piątek, 4 maja 2012

[ XXXIV ]


She needs his love

[ Brunet i Szatyn o Blondynce ]

                Bartman odebrał wiadomość od dziewczyny. Traktował Martę jak siostrę, więc chętnie wyświadczy jej przysługę. Nawet jeśli miałby przerwać oglądanie upatrzonego w telewizji filmu.
- To oglądaj, a potem mi opowiesz – poklepał kumpla po ramieniu.
- A ty gdzie się wybierasz? – zdziwiony Michał odwrócił głowę.
- Odprowadzę Martę do domu, wiesz? W końcu już późna godzina.
- Siedź, ja pójdę. To ty czekałeś na ten film – zaoferował szatyn.
- Na pewno? – Zbyszek uważnie przyjrzał się Kubiakowi.
- To nic takiego przecież – chłopak uśmiechnął się ciepło.
- Jak chcesz, Misiek. Wiesz, gdzie jest klub.
To była szybka męska decyzja. Dwa dobre uczynki za jednym zamachem. Jego przyjaciel obejrzy film, a blondynka dotrze cała do domu. Założył kapucę na głowę w ochronie przed zimnem.


[ Blondynka. Rozwiązanie zagadki ]

                Muzyka ucichła, a na sali rozległy się brawa. Ukłoniłam się publiczności i zeszłam ze sceny. Kolejny występ za mną. Uśmiech na twarzy ochroniarza był jednoznaczny. Mimo to, zdziwiłam się na widok liściku, bo nie zauważyłam tajemniczego chłopaka wśród widzów.
Że ten, kto Cię kocha, to właśnie...
- Tak, ja - skończył ktoś, kto wtargnął do mojej garderoby.
- Michał?
- Cześć... - powiedział cicho, opierając się o drzwi.
- To byłeś ty? Te wszystkie kartki.. wiersze.. facet w kapturze..
- Jeśli tak, to... co z tym zrobisz? - na chwilę zawahał się, ale potem zrobił krok w moją stronę.
- Nie wiem, co mam o tym myśleć.. Boże... Przyznam, że dopuszczałam każdą możliwość. Nawet psychopatycznego mordercę gwałciciela, ale nie ciebie... - spojrzałam na niego.
- Bo nie jestem dość dobry? - znowu się do mnie zbliżył. - W sumie to się nie dziwię. Swego czasu nieźle zalazłem ci za skórę.
- Nie, nie o to chodzi. Nie myślałam, że byś chciał ze mną..
- Sądziłem, że dawałem ci wcześniej dość jasne znaki. I czytałaś te liściki. Wiesz, co do ciebie czuję. Ja za to nie wiem, co z tym zrobisz - wzruszył bezradnie ramionami i stanął tuż przede mną tak, że bez problemów mogłam poczuć jego perfumy.
- Nie odważyłam się o tym pomyśleć nawet w najśmielszych snach - mruknęłam. - Do teraz w to nie wierzę...
- Więc uwierz - objął moją twarz dłońmi i przyciągnął do siebie. Odruchowo zamknęłam oczy. - Będę, jeśli tego chcesz. Jeśli nie, zniknę i obiecuję, że już mnie nie zobaczysz.
- Chyba łatwiej byłoby mi zniknąć, ale... Nie potrafię...
- Więc chciałabyś być z takim oszołomem jak ja? - wyczułam jego uśmiech, a po chwili poczułam jego oddech na policzku.
- A ty chcesz taką zwykłą dziewczynę? - szepnęłam.
- Nie zwykłą - zaprzeczył ruchem głowy, po czym oparł swoje czoło o moje. - Taką kochaną, wspaniałą, jedyną i tylko moją.
- Jak to brzmi - uśmiechnęłam się pod nosem.
- Tak misiowato - wymamrotał i pocałował mnie.
Nasz pierwszy pocałunek, jako pary. Tak samo cudowny jak poprzednie, ale z nutką nowego uczucia. Odwzajemnienia. Teraz oboje wiedzieliśmy, co do siebie czujemy i chyba to pozwalało poczuć się inaczej. Całowałam jego wargi, wiedząc, że będę mogła to robić w najbliższym czasie nie raz, nie dwa. Po prostu chciałam z nim być ze wszystkimi tego konsekwencjami. Michał trzymał mnie mocno przy sobie, tak, że wyczułam jak łomocze mu serce. Oparłam dłoń na jego klatce piersiowej, pragnąc go uspokoić.
- Ale wiesz, że to będzie dla wszystkich szok?
- Nie większy, niż związek Zbigniewa Be, kochanie.
- Miło słyszeć "kochanie" z twoich ust - mruknęłam. - A co byś powiedział, gdyby się na razie nie dowiedzieli?
- Chcesz im zrobić niespodziankę, czy po prostu chcesz mnie ukryć?
- Michał, to nie tak. Myślę, że będzie nam lżej na razie, gdy zostawimy to w tajemnicy. Taki nasz sekret, hm?
- Jeśli tego chcesz, to w porządku - odparł, uśmiechając się lekko. - Chyba cię wołają, co?
- Tak. To będzie nasza słodka tajemnica - musnęłam jego wargi. - Zmykaj, chyba, że chcesz mnie odprowadzić do domu.
- Odprowadzę cię. Jeszcze ktoś mi cię ukradnie po drodze i co będzie?
- Słodki jesteś, wiesz? Dawno miałam ci to powiedzieć - uśmiechnęłam się niewinnie i poszłam do dziewczyn.
Cała promieniałam, wiedziałam o tym. Postać szatyna czekającego na mnie przy wyjściu nie pozwoliła mi się zbytnio skupić na tym, co mówiły koleżanki z pracy. Pozowało mieć nadzieję, że to nic szczególnie ważnego. Pokiwałam kilkakrotnie głową, myślami będąc już tuż przy Kubiaku.
- A dziękuję panu bardzo - odparłam, gdy pomógł mi założyć płaszcz.
- Nie ma za co - uśmiechnął się, obejmując mnie lekko od tyłu. Zaśmiałam się, po czym pociągnęłam go za rękę w stronę wyjścia. - Jakieś plany na wieczór?
- Tylko z tobą.
- No ja myślę - pocałował mnie w policzek. - To co robimy?
- Chyba lepiej nie szalejmy razem w klubach.
- Na clubbing raczej nie mam ochoty – odparł chłopak. - U mnie, czy u ciebie?
- Jak to brzmi - zachichotałam. - U mnie jest Jusia, u ciebie Zbyszek.
- To może u drugiego mnie? Mam wolne dwa na dwa, akurat dla nas.
- Właśnie rozważam czy to bezpieczne, zostawać z tobą sam na sam – zmarszczyłam czoło.
- Myślisz, że coś bym ci zrobił?
- Jak tak na ciebie spojrzeć, to... - zlustrowałam go od góry do dołu. - Yhy.
- Przecież ja takie kochane stworzenie jestem – Michał spojrzał na mnie spod rzęs.
- Nie rób tak - mruknęłam.
- Czy to cię stresuje? - wlazł przede mnie i szedł tyłem, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Ślicznie się rumienisz, wiesz?
- Michaś... Dlaczego się nade mną znęcasz? - podniosłam kołnierz, przysłaniając policzki.
- Nie znęcam, mówię prawdę.
- Uważaj! - przyciągnęłam szatyna do siebie, by nie wyszedł na ulicę.
- Teraz ty się znęcasz - wyszeptał, pochylając się nade mną, aż poczułam jego oddech na policzkach.
- Tylko uratowałam cię przed rozjechaniem na naleśnika
- I nie miałaś żadnych ukrytych zamiarów? -  siatkarz pochylił się jeszcze bardziej, niemal muskając moje usta.
- Z czystej troski - szepnęłam. - Wiesz, że nie możemy tak się zachowywać na ulicy?
- Kiedy ciemno jest, nikt nie zobaczy... kochanie.
I co? Znów mnie pocałował. Tym razem w obliczu mroźnej temperatury na dworze nagły przypływ ciepła spowodował u mnie dreszcz. Na zwykłym szarym chodniku przeżywałam bardzo miłe chwile z przystojnym siatkarzem. Kubiak swoimi ustami rozgrzewał mnie całą. Prowokacyjnie zahaczał o moją dolną wargę. Chwiałam się stojąc na palcach, ale on chronił mnie swoimi rękami przed upadkiem.
- Jak ja wytrzymam bez ciebie?
- Mogę nie odchodzić... – odparł, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Przecież nie chcesz się pokazywać...
- Więc jak chcesz nie odchodzić? Michał, zrozum, że to dla mnie trudne. Nigdy nie miałam...
- Nigdy na poważnie? Wiem, że to trudne... Dlatego obiecuję, że cię nigdy nie zostawię, zawsze będę... – chłopak zaczął, ale nie chciałam tego słuchać.
- Nigdy! Dlatego nic mi nie obiecuj, rozumiesz? - wyrwałam mu się i ruszyłam przed siebie.
- Poczekaj, przepraszam! Wiesz, że nie chciałem... - dogonił mnie i zatrzymał. - Nic nie będę obiecywał, okay? Po prostu będę.
- Dość emocji na dziś. Widzisz jaka jestem. Dlatego lepiej, że nie będziemy ze sobą za często. Jestem super, gdy ludzie nie przebywają ze mną 24 godzin – wyrzuciłam z siebie.
- Nie oczekuję tego, że będziesz przy mnie non stop - uśmiechnął się i pocałował mnie krótko. - Wystarczy mi świadomość, że po prostu będziesz.
- Jak coś, to możesz mnie rzucić. I tak zaszedłeś dalej niż poprzednicy – wzruszyłam ramionami. Może i mogłam go takim zachowaniem zniechęcić, ale musiałam powiedzieć, co mi lezy na sercu.
- Bo otworzyłaś przede mną to małe, ciepłe serducho? – Michał zerknął wprost w moje oczy. Przeraziło mnie, że mógłby przejrzeć mnie na wskroś.
- Bo chciałeś ze mną być. Chyba lepiej jednak, że spędzimy ten wieczór osobno... - schowałam twarz w kołnierz.
- Jeśli tego chcesz... w porządku - uśmiechnął się lekko, gdy spojrzałam na niego niepewnie. - Pozwolisz chociaż odprowadzić się do domu? Nie chcę cię puszczać samej.
- Nie, nie chcę tego, Michał. Nie chcę być sama - wychrypiałam, przcierając wilgotne oczy. Przeczyłam samej sobie.
- Mała, co się dzieje? - położył mi dłonie na ramionach, a po chwili przytulił mnie mocno.
- Mogę zostać u ciebie na noc? Zawsze marzyłam o ciepłym łóżku...
- Oczywiście, kochanie - objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę jego mieszkania.
  

_____________________________________________


Pisałam tu 3 razy, teraz już nie mam nic do powiedzenia.
Kto dotrze, ten dotrze...

Urodzinowe dla Zbigniewa Bartmana :)

Dziś bliscy składają ci życzenia,
a świat o kolejny rok się zmienia.
Glob znów wokół Słońca się obrócił.
o 365 kolejnych dni życie skrócił.
Bo w życiu chodzi o zadowolenie z siebie,
żeby nie żałować potem, że czegoś się nie wie.
Dobrze, Zbyszku, iż jesteś wciąż z nami,
cieszysz oczy występami, atakami.
Przeżyj szczęśliwie, co masz do przeżycia.
Pij pełną piersią kielich z syropem życia.
Chcę widzieć twój uśmiech, gdy wchodzisz na boisko
i pasję uparcie wkładaną we wszystko.
Samych dobrych wyborów, życiowych decyzji,
a złych doradców od najgorszych wyzwij.
Niech sukces do ramion przypnie ci skrzydła,
a ty co się da, z kolegami wygraj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz