zastanawiać
nad tym faktem. Tym bardziej, iż blondynka z pamiętnego Kiss Camu z przed roku,
regularnie gościła na meczach z udziałem przyjmującego.
Po jednym z meczy Ligii Światowej
w kraju szatyn został zaproszony do wywiadu z Tomkiem Swędrowskim.
- Witamy. Ze mną Michał Kubiak,
spisujący się dzisiaj niesamowicie. Swoją zmianą za Bartka Kurka pokazałeś, że
chyba nie ma ludzi niezastąpionych.
- W moim mniemaniu zagrałem dobry
mecz, ale nie przesadzajmy. Bartosz jest podporą naszej kadry. Widocznie
potrzebował trochę oddechu, jest tylko człowiekiem, jak my wszyscy.
- Zatem szeroki skład naszej
kadry, wyrównany, pokazał dzisiaj, że się uzupełnia doskonale. Bardzo dobrze
trzymałeś przyjęcie wraz z Michałem Winiarskim. To pewnie klucz do sukcesu, bo
Łukasz mógł robić z piłką, co chciał.
- Dużo graliśmy środkiem, więc to
chyba najlepszy wyznacznik poziomu przyjęcia. Piotrek mógł sobie zaatakować
kilka razy więcej niż zwykle – zaśmiał się siatkarz.
- Więc pewnie zmierzacie do
strefy medalowej?
- Taki jest nasz cel, więc
zrobimy wszystko, żeby grać jak najlepiej no i najdłużej.
- Ostatnie pytanie, bardziej
prywatne. Masz coś przeciwko?
- Pytaj, pytaj. Może wybrnę –
chłopak z rozbawieniem podrapał się po brodzie.
- Wyjaśnisz nam, jak to jest z
twoim stanem cywilnym?
- Cieszę się, że wolałeś spytać
mnie, a nie plotkować. Na dzień dzisiejszy jestem szczęśliwym małżonkiem i tyle
z mojej strony.
- Zatem życzę wszystkiego dobrego
tobie i wybrance. Ogląda?
- Tak, tak. Zawsze ogląda albo
przyjeżdża. Pozdrawiam się, kochanie, trzymaj kciuki – Kubiak uśmiechnął się
promiennie do kamery.
[ Prawda po fakcie ]
„ I don’t live on this planet anymore.
Jeżeli przy okazji ostatniego artykułu miałyście jeszcze nadzieję, że się
mylimy, a nową błyskotkę Kruszyny da się wytłumaczyć inaczej, teraz możemy
przywdziać czarne suknie rozpaczy.
Wszystko stało się jasne, a ostateczny cios zadał nam sam Misiek.
Dlaczego?! Nic już nie będzie takie same. Nie potrafimy wykrztusić z siebie, że
te pozdrowienia pod koniec są urocze. Jednak nie chce nam to przejść przez
myśli, a co dopiero przez gardło.
Powinnyśmy oznaczyć ten post tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Chyba nie
będziemy mogły zasnąć, wiedząc, że gdzieś tam istnieje pani Kubiak, a wy?
I kto sądzi, że najprawdopodobniej chodzi o tą panią?”
Ze śmiechem włączyłam filmik z
nagraniem mojego meczowego pocałunku sprzed roku. Będzie niezła pamiątka z
tego. Obróciłam delikatną obrączkę na palcu. Niedawno wymieniłam dokumenty, by
figurować w nich jako Marta Kubiak.
Pobraliśmy się przed Ligą
Światową, tuż po skończeniu sezonu. Niestety Jastrzębie mojego partnera
uplasowało się na 4 miejscu. Mimo tego, Michał postanowił zostać w tej
drużynie, a ja cieszyłam się, że nie będę musiała się znów przenosić.
Doskonale pamiętam ramiona
Michała otulające mnie podczas pierwszego tańca na przyjęciu weselnym.
Wybraliśmy utwór, który obojgu bardzo się podobał i mieliśmy do niego
sentyment. Refren śpiewał mi do ucha mój mąż.
- Crazy, crazy for you baby.
Czułam się zakochana w nim
jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Z każdym dotykiem jego dłoni przez moje
ciało przechodziły dreszcze. Ciemnografitowy garnitur idealnie się na nim
prezentował. Ja wybrałam dość prostą białą suknię z gorsetem i koronkowymi
rękawkami oraz długim dołem, dobrze się kręcącym.
Zaproszenia rozesłaliśmy na
krótko przed samą ceremonią, chcąc utrzymać wszystko w tajemnicy. Jak widać,
udało się, a goście zachowali dyskrecję. Nasz ślub odbył się bez wzmianek w mediach,
z czego bardzo się cieszyłam. Po prostu to był nasz prywatny jeden z
najpiękniejszych dni w życiu.
[ Wspomnienia młodego męża. Szatyn ]
Tęsknota
dotykała każdego z siatkarzy. Tym bardziej w sezonie reprezentacyjnym, gdy Liga
Światowa rozsyłała ich po różnych kontynentach. Przyjmujący brał prysznic po
wyczerpującym dniu, jednym z wielu. Wycierając się ręcznikiem, przypomniał
sobie noc poślubną.
Był zdecydowanie pewien, że tylko
Marta mogła zapewnić mu takie doznania . Każdy, kto myślał, że przeżyli delikatną,
finezyjną, standardową noc, bardzo się pomylił. Michał z lubieżnym uśmiechem
stwierdził, iż chciałby mieć z tego zapis wideo.
Gdy w końcu znaleźli się w swoim królestwie, blondynka podeszła do
ukochanego i pocałowała go namiętnie. Siatkarz nie opierał się wcale, lecz jak
najbardziej udzielał się. Ich języki stykały się ze sobą, ocierały, walczyły,
gdzieś pomiędzy ich ustami. Mąż i żona. Garnitur i suknia ślubna.
Chłopak spojrzał na twarz ukochanej, która oddalała się od niego, nie
tracąc ogników w oczach. Parę chwil później nie wierzył, że to się dzieje
naprawdę. Wziął głęboki oddech.
Z jego włosów skapywały kropelki
wody. Szybko osuszył je ręcznikiem i wrócił na łóżko. Laptop chodził cicho. Na
ekranie widniały zdjęcia z sesji ślubnej. Fotograf miał bujną wyobraźnię,
bowiem namówił ich na pozowanie w zgiełku miasta, muzeum i na koniec w zoo.
Patrząc na uśmiechniętą buzię żony, zapatrzonej wraz z nim na ryby w akwariach,
niespodziewanie skojarzyło mu się to z czymś zgoła innym.
Blondynka w białej sukni na kolanach. Szatyn w ciemnym garniturze z
rozpiętymi spodniami. Jej twarz na wysokości jego rozporka. Męskie dłonie
wplatające się w kobiece włosy. Wokół ciche odgłosy przeżywanej przyjemności.
Zaciskała ręce na jego pośladkach, rytmicznie ruszając głową. Ciekawe
rozpoczęcie życia małżeńskiego.
Podrapał się po udzie i poprawił
bokserki. Nie powinien o tym tak intensywnie myśleć. Nie ma pod ręką swojej
cudotwórczyni na wszelkie napięcie. Zaczął odliczać dni do ich spotkania.
Musiał wymyślić coś specjalnego, by tym razem to ją zaskoczyć.
Kobiece dłonie z obrączką na jednej z nich zapierały się o komodę. Ich
właścicielka, lekko wypięta do tyłu, czekała na reakcję towarzysza. Suknia
zadarta do góry. Na podłodze leżały tylko białe koronkowe majtki i krawat w
odcieni stali. Pan młody rozpiął koszulę na kilka guzików.
Trzymał dziewczynę w talii. Ruchy bioder od powolnych po coraz szybsze.
Spodnie wraz ze slipami zjechały mu do kostek. Sprzączka pobrzękiwała, obijając
się o blat. Mebel lekko trzeszczał, ona cicho pojękiwała. Oglądała się co
chwilę za siebie, a o pochylał się, by ją pocałować.
Spodobała im się zmiana penetracji. Przytulił się do jej pleców, dłońmi
łapią za piersi. Po chwili wysunął je na zewnątrz. Co wulgarniejszy obserwator,
powiedziałby, że on po prostu posuwa ją od tyłu, a niejeden facet zazdrościłby
mu żony i tej nocy.
Gdyby tylko kumple z drużyny
dowiedzieli się o tym, co wyprawiali, nie daliby mu żyć. Byłby zazdrosny o
każde ich spojrzenie na Martę i zboczoną myśl o niej. Tylko on mógł być jej
kochankiem. On, jej mąż. Kochał ją całą, z wszystkim, co w sobie kryła. Mają
całe życie, by się siebie nauczyć, poznać, rozkochać.
Tren sukni skrywał ich nogi, rozpościerając się przy brzegu łóżka. On
siedział na materacu, a ona na nim. Blond kosmyki, które wcześniej łaskotały
jego pachwiny, teraz zwisały przy jej twarzy. Patrzyli sobie prosto w oczy,
jednak siatkarz co chwilę całował i pieścił jej piersi, które miał przed sobą.
Odginała szyję do tyłu, prężąc się lekko w jego stronę, jednocześnie powoli
podnosząc się i opadając.
Jęki, szepty, imiona wypowiadane z rozkoszą. Ciała ocierające się o
siebie, coraz bliższe szczytowi rozkoszy i euforii. Nie wiadomo, który raz tej
nocy. Mężczyzna i kobieta zanurzeni w sobie po brzegi. Skurcze pełne przyjemności. Obrazowa strona miłości.
[ Jak się bawić, to się bawić ]
„To jakaś plaga, choroba!
Ratujcie tych, którzy jeszcze
zostali wolni! Czy nasi panowie dostali jakąś zniżkę ślubną i podwyżkę za
ustatkowanie się, czy jak?
Na samo wspomnienie Zbyszkowych zaręczyn kręci się łezka w oku (niekoniecznie
ze wzruszenia). Cały czas myślałyśmy, że się opamięta, zdąży nas poznać i
zmieni zdanie. Ktoś kiedyś coś mówił, iż narzeczona nie ściana… itd., nie? Nie?
To my mówimy, a raczej mówiłyśmy.
Chyba już po przysłowiowych ptokach. (Jaka jest
szansa, że te od Hitchcocka rzucą się na pannę młodą?) Zbigniew chwali się
wszem i wobec swoim nowym garniturem. I zgadnijcie, do czego mu on?
Stypa, to zła odpowiedź, chociaż doskonale pasowałaby
do naszej miny pod odkryciu prawdy. Łysy się żeni! Ex-łysy. Teraz
przynajmniej żona go przypilnuje i jego rewolucji na głowie.
Tak, szukamy jakichkolwiek plusów zaistniałej
sytuacji. JAKICHKOLWIEK!
Sala pełna
gości. Dwa z krzeseł ubrane obficie pomarszczonym białym materiałem. Nad nimi
zawieszono parę gołąbków z tektury. Wielu nie wierzyło, że taki dzień
kiedykolwiek nadejdzie, ale przyszła kryska na Matyska i Juśka na Zbyszka. I
oni doczekali się obrączek na serdecznych palcach prawych dłoni. Nie ukrywali,
że zainspirowało ich szczęście przyjaciół.
- Teraz już
się nie boisz, że ci go ukradnę? – zaśmiała się Marta, poprawiając siostrze
fryzurę w toalecie.
-
Zaobrączkowałam go, już jest nietykalny – odparła brunetka wesoło.
- Ale
pojedziemy razem na wakacje?
- Tam, gdzie
nie ma turkusowego morza – Justyna zrobiła groźną minę.
- Jak tam,
dziewczyny? W porządku? – za drzwiami rozległ się głos siatkarza.
- Spokojnie,
Zbysiu. Zaraz wracamy.
- Dobrze, bo
chciałem zatańczyć z moją ukochaną szwagierką – powiedział wyraźnie rozbawiony
atakujący.
- Idź,
poszukaj Michała i z nim sobie zatańcz! – fuknęła panna młoda.
- Nie denerwuj
się, żono. Też cię kocham – dało się słyszeć cmoknięcie.
- W nocy
będziecie też się tak przekomarzać? – wyszczerzyła się blondynka.
- Tak, zakryję
się kołdrą i powiem, że nieczynne.
- Jusia!
- No co? Nie
poślubił mnie, żeby oszczędzać na gumkach – do niedawna starsza Nowaczykówna pudrowała
sobie nos.
- Oczywiście,
że nie. Wiesz, co ci powiem?
- Co?
- Nie
myślałam, że mieć męża, to takie uczucie – przyznała Marta.
- Jakie?
- Czuję się
taka… bezpieczna, spokojna. Wiem, że nie zostanę sama na starość i on będzie
obok. Gdy coś nie wyjdzie, to nie pójdzie się od tak rozstać, trzeba będzie
powalczyć.
- Masz rację.
Tym bardziej, gdy za męża ma się kogoś takiego jak Bartman. Wyczuwam niezłe
przeboje – panna młoda uśmiechnęła się do siostry i swojego odbicia.
- Damy sobie
radę nawet osobno, co?
- Pewnie, że
tak. Może kiedyś zamieszkamy w jakimś bliźniaku, tak na stare lata?
- Z wielką
chęcią – młodsza przytuliła się mocno do Justyny.
- Kocham się
siostrzyczko.
- Ja ciebie
też kocham.
[ Dzieci małe i duże ]
- Juhuuu!
Drewniane sanki mknęły po zboczu
śnieżnego wzniesienia. Wiozły ze sobą ciepło ubranego chłopca z rumianą twarzą
od zimna i emocji. Z nieba spadały nowe płatki śniegu, jakby zapobiegawczo
przed ewentualnym ubytkiem.
U podnóża górki rozpędzonego
malca zatrzymał wysoki mężczyzna, uśmiechając się szeroko. Pompon od czapki
opadł mu na twarz. Brunet złapał za sznurek, ciągnąc sanki za sobą.
- Było suuuper, wujku –
ekscytowało się dziecko.
- Ja też chcę! Teraz moja kolej! –
podbiegł do nich ciut mniejszy chłopczyk, łapiąc mężczyznę za rękę. – Tato!
- Spokojnie, moi panowie. Wszyscy
zjadą tyle samo razy. Aleks, wskakuj do Maksa, wciągnę was na górę. Mamy jeszcze
pół godziny, jeśli chcemy dostać obiad.
- Wujku Zbysiu, a mogę zostać u
was na obiad? – spytał szatynek.
- Oczywiście, skarbie, nie
będziemy cię głodzić – zaśmiał się opiekun.
- A będziemy mogli potem zagrać
na Play Station?
- Synek, nie za dużo wrażeń jak
na jeden dzień?
- Ale, tato! Ty zawsze grasz, gdy
masz ochotę – chłopiec rzucił z wyrzutem i nadymał małe usta.
- Masz rację. Ciekawe kiedy
wyrósł z ciebie taki mądrala – roześmiał się siatkarz.
- Babcia Jadzia zawsze mówi na
mnie „czysty tatuś”. To jak będzie z tym graniem?
Dwie uśmiechnięte twarzyczki
spoglądały z wyczekiwaniem, aż atakujący podejmie decyzję. Ten z kolei zadumał
się odrobinę, wspominając przeboje z przyjacielem z młodości. Phi. Kilka lat
temu też przeżywali niezłe historie.
- Niech będzie, że zgoda.
- Jesteś najlepszym tatusiem na
świecie – brunecik przytulił się mocno do jego nóg.
- Staram się.
- Mama! Gra! Mamo! – płacząca dziewczynka
wbiegła do kuchni.
- Co się stało, słoneczko? –
brunetka przykucnęła, przytulając ją.
- Olek! Grać! Maksiu!
- Chcesz pograć z chłopakami?
- Tak! Oni nie – słone kropelki
skapywały z małych oczu w kolorze trawy.
- Nie chcieli z tobą grać? –
dopytywała rodzicielka, próbując odgadnąć przyczynę nieszczęścia.
- Tak. Oni nie. Ja chcę.
- Już dobrze, Lilka. Zaraz pójdę
z nimi porozmawiać. Nie płacz przez te wstrętne chłopaczyska – Justyna ucałowała
czółko córki, uśmiechając się pokrzepiająco.
- Dobra.
Nieśmiały uśmiech na zapłakanej
twarzy dziecka potrafił rozczulić i zmiękczyć najtwardsze serce. Wkrótce cała
trójka pociech siedziała przed telewizorem, przeżywając akcję na ekranie.
Potrafili się dogadać bez płaczu.
- Wykończyli mnie dzisiaj –
westchnął atakujący, siadając przy stole w kuchni.
-
Starzejesz się tatusiu – zaśmiała się kobieta.
- Ej, ej.
Dobrze wiesz, że sprawności nie straciłem – oburzył się.
- Tak,
niech ci będzie. Nawet nieźle grasz, jak na te lata.
- Helo,
wypraszam sobie. Chodziło mi o inną aktywność – powiedział mężczyzna, podnosząc
się z miejsca i podchodząc do żony.
- Dobrze
wiem, o jaką, ale mamy dzieciaki pod opieką, więc się nie podniecaj –
pogłaskała jego policzek. – Może wieczorem.
- Mam
nadzieję – skradł czuły pocałunek ukochanej.
Chwilę
bliskości przerwały odgłosy małych stóp
na panelach.
- Mamuś,
co będzie na obiad?
- Zgraja
już głodna? Chciałam zrobić naleśniki, co? – Jusia czekała na reakcję
zgromadzonych.
- Super!
Dzieciaki
przybijały sobie piątki wraz ze Zbyszkiem, a brunetka pokręciła głową z
uśmiechem. Podjęli się zaopiekowania Maksymilianem, by Kubiakowie spędzili
trochę czasu we dwoje. Jedno dziecko więcej nie sprawiało im problemu, a Aleksander
i Liliana przepadali za towarzystwem kuzyna.
- Dzień
dobry – rozległo się po mieszkaniu wraz z przybyciem gości.
- Mamo,
tato!
Chłopiec
biegł na powitanie rodziców. Przytulił się do obojga mocno.
- Jak tam
mój mały łobuz?
- Byłem
grzeczny! Byliśmy na sankach, graliśmy na konsoli, a ciocia Jusia zrobi
naleśniki – ekscytował się. – Mogę zostać? Proszę.
-
Zostańcie wszyscy na obiedzie i po problemie – zjawił się Bartman.
- Ciocia
Marta!
- Wujek
Michał!
Rodzeństwo
rzuciło się na przybyszów z radością. Lilka wskoczyła blondynce na ręce,
obejmując ją za szyję.
-
Zostaniecie?
-
Oczywiście kochanie, dla ciebie wszystko – odparła kobieta odwzajemniając
szeroki uśmiech i trzymając mocno dziewczynkę.
- Super.
- Mam coś
dla Lilusi, proszę – przyjmujący wręczył jej kolorową książeczkę.
Ta
chwyciła ją w ręce, obejrzała uważnie, po czym wykrztusiła:
- Dzięki.
Wszyscy
roześmiali się serdecznie, widząc wyszczerzone ząbki córki Bartmanów. Chłopcy
także dostali po małym prezencie, aby było sprawiedliwie.
[ Blondynka i Szatyn. Piękna i Rycerz ]
Szli alejkami parku, trzymając
się za ręce. Taka sytuacja sprawiała, że czuli się jak każda zakochana para
spotkana w przeszłości. Teraz oni roztaczali wokół opary miłości i szczęścia,
ciesząc się swoją bliskością.
- Brakowało mi tego. Dobrze, że
już wróciłeś – odezwała się Marta, przytulając do ramienia męża.
- Mi też, strasznie tęskniłem –
objął ją mocno.
- Ale wiesz? Cieszę się, że
robisz to, co kochasz. Jestem z ciebie dumna.
- Dziękuję, że mi to mówisz.
Spojrzeli sobie w oczy,
przystając na chwilę. Uśmiechy błąkały się gdzieś w kącikach ich ust. Jedno
zakochane w drugi i na odwrót. Ni nie może się równać z tym, gdy masz obok
swoją drugą połówkę, osobę, której oddało się swoje serce. Wtedy jednym spojrzeniem
czy dotykiem potrafi się powiedzieć „kocham cię”.
Oni to mieli. Byli
najszczęśliwsi, gdy czuli swoje ciepło obok. Razem. Prawdę o swoich uczuciach
poznaje się wraz z pierwszą rozłąką, a
oni doświadczyli ich wiele. Nigdy żadne z nich nie cieszyło się z tych wyjazdów
pod kątem rozstania.
Maksymilian świętował niedawno 5
urodziny. Owoc ich miłości, ich syn. Powstał z nich obojga. Od początku
wychowywał się otoczony miłością rodziców. Niebywale szybko zrozumiał wyjazdy
ojca i był jego najwierniejszym kibicem.
- Do twarzy ci ze słońcem – powiedział
Michał, obserwując promyki przeciskające się przez liście drzew.
- A tobie… hmmm… ze mną.
Śmiech kobiety niósł się dookoła,
a szatyn cieszył nim uszy. Lubili się ze sobą droczyć nieustannie. Wszystko po
to, by skończyć na pocałunku lub innych czułościach.
- Jak się czujesz?
Czujnym okiem mierzył postać
ukochanej. Ona obdarzyła go zdziwionym spojrzeniem.
- Wyśmienicie, Miśku.
- To dobrze. Musisz o siebie dbać
– polecił.
- O co ci chodzi? Skąd nagle
lekarskie zamiłowania u ciebie? – blondynka wtuliła się w niego.
- Widziałem test na dnie kosza.
Kiedy miałem się dowiedzieć?
- Przepraszam. Nie byłam jeszcze
u lekarza. Nic pewnego – tłumaczyła z obawą.
Przyjmujący przyłożył dłoń do
brzucha partnerki. Delikatny dotyk wywołał dużo emocji.
- Czuję to. Ono tam jest.
Niewiarygodne – wyszeptał do ucha żony.
- Więc się cieszysz?
- Kotku, po raz drugi zostanę
ojciec, dzięki tobie. Nie marzyłem o niczym innym.
Wymienili czuły pocałunek,
pragnąć wzajemnie swych warg. Języki ostrożnie ocierały się o siebie, jakby
zapoznawały się od nowa kolejny raz. Doczekają się maleństwa. Pamiętali chwile
po narodzinach Maksa. Zdecydowanie najpiękniejsza rzecz, jaka mogła się im
przytrafić i jaką mogli przeżyć. A teraz szykowała się powtórka.
- Teraz też będziesz mi śpiewać
do brzucha? – spytała kobieta z uśmiechem, gładząc policzki ukochanego.
- Tak, lepiej będzie się mu
spało, a i mamusia zyska trochę spokoju.
- Jakiś ty uroczy.
Stykali się nosami. Czuli na
skórze promienie słońca i jego ciepło. Lubili nic nie mówić, a po prostu
patrzeć na siebie. Dwie pary błękitnych oczu.
- Kocham cię – przerwał ciszę
szeptem.
- Też cię kocham.
- Muszę ci powiedzieć, że
dostałem kilka ofert na nowy sezon – odparł niepewnie przyjmujący.
- Coś interesującego?
- Jedna dość obiecująca, ale… z
Włoch – wykrztusił.
Wiatr szeleścił między drzewami,
ludzie rozmawiali ze sobą przechodząc niedaleko nich. Odgłosy miasta ledwo do
nich docierały. Marta splotła ich dłonie ze sobą. Spojrzał na nią niepewnie.
Uśmiechała się pokrzepiająco.
- Jesteśmy rodziną. Będziemy nią wszędzie,
gdziekolwiek znajdziemy się w komplecie. Od niedawna w czwórkę.
- Wiem o tym, kochanie.
- Dlatego… Pojadę za tobą nawet
do Włoch. Bylebym czuła gdzieś blisko twoje serce. Całego ciebie.
Objął ją ponownie w pasie,
przytulając do siebie. Wzruszyły go te słowa, musiał przyznać. Dostał od niej
tak wiele odkąd się spotkali. Wiedział, że to nie będzie zwykła znajomość już
wtedy, gdy zaglądała do jego samochodu przez szybę przed sezonem. Teraz mogą
się tylko śmiać z tamtych zdarzeń, bo wszystko wyszło im na dobre.
- Przecież bym cię tu nie
zostawił, w życiu. Kocham ciebie, Maksa i tego maluszka. Zawsze będę. Poszukam
nam pięknego domu niedaleko Maceraty.
Święta chwila ta niechaj święci się
święta moja łza na koszuli twej
święty taniec chmur i gołębia śpiew
święta zwykłość dnia bo znalazłam Cię
Piękną jestem ja a rycerzem ty
z tobą długo chcę i szczęśliwie żyć...
____________________________________________________
To już ostatnia partia przygód bohaterów troszke-zlosci-morze-milosci. Tak. Koniec. Skoro pierwszy był Początek.
Wiele chciałabym tu napisać, postaram się to streścić.
Dzięki wielkie, serdeczne wszystkim, którzy tu byli, czytali, komentowali, przeżywali historię razem ze mną. Zaczęłam ją pisać w liceum, teraz jestem na pierwszym roku studiów. Co tu się rozwodzić, dorosłam z nią, zmieniłam się, zwiększałam moje umiejętności. Jestem inna niż na początku. A wy braliście w tym wszystkim udział.
Przeżyłam przenosiny i zmianę portalu. Także zmianę szablonu, za który dziękuję jeszcze raz Rated, zakochałam się w nim i z przyjemnością wchodziłam na swojego bloga ;)
Prolog opublikowałam z okazji urodzin mojej przyjaciółki, Justyny. Dla ciebie była ta historia, bo pilnowałaś mnie, abym pisała, publikowała, niejednokrotnie pomagałaś, wspierałaś, także i natchnęłaś. Dużo by pisać. Nasza przyjaźń chyba dojrzała wraz z losami bohaterów. Po drodze zdążyłyśmy się w końcu spotkać, zobaczyć, spełniłaś moje marzenia. To z tobą zobaczyłam pierwszy mecz na żywo, stanęłam oko w oko z siatkarskimi idolami, pozowałam u ich boku do pamiątkowych zdjęć. Nie odwdzięczę się nigdy i nie wypłacę za to. Mogę ofiarować tylko moją dalszą przyjaźń. No, to się pobeczałam właśnie ;p A idź ty ;D
Kochane moje, poznałam tu wiele z was, czyli mnóstwo wartościowych, wyjątkowych osób. Każda z którą zamieniłam kilka słów może się czuć częścią przedsięwzięcia, jakim był ten blog, ta historia. Jak już wspomniałam, Jusia, ale też Titta, Ania - pomagałyście mi, gdy sama nie mogłam nic napisać.
Zdobyłam przyjaźnie, znajomości, które przetrwają o wiele dłużej niż on :) Z kilkoma z was spotkałam się osobiście i niewątpliwie były to przyjemne doświadczenia, jak najbardziej do powtórzenia :) Jusia - oczywiste ;p Titta, Kori, dorda90, fiołkowa. Mam nadzieję, że kolejne spotkania czekają już niebawem, może z innymi z was? :)
Zdobyłam przyjaźnie, znajomości, które przetrwają o wiele dłużej niż on :) Z kilkoma z was spotkałam się osobiście i niewątpliwie były to przyjemne doświadczenia, jak najbardziej do powtórzenia :) Jusia - oczywiste ;p Titta, Kori, dorda90, fiołkowa. Mam nadzieję, że kolejne spotkania czekają już niebawem, może z innymi z was? :)
Tak na szybko wymienię: panny powyżej, Olencja, Tea, Lady Spark, Olcia, Paulinkaa, Caroline i wiele wiele wiele innych z was. Chylę czoła przed cierpliwością dla mnie i silnymi nerwami na czytanie tego i wykrzesanie z siebie słów komentarza :*:*:*
To nie była zwykła pisanina dyktowana wymysłami wyobraźni. Zostawiam tu część siebie. Zdobyłam nieocenione wspomnienia i doświadczenie. A to wszystko dzięki siatkarzom i wam :)
Dla tej, która napisze mi pierwsza na gg tytuł i wykonawcę piosenki z pierwszego tańca Michała i Marty, zobowiązuję się napisać jednoodcinkową historię z kimkolwiek sobie zażyczy :) Czekam pod 13560749. Chyba nie za trudne ;)
Cóż, chyba starczy tego :) Nic więcej do tej historii już nie dopiszę, nic nie zmienię. Mimo wszystko - JESTEM DUMNA. Z czystym sumieniem mogę ogłosić happy end i zaprosić na inne moje cuda ;) Zakończyłam w roku z końcówką 13 i trzynastego kwietnia ;)
Nie raz, nie dwa będę tu zaglądać i pewnie czytać, szukając inspiracji. DZIĘKUJĘ.
Zostaję wciąż z wami.
Tak naprawdę idę beczeć :(
Omg...nie wierzę...
OdpowiedzUsuńTo znaczy cieszę się z happy endu, ale nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Będzie mi strasznie brakowało tego opowiadania.
Wiem, że to tylko zwykłe słowa, ale naprawdę bardzo dziękuję za tą historię i mnóstwo emocji jakie wywoływała :)
Pozdrawiam ;*
Szkoda, że to już koniec. Z niecierpliwością czekałam na każdą cześć opowiadania. Strasznie będzie mi tego brakowało.
OdpowiedzUsuńTeraz jak i za każdym razem stwierdzam, że wyszło Ci to cudownie!! Maluszki siatkarzy są przesłodkie, nawet sobie wyobraziłam małego Zbysia i Michałka ;D Cieszę się, że wszystko im sie tak pięknie poukładało.
Pozdrawiam Klaudia :]
Dalej nie mogę się przyzwyczaić do myśli, że to był ostatni rozdział. Appff! No i na kogo ja teraz będę krzyczeć, jak nie na kłótliwego Bartmana, niezdecydowanego Kubiaka, kochającą Justynę i wiecznie uciekającą Martę? Będę tęsknić w cholerę!
OdpowiedzUsuńmamy cudowny happyend, wszyscy po ślubach, teraz nawet te małżeństwa już dzieciate, jeszcze jedno w drodze.. "Kobiecy portal" nieodmiennie skojarzył mi się z Ciacha.net. Może i ze względu na styl artykułów ;)
Co mogę powiedzieć.. To ja dziękuję, Martuś :* Że mogłam tutaj być z Tobą, rzucić od czasu do czasu jakimś pomysłem, czy napisać jakiś dialog z Tobą. Bawiłam się przy tym świetnie. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz przeżyjemy wspólnie taką przygodę ;)
Ściskam Cię bardzo mocno i pozdrawiam, Anna.
:****
No i masz babo placek - Tea się pobeczała, ot co! Piękne to było, wiesz? Aż serce się radowało kiedy czytało się, ze tych dwoje uparciuchów, Michał i Marta, są szczęśliwy, nadal się kochają i wciąż powiększają swoją wspaniałą rodzinę. Podobnie zresztą jak Bartmanowie z ich szczęścia też się niezmiernie cieszę.
OdpowiedzUsuńKochana dziękuję Ci za wspaniałą historię, za te wszystkie odcinki, wykreowanych bohaterów. Miło było oddawać się w świat Twoich bohaterów, którym oprócz zwyczajnych zarysów sylwetki dodałaś również duszę i serce. Wspaniałe!
Szkoda, ze to już koniec, niemniej jednak cieszę się, że przecież można Cię spotkać jeszcze na innych blogach, a wiesz na który czekam z ogromną niecierpliwością. Pozdrawiam kochana i jeszcze raz szczerzę i z całego serca dziękuję :*
Kurde, dlaczego to już koniec? :(( Ja się nie zgadzam. :P
OdpowiedzUsuńAhh wreszcie wszyscy są szczęśliwi. I żyli długo i szczęśliwie :D
Będzie mi brakować tego opowiadania... No ale taka kolej rzeczy, zawsze musi przyjść koniec.
Buziaki :**
Tak mogłaś zakończyć tylko Ty :) Nawet znany portal miał na twoim blogu swoje 5 minut ;) niesamowicie się cieszę, że tak zakończyła się ta historia, bo co jak co, ale cała czwórka pasuje do takiego zakończenia jak ulał :)
OdpowiedzUsuńNoc poślubna w wykonaniu Marty i Michała- mistrzostwo świata. Tkwi w ich głowach tak mocno, że w chwilach rozstania są w stanie ją przywołać i tym samym przetrwać chwile rozstania.
Jeśli chodzi o Jusię i Zbysia to byłam przekonana, że oni pierwsi wylądują na ślubnym kobiercu, ale co się odwlecze to nie uciecze. Fajnie to nam zaprezentowałaś, ślub i noc po ślubną, ale w wykonaniu dwóch różnych par, choć nie ukrywam, że poczytać o Zbyszku w takiej sytuacji to ja bym chciała ;)
No i na koniec nie można się dziwić, że pojawiły się i dzieciaczki. Matko, jestem ciekawa jak to w przyszłości będzie wyglądać, gdy Zbysio będzie miał swoje małe Bartmanki, a Kruszyna swoje małe Kruszyny. Jedno jest pewna - będzie słodko :)
Kochana ja Tobie dziękuję za tę historię. Za to, że wysyłałaś mi rozdziały na gadu, gdy miałam je jeszcze w formie mobilnej i mogłam czytać w różnych miejscach i o różnej porze. Nie żałuję ani minuty spędzonej tutaj ;) Kiedyś powiedziałaś, że twoje opowiadanie nie ma żadnych górnolotnych wartości, a ja Ci mówię, że to guziczek prawda. Na prawdę przyjemnie się je czytało i za pewne czytać będzie, bo już nie raz miałam ochotę do niego wrócić, bo cały czas w głowie mam początki obu par, ale niestety czas ostatnio nie jest moim sprzymierzeńcem. Na szczęście już słońce świecie coraz wyżej na niebie, a to znaczy, że 28 czerwca zbliża się wielkimi krokami, a ja takie opowiadanie będzie idealną formą na powrót do równowagi, po wyczerpującym roku szkolnym :)
Pozdrawiam i do zobaczenia na innych twoich blogach :)
Ech nie mogę uwierzyć, że to już jest koniec:( Ale cieszę się ogromnie, że właśnie tak to się zakończyło:) Zarówno Justyna, Marta jak i Michał i Zbyszek zasługiwali na szczęście:) heh smutno będzie bez tej historii.. Jak sobie przypomnę początek tego opowiadania to uśmiech wypływa na mą twarz:) Cieszy mnie to, że tak samo jest teraz, choć też mam łzy w oczach:( Nie mogę napisać, że czekam na kolejny rozdział, bo takiego już na tym blogu nie będzie, ale mam nadzieję, że nie przestaniesz pisać:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKurde, szkoda czytać koniec... Cieszę się z jednej strony, że Zbyszek znalazł swoje szczęście u boku Justyny (swoją drogą mojej imienniczki!! [to mój ulubiony wątek]) XD a Michał z Martą tworzą piękne małżeństwo.
OdpowiedzUsuńZ drugiej trochę szkoda, bo mimo, że może czasem nie komentowałam, czytałam i lubiłam to opowiadanie. Z pewnością wrócę tutaj jeszcze nie raz, żeby poczytać, pośmiać się i popłakać i się pozachwycać. A teraz przepraszam, idę beczeć, że to koniec.
No cholera, nie możesz zakończyć ! Ja tu ryczę i wymieniam tylko chusteczki ! :D Zresztą wiesz o tym ;) Tak długo czekałam na ten koniec i tak długo jeszcze będę tu siedzieć i czytać po raz enty tą historię.
OdpowiedzUsuńGdy Michał i Marta wspominają chwilę jak się poznali to się rozpływam. Przeszli wiele, nienawidzili się przez długi czas, omijali szerokim łukiem. Potem trzymali swój związek w tajemnicy i poszło gładko. Ale przed happy endem musieli się rozstać i to tak bardzo bolało. Ale dobro zwycięża i teraz tworzą szczęśliwą i kochającą się rodzinkę. Maleństwo jedno już jest, a w drodze drugie. Tak bardzo się kochają... aż sama bym chciała przeżyć taką miłość. No nie i znowu ryczę ! Fuck :) Ale to płacz ze szczęścia. Tak dobrze im się układa i oby jak najdłużej ! Para forever :)
Hmm. Bartman i Jusia to nie złe ziółko razem wzięte. Dopełniają się. Gdy trzeba to pocisnął sobie i zgaszą :D Małżeństwo na wesoło. Również tryska u nich radość i uczucie względem siebie. Już mają słodkie dzieciaczki, jedno wdało się w tatusia :)
Wiem, że pierdolę tu w tym komentarzu ale nie mogę się zebrać na jedną opinię tylko co mi do łba wejdzie to napiszę. No po prostu kochają się i są szczęśliwi. Też chcę mieć tak ! :D
Blog na prawdę świetny, kocham go , ubóstwiam ! I nie słodzę , żeby nie było potem. Warty nerwów, łez, śmiechu, rozpaczy, żalu i radości oraz zamiłowania. I tak nie napisałam tu tego co chciałam wszystkiego. Miejsca nie starczy chyba. No nie wiem co jeszcze tu napisać... nie będę się powtarzać. Aż się zakochałam chyba... serio. W tym opowiadaniu i w tych bohaterach ♥
Dziękuję za te wszystkie rozdziały jakie dla nas pisałaś. Za ten trud i zmagania się, gdzie wena nie dopisywała. Dzięki za emocję i wzruszenia, oraz atmosferę. Jeszcze bardzo długo zagości ten blog w moim sercu. ale to już też wiesz ;)
No chyba na tyle.
Gorąco pozdrawiam :****
A no i jeszcze jedno :D
Usuńlepszej końcówki nie mogłam sobie wyobrazić, aż wspomnienia dotknęły z początku losów bohaterów. Na prawdę świetne dzieło, gratuluję ! :**
Wow. Ale iękne zakończenie; jak z bajki. Szkoda, że to już koniec, bo naprawdę fajnie się to czytało. Był, a właściwie to nadal jest jednym z najlepszych opowiadań jakie czytałam, a czytałam ich dość dużo. ;) Mam nadzieję, że jak będziesz mieć coś nowego, to dasz znać. ;)
OdpowiedzUsuńP.S
Czy pisząc te fragmenty z portalu plotkarskiego, miałaś na myśli artykuły z ciacha.net ? Bo tak mi się zdaje. ;)
Przy okazji zapraszam do mnie : http://time-forlove.blogspot.com/
Pozdrawiam ! ;*
Ooooo Ty niegrzeczna Marto :D chociaż Misiek też miał swój udział w tych niegrzecznościach :D hahah on biedaczek się tak napalał, a marty nie było :P hahah wiesz, jeszcze trochę i by za robótki ręczne musiał się zabrać :D no i Jusia^^ hahhaha nieczynne, rozwaliło mnie to :D tatuś Zbyś woził dzieciaki na sankach, jaaakie to słoooodkie :D a mama Jusia zrobiła naleśniiiiikiiiii :D
OdpowiedzUsuńjaaacieee, aż nie chce mi się wierzyć, ze to koniec już, wiesz?? będzie mi brakowało tych szaleńców :) no iiii mam nadzieję, że jakaś okazja żeby się spotkać w niedalekiej przyszłości się pojawi :)
buziole;**
Smutno mi jakoś kończyć z tą historią. Przywiązałam się. Ale najważniejsze, że nie odchodzisz, tylko dalej będziesz pisać.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zakończyło się szczęśliwie, inaczej być według mnie nie mogło. Trzymaj się ciepło, pozdrawiam.
A teraz będę siedzieć i ryczeć przez pół nocy, naprawdę. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec, że to koniec jednego z moich najukochańszych opowiadań, na którego rozdziały zawsze z wielką ochotą oczekiwałam. Zbyt mocno przyzwyczaiłam się do tych dwóch erotomanów, do perypetii Marty i Justyny, do Damiana 'Minetki' Wojtaszka (pamiętam, nadal! :D), do wszystkich. Martuś, wiedz, że mimo iż to end, to ja z pewnością jeszcze nieraz to przeczytam. :*
OdpowiedzUsuńwiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie, no innej opcji po prostu nie było! :) Michał i Marta ogarnęli się już tak na sto procent, sensację w mediach zrobili, którą, notabene, napisałaś po mistrzowsku, czułam się, jakbym czytała tę śmieszną stronę ciacha.net. :P Wracając do tematu - oni od zawsze byli sobie przeznaczeni. Wiadomo, czasami nie wychodzi, czasami kłótnie sprawiają wiele problemów, ale człowiek popełnia błędy, a te błędy trzeba umieć wybaczać. A przede wszystkim trzeba umieć się porozumiewać.
Co jak co, ale degenerat zawsze pozostanie degeneratem! Hm, Zbyszek będzie wkrótce na środkach na erekcję jechał, ale przynajmniej żonkę będzie zadowalał. :P I dzieci płodził, oczywiście! :) z wielką chęcią chciałabym zobaczyć te ich maleństwa, wierne kopie swoich tatusiów.
nie piszę więcej, bo całkowicie się rozkleję. dziękuję ci, Marto, jeszcze raz. za to, że byłaś, że jesteś i że będziesz. publikuj jak najwięcej takich historii. :)
ściskam, Caroline. :**
Swietny rozdzial, tak jak i caleopowiadanie. Pod koniec juz sie poplakalam.:c szkoda, ze to juz koniec. Na kazdy rozdzial czekalam z niecierpliwoscia. Codziennie sprawdzalam czy jest cos nowego. Z mojej strony dla Ciebie wileki uklon. Jestes wielka. Wlozylas w to opowiadanie tyle pracy. Po prostu dziekuje ze to pisalas. Pozdrawiam :* :)
OdpowiedzUsuńOd chyba dwóch tygodni zbieram się do napisania tego komentarza, ale zawsze gdy już klikam w to białe okienko następuje paraliż myśli i klikam w x. Teraz jest podobnie, nie mam zielonego pojęcia, co powiedzieć, więc zacznijmy od oczywistości.
OdpowiedzUsuńJa oczywiście liczyłam na odrobinę nieszczęścia, ale było morze miłości, niech będzie, w końcu nie można wszystkiego psuć. Niech sobie żyją i dzieci płodzą!:D
A teraz nieudana retrospekcja, bo kompletnie nie pamiętam jak znalazłam Twojego bloga i jak długo towarzyszyłam Marcie i Justynie, ale byłam wtedy początkującą bloggerką z gównianym opowiadaniem, które swoją drogą dalej takimi są, i niepewnością, jeju to było taaak dawno. Się łza w oku kręci, gdy sobie człowiek początki przypomina, ale tu nie o mnie. Uwielbiam Cię, wiesz o tym i dziękuję za to wszystko, bo masz cierpliwość, a ja jestem straszną marudą i to, że o mnie pamiętasz, choć ostatnio jestem okropna i nie mam kiedy z Tobą porozmawiać, za co przepraszam. Dziękuję i idę nadrabiać dalej opowiadania, buziaki **:
Boże Święty...Jestem zła, okropna i w ogóle wstrętna baba i możesz mnie zabić jak chcesz. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Przeczytałam zaraz jak dostałam powiadomienia, a komentarza oczywiście nie zostawiłam...Robię to dziś :D musiałam sobie jeszcze raz ładnie przeczytać, żeby jakiegoś głupstwa nie palnąć...I płakać mi się chce teraz...I przez Twoje podziękowania i przez ten rozdział i epilog zarazem, który jest tak strasznie wzruszający...Wszyscy się kochają i są szczęśliwi, założyli rodziny, mają wspaniałe pociechy...Czego można chcieć więcej od życia? ;) Zarówno Marta i Misiek oraz Justyna i Zbyszek po dość bujnych przygodach odnaleźli drogę do swoich serc. Przyjaźń, dzięki której zrodziła się miłość...Miłość wspaniała, lekka bez dwóch zdań ^ ^
OdpowiedzUsuńNie wiem, co mogę napisać jeszcze...Dziękuję Ci za tą historię, że mogłam ją czytać, przeżywać losy głównych bohaterów...
Mam nadzieję, że jakoś uda nam się spotkać kiedyś na meczu :D
Pozdrawiam ;*
O jejku! Łzy wzruszenia mam w oczach. Piękne opowiadanie. Mogę śmiało powiedzieć że jedno z najlepszych jakie czytałam ;)
OdpowiedzUsuńSuper ;) pozdrawiam ;*
Wspaniałe opowiadanie! Zazdroszczę talentu :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://zuzmatt.blogspot.com/
chyba najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam ;) chociaż nie byłam tu od początku, nie było dnia kiedy nie wchodziłam na stronę i nie czytałam kolejnych wpisów. historia całej czwórki bardzo mnie wciągnęła i chyba nie mogę uwierzyć, że przeczytałam już całość. dla mnie opowiadanie mogłoby trwać w nieskończoność. mimo to bardzo, ale to bardzo dziękuję Ci za umilanie czasu ;p pisz jak najwięcej i jak najczęściej ;D pozdrawiam Kl. <3
OdpowiedzUsuń"Tak, ciąża w wieku 20 lat zmieniła wszystko. Przede wszystkim sprawiła, że zostałam kompletnie sama. Rzucono mnie na głęboką wodę i jedyne co mogłam robić to starać się, żeby nie utonąć. Nie raz życie sprawiało, że zachłysnęłam się wodą. Nie potrafiłam nawet troszkę zbliżyć się do brzegu. Dołujący był fakt, że tak na prawdę nikt tam na mnie nie czekał, bo nie było nikogo komu by na mnie zależało."
OdpowiedzUsuńStartuje z nowym blogiem ;) To był fragment prologu. Jeśli cię zaciekawiłam zajrzyj, oceń nawet jeśli miałyby to być słowa krytyki chętnie je przyjmę ;)
http://only-i-want-is-you.blogspot.com/